Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2018, 14:36   #226
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
- Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić - rzekł jakiś głos.
Fyodor czuł jak całun spada z jego ciała. Na powiekach leżały dwie ciążące mu monety. Czuł otaczające go zimno.

Pomieszczenie było niewielkie, choć zamiast ścian otaczała go ciemność. Leżał na kamiennym podwyższeniu, które przypominało bardziej ołtarz niż łoże. Nigdzie nie było źródła światła, choć podłoga i ołtarz były wyraźnie oświetlone.

Potrzebował chwili by dojść do siebie. Odzyskać pełnię świadomości i swą determinację. Sięgnął do oczu i odrzucił monety. Chrześcijanie nie kładli ich na oczy. To był żydowski zwyczaj i nie zamierzał pozwalać się tak traktować. Jeśli umarł to też nie powinno być żadnego całunu, a jego ziemska powłoka powinna być zakopana. Wstał z podwyższenia i dopiero wtedy zaczął do niego dochodzić surrealizm sytuacji. Jest martwy?
Rozejrzał się w poszukiwaniu swojej wiernej laski. Jednak nigdzie jej nie było. Nie było też bogactw, zdobionych koszul, butów ze skóry egzotycznych zwierząt. Był nagi, a widok jego pomarszczonego ciała przypominał o słabościach.

- Kto tu jest? GDZIE jest tu? - zapytał w ciemność, oczekując odpowiedzi.
- Jam jest, który jest - odezwał się głos, a na jednej ze ścian pojawiła się szczelina pełna światła.

Ale w grobie nie stało się ani trochę jaśniej. Światło zdawało się być tylko po to, żeby Fyodor nie mógł dojrzeć tego, co po drugiej stronie.
Fyodor miał ochotę paść na kolana i bić czołem w ziemię, ale coś go powstrzymało.
- “Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić” - powtórzył sobie w myślach
Nie… nie wierzył w to. Śmierć… zwolnienie ze służby i brama ze światła na końcu… to było zbyt piękne. Nie jemu jeszcze spoczynek. Czuł to. Czy chciał czuć? Czy może jednak pragnął życia na tyle by łapać się brzytwy?
- “I daję wam przykazania nowe na znak nowego przymierza!” - zawołał Fyodor z mocą - A trzecie z nich brzmiało “Nie będziesz używał imienia Pana, Boga twego, nadaremnie, bo nie ujdzie karania, kto by dla próżnej rzeczy użył imienia jego.”
- Odejdź maro nieczysta! - teraz to był gniewny ryk - bo przed Sługą Bożym stoisz i na pokuszenie go nie zwiedziesz! - choć krył on strach… pozostawała wątpliwość. Co jeśli to jego umysł go zwiódł? Co jeśli właśnie dopuszczał się bluźnierstwa? Miał tylko nadzieję, że wtedy Pan się zlituje ześle go na tysiąc lat mąk czyśćcowych a nie na wieczne potępienie… ale groźba by dać się podejść nieczystym siłą i może nawet zostać wykorzystam przeciw woli bożej… to go przerażało jeszcze bardziej.
Przez wrota ze światła weszła kobieta ubrana w długą czerwoną niczym krew suknię, która przylegała do ciała i opinała się na nim lubieżnie podkreslajać jej nieskazitelna figurę.
- Witaj sługo boży.
A na jej widok B’Reznov poczuł jak jego ciało budzi się jak u jakiegoś młodzika. Oddech mu się skrócił na dwa momenty i krew popłynęła w miejsca od lat zapomniane. Ale to było ciało… ciało było słabe. Nawet umysł mógł być słaby, ale wola i wiara pozostawały w sile.
- Nie skusisz mnie, kurwo babilońska - spojrzał na nią z pogardą zdającą się góry kruszyć, a przed oczami wyobraźni widział ją płonącą na stosie... i stracił nią zainteresowanie. Jego wzrok wędrował po pomieszczeniu. Szukał niestałości. Szukał wyjścia.
- Psalm dwudziesty trzeci! - ryknął w mrok przechadzając się po pomieszczeniu
Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną!

- Psalm sto czterdziesty czwarty!
Błogosławiony Pan - Opoka moja,
On moje ręce zaprawia do walki,
moje palce do wojny.
On mocą dla mnie i warownią moją,
osłoną moją i moim wybawcą,
moją tarczą i Tym, któremu ufam,
Ten, który mi poddaje ludy.
O Panie, czym jest człowiek, że masz o nim pieczę,
czym syn człowieczy, że Ty o nim myślisz ?
Człowiek jest podobny do tchnienia wiatru,
dni jego jak cień mijają.
O Panie, nachyl Twych niebios i zstąp,
dotknij gór, by zadymiły,
ciśnij piorun i rozprosz ich,
wypuść swe strzały i poraź ich,
wyciągnij rękę Twoją z wysoka,
wybaw mię z wód wielkich
i uwolnij z rąk cudzoziemców,
tych, których usta mówią na wiatr,
a których prawica jest prawicą fałszywą.

Jego głos jedynie nabierał siły. Teraz nie miał już wątpliwości, że to próba. Albo to Zły go kusił, albo Pan spradzał. Tak czy siak reakcja pozostawała ta sama. Recytował psalm z siłą i determinacją. Prawie krzycząc i nie słuchając co by się miało dziać… ignorując kolejne próby i pokusy. Nie miał zamiaru pozwolić nikomu więcej dojść do słowa, choćby miał wykrzykiwać słowa psalmu, gdy szukał jakiś śladów wyjścia…
Kobieta obeszła go powoli, jakby nie zwracając uwagi na to co mówił. Usiadła na podwyższeniu, na którym przed chwilą leżał starzec. Wpatrywała się w niego przekrzywioną głową.
- Skończyłeś już? A może jeszcze mi coś opowiesz o mieczach anielskich i dziewicy co zdepcze smoka?
Fyodor zignorował ją zupełnie. Jakby jej tu nie było. Przeszedł obok łoża szukając wyjścia, czy czegokolwiek co by je sugerowało sposób wciąż recytując kolejne albo te same psalmy. Nie miał zamiaru nawet na nią patrzeć, bo czuł jak jego zbyt stare ciało nagle “odzyskiwało wigor”... tak nienaturalnie… tak plugawie. Przechodził całe pomieszczenie, spoglądając nawet w najgłębszy mrok. Krok po kroku. Metr po metrze.

Poza wielką szczeliną, przez którą wpadało światło i weszła dziwna kobieta nie było w grobie niczego. Nawet ścian…
Cień w którym się kryły zdawał się rozjaśniać gdy Fyodor do niego podchodził. Szedł wiec i szedł z nadzieją natrafienia na ścianę. Przeszedł kilkadziesiąt metrów nie odwracając się do kobiety, jednak nie natrafił na ścianę. Gdy się w końcu odwrócił okazało się, że ona siedzi na ołtarzu tak jak wcześniej. A ołtarz był tuż za nim. Jak gdyby nie przeszedł nawet metra. Wszystko było irracjonalne.
- Widzisz Czerwony Bracie, jestem tu z pewną prośbą. Tam, na zewnątrz już zajęto się twoim ciałem. Prawdopodobnie cię odratują. Ta mała ladacznica wie co robi. Dlatego chcę, żebyś dobrze sobie zapamiętał moje słowa. Wyjedziesz z Płocka i nigdy tu nie wrócisz. Inaczej to czego doświadczyłeś z ręki Wiktora będzie ciepłym wspomnieniem do którego chciałbyś powrócić.

- Zbyt wiele o tobie wiem, kurwo babilońska - odpowiedział Fyodor spokojnie, nawet na nią nie patrząc - by teraz odpuścić. Odliczaj dni. To twoje ostatnie.
To był blef. Nie wiedział o tej istocie prawie nic, ale... może zadziała... i sprowokuje ją do szybszych działań. Do ujawnienia się bądź błędu. Tak czy siak nie szkodziło spróbować.

 
Arvelus jest offline