Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2018, 18:11   #29
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Nikt przy zdrowych zmysłach nie śmiałby stawać do walki z lichem… czymkolwiek ono było. Może więc Janina przy zdrowych zmysłach nie była wcale bo teraz tępo wpatrując się w ścianę lasu, za którą zniknął Miłowit, jakby dotarła do niej powaga sprawy i bez głębszego pomyślunku spięła konia. Niezbyt się także wyznawała w szybkości zdarzeń dlaczego jakoby przystała na takie rozwiązanie, by Cadejko zgraję Szwedów na siebie ściągnął i pognał w potępiony las. Dlaczego nie zaoponowała, nie powstrzymała go? Zaćmiło jej umysł a teraz tego nieszczęśnika rozerwało na strzępy, rozwlekło flaki po zielonym mchu.
- Niech to szlag - zaklęła Janka mało elegancko i udezyła piętami w bok konia gotowa zagłębić się z leśne czeluście i to, cokolwiek się za nimi czaiło. Jedno było pewne, Miłowita samego nie zostawi choćby taka była jego wola. Chciał tak bo jest szlachetny nader i jej wolał nie narażać. Głupek. Niech to szlag.
Wilczyński widząc, że Janina oczami na las strzela. Drogę jej zajechał, za cugle konia złapał.
- Wstrzymaj się. Widać w twoich czynach, że diabeł Cię pokusił. Zginiesz na marne. A Miłowit... Widziałem jakiej sztuki mu diabeł udzielił; ...pewnie im ujdzie. - skłamał Jakub. Nie wierzył, że Cadajko przeżyje. Ale nie chciał stracić kolejnego sprzymierzeńca.
- Nie wtrącaj się waćpan - Janka sarknęła na Wilczyńskiego. W jej głosie złość mieszała się z rozpaczą. - Jadę za nim.
- Janeczka - Ałtyn zsunęła się z kozła, skąd przed chwilą ostatnie szeptane dyspozycje wydawała Marynie i chłopom, że kłamać mają, że kompaniji nigdy tu nie było, łupy poukrywać a konie wyłapane Szwedom oddać i twierdzić, że licho wszystkich pludraków rozwłóczyło.
Za strzemię Jankowego konia pochwyciła.
- Janeczka, sam prędzej radę sobie da niże z tobą - rzekła cicho i z naleganiem. - Bieżać nam trza, by powróciwszy, nas z niewoli wyciągać nie musiał.
- Przestańcie oboje - Janka zamachała rękami jakby chciała od siebie odepchnąć ich argumenty i dobre rady. - Po co mi oczy mydlicie fałszywą nadzieją, przecież on tego nie przeżyje, dureń. Zdecydował za mnie, nawet o pozwolenie nie zapytał. Jak go znajdę to mu wytłukę ze łba by tak niewiasty lekceważyć.
Tyncia pokiwała główką skwapliwie, jednocześnie łapiąc za pasek popręgu.
- Dureń, ale jeszcze durniejszy, kto teraz za nim pogna.
- Mądrość nie była nigdy moją mocną stroną - Janka miała dość faktu, że wszyscy za nią decydują. Najpierw Miłowit a teraz Ałtyn wespół z Wilczyńskim. Potraktowała konia ostrogami by wyrwać się z potrzasku a choć mądrości może i jej teraz brakowało to nadrabiała panowaniem nad koniem bo jeździec był z niej zawsze doskonały.
- Na zad - krzyknął Wilczyński próbując ściągnąć konia Janiny, coby nie stratował, nie nastąpił na Tyncię odepchniętą lekko przez zrywającgo się do galopu konia szlachcianki. W jego chorągwi zdarzały się podobne przypadki. Kiedy żołnierz dostał wiadomość o śmierci żony lub ojca nieraz chciał rzucić się samobójczo na wroga. W ten czas druhowie różnych sposobów się imali, coby go z szoku wyrwać. Krępowali nieszczęśnika, w pysk lali, pięścią lub gorzałką, by choć część złych myśli od niego odsunąć. Ale cóż tu robić skoro wyrywa się nie żołnierz, a panienka delikatna i harda zarazem. Wilczyński nie wiedział, przeto sprawę postanowił zostawić Ałtyn.

Gdy tylko posiłki Szwedów pojawiły się na horyzoncie Miszka wiedział, że nie mają dużo czasu. Zaczęły się pojawiać pierwsze promienie słońca, ruszył więc czym prędzej kryjąc się w długich pasmach cienia do miejsca gdzie zostawił swoją klacz. Gdy dosiadł konia ruszył do towarzyszy. Zdziwiła go sytuacja którą zastał, bał się czy nie poczęli uciekać bez niego, okazało się jednak, że z nieznanych powodów panna Janina uparła się by ruszyć w sam środek rzezi, której odgłosy dobiegały z lasu. Nigdzie też nie było widać Cadejki.
Nie było na co czekać, kozak wspiął się na grzbiet swojej Siwki i ruszył ku pędzącej Janinie, która z coraz większym trudem utrzymywała się na koniu, z którego grzbietu. Nie było to łatwe, gdy siodło ześlizgiwało się wierzchowca razem z właścicielką. Janina spadła z grzbietu końskiego, po kilku metrach upadając na ziemię i przetaczając się po glebie. Nie poniosła większych obrażeń, poza obitymi pośladkami i obitą dumą. Kozak miną Tyncię podtrąconą przez Janinę i nieco zdezorientowanego Wilczyńskiego. I zbliżył się do wstającej dziewczyny obejmując ją ramieniem i chwytając ją w galopie. Uniósł dziewczynę i ruszył dalej w kierunku Lublina. Acz Janka choć nieco oszołomiona nie była austriacką arystokratką, tylko pełnokrwistą szlachcianką z Kresów.
Janina była wpierw zbyt oszołomiona by zaregować. Najpierw rymnęła o ziemię by zaraz kozak ją porwał w przelocie i przed sobą na siodle usadził. Koń galopował na złamanie karku i nijak nie mogła się ruszyć. Wierzgnęła co prawdę parę razy ale gdy zrozumiała, że Żmajło siłą ją znacznie przewyższa ugryzła go w ramię. I nie była to walka raczej spontanicznie wymierzona kara bo nic innego na tą chwilę zrobić nie mogła.
Wilczyński ze zdziwieniem obserwował poczynania Kozaka, który gnał na złamanie karku z pochwyconą szlachcianką.
- Nic Ci nie jest pani? - Jakub zwrócił się do Ałtyn.
Ta pokręciła tylko przecząco głową, na siodło co na ziemię zleciało wskazała smukłym paluszkiem.
- Na kolasę mości Wilczyński wrzuci i ruszajmy.
Wilczyński skoczył siodło dał do kolasy wedle prośby. Na jabłko klacz kozaka zwabił, za kolasą na luźny uwiąz wziął i przytroczył. Po czym ruszyli na Lublin. Jakub bacząc co jakiś czas czy Szwed jaki za nimi nie jedzie. Ci jednak nadal w młodniku przebywając(i w karczmie) byli zbyt zszokowani by na przybyszy uwagę zwracać.
 
Asenat jest offline