Wątek: Strefa Junty
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2018, 12:58   #25
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Zostawili za sobą samochód i Samaya, wchodząc w głąb gęstej i bardzo wilgotnej dżungli. Oprócz chust potrzebne też były maczety, ułatwiające przejście w co bardziej zarośniętych miejscach. Tubylec miał rację: było mokro, grząsko i śmierdząco. Mimo tego nie musiał zwalniać, sprawnie wybierając drogę w tych pięknych okolicznościach przyrody. Najemnicy chodzili już po każdym terenie, bagno w środku dżungli może nie było najmilszym z nich, lecz też nie było nieznanym. Mieli do przejścia około czterech kilometrów, tyle w każdym razie było do Phaav idąc wprost i normalnie człowiek był w stanie pokonać to w godzinę nie nadwyrężając się. Im zajęło to trzy i docierając do celu wszyscy byli zmęczeni i potrzebowali chwili wytchnienia. Nogi i buty całkiem zawilgotniały od bagiennej wody, reszta ciał od wilgoci i potu. To chyba musiało wywrzeć ciekawy efekt, bowiem Chris często zerkał na Shade. Być może była powodem, dla którego to robił?
Wreszcie zobaczyli pierwsze zabudowania, zatrzymując się na skraju dżungli. Phaav było nie więcej niż wsią, podobną do innych w Kambodży. Obecnie trwało w niej normalne życie, choć nie dostrzegało się żadnych mężczyzn oprócz dzieci i starców. Na środku, przy głównej drodze, stał jedyny widoczny tu samochód. Nie miał wojskowych barw, lecz z tyłu tego pickupa zamontowano karabin maszynowy.
- Jesteśmy. Co dalej? - cicho spytał przewodnik.
Shade włączyła holofon i wybrała plik z informacjami na temat miejsca w Phaav.
- Musimy dostać się do tego miejsca. - Pokazała mężczyźnie zdjęcie małego domku otoczonego płotem. - Znajduje się za wioską na północ stąd.
Wybrała na mapie satelitarnej miejsce oznaczone literą E i pokazała mu zbliżenie.
- Potrafisz nas tam doprowadzić?
Chris przyjrzał się mapie, po czym wskazał palcem na roślinność po drugiej stronie wsi.
- Wzgórze, teren łatwiejszy niż ten po którym przeszliśmy. Tylko drogi musimy nadłożyć jeśli nie chcecie przez wieś.
Crack tymczasem rozlokował się przy ostatnich drzewach.
- Tu mogę zostać, będę miał oko na tych od wozu. W razie czego wzywaj wsparcie.
Kobieta skinęła głową:
- A ty nie daj się zauważyć. - Mrugnęła do niego i skinęła na przewodnika:
- Idziemy dookoła. Nie chcemy, by ktokolwiek wiedział o naszym pobycie w tej okolicy.
- Aye, aye madame! - Desmond wykonał całkiem przepisowy kambodżański salut i zaczął składać wyciągany z torby karabin.

Chris tymczasem pociągnął Shade wzdłuż drogi, kierując kroki na zachód.
- Będziemy musieli przejść na drugą stronę, a potem prosto w gęstwinę.
Tak naprawdę nie było w tym wyzwania. Okolica pomimo zamieszkania i być może ludzi w niektórych domach, była niemal bezludna i najemniczka nie musiała nawet używać mocy kombinezonu. Przemknęli na drugą stronę i zagłębili się w dżunglę. Minęli jeszcze nieduży strumyk i zaczęli wchodzić na wzgórze. Tu teren stawał się solidniejszy, co tłumaczyło lokalizację domu. Musieli jednakże używać maczety, gęsta roślinność nie pozwalała iść, a co dopiero spojrzeć gdzieś dalej. Dlatego byli odrobinę zaskoczeni, kiedy przed nimi wyrósł płot. Zbudowany z szerokiej i grubej metalowej blachy zakończonej na końcu ostrymi kolcami, wysoki na ponad trzy metry nie pozwalał nawet zajrzeć do środka pomiędzy prętami. Złapanie się krańców mogło grozić ranami na rękach, ale nie wydawało się Shade trudne. Zanim jednak coś zrobiła, usłyszała z wewnętrznej strony płotu odgłosy stukania i stłumionych rozmów.
- Musimy rozeznać się w sytuacji. - Powiedziała do towarzyszącego jej mężczyzny. - Proponuję na początek obejść to dookoła - wskazała na zagradzający im drogę płot - i poszukać jakiegoś wejścia.
- Wydaje mi się, że lepiej poradzisz sobie sama - Chris uśmiechnął się do niej, zezując na mur. - Ja nie komandos.
- Dobrze - Valerie skinęła w odpowiedzi. - Wolisz poczekać tu na mnie czy wrócić do Cracka?
- Zostanę tu - wskazał na dżunglę za swoimi plecami. - Jakby się zrobiło gorąco, to udam się w stronę twojego towarzysza.
Zwiadowczyni jeszcze raz skinęła głową i ruszyła w drogę wokół ogrodzenia. Miała zamiar poszukać wejścia, lub słabszego punktu, by dostać się do środka.

Nie musiała daleko szukać, aby odnaleźć wejście. Wystarczyło iść w stronę Phaav. Kiedy wyjrzała za róg, ujrzała kilka rowerów stojących mniej więcej na środku długości ogrodzenia. Każdy obładowany był jakimiś pakunkami. Właśnie jeden starszy mężczyzna w zwyczajnym, raczej ubogim ubraniu, pakował jutowy worek na jeden z nich, próbując przywiązać sznurkiem, aby jakoś się trzymał. Zaraz obok znajdowało się otwarte wejście na podwórze.
Shade zastanawiała się czy to tutejsi mieszkańcy zabierają rzeczy z własnej inicjatywy czy ktoś inny nimi kieruje, a może była to po prostu grupa rzezimieszków? W sumie nie miało to znaczenia, choć biorąc pod uwagę podejście do uczciwości ludzi na wschodzie, zakładałaby raczej to drugie wyjaśnienie.
Włączyła kamuflaż i ruszyła w kierunku wejścia starając się ominąć mężczyznę jak najszerszym łukiem, najlepiej przedostając się dżunglą do drogi i dalej idąc już otwartym terenem. Nie musiała się spieszyć, więc kroki stawiała ostrożnie, by nie wywołać niepotrzebnego hałasu. Na szczęście tropikalny las o tej porze dnia był głośny. Żyjące w nim stworzenia dawały znać o swojej obecności. Drogi w tym miejscu - zgodnie z posiadanym przez nich intelem - nie było. To na co weszła Shade można było od biedy nazwać zarośniętą ścieżyną, którą obecnie ktoś lekko wykarczował. Mimo to nie miała problemu, aby zbliżyć się do wejścia na posiadłość od frontu. Mężczyzna w tym czasie zapakował już worek i wrócił do środka. Na jego miejscu zjawiło się dwóch innych - jeden młody, drugi starszy - targając coś ciężkiego owiniętego materiałem. Przez otwartą furtę Valerie widziała też fragment drewnianego domu postawionego na krótkich palach, jak również część podwórza. Obecnie przedstawiało marny widok - kilku ludzi wycinało drzewa i kopało w ziemi, zrzucając pnie, gałęzie i ziemię na kupy. Prawie wszyscy wyglądali na mieszkańców okolicznych wsi, oprócz jednego. Wysoki, w stroju moro, z chustą na twarzy. Zdradzały go też znacznie jaśniejsze od tutejszych włosy. Kimkolwiek był wyglądało na to, że należał do przedstawicieli białej rasy.
Valerie spróbowała dostosować swoją wiedzę na temat miejsca usytuowania skrytki dostosować do tego co zastała w terenie. Miała nadzieję, że nikt do niej nie dotarł i że uda jej się ją zlokalizować i opróżnić, zanim ktokolwiek się zorientuje. Niestety mogło się to okazać niezbyt proste. Według posiadanych przez nią informacji, skrytka miała znajdować się w wydrążonym i ukrytym pniu na tyłach domu. Coś z tych informacji musiało też najwyraźniej spłynąć do tutejszych rabusiów, choć na pewno nie znali oni dokładnej lokalizacji skoro wycinali wszystko po kolei. Musiała jednak znaleźć właściwe miejsce, by stwierdzić czy jest jeszcze szansa na dotarcie do ukrytych rzeczy przed poszukiwaczami. Na szczęście na dziedzińcu nie było zbyt tłoczno. Mogła więc zaryzykować i spróbować wejść do środka.
Nie miała zamiaru ryzykować wpadnięcia przypadkiem na kogoś. Najlepiej było więc przejść przez bramę i trzymając się wybudowanego ogrodzenia obejść teren.

Wejść do środka to nie był problem, jak również omijać tubylców. Oprócz tego jednego białego, reszta kręcących się tu ludzi wyglądała na tutejszych chłopów zaprzągniętych do pracy - zapewne z obietnicą, że mogą sobie zabrać wszystko oprócz tego, czego szukano. Ze środka wyniesiono już większość mebli, ustawiając je przed domem. Shade ominęła to wszystko, obchodząc cały teren. Miała przybliżoną lokalizację, niestety te pasujące drzewa były częściowo wycięte, a częściowo właśnie ścinane. Jeden ze starszych mężczyzn dzierżył już siekierę - pewnie pił mechanicznych była bardzo ograniczona ilość - zamierzając się na kolejny pień. Udało im się w ten sposób już zwalić na ziemię dwa. Skrytka oczywiście była dobrze ukryta i zapewne nawet uderzenie spadającego drzewa nie mogło jej odkryć. Tyle, że to Valerie miała kluczyk, wiedząc, że powinna szukać na wysokości wyciągniętej do góry ręki. Lub trochę niżej, bo generał nie był bardzo wysoki.
Najpierw postanowiła sprawdzić drzewa, które już zostały ścięte. Jednak samo otworzenie skrytki stanowiło pewien problem. Zastawiała się co zrobiliby ci ludzie, gdyby zauważyli jej działania. Wolała nie ryzykować. Skoro chłopi nadal ścinali drzewa, to znaczy, że jeszcze nie odkryli tego, czego szukali. Miała więc odrobinę czasu na rozpoznanie sytuacji i dywersję. Odeszła od ludzi na tyle, by móc cicho spokojnie rozmawiać. Hałasy jakie czynili przy ścinaniu drzew, ułatwiały jej sytuację.
- Crack - wywołała najemnika przez komunikator. - Potrzebuję małej dywersji. Ktoś tutaj próbuje dobrać się do tego co ukrył generał. Na szczęście nie ma dokładnych informacji o lokalizacji skrytki. Możesz narobić trochę zamieszania w pobliżu chatki? - Podała mu dokładna lokalizację swojej pozycji. - Muszę mieć chwilkę na otwarcie i opróżnienie skrytki. Zanim dotrzesz na miejsce powinnam się zorientować gdzie ona dokładnie jest. Daj znać zanim zaczniesz.
 
Sekal jest offline