Wreszcie skończyła się era czarnej padaki i nastała światła światłość,a wraz z nią powróciła realna sznasa na wyślizganie się z tego całego gówna, w które załogę Acherona wpakowały syntetyki i ich sługusy.
Wreszcie mogli przestać szczać po nogach z nerwów i gryźć paznokci w obawie, że się nie wyrobią, a korwetę jednak trzeba będzie posadzić awaryjnie stylem kamikaze. Albo wypalić te śmieszne resztki mocy jakie się im ostały.
Od samego początku ślizgali się na farcie i naginali procedury ustalane po to żeby nie rozpieprzyć statku już przy pierwszej wycieczce. Za dużo roboty odwalili żeby ot tak wrzucić to do śmieci i lecieć na pałę. Dlatego też nawigator bez słowa rozpoczęła sprawdzanie stanu silników, aby mieć pewność, że tym razem nic się nie spierdoli, a zahamować na ręcznym zawsze zdąży.