Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2018, 16:04   #2
Wisienki
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Laura delikatnie przesuwała palcami po kopercie. Blumstein&Goldberg kojarzyła te nazwiska, nie mogła nie kojarzyć jadąc na zajęcia na uniwerek mijała siedzibę tej kancelarii. Wyglądała drogo, może dlatego rzadko kiedy widziała w niej klientów, a może porostu wracała o nieodpowiednich godzinach, kto wie. Powoli obracała kopertę w dłoniach, prawdę mówiąc bała się ją otworzyć, bo tak jak każdy uczciwy człowiek na dźwięk słów policja i prokurator ona na myśl o kancelarii zaczynała robić sobie rachunek sumienia. Wiedziała, że była pyskata, ale starała się to opanować i nie wydawało jej się żeby kogoś w ostatnim czasie obraziła, nie zarysowała też żadnego samochodu tego była pewna. Zresztą ostatnio i tak średnio było ją stać na benzynę więc jeździła wyłącznie komunikacją miejską. Wiedziała jednak, że chowanie głowy w piasek nic nie da, pamiętała jak się skończyło ukrywanie się matki przed wierzycielami i dlaczego boi się teraz z nią mieszkać i we właściwym czasie odrzuci spadek. Z uciskiem w sercu sięgnęła po tępy, wąski nóż do smarowania chleba.

Koperta otworzyła się łatwo, prawie bezgłośnie i wyłoniła się z niej jedna karta z gustownym logiem kancelarii w prawym górnym rogu. Wyjęła ją spokojnie i bez słowa zaczęła czytać. Im dłużej ją czytała tym bardziej nie mogła zrozumieć sensu czytanych słów. Z mądrych słów wynikało, że zmarł Leon Brit, ojciec Paula Brita, jej dziadek... a ona za cztery dni ma przybyć na odczytanie testamentu...

List upadł na stół.

Laura nie wiedziała, że ma dziadka, w sumie nie powinno jej to dziwić gdyż suma dziadków w przyrodzie jest raczej stała i każdy powinien mieć ich przynajmniej dwie sztuki, ale jednak... Przez moment nawet się ucieszyła, że w jej życiu był ktoś kto o niej pomyślał, chociaż nieznany i chociaż przez chwilę. Po chwili jedna uznała, że gdyby tak było wiedziałaby o jego istnieniu, zainteresowałby się nią chociaż przelotnie. Rozsądek i doświadczenie życiowe podpowiadały jej, że albo stary zostawił same długi (ale chyba nie bo wtedy by nie pisał testamentu) albo potrzebują ja, gdyż może być jego krewną uprawnioną do dziedziczenia ustawowego i pewnie chcą aby tam była, żeby nie mogła nic później kwestionować. Opcje, że może dziedziczyć coś innego niż długi skreśliła na samym początku. Niech i tak będzie. Nie potrzebowała nic od starego pierdziela który za życia nie raczył się nią zainteresować. Tak czy inaczej postanowiła iść na to spotkanie, aby się upewnić, że z całą pewnością że nie odziedziczyła żadnych długów, a jeśli już stałoby się to najgorsze miała czas aby odrzucić spadek. Poza tym chciała się dowiedzieć jakie choroby mogła potencjalnie odziedziczyć po tamtej gałęzi rodziny...

Kawa stygła... gdy Laura poszła do swojego pokoju i wyciągnęła z niego stary album, odnalazła w nim najwyraźniejsze z tych kilku zdjęć ojca które posiadali. Z fotografii uśmiechał się młody przystojny chłopak. W ustach poczuła słony smak łez, ale jej oczy pozostały suche. Nadzieja umarła. Matka nie mówiła nic o nim ale teraz już wiedziała, że nie może się łudzić, że kiedyś wróci, to że została została wezwana na odczytanie testamentu przekreślała ostatnie resztki wiary, które jeszcze miała zakopane gdzieś głęboko w sercu, że może wydarzyć się cud, że tato wróci jak rycerz na białym koniu i ogarnie wszystkie problemy generowane przez matkę i że wreszcie Laura przestanie czuć się jak matka własnej matki i będzie mogła zająć się przede wszystkim własnym życiem...

Kawa była już całkiem zimna, zanim podjęła decyzję pociągnęła z niej jednak jeszcze dwa łyki i zadzwoniła do matki. Nie robiła tego często, wiedziała że jeśli stanie się coś złego matka znajdzie do niej drogę, a nie lubiła tego że matka zwykle zaczyna rozmowę od kolejnej prośby o pożyczkę na wieczne nie oddanie, aby chociaż na chwilę zapchać innych wierzycieli. Nie lubiła oddawać swych ciężko zarobionych pieniędzy, jak również słuchać że jest złą córką, że tego nie robi. Wiedziała jednak, że jeśli zacznie stale dokładać matce gotówki to ta kasa i tak w większości nie pójdzie na spłatę długu a jak wierzyciele zobaczą że Nora znów ma pieniądze to znowu skończy z połamanymi żebrami. Więc skończy się to tak jak w zeszłym roku Laura będzie musiała wziąć drugi etap i przerwać studia... "tym razem będę twarda" - obiecała sobie Nie dzwoniła od tygodnia spodziewała się więc, że matka odbierze telefon przy pierwszym sygnale, chciała się dowiedzieć czegoś więcej o Leonie Brit... a matka mogła coś o nim słyszeć. W słuchawce odezwał się głuchy sygnał zajętej linii. Laura trzymając telefon ramieniem odpaliła laptopa i wrzuciła w wyszukiwarkę google słowa

Leon Brit

 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Wisienki : 23-03-2018 o 19:13.
Wisienki jest offline