Anna uśmiechnęła się do leżącego na łóżku zakonnika. Wrócił do nich. Wyglądał na osłabionego ale był z nimi. Ostrożnie przyłożyła dłoń do czoła Fyodora sprawdzając czy ten nie ma gorączki.
- Jak się teraz czujesz? - Spytała, pochylając się nad swoim pacjentem.
Fyodor nie odzwajemnił uśmiechu, ale w jego spojrzeniu było… coś. Może on już sam nie pamiętał jak się uśmiechać?
- Płuchhhha palą - odpowiedział znacznie słabiej niż sam by chciał.
- Modlliłem shhę. Dos… dostrzehłem blashhk. Jahniejszhyy niż mógł śhlnić…
- Spotkałem złą… - spojrzenie Fyodor nagle się wyostrzyło, a głos wygładził, choć widać było, że kosztuje go to wiele bólu - kazała mi opuścić Płock. Tu dzieje się coś dużego i jesteśmy bardziej potrzebni niż sądziliśmy.
Zakonnica przytaknęła i spojrzała na stojącego obok Gerge.
- Przyniósłbyś mi wrzątek? - Uśmiechnęła się do swego towarzysza, po czym odprowadziła go wzrokiem. - Spróbuj trzymać głowę blisko tych roztartych ziół. Powinny ułatwić oddychanie. Jak poczujesz się odrobinę lepiej spróbuję zrobić ci inhalację, co by oczyścić odrobinę płuca.
- Podobne wnioski wyciągnęłam po rozmowie z Piotrem. Czasami mam wrażenie, że zostaliśmy sami po stronie Pana. - Anna wyraźnie zasmuciła się wypowiadając dręczące ją myśli. - Co to był za blask? Ten przedmiot, który wyniosłeś?
- Możżliwe… gdy ghho sięgnąhem zmyshy już mnie opuszczhałły… Ihe byhemy nieprzythomnny?
- Chwilę. - Zakonnica przysiadła obok czerwonego brata. - Zobaczyliśmy z Gerge jak wychodzisz z biblioteki. Straciłeś przytomność więc wynieśliśmy cię na zewnątrz, gdy twój oddech się uspokoił, przenieśliśmy cię do infirmarza.
Gdy Gerge przyniósł wrzątek, wgniotła do niego kilka liści i kawałek korzenia. Po pomieszczeniu rozniósł się przyjemny aromatyczny zapach. Anna ustawiła go obok łóżka Fyodora.
- Na razie może trochę wilgotnego powietrza pomoże. - Delikatnie powachlowała dłonią tak, że para zbliżyła się do nozdrzy zakonnika. - Zaraz jak ostygnie spróbujemy cię tym napoić. Nie powinieneś wchodzić do tak zadymionego miejsca.
Fyodor posłuchał Anny biorąc głębokie, choć bolesne wdechy.
- Możliwe - to słowo przyszło mu bardziej bezboleśnie niż poprzednie - Zapamiętam. Coo z cyghhanami?
- Mamy czas do wieczora by ich egzorcyzmować inaczej odjadą. - Anna wyraźnie posmutniała. - Jednak będzie to raczej niemożliwe. - Zakonnica obejrzała się na Gerge. - CHyba damy radę zrobić tą inhalację. Mógłbyś poprosić kogoś by przyniósł nam misę i wrzątek?
Fyodor spróbował wstać. Powinność go wzywała. Tylko on potrafił przeprowadzić egzorcyzm. Podniósł się z trudem na łokciach… i wtedy ciał odmówiło posłuszeństwa. Nie był w stanie. Ciało zawodziło.
- Nhiee dadzą się pszekoać… powiedzh imm… aby wypatrywali znahów… i gdy zobhaczą, sze demony nie odeszły - Fyodor warknął męcząc się już i kontynuował już jaśniej przezwyciężając ból - jak zobaczą, że demony wcale nie opuściły dzieci i już stracą nadzieję, że sobie poradzą niech zaprowadzą dzieci na uświęconą ziemię i wyślą wiadomość. Gdy będziemy mogli to przybędziemy.