Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2018, 00:38   #51
TomBurgle
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację

Ostatni Akt

Z portalu wylały się różowe płomienie. Jak macki napalmu rozmyślnie sunące przed siebie. Wśród ognia dostrzec można było oczy, zęby… ciało. Na taflę portalu naparł demon w swej pradziwej formie. Różowy Horror Tzeenrcha. Napierał z siłą która rozpłaszczała go na niewidzialnej barierze, ale nie starczyła by przepchnąć jego formę. Nieludzkie oko wreszcie utkwiło w Beshanie.

- Zzznawszy cię! Pożeraczu. SskradNĄwszy moc nas nią kusisz. Czczegowszy chce twa dusza i czym chcewszy zapłacić?
- Nie mocą, a sławą dziś będę kusił. Dostaniesz resztę tego ognia, esencję swoich braci, pochłoniesz ją - ale wiesz czego ja zawsze chcę! - czarnoksiężnik dopasował ton do buńczucznego stylu paktów

Pertraktacje były krótkie. Oferta Pożeracza nie była najwyższych lotów i wiele razy płacił demonom znacznie wyższe stawki za usługi, ale też wtedy znacznie więcej oczekiwał.

- Uwolniwszy go z okowów i trzy tuziny oddechów na nogi własnymi siłami już stanąwszy. Za to mnie nasyciwszy płomieniem braci moich skradłwszy z ich dusz… Pakt jest zawarłwszy.

~ * ~

Czarnoksiężnik zostawił szturm na enginarium Ionachtowi. Sługa Nurgla mógł nawet sobie poradzić z tym lepiej niż on, a jego obecność była potrzebna gdzie indziej. Ruszył kolejką regencką, do której tylko oni mieli dostęp i na prawdę mało kto był w stanie w ogóle zlokalizować. Minuty mijały gdy pędzili z wielką prędkością.

Dotarli z wyprzedzeniem. Wrota kryształowego bunkra stały przed Beshanem i jego ludźmi i mieli dobre cztery minuty nim buntownicy mieli do nich dotrzeć, za siedem dotrzeć miały dwa APCze z ciężkim wsparciem, a za dziesięć główne siły obronne.

Wszystko wyglądało jakby przynajmniej ta sytuacja była wstępnie opanowana i wtedy utracił łączność… a wraz z padniętymi voxami usłyszał szum. Ciężki szum, czy może natarczywy, ogłuszający szept zagłuszający przestrzeń telepatyczną w okolicy. I źródło tego szumu wyraźnie znajdowało się za za jego plecami… za ciężkimi wrotami kryształowego bunkra.

Zadbawszy w drodze żeby pułkownik miał wystarczajacą liczbę informacji potrzebną do obrony chóru, Beshan rozpoczął procedurę deaktywacji komory stazy utrzymującej Hegemona przy nie-życiu mimo jego uszkodzeń i złożył psychiczny imprint wymagany do otwarcia kryształowej grodzi. Cywile w pośpiechu przenosili w tym czasie co groźniejsze - spośród osiągalnych w tak krótkim czasie - łupy za barykady.

Zastanawiał się, co oznacza ten szum. Czyżby jego niewolnicy także wzieli udział w buncie? Porównywał to, co zagłuszało myśli otaczających go ludzi z wszystkimi innymi zakłóceniami które znal, szukając wskazówki na co musi się przygotować.

Beshan zostawił pułkownika z instrukcjami i rozpoczął pracę nad kapsuła stazy w której Hegemon był trzymany. Szum bardzo wyraźnie pochodził od jego niewolnych astropatów, tak jak podejrzewał.




Gródź się otwierała, a Beshan podszedł do komory stazy w której drugi Heretek Ostatniej Nadziei przebywał. Położył dłoń na szkle i posłał wgłąb telepatyczny przekaz. Nawet z tak bliskiej odległości zakłócenia były zbyt silne na tak subtelną komunikację, pozostawiajac niesmak porażki w ustach. Oczywiście, mógłby próbować się przebić - ale nie był na to czas ani miejsce.

- Czekać - słyszał Beshan polecenia pułkownika. Słyszał wcześniej jego rozkazy. Zajęli pozycje. Pochowali się i pozwalali buntownikom wejść wgłąb korytarza. Niewidzialni dla nich. Czekali na nie tylko na czyste pozycje do strzału ale by wszyscy renegaci weszli wgłąb pustej przetrzeni.
- Ognia! - rozpoczęło się piekło.
Buntownicy się spieszyli i było ich niewielu. Nie było żadnej awangardy. Żadnej czujki która dostrzegłaby pułapkę, a wsparcie drużyny wcześneij należącej do Oberona okazało się może nie kluczowe, ale bardzo przydatne. Piętnaście sekund. Tyle było potrzebne aby natarcie buntowników zostało złamane i pozostał jedynie niedobitki które się wycofały za róg.
Rzut 1

Jeszcze +1 za ludzi po Oberonie
Gródź zgrzytnęła charakterystycznie i Beshan, pracujący nad komorą w której trzymał Hegemona, wiedział, że za trzy i pół sekundy będzie otwarta. W tym momencie też podniosły się okrzyki zwycięstwa. Beshan od zdawało się wielu dni nie widział tak doskonałych morale… a przecież burza zaczęła się jedynie kilkanaście godzin temu. To było doskonałe. Zapamiętał ten obraz i emocje swoich ludzi. Gdy tylko odblokuje komunikację telepatyczną będzie to doskonałym materiałem propagandowym dla reszty załogi. A tymczasem...przelał w hereteka falę odnawiającej mocy, by rozpocząć proces regeneracji.

Nagle dojrzał, że ze światłem było coś nie tak. Było zbyt intensywne. Zbyt białe. Cenne ułamki sekund szukał jego źródła aż znalazł. Za swoimi plecami. Gródź się otwrzyła, a w jej świetle stała piątka jego niewolnych astropatów, jak jeden mąż splatających energie osnowy w jedno zaklęcie, tak potężne jak od dekad czarnoksięznik nie widział, a do tego robiąc to sprawniej niż cokolwiek wcześniej . Biała kula energii płonęła przed nimi czekająca tylko by ją uwolnić. Widział ich nienawiść w oczach i widział, że nie mazbyt wiele czasu by zareagować. Całą tę wiedzę pojął w ułamek sekundy, bo nic więcej nie miał. Gdy tylko astropaci dostrzegli, że zostali znalezieni wszyscy - i oni - czarnoksiężnik ryknęli chórem. Astropaci wyli synchronicznie i uwolnili zaklęcie. Potok białego ognia zalał korytarz i całą przestrzeń przed kryształowym bunkrem.

~ * ~

Cermetalowy pancerz był rozgrzany. Wizjery hełmu pęłkły, choć to chyba nie od gorąca. Czarnoksiężnik miał wrażenie, że to jeszcze się stało nim ognista fala go dogoniła. Teraz siedział w jednym z magazynów, do którego zdążył dobiec pamiętając jego lokalizację zanim białe płomienie, warstwa po warstwie, wykruszyłyby mu ceramiczne płyty pancerza. Cała heraldryka, cała kolorystyka i wszystko zostało osmalone. Twarz miał ogorzałą płomieniami które wpełzy mu przez stłuczone armaszkło wizjera, ale i tak ten wynik - będący

Hełm teraz zamiast go wspomagać ograniczał mu tylko widzenie bo cała dodatkowa wizja padła i pozostały zbite odłamki szkła tylko zakłócające widok. Było cicho. Nie słyszał walki - ale wyostrzony słuch marine łowił liczne oznaki życia. Wątpił by to osnowa pożarła astropatów gdy ich ognie wymordowały część jego ludzi.
Trzeba to było naprawić.

Rzut 2

Rzut 3

Rzut 4

Rzut 5

Rzut 6

Jeszcze kilka innych zutów




Szybka ocena sytuacji skreśliła wiele z opcji działania; był zbyt daleko od ciężkiej broni obrońców chóru by jej użyć, starannie zabezpieczone korytarze - na co dzień jego duma - nie dawały okazji zrzucenia rebeliantom na głowę czegoś ciężkiego, a do tego jeszcze chwilę temu bitni żołnierze rozbici kryli się za osłonami - przynajmniej ci którzy nie uciekali ciężko poparzeni, a czasem wręcz ze zwęglonymi kończynami, czy innymi kawałkami ciała.

Schowany za półprzymkniętą plastalową grodzą czarnoksiężnik ocenił swoje szanse. Wtłoczył w Hegemona całą moc którą należało - choć wciąż otwarta była kwestia czy dar demona i jego własna moc leczenia są wystarczające. Wobec tego, mógł rozegrać sprawę na spokojnie.

Beshan z irytacją zrzucił przeszkadzajacy hełm i psybernetycznie nakazał Ty’idze zajście wrogów od strony wciąż płonącego korytarza - tak by we wskazanym momencie wywołac potrzebną dywersję.

Sam błyskawicznie wychylił się zza osłony, upewnił się że strzał nie pójdzie na marne i posłał z Płomienia Ludzkości obłok energii.

Po strzale w pośpiechu cofnął się na z góry upatrzoną pozycję głębiej w magazynie. Nie mógł - nie chciał, w każdym razie - walczyć pozycyjnie. Wolał lawirować na znanym sobie - a nieznanym psionikom którzy pierwszy raz jak sięga pamięć opuścili swój loch - terenie, atakować z wielu strony i korzystać z łupów zgromadzonych w ładowni.
Strzelając zza węgła z coraz to egzotyczniejszych broni, atakujac raz z bliska a raz z daleka, zmienając wektory ataku na najbardziej niespodziewane, prowadził swoją śmiercionośną grę w kotka i myszkę. Każde zwarcie niosło śmierć - i, szczęśliwie, tym razem nie była to znów jego własna. Ostatni astropatów który opuścił chór został przygnieciony przewróconą przez Beshana zdobną kolumną skradzioną z jednej z bibliotek nadkopca. Ale zostali jeszcze ci w środku.




Pod chór zwycięski czarnoksiężnik nie wracał już sam; w ciągu krótkiej walki na pole bitwy zdążyły już dotrzeć obie fale posiłków. To - wraz z krótką przemową stawiajacą na nogi niedobitki obrońców - odtworzyło ochronny pierścień dookoła chóru.

- Twoja służba jeszcze się nie skończyła - do świeżo zregenerowanych nerwów kapłana maszyny popłynęły nowe bodźce - słowa. Czarnoksiężnik zatrzymał kapłana próbującego opuścić zabijającą go powoli, uszkodzoną komorę stazy.
- Jeżeli chcesz przeżyć, będziesz służył mnie. Albo, jeżeli tak wolisz, poniesiesz konsekwencje swoich wyborów kiedy bunt się skończy - mimo tonu, była to najuczciwsza propozycja tego dnia, poparta silnym ramieniem wyciągającym ze śmiertelnej pułapki.

Hegemon wypadł z komory znacznie gwałtowniej niż powinien, co zdecydowanie było spowodowane uszkodzeniami komory. Pozostał na kolanach kolejne chwile, a Beshan widział jak odzyskuje on siły. Drżenie kończyn ustępowało, a on podnosił się coraz wyżej, aż w końcu wstał. Beshan był całkowicie pewny, że w całym procesie nie było ksztyny energii warp.
- Nie masz mocy nad Radą. Jeśli zdecdują o mojej śmiercii nie będziesz mógł ich powstrzymać. I to nie tak, że pierwszy raz ktoś z nas kogoś zabił - odpowiedział elektrycznym głosem spoglądając na Beshana bez zadzierania głowy. Czasem dawło się zapomnieć jakie rzeczywiste rozmiary miał ten heretek.

W tym samym momencie Beshan poczuł, że zasłona telepatyczna została podniesiona. Jakby astropata podtrzymujący efekt zmarł z wycieńczenia... choć może były to tylko pobożne życzenia.

- Twoim problemem nie jest że kogoś zabiłeś, ale że w tym zawiodłeś. I nad reakcją na to będziemy debatować - akcent w ostatnim słowie przeciwstawiał się fatalistycznemu spojrzeniu Hegemona. Sprawa by najmniej nie była przegrana.
Po czym czarnoksiężnik rzucił uwagę będącą równoważnikiem granatu na twarz.
- I nad tym, że buntownicy właśnie uzbrajają twoją torpedę o której nikomu nie powiedziałeś -

- Sekrety nigdy nie były grzechem na Ostatniej Nadziei Ludzkości- odpowiedział beznamiętnie - Torpeda jest niegotowa. Ograniczone tempo ekspansji nekrowirusa. Przy odpowiednim zarządzaniu śluzami z mostka ogranie jedną sekcję. Jak długo byłem w stazie i jakim sposobem Regenci nie mogą sobie poradzić z kilkoma buntownikami? I czemu ktokolwiek wchodził do moich kwater? Torpeda nie jest tam najgorszym co mogło spotkać okręt w nieodpowiednich rękach.

- Nie były i nie są, dopóki nie zagrażają okrętowi. A co do kilku buntowników…- tutaj marine wzruszył ramionami - Możesz sprawdzić sam. Gwarantuję niemiłą niespodziankę -
- Twoje rzeczy są tutaj - wskazał mu właściwą ładownię - I wyświadcz mi tą uprzejmość i zadbaj żeby do mnie wróciły po twojej faktycznej śmierci, nie tylko tej sfingowanej przeze mnie -

- Wymagam wprowadzenia w aktualną sytuację na okręcie. Moja wiedza jest wyraźnie przedawniona.

- Nie ma na to czasu. Nie teraz. Nie dopóki nie zakończę tego buntu - wskazał na chór - Ale możesz iść ze mną.

- Jeśli na podstawie swojej wiedzy oceniasz, że to będzie najskuteczniejsze wykorzystanie mojej obecności to tak zrobimy. Jeśli nie to zostaw mi tu kogoś kto zna sytuację. Widzę, że łączność padła. Niestety to oznacza, że nie zapytam o to bezpośrednio okrętu.

- To oznacza że nikt nie sprzeda cię Shareelowi. Azarkov, Ty’igra, do mnie! - czarnoksiężnik ruszył przodem, wkraczając w swoje królestwo nie jak na swój teren, a jak na teren wroga, sprawdzajac każdy róg i każdy zakamarek. Pierwszym celem było sprawdzenie statusu brakujących astropatów - nie mógł pozwolić sobie na cios w plecy w trakcie rytuału.

Hegemon przywdział swój pancerz wielokrotnie szybciej niż byłoby to możliwe w przypadku zwykłego człowieka, wziął swój wszechsjański topór, a iglica bioprądu wystrzeliła z jego dłoni na kilka cali w górę. Szybko sprawdził jeszcze czy ciało jest sprawne. Rozruszał kończyny, napiął stawy i ruszył za czarnoksiężnikiem, zostając za nim pół kroku. Ktoś mógłby uznać to za jakiś gest poddaństwa, ale kto lepiej orientował się w polityce Rady mógł się domyślić, że jeśli jest ku temu pretekst to w dobrym guście jest wystawić innego Regenta na pierwszy odstrzał… no i miło mieć łatwią możliwość wbicia komuś przysłowiowego noża w plecy.

- Demony Nurgla prowadzone przez czarnoksiężnika dokonały pełnowymiarowego abordażu statku jeszcze w trakcie skoku. Odparliśmy je przy dużych stratach. Tuż na wyjściu trafił nas...rozbłysk Astronomiconu - legionista urwał objaśnienia, poświęcając uwagę bardziej niebezpiecznemu rozdrożu zdradliwych ścieżek chóru
Hegemon nie skomentował tylko słuchał. Jak na razie nie miał pytań poza tymi na które spodziewał się usłyszeć odpowiedź w kolejnych zdaniach.

- Fala wiary spięła umysły jednej piątej załogi w rój; jedna piąta załogi o fanatycznym oddaniu sprawie dokonania jak największych zniszczeń. Zdezerterowała duża grupa techników i oficerów - więc w pierwszych chwilach buntu nie napotykali żadnego oporu i skutecznie niszczyli komunikację i werbowali dalej. -


- Rozumiem. To wciąż 20% załogi. Jak to się stało, że nie zostali jeszcze zalani resztą załogi?

- Załogi która właśnie wykrwawiła się zwalczając abordaż Nurglitów? Czy też jej części która została przy zdrowych zmysłach po najjaśniejszym rozbłysku Astronomiconu odkąd żyję? -

- Rozumiem. A co z moją torpedą? Mówiłeś, że ją uzbrajają. Czy sytuacja nie wymaga by się nią zająć w pierwszej kolejności?


- Wiedziałem że jest niegotowa -

- W świetle mojej aktualnej nieznajomości sytuacji decyzję zostawię tobie.

I w tym momencie zmysł psioniczny Beshana wreszcie załapał obecność choćby jednego z astropatów. Zaszył się w najdalszym zakątku bunkra i manifestował jakąś moc… przeciągało się to.

- Weź część ludzi których tu zgromadziłem i zajmij się swoją torpedą - ton, jakim Beshan powiedział “zajmij się” był znaczący, jakby obaj wiedzieli o co chodzi. Czarnoksiężnik pośpiesznie streścił mu też najnowsze informacje o trasie problematycznej głowicy jakie posiadał - Amon odbija generatroium, a Ionakcht enginarium, Shareel i Legionista operują bez koordynacji Mab z mostka.

Hegemon odwrócił się na pięcie i ruszył z powrotem.
- Cel późniejszy: enginarium. Będę tam potrzebny.

- Generatorium. Enginarium było już niemalże zdobyte kiedy padła komunikacja -

Bez dalszej zwłoki ruszył w kierunku namierzonego Astrotelepaty. By najmniej nie zakładał że to ostatni z nich - wręcz spodziewał się przynajmniej jednej pułapki na tych kilkudziesięciu metrach - ale i tak parł do przodu w nieludzkim tempie, ufając że zmysły któregoś z dwójki pomocników zaalarmują ich jeżeli coś przeoczy.

Beshan maszerował kierując się psionicznym zmysłem. Psyker zaszył się daleko w bunkrze. Tak daleko jak tylko się dało, głęboko w starym składzie pracowni Rabusia Bibliotek. Beshan musiał zostawić Azarkova z tyłu, bo jego tytaniczna sylwetka go spowalniała i nie mogła łatwo przejść przez kilka miejsc.

Czarnoksiężnik otworzył ostatnią gródź i zszedł schodami. Czuł, że psyker jest właśnie tu. Zszedł ostrożnie i dostrzegł jednego ze swoich niewolników. To był trzeci w kręgu. Dosyć długo żywił swe rytuały jego mocą.



Powstrzymanie Astropaty: k10-1=0 Kostnica




Był przedwcześnie postarzały, o skórze szarej, ale nieco pożółkłej… jak karta starego, kiepskiego papieru… i wychudzony jak szkielet. Ale stał pezed Beshanem jak zwycięzca. Zadowolony. Otworzył usta by coś powiedzieć, ale Czarnoksiężnik nie czekał. Bolt poleciał i eksplodował urywając mu nogę pod kolanem. Psyker wrzasnął boleśnie i zwinął się w kłębek na ziemi, ściskając kikut. Już nie wyglądał na tak zadowolonego.

Marine delikatnie, niemal pieszczotliwie musnął skórę Beozara przewodami Excuciatora - ale było to dość, by narzędzie aktywowało się, wbijając setki przewodów w nerwy ofiary i rozpoczynając procedurę przesłuchania. Korzystając z chwili … nazwijmy to, braku zagrożenia ze strony psionika … zatamował krwotok odrobiną psionicznej mocy i upewnił się, że tymczasowo jest bezpiecznie.

Nie miał wiele czasu na to przesłuchanie - ale widział już dziś zbyt wiele by tak po prostu zanurkować w umysł psionika jeszcze chwilę temu połączonego z czymś co udawało Astronomicon. Wrócił więc do podstaw - do finezyjnej sztuki karania oporu bólem. Chciał się dowiedzieć - i dowiedział się - tylko dwóch rzeczy: jakie pułapki zastawili na niego i co robili. Na dłuższe “rozmowy” czas przyjdzie po opanowaniu buntu.

Wyłali komunikat o położeniu Ostatniej Nadzieji do całego sektora.
Oczywiście, nie mogli przekazać informacji których nie mieli - a Beshan właśnie z takich powodów trzymał ich w izolacji. Sam komunikat potrzebował czasu by dotrzeć do adresatów, a do tego zmustrowanie stosownej reakcji także trwało. O ile jakakolwiek będzie - czarnoksiężnik osobiście nęcił tak w zasadzkę imperialną flotę już kilka razy, a przecież na taki banał mogło wpaść wielu innych.

Nagle okrętem wstrząsnęło...
...z mocą od której Beshan z ledwością zachował rónowagę, a Azarkov wybił głębokie wgłebienie w ścianie bunkra. Straszliwy huk nadszedł pół sekundy później. Był bolesny i czarnoksiężnik wiedział, że cokolwiek to było… to było ciś ważnego. Eksplozja nastąpiła z tyłów okrętu i huk wciąż grzmiał. Reakcja łańcuchowa trwała choć nie z mocą z jaką została zainicjowana. To cały komponent właśnie ploną. Enginarium, generatoriu… generator Pola Gellara, Dok Saperski… coś z tych.

 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 27-03-2018 o 21:04. Powód: dokończony wątek
TomBurgle jest offline