Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2018, 16:43   #15
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Nikt go nie zatrzymywał. Przeszedł jak burza przez kolejnej korytarze, mijając estetyczne i kolorowe sale i korytarze, zapełnione przez kręcący się wszędzie personel w zielonych kitlach. W cywilnym ubraniu wyglądał jak ktoś, kto przyszedł odwiedzić jakiegoś chorego pacjenta, a gniew na jego twarzy skutecznie odstraszał wszystkich, którzy chcieliby zastąpić mu drogę.

Tylko raz krzyknął za nim szpitalny ochroniarz, ale tylko po to, żeby pokierować go holu. Zapewne sądził, że John zgubił się w przestronnym budynku. Doe, kierując się jego wskazówką, zszedł w końcu do recepcji.

Na dole panował spokój; pielęgniarka rozmawiała z jakimiś młodym lekarzem, recepcjonistka miarowo stukała w klawiaturę komputera. Nikt nie zwracał uwagi na mężczyznę, może prócz nastoletniej, czarnoskórej dziewczynki w szkolnym mundurku, która siedziała na plastikowym krzesełku poczekalni z usztywnioną w gipsie nogą i udawała, że czyta jakiś podręcznik.

Z głośników sączyła się jakaś spokojna muzyka, przez przeszklone, mleczne ściany sączyło się łagodne słońce. Doe przeciął hol jak gradowa burza; syknęły rozsuwane drzwi...


...nie wiedział, czego się spodziewać, ale widok nie był imponujący. Przed szpitalem rozciągał się duży, asfaltowy parking, nierówno zastawiony samochodami i motocyklami, a dalej, jak okiem sięgnąć, ciągnęły się szeregi identycznych, parterowych domków, z szerokimi podjazdami i równiutkimi, teraz już mocno zżółkłymi, trawniczkami. Ten brak jakiegokolwiek charakterystycznego punktu odniesienia sprawiał, że okolica wydawała się zupełnie pozbawiona kierunków - wszędzie to samo, tak samo. Tylko na wschodzie, gdzieś daleko, unosił się ciemny, rozmyty opar dymu, na tle którego - ale może tylko się tak Johnowi wydawało - widać było maleńką kropkę śmigłowca.

Na dworze nikogo nie było; powietrze było ciepłe i ciężkie, wręcz przytłaczające rozgrzanym bezruchem; rozgrzany asfalt kleił się Johnowi do butów, a po plecach momentalnie zaczęły ściekać mu strużki potu. Nagle chłodne, klimatyzowane wnętrze szpitala zaczęło wydawać mu się przyjemną alternatywą w porównaniu do tego piekielnego pieca.

Drzwi syknęły ponownie; na Johna niemal wpadł Raphael, wciąż jeszcze w szpitalnym uniformie. Był zdyszany i zziajany; w ręce trzymał sportową torbę.

- Szefie... - sapnął, łapiąc oddech - Ale szef wyskoczył, jakby stado diabłów pana goniło. Stąd jest wszędzie daleko, jak ktoś nie ma auta. - uspokoił się i rozpiął zamek torby, wyciągając z niej pęk kluczy - Akurat... kończę zmianę, właśnie tak. Odwiozę pana do jakiegoś dobrego miejsca. A przy okazji coś zjemy, pewnie ma pan dość szpitalnej dity na długi czas, prawda? - gadał jak najęty, powoli ale dość stanowczo ciągnąc Johna za ramię w głąb parkingu. W końcu zatrzymał się przed rzędem pojazdów i piknął alarmem. Światłami zamrugał najbardziej wieśniacki wóz, jaki stał w okolicy. Niezrażony wrażeniem, jakie zapewne wywołał, Ortega zapakował się do środka, zapraszająco zostawiając otwarte drzwi od strony pasażera.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline