Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2018, 08:36   #45
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Dzień 12 czwartego miesiąca roku

Nowy dzień w biurze przywitał panią Inspektor spokojem. Wpierw w biurze nie było Komendanta, więc Irya z czystym sumieniem mogła oddawać się czynnościom skupionym na prowadzeniu swojego prywatnego śledztwa. Za to kiedy Sinclair w końcu zawitał do swojego gabinetu, nawet nie był zainteresowany i po prostu zaszył się za swoim biurkiem, za barykadą ze sterty dokumentów, które niezmiennie piętrzyły się na blacie. Corday zaczynała podejrzewać, że Szef trzymał je tam tylko po to by wyglądać na zarobionego i wszyscy dali mu święty spokój.
W każdym razie, czy to z bardziej czasochłonnych zadań, niechęci do dawania jej nowych przydziałów wywołanej choćby przez niezadowolenie, że nie dowiedziała się niczego od Morgana, Irya ogarniając się z bieżącą papierologią, mogła jednocześnie działać ze swoim.

Po paru godzinach przebijania się przez archiwa znalazła informacje o Harrisach. Tam również były dziury, jakby ktoś mający tam dostęp usunął informacje o służbie, pozostawiając jedynie dane rodziny. A to zaintrygowało Iryę. Wyglądało na to, że trzeba było dłubać w danych administracyjnych i zatrudnieniu. Czyli zabrać się do tego od dupy strony, by znaleźć to co szukała Inspektor - danych o osobach zatrudnionych przez Harrisów, którzy mogliby przyjść z ratunkiem małej Marie. Ale to była żmudna i czasochłonna robota.

Wkrótce Corday podjęła decyzję, że była w stanie znaleźć kogoś kto był w tym od niej lepszy, dużo bardziej biegle poruszał się w tym temacie. Blondynka zdecydowała się po lunchu zaangażować konstabl Lewis do tego przedsięwzięcia. Jako jej przełożona miała możliwość nakazania jej tego w ramach służbowych obowiązków. Ale czy chciała, żeby Sinclair się dowiedział co robi? Szczególnie kiedy sama jeszcze nie wiedziała czego od tej sprawy tak naprawdę chce.

Narazie Irya po raz kolejny uważnie czytała raport z miejsca zdarzenia.

Cytat:
Apartament wyleciał w powietrze. Znaleziono resztki ładunków wybuchowych. Pochodzenie ich było wojskowe… (bo w zasadzie tylko takie jest… czyli nie było robione metodami domowymi). Ciało ojca i syna znaleziono w mieszkaniu, a matki siła wyrzuciła przez balkon na ulicę. W pozostałościach ich ciała znaleziono pojedyncze rany postrzałowe, które z dużą dozą prawdopodobieństwa były przyczyną ich śmierci. Ciała córki nie odnaleziono. Poszukiwań zaprzestano uznając, że spotkał ją los matki. Dwulatka mogła być zbyt blisko źródła wybuchu lub siła eksplozji mogła wyrzucić ją dalej niż matkę co w zbyt dużym stioniu utrudniło znalezienie.
- Zamach jak się patrzy - mruknęła cicho pod nosem. - Ciekawe czy ładunki były firmowe - sarknęła rozbawiona na myśl o tym, że Harris zginął przez użycie środków jego własnej firmy. Inspektor uniosła spojrzenie w kierunku biura Szefa. Przeszło jej przez myśl, że gdyby mu wspomniała o tej sprawie, nawet nie wspominając skąd o niej wie, pewnie byłby zainteresowany, może nawet w jakiś sposób by się tym gestem mu podlizała. A zawsze dobrze było mieć przełożonego, który ciebie lubił. Więcej wtedy uchodziło płazem.
- Raz się żyje - powiedziała i wstała od biurka. Pewnym krokiem przeszła odległość dzielącą ją od gabinetu Sinclaira i zatrzymała się przed przeszklonymi drzwiami, w które głośno zapukała.

Sinclaira wyraźnie coś trapiło. Siedział zamyślony i dopiero po chwili skierował spojrzenie na drzwi. Gdy zobaczył kto stoi po drugiej stronie odrobinę się rozchmurzył, podniósł rękę i wykonał gest zapraszający do środka. Irya bez zwlekania nacisnęła klamkę, otworzyła sobie drzwi i weszła do środka. Zamknęła za sobą i niosąc teczkę podeszła do biurka.


Bez słowa położyła przed nim teczkę i usiadła sobie na brzegu biurka, uprzednio lekko przesuwając stosik dokumentów, tak by ten nie stracił swej stabilności konstrukcyjnej.
Komendant otworzył akta i zaczął czytać. Po chwili w jego oczach pojawił się ledwo zauważalny błysk, który jednak szybko udało mu się opanować.
- Przecież to sprawa sprzed prawie dwudziestu lat?! - stwierdzenie było wręcz zarzutem. - Po jaką cholerę się za nią bierzesz?! Myślisz, że po takim czasie znajdziesz jakieś nowe dowody? - Drugie stwierdzenie mimo użytych słów Corday bardziej odebrała jako ciekawość niż opieprz.
Inspektor wzruszyła ramionami i skrzyżowała ręce przed sobą.
- Przyglądałam się bliżej Crimeshield i to mnie zainteresowało. A im głębiej się wchodzi to tym bardziej ciekawie się robi. Braki w dokumentacji jakby ktoś coś chciał ukryć... A ciała małej Marie nigdy nie odnaleziono - powiedziała i uśmiechnęła się lekko. - A gdyby żyła to w Crimeshield doszłoby do niezłego zamieszania.
- No w porządku - odpowiedział się na taką argumentację komendant, ale coś sugerowało, że postrzega tą sprawę na trochę innej płaszczyźnie niż Corday. - Wystarczy ci moja akceptacja czy trzeba ci pomocy? - zapytał wprost.
Inspektor pokręciła głową. Nawet w tej chwili nie miała pomysłu jakby mogła wykorzystać do tego swojego przełożonego, więc na ten moment jedyne czego od niego potrzebowała to zgody którą właśnie otrzymała.
- Wystarczy mi pomoć kogoś ogarniętego w administracji. Lewis mi wystarczy - odpowiedziała z przekonaniem w głosie Irya.
- Hmm… - zamyślił się Sinclair. Corday była niemal pewna, że rozważał czy opłaca mu się oddelegować, robiącą mu kawę i noszącą akta, konstabl do bardziej poważnych zajęć. - Niech ci będzie, ale mam nadzieję, że będą tego jakieś efekty - tym razem inspektor kompletnie nie potrafiła odczytać iskierki rozbawienia w oku komendanta.
- Dzięki szefie - odparła blondynka ze stonowanym zadowoleniem. W końcu niezależnie od jego decyzji i tak by zajęła się tą sprawią a i też by w to uwikłała konstabl Lewis. Można było się więc tylko zastanawiać czy jego zgoda była wynikiem prawdziwego zainteresowania sprawą, czy może tylko chciał mieć poczucie panowania nad poczynaniami młodej Inspektor. Dla Irii nie miało to znaczenia, ważne było, że nie musiała się kryć po kątach ze swoim śledztwem.
Corday zgarnęła dokumenty z biurka Sinclaira, uprzejmie mu skinęła głową i nie czekając, aż ten zmieni zdanie, wyszła z gabinetu komendanta.

Blondynka wróciła do swojego biurka i zaraz złowiła spojrzenie Amy. Dziewczyna wyglądała na zaciekawioną o czym też Inspektor mogła rozmawiać z przełożonym, choć usilnie starała się tego po sobie nie dać poznać.
- Może mały obiad? - znienacka zapytała ją Irya, uśmiechając się przy tym przyjacielsko.
- Jasne! - odparła z entuzjazmem Amy, choć zaraz wyglądała jakby sama się za to ganiła.

Wszystko co było konieczne by konstabl wiedziała, Corday przekazała już gdy jechały jej autem do restauracji, by nikt postronny nie dowiedział się co za śledztwo zdecydowała się prowadzić blondynka. Irya wciąż miała mgliste wyobrażenie co chciała zrobić z efektami tego śledztwa. Niby Morgan wydał jej się być w stosunku do niej niesamowicie otwarty - jak na prawnika - niestety nie można było zapominać, że był on niestety prawnikiem. A to oznaczało, że posiadanie przez niego kręgosłupa moralnego czy jakiegokolwiek honoru było mocno wątpliwe. Ale pomijając to, że był on człowiekiem obrzydliwie bogatym, to miał również niesamowicie przystojną gębę, a na to Irya już taka obojętna nie pozostawała.
W każdym razie Amy, nieświadoma wewnętrznych rozważań przełożonej, była bardzo podekscytowana i niezwykle wdzięczna za zadanie jakie dostała od Corday. Ciężko było określić czy entuzjazm konstabl związany był z jej oddaniem pracy, zauroczeniem osobą Iryi czy zwyczajnie brakiem wystarczających okazji do spełniania się jako policjantka. Corday jednak każda opcja odpowiadała.
Kobiety wkrótce zawitały do dzielnicy gdzie największe wpływy miała Mishima. Restauracja, w której podawali ryżowe rolki z surową rybą, może nie miała tak dobrego kucharza jak ten, który ostatnim razem serwował Iryi sushi w domu Nakano Yoshiego, ale też dania były bardzo dobre. Policjantki spędziły tam dobrą godzinę, z czego większość czasu na czekaniu by podano im misternie zawinięte rolki ryżowe.

 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 29-08-2018 o 14:51. Powód: dodana data
Raga jest offline