Salvadore, kiedy Berwin opowiedział mu o swoim śnie stwierdził, że sny to okna do przyszłości bądź przeszłości, w zależności od interpretacji. Chciał pomóc, ale za bardzo nie wiedział jak. Skierował więc Hrabana do Patrizii, która posiadała dar jasnowidzenia, przynajmniej w teorii, a w taborze Stirgan zajmowała się wyłudzaniem pieniędzy od naiwnych wieśniaków.
Ciemnowłosa Stirganka chwilę trudziła się nad kawałkami kury, które bardziej przydałyby się jako część potrawki a nie wróżbiarskie utensylia, potem rozłożyła tajemne karty, które też wiele jej nie powiedziały. Nie owijając w bawełnę, przyznała się Berwinowi, że za grosz nie ma pojęcia co jego sen może oznaczać. Wysnuła przypuszczenie, że być może przyśnił mu się on dlatego, że znajdowali się w pobliżu pola wielkiej bitwy. Berwin poszedł do mnichów.
-
Synu miły - powiedział mu zakonny braciszek, pomarszczony starzec, którego verenita zaczepił, gdy ten siedział w cieniu klasztoru i wgryzał się w zeszłoroczne, pomarszczone jabłko. -
Wiesz przecie, że Sigmar nasz miły nie jest od snów. W takiej sprawie do ponurych braci od Morra zwracać się trzeba. Tych jednak tutaj nie zastaniesz, gdyż na pochówki z Pforzen, ze swojego opactwa w Finnwaldzie przybywają. Rzeknę Ci jeno, że tutaj trzy cmentarze w okolicy. Pierwszy co bitwę upamiętnia z roku tysiąc siedemset siódmego. Drugi, nadrzeczny dla bezimiennych ofiar rzeki w zakolu. I trzeci, na którym chowają tych co ze wsi i z klasztoru pomrą. Ja na nim z pewnością wkrótce leżeć będę. Ot, może Mannslieba emanacje się na Twej głowie skupiły i stąd projekcja taka. A może być tak, że to przestroga jaka, żebyś się w pewne, zakazane ludziom sprawy nie mieszał. Doradzę Ci tyle, żebyś jałmużnę złożył, pościł i modły do pana naszego i innych bogów zanosił, a wtedy wszystko dobrze będzie.
*
Karnawał Gattich toczył się swoim rytmem. Johannes, poinformowany o niepokojącym śnie Berwina i pytany o lokatorkę tajemniczego pojazdu, oświadczył, że nie należy wtykać nosa w sprawy Stirgan, gdyż wyświadczają oni awanturnikom i Kroenertowi przysługę a do tego wypada uszanować prawa gościnności. Sam mag nie żywił żadnych podejrzeń w stosunku do Marii Luisy, lokatorki wozu, ani nie wyczuwał w nim niczego podejrzanego.
Na wieczór pierwszego dnia festynu, Kroenert wezwał czterech kompanów do siebie. Poczęstował winem i suszonymi śliwkami. -
Odnoszę wrażenie, że planujecie pozostawić Stirgan i kontynuować do Karak Hirn na własną rękę. Czy takie są Wasze plany? Czy to rozsądne?