Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2018, 11:44   #16
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Steven był zdenerwowany. Nie pamiętała go takim, chociaż kiedyś, kiedy byli naprawdę blisko, widywała go w różnych nastrojach i w bardzo różnych sytuacjach. Wracał, ciągle pachnący dymem i czymś słodko-chemicznym, choć przecież dokładnie szorował się po akcji od której minęło już kilka godzin. Niewiele mówi, ale Diamonnd Taint nie było wielkie – plotki rozchodziły się bardzo szybko. Najdalej drugiego dnia po akcji Darleen wiedziała już wszystko – kto zginał, jak wyglądało wyciąganie noworodka z rury kanalizacyjnej, ile skóry zostało w spalonej łazience, przyklejone do zasłonki prysznicowej. Tak jakby wszyscy, którzy wiedzieli, że jest ze Stevenem czuli potrzebę opowiadania jej o tym. Może dlatego tak mało on mówił? Kochali się, albo gotowali, albo słuchali muzyki, albo robili wszystko na raz. Darleen wściekała się, chciała wychodzić, rozmawiać, a Steven nie chciał, albo nie potrafił. Paradoksalnie – dopiero po rozstaniu zbliżyli się do siebie i zaprzyjaźnili.

Dlatego teraz wiedziała, ze jest zdenerwowany. Nie pamiętała go takim.
- Pomogę. Uspokój się. Gdzie mam podjechać? Pod twoje tylne drzwi? Co się stało, Steven? - rzuciła okiem na Phebe. Nie bardzo miała teraz ją z kim zostawić…
- Wytłumaczę ci wszystko później - w jego głosie słyszała zdenerwowanie. - Tak, pod tylne. Przed frontowymi jest dość… heh… tłoczno. Darla, muszę jeszcze gdzieś zadzwonić. Mogę na ciebie liczyć? Na prawdę nie mam nikogo innego…
- Będę. Do zobaczenia.


Najpierw zawołała do małej, że niedługo będą szły. Potem dojadła naleśnik. Potem zapłaciła. Potem znów musiała przekonywać Phebe, że króliki są już baaardzo zmęczone i powinny iść spać. W końcu udało się im opuścić kawiarnię. Mała podskakiwała, ale już nie tak intensywnie, jak wcześniej . Darla pomyślała, ze jeśli będzie miała szczęście, to dziewczynka padnie w samochodzie i nawet nie zauważy Stevena.

- Pojedziemy na przejażdżkę - powiedziała. - To będzie miła wycieczka.
Wróciły do studia, Darla wytachała fotelik , który zostawiła Kate i zamocowała go na tylnym siedzeniu - na przednim nie mogła, podobno poduszka powinna się wyłączać automatycznie po wpięciu fotelika, ale Darla nie za bardzo w to wierzyła. Podobnie, jak nie wietrzyła w to, ze samoloty mogą latać. Oczywiście WIEDZIAŁA, że latają – nie była kretynką – ale na logikę było to niemożliwe. Poza tym – co będzie jak ten system się nie zorientuje, ze wpięła fotelik i jednak uruchomi poduszkę?

Rozłożyła maksymalnie oparcie fotelika a potem zapięła Phebe pasy i wcisnęła w dłonie sporego pluszaka. Obok wrzuciła koc.
Ruszyła powoli, spokojnie. Pojeździ chwile, mała odpadnie, to wtedy podjedzie do Stevena. Była ciekawa, co się stało. I skąd ten melodramatyzm w jego głosie,

Phebe nie walczyła długo z ogarniającą ją sennością i po kilkunastu minutach spała już w najlepsze kołysana nierównościami lokalnych dróg Diamond Taint. Darla zawróciła na następnej krzyżówce i pojechała prosto pod dom Stevena J.Hoovera.


Strażak nie przesadzał. Przed domem zebrała się spora liczba osób. Kilka wozów transmisyjnych i porozkładany sprzęt nie pozostawiały wątpliwości co do charakteru tej wizyty. Steven najwidoczniej chciał się wymknąć obławie dziennikarskiej, która z niewiadomego jej jeszcze powodu zainteresowała się jego osobą. Minęła powoli frontowe wejście i zgodnie ze wskazówkami zajechała na tył domu. Zobaczyła mężczyznę w obszernej bluzie i kapturze przysłaniającym twarz rozglądającego się nerwowo nim oderwał się od budynku i szybkim krokiem ruszył w jej kierunku. Dopiero gdy podszedł upewniła się, że to on. Otworzył tylne drzwi, otaksował śpiącą dziewczynkę i nie komentując wpakował do tyłu pod siedzenie, przykrywając się kocem.

- Dzięki Darla - głos mu drżał. - Zabierz mnie stąd.

Trzaśnięcie drzwi obudziło małą. Jeszcze niezupełnie przytomnym wzrokiem spojrzała na leżącego pod jej nogami mężczyznę.
- Wujek się bawi w chowanego - wyjaśniła lekkim tonem Darla uśmiechając się do dziewczynki. - Pomożemy mu, prawda? Udawaj, że śpisz, a ja będę jechać. Nikt się nie zorientuje i wygramy nagrodę!
- Piesek?
- dziewczynka aż zapiszczała klaszcząc w dłonie, zupełnie już rozbudzona. - Czy to będzie piesek? – natychmiast straciła zainteresowanie mężczyzną.
-To tajemnica. Zobaczysz w domu. Ale możesz zgadywać.

Musieli przejechać przez ulicę obstawioną dziennikarzami. Część z nich wyległa na jezdnię traktując ją najwyraźniej jak część pobocza, uniemożliwiając swobodny przejazd. Mogła zawrócić ale to na pewno zwróciłoby ich uwagę.
Darla jechała powoli, żeby nie najechać na żadnego z dziennikarzy, odpowiadając co jakiś czas Phebe, która ciągle rzucała kolejne propozycje „nagrody”. Dziennikarze leniwie usuwali się z drogi, bardziej skupieni na obserwacji domu, rzucali jedynie przelotne spojrzenia do wnętrza samochodu lecz widząc kobietę z dzieckiem tracili zainteresowanie.
- West Highland White Terrier? – Phebe miała świetną pamięć do ras psów.
- Zimno.
- Nova Scotia Duck Tolling Retriever?
- Zimno.
- Jednorożec?
- Cieplej.


Darla manewrowała między samochodami i w końcu dotarła do swojego studio.
- Wujek tu poczeka, a my idziemy po nagrodę - zarządziła. – Koktajl z truskawkami i bajka o kucykach.

Po chwili wróciła do garażu.
- Chodź - powiedziała do Stevena.
Zaprowadziła go do kuchni, posadziła przy stole, a sama ustawiła się tak, żeby widzieć siedząca w salonie Phebe.
- Chcesz coś? Kawę, piwo? Co się dzieje? Ściągniesz ten kaptur?
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline