Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2018, 13:25   #22
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Oczy Anny przebiegły po ognistych szlakach obcych liter.

Czciciel demonów. Winien!
Morderca dzieci. Winien!
Piekłu składał ofiary z ludzi. Winien!
Plugawił imię proroka Jezusa. Winien!
Składał fałszywe świadectwo przeciwko swym bliźnim. Winien!
Oszust i kłamca o języku wężowym. Winien!


Księga ciążyła jej coraz bardziej i bardziej w ramionach, jakby utrzymywała Anna nie kamienne stronice przytrzymywała, a wagę wszelkich złych uczynków, które Ronovic popełnił za życia. Złożyła wolumin na podłodze, by choć nieco sobie ulżyć. Posadzka poczęła pękać, pokryła się siecią szpar gęstą jak pajęczyna.

W imieniu Pana aniołów, dżinów i ludzi, skazuję cię Ronovicu z zamku Frydlant, na wieczne potępienie.

Księga runęła w dół, w ciemną otchłań, co się otworzyła u Anny stóp. I zdało się jej, że gdzieś na jej dnie goreją wielkie ognie, że do jej twarzy dociera ciepły podmuch i woń siarki.

- Wiesz, co masz uczynić! - zwrócił się do niej Azrael spiżowym, dudniącym tysiącem ech głosem. I Annie się zdało, że prócz słów anioła słyszy coś jeszcze. Odległy, pogardliwy chichot, jakim obdarza pokonanych ten, kto zwyciężył. I zaległy ciemności, tak czarne i gęste jak te, w których Bóg zakrzyknął "I niech stanie się światło", żeby po ciemku nie stworzyć jakiej fuszerki. Co zresztą, jak lubił podkreślać Aniny rodzic, i tak mu się nie udało i za dużo spartolił jak na Wszechmogącego.

*

- Powiedz: aaaaaaa – nadpłynęło z ciemności polecenie i Anna machinalnie otworzyła usta i powiedziała, o co ją proszono. I słowo stało się ciałem między jej kłami. Ciepłym ciałem i ciepłą krwią. Ciałem włochatym i krwią cienką jak rozwodnione wino.
- No no, nie plujemy – pouczyły ją ciemności. - To niegrzeczne.
- Azrael? - wydukała Anna, próbując dociec, czemu anioł nagle zaczął przemawiać kobiecym głosikiem... a tak. No przecież. Hermafrodyta.
- Azrael? - zachichotał głosik. - Mów mi: Jadwiniu.
I Jadwinia wepchnęła jej w usta kolejnego szczura.
- Ładnie się bawisz, ładnie... nie oszczędzasz sobie niczego, szwendasz się z Cyganem, napruta jak stado lupinów w święto księżyca, dobierasz się do cudzej własności... może jeszcze rozważę tę służbę.
Anna może i by odpowiedziała, ale gębę miała pełną szczura, szczurzej krwi i szczurzej sierści. Za to zaczęła lepiej widzieć, choć pole widzenia po bokach nadal otaczały ciemności. Jednak w centrum siedziała w kucki pajęcza dziewczyna z trumny wyzwolona, lekko odmieniona. Tym razem miała tylko jedną parę oczu, jak należy. Anna przekręciła głowę, by wąskie pole widzenia objęło obszarem kolejne kawałki okolicy. Żadnych śladów dziur do serca piekła, kamiennych ksiąg czy aniołów. Ani widu, ani słychu ogrodu Edenu. I Sarijaha też tak jakoś nie było.
- A tak – Jadwinia wsparła drobną główkę na szczupłej rączce – porwałam twego towarzysza. Ukradłam Cygana złodziejce, czy to nie paradne?
 
Asenat jest offline