Mimo porad Berwin wygadał się przed Salvadore o swoich podejrzeniach wobec mieszkanki ostatniego wozu w stirgańskiej karawanie. Zgodnie z przewidywaniami Estalijczyka Hraban dostał jasną odpowiedź, żeby nie wtykał nosa w nie swoje sprawy. Rzeczywiście - Stirganie nie zmuszali ich do wspólnej podróży, a wyświadczali im przysługę, stąd należało uszanować ich zasady.
Santiago nie widział powodu, aby robić co innego, niż do tej pory - pomagać gospodarzom w pracach związanych z festynem. A na potencjalne kłopoty był już choć trochę przygotowany - miecz, kusza oraz skórzana kurtka i koszulka kolcza zyskane po udanej zasadzce na ich prześladowców dawały więcej pewności od gołych pięści. Dziwił się, że verenita nie chciał niczego, co należało wcześniej do łowców nagród. Tamci nie mieliby żadnych skrupółów przed odebraniem im wszystkiego wartościowego po ich śmierci lub schwytaniu.