Dziewczyna czuła podekscytowanie zmieszane z obawą, gdy usiadła przy ostatnim wolnym stoliku naprzeciw swojego byłego chłopaka. Całą drogę próbowała nie myśleć o tym dziwnym odczuciu, jakby był on zawiedziony jej obecnością, ale nie była w stanie tego od siebie odegnać.
-
Musisz być potwornie głodny. - uśmiech Eileen miał maskować jej nerwowość -
Co chcesz zjeść? Steven nie spojrzał nawet na kartę, która leżała na stoliku. Był tutaj stałym bywalcem.
-
Dla mnie New Yorker z frytkami - uśmiechnął się lekko. -
Dla ciebie grillowane warzywa?
Pamiętał jej ulubioną potrawę.
Eileen uśmiechnęła się do
Stevena i skinęła głową.
-
Tak... Dokładnie tak. - skryła pod stolikiem dłonie, aby jej dawny chłopak nie widział ich drżenia -
...wciąż pamiętasz. Steven odrzucił grzywkę.
-
Nie zapomniałem tego co nas łączyło Eileen - uśmiechnął się blado. -
ale musisz w końcu zaakceptować to, że to już przeszłość.
-
Dlaczego? - zapytała, ale zaraz sprecyzowała -
Dlaczego to ma być przeszłość? - spojrzała na blat stolika -
Zmieniłam się, Steven. Nie popełniłabym takich błędów…
-
To już nie ma znaczenia - uśmiechnął się smutno. -
Eily, wsiadłaś do pociągu i ten pociąg odjechał. Teraz jestem z Breanne. Jest nam ze sobą dobrze - wzruszył ramionami. -
Im szybciej się z tym pogodzisz, tym szybciej będziesz mogła być szczęśliwa… z kimś innym - podkreślił. -
Złożę zamówienie.
Wstał i odszedł do baru.
Eileen poczuła gorzkość w gardle, patrząc na odchodzącego
Stevena. Schrzaniła wtedy i wiedziała o tym. Schrzaniła. Czemu on jej nie jest w stanie przebaczyć, nie będą znowu razem? Ta
Breanne na pewno jest obrzydliwym babsztylem, nic ciekawego.
Na pewno.
I z kim niby ma się według niego związać? Nie ma nikogo przecież, tylko z
Shawnem łazi... a przecież on się nie nadaje na jakikolwiek związek. Nawet jeżeli by zechciała.
Wyciągnęła swojego smartfona i położyła go na stoliku, po czym zaczęła bez zainteresowania przeglądać kanał, jaki robił za jej "pracę".
Wrócił chwilę później z tacą z dwoma talerzami i dwiema butelkami coli. Potrawy pachniały znakomicie.
-
Smacznego - powiedział. -
Chciałaś o czymś porozmawiać Eileen… o czymś innym niż nasz były związek?
Dziewczyna bez pośpiechu zaczęła przeżuwać jedzenie, które w tym momencie wydawało się jej mieć smak tektury. Przełknęła jednak, starając się skupić myśli na innych sprawach niż związek.
-
Miasteczko. - zwróciła uwagę na niewygaszony ekran telefonu leżącego niedaleko talerza -
A raczej... - na chwilę zatopiła się ponownie w oczach
Stevena -
...jego niechlubne miejsca. Te, które się unika. Potrzebuję wiedzieć gdzie są... - zakręciła smartfonem po blacie -
...aby się tam udać.
Spojrzał na nią uważnie.
-
Zawsze szukałaś kłopotów - skwitował. -
Niechlubne miejsca?
Okroił kawałek soczystego steka po czym wpakował go do ust. Myślał przez chwilę żując.
-
Cała wschodnia część miasteczka jest pełna pustostanów i niezbyt przyjemna. Dużo osób straciło pracę i... hmmm... za mało? To może stare hangary po południowej stronie kopalni, w których została reszta sprzętu po jej zamknięciu? Ta część, która już się nie nadawała do sprzedania. Większość i tak została już rozszabrowana przez złomiarzy. Niebezpieczna okolica i nie polecam się tam pojawiać samej - spojrzał na nią groźnie, po czym się uśmiechnął i wrzucił kolejną porcję jedzenia do ust. -
Chociaż to na pewno cię nie powstrzyma - dodał gdy już przełknął. -
Jeżeli mówimy o niechlubnych miejscach - dodał jeszcze po chwili zastanowienia, -
jest jeszcze garstka indian za więzieniem stanowym. Taaak... Myślę, że to najbardziej niechlubna część historii miasteczka. Chyba nie zamierzasz tam chodzić sama, co?
-
Zgłaszasz się na ochotnika, aby mi towarzyszyć? - zapytała niewinnie Eileen -
Bo tak, mam zamiar się udać, w któreś z tych miejsc... albo we wszystkie. Nie boję się iść sama, duża jestem... a i tak w razie czego... - skrzywiła się -
...nikt płakać za mną nie będzie.
-
Nie - roześmiał się uroczo poprawiając włosy. -
Nie jestem taki szalony jak ty. No cóż… - otarł usta chusteczką, -
muszę już lecieć. Wpadnij kiedyś i opowiedz jak ci poszło. - Wstał. -
Nie daj się zabić wariatko!
***
Patrzyła bez wyrazu na miejsce, gdzie jeszcze przed minutami siedział
Steven. Sama wciąż zajmowała to samo krzesło i choć zawsze uwielbiała to danie, to teraz nie była zainteresowana rozgrzebanymi warzywami na talerzu.
On nie rozumiał.
Nie chciał rozumieć.
Jak wszystko by zrobiła dla niego.
Ciągle pamiętał.
Przeszłość.
A ta przeszłość też przecież pamięta.
I wciąż kocha.
Eileen zwróciła wzrok na smartfon, przesuwając palcem po jego ekranie. Jej kanał otworzył się posłusznie, ale zamieszczona na nim treść i ludzkie odczucia ukryte w komentarzach... miały ten sam posmak kartonu, co stojące przed nią warzywa. Czemu
Steven jej nie chce przebaczyć? Dlaczego...
Miał inną, młodszą.
Pustą gnojówę, kurwę zwykłą.
Czy w taki sposób...
...chce się odegrać...
...jak i ona chciała lata temu?
Zamknęła przeglądarkę w komórce, aby wybrać numer
Shawna. Chciała płakać, szukać pocieszenia w kimś, komu najbliżej do określenia "przyjaciel", ale nie wiedziała czy to zrobi. Czy okaże słabość...
Steven nie był zachwycony jej chęciami odwiedzenia tych "niebezpiecznych" miejsc. Co z tego? Jeżeli by mu na niej naprawdę zależało poszedłby z nią. Skoro też mówi, że nie jest tak szalony co ona - to czemu kiedyś to szaleństwo mu nie przeszkadzało? Czemu dziś musi iść z
Shawnem lub nawet sama do tych hangarów?
W końcu...
Wszystko ma znaczenie.
Bo ona nigdy nie zapomni.
I nigdy się nie pogodzi.
A Steven w końcu to zrozumie.