Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2018, 14:38   #155
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

Wkrótce dotarli na miejsce. Niebieskóry Aghmaru przebywał w tym samym miejscu co ostatnio, oferując dwójce skrzydlatych osobników wyjątkowo kolorowe koce, targując się przy tym zawzięcie.
Smok nie odezwał się ani razu podczas marszu między uliczkami miasteczka. Szedł lekko, długimi krokami, ale obok, nie wyprzedzając swojej niziutkiej partnerki, która dodatkowo ginęła teraz przy “wielkości” demoniej czachy jaką na sobie nosił.
Gdy wszyscy się zatrzymali i on się zatrzymał, ale zachowywał się tak, jakby nie dostrzegł, że dotarli na miejsce. Górował nad złotoskórą dziewczyną, od czasu do czasu przyglądając się jej przez nozdrza i… sądząc po minie Sundari, to o czymś z nią rozmawiał poprzez łączącą ich więź. Tancerka potrząsała głową i od czasu do czasu machała dłonią jakby przepędzała muchę, albo zrywała kwiatka, lub kołysała kieliszkiem trunku, nie mogąc się wyzbyć nawyku gestykulacji podczas rozmowy - nawet tej “bezdźwiękowej”. Także i ona, wydawała się nie zauważać, że byli przed kupcem. Stroiła teatralne miny i “tańczyła” niczym jakieś egzotyczne drzewko na zefirze.

- Ach… szanowni klienci. Witam was ponownie. Jak wam się zwiedzało lochy pod zamkiem? - huknął tubalnym głosem sprzedawca, wpatrując się to w Chaayę, to w Jarvisa, po tym jak dobił interesu z poprzednią dwójką.
- Nadspodziewanie owocnie - rzekł nieco rozkojarzonym głosem czarownik, zezując na bardkę, która podskoczyła jak spłoszona gazela, nieprzygotowana na zaczepkę. Wykonała jakiś gest przy szyi i Nero zdjął swój “szykowny hełm”, stawiając go przy nogach.
- Pokój z tobą Aghmaru, cieszę się, że nas pamiętasz - odpowiedziała pozywtynie zaskoczona tawaif. - Lecz śmiem twierdzić, że mój kompan trochę zbyt optymistycznie podszedł do naszych zdobyczy… ale mniejsza z tym, przyszliśmy w interesach. Masz może pochodnie i racje?
- A czy wielbłądy mają trzy garby?! - zapytał entuzjastycznie i retorycznie olbrzym, po czym przeliczył na palcach. - Nie… nie mają. Przynajmniej nie w twoim świecie, prawda? Dwa garby? Chyba mają zazwyczaj. A więc ja też mam… nie garby, ale racje i pochodnie i liny i kilofy i kostury i wszystko w okazyjnych cenach jeśli kupujesz komplety!
- Hmmm… to się okaże czy w dobrych cenach. - Uśmiechnęła się zajadle Dholianka, po czym zaśmiała perliście, aż jej dwumetrowego, białowłosego towarzysza wstrząsnął dreszczyk.
- Potrzebna nam lina, kotwiczka, pochodnie… ile chcecie tych pochodni? Po dwie na głowę wam wystarczą? - zwróciła się do skrzydlatych, ale nie czekała na odpowiedź. - Bukłak, hubkę i krzesiwo, kilka racji, bo a nuż może się gdzie zgubią i będziemy mieć spokó… to znaczy będziemy się strasznie martwić - sprostowała gdy zielonołuski gad pacnął ją w ramię, aż się gibnęła niczym konik na biegunach.
- Lina o standardowej długości, powiedzmy cztery pochodnie od łebka, co daje dwanaście, jeden bukłak, hubka z krzesiwem, po cztery racje na łebka… szesnaście. To będzie… hmm… minus upust za duże zakupy. Osiemnaście sztuk złota i dwadzieścia dwie sztuki srebra - podał swoją cenę.
- Pfff… faktycznie nie kłamałeś… - Westchnęła łaniooka, kiwając głową na boki. - Niech więc będzie…
~ Jak już ich spakujemy i oddelegujemy, to poruszymy kwestie odłamka i identyfikacji, co ty na to? ~ spytała telepatycznie przywoływacz, kiedy albinos zaczął przeliczać swoje oszczędności.
- Będziesz mi wisieć do końca życia te racje, nigdy się nie wypłacisz. - Ten odparł wesoło w kierunku włóczniczki.
- Nie można kłamać w tym mieście. Anioły są czułe na oznaki oszustwa… niestety. - Zaśmiał się rubasznie kupiec, a magik dodał w myślach
~ To rozsądny pomysł. Ich lud nie słynie z agresji i nie będzie chciał zdobyć naszych artefaktów za pomocą przemocy czy nawet kradzieży.
- Ach… musi tu być więc strasznie nudno… - odparła kobieta z pustyni, a Nveryioth zapłacił starannie wyliczonymi monetami.
- I jest. Niebianie z praworządnej ścieżki świata są sztywni i bardzo biurokratyczni, ale... cóż… gdy wchodzisz między draxy to… - Wzruszył ramionami niebieskoskóry przeliczając samemu pieniądze.

- Znacie drogę, prawda? - Kamala dopytała się grzecznie obu drakonów, ale tylko pro forma. Nvery choć nigdy tu nie był, umiał trafić do wejścia do podziemi, więc tylko burknął coś niezrozumiale, pakując ekwipunek do plecaka.
- Tak. Znamy. Znamy - potwierdziła Godiva, zerkając na oboje jeźdźców. - Poradzimy sobie.
Po czym ruszyła za białoskórym młodzieńcem dodając - Najpierw do biura… trzeba formalności spełnić. Zarejestrować się.
- Nie zapomnijcie o wodzie… wstąpcie do jakiejś karczmy i sobie napełnijcie bukłak - poleciła bardka, odprowadzając wzrokiem swoją mało zadowoloną z towarzystwa jaszczurkę. Po chwili wróciła spojrzeniem do kochanka i westchnęła.
- Mamy też… obiekty do identyfikacji - zaczął czarownik cicho, spoglądając uważnie na pyzatą mordkę Aghmaru. Ten uśmiechnął się szeroko i rzekł - Brzmi to jak okazja do zarobku.
- Pod warunkiem, że będziesz umiał zidentyfikować przedmioty… bo są dość… unikatowe - wyjaśniła ostrożnie dziewczyna, nagle wyjątkowo zmieszana.
- Brzmi bardzo profitowo, acz groźnie. - Kupiec pstryknął palcami i jego kramik zaczął się sam zwijać. - Chodźmy porozmawiać, gdzie będziemy mieli nieco prywatności, zgoda?
- Zgoda - potwierdził mag, a olbrzym ruszył przodem w kierunku nieco zapomnianej uliczki. Tam rzucił na ziemię kolorową kulkę wyciągniętą z kieszeni, która rozłożyła się w duży, wielobarwny namiot wypełniający całe przejście.
- Zapraszam do środka - rzekł serdecznie handlarz, skłaniając się lekko przed Jarvisem i Chaayą.

Kurtyzana zajrzała ciekawsko do środka, cmokając jak zadowolona kwoczka.
- Ach, umiesz się urządzić… nic tylko pozazdrościć - mruknęła wesolutko. - Co to za magia?
- Magiczny przedmiot. Rozkładany namiot z wszelkimi wygodami. Niestety jednorazowego użytku… dlatego mam ich kilka - wyjaśnił przybysz, podczas gdy tancerka rozglądała się po wyłożonym poduszkami wnętrzu, przypominającym bardzo jej rodzinne strony.
- Jednorazowe… to szkoda, wielka szkoda - odparła wchodząc i siadając na dywanie, po czym podparła się puchatą poduchą.
- Ich twórca mógłby stworzyć wielokrotnego użytku. Ale to pomysłowa szujka, która wie, że lepiej zarobi na tańszych i jednorazowych namiotach - stwierdził sprzedawca, wchodząc do namiotu po czarowniku. - To co chcielibyście mi pokazać?
~ Pokazać mu? ~ zapytał telepatycznie Jarvis.
~ Pokazuj, pokazuj! ~ Zaśmiała się dziewczyna, klepiąc miejsce obok siebie.

Mężczyzna wyjął niedużą skrzyneczkę i powoli otworzył ją, pokazując obojgu zawartość. Przypominający grot strzały, rdzawy kawałek metalu o niedużym, okrągłym wgłębieniu w “podstawie” grotu. Widać było wyraźnie, że odłamek musi być częścią czegoś większego. Nierówny kształt w podstawie świadczył o tym, że należał kiedyś większego przedmiotu.
- Wygląda mało imponująco jak na bardzo wartościowy i potężny przedmiot - ocenił Aghmaru po chwili, przyglądając się odłamkowi z rezerwą.
- Zapewniam, że wygląd może w tym przypadku mylić - odparł przywoływacz, podając mu skrzyneczkę.
Sundari zaśmiała się psotliwie, oglądając przedmiot jak młoda sówka okolicę swojej dziupli.
- Hmmm… chyba trochę się zawiodłam, choć nie wiem czego się spodziewałam - dodała beztrosko, bo i ona pierwszy raz widziała ów ‘okruch’, po czym zaczęła gmerać we własnej torbie, zapewne szukając medalionu, a że miała sporo rupieci, był to nie lada wyczyn.
- Aaach rzeczywiście… pulsuje wręcz mocą - odparł z uśmiechem kupiec, egzaminując kawałek metalu w pulchnych dłoniach. - Ile za niego chcecie? Albo co? W takim przypadku handel wymienny byłby bardziej… na miejscu.
- Nie powiedziałem, że chcemy go sprzedać. Raczej dowiedzieć się co potrafi - odparł magik.
~ Naprawdę? ~ zdziwiła się Dholianka, na chwilę przerywając poszukiwania drugiego z artefaktów.
~ Nie. Ale on tego wiedzieć nie musi ~ sprostował telepatycznie jej kochanek, podczas gdy niebieskoskóry próbował magii wieszczenia na owym skarbie.
- Jest dość brzydki… jak na tak duży potencjał. Ma też jakąś skazę, mimo, że nie jest przeklętym przedmiotem - ocenił po pewnym czasie gospodarz czarodziejskiego namiotu.
~ Hmm.. dziwne podejście, ale no dobrze… ~ Tawaif wzięła torbę na kolana i zaczęła dogłębniejsze poszukiwania.
- Możesz… podać więcej szczegółów? - zapytał Jarvis.
- Eeech… nie za wiele wymagacie? Jestem tylko kupcem, a to jest magiczny artefakt. Nie jestem znawcą sztuk tajemnych. Wygląda na to, że obdarza jakąś stałą mocą, możliwą zdolnością ograniczoną w używaniu. Hmm… trudno go rozszyfrować. A i wygląda na to, że jest częścią większej całości. Macie ich więcej? - zapytał na koniec z nadzieją. - Wiecie może gdzie jest ich więcej?
- Artefakty nie rosną na drzewach - przypomniał mu rozbawiony czarownik.
- Noooo tak. Nie rosną - zgodził się z nim Aghmaru, troszkę zasmucony tym faktem.
- Jak na kogoś kto skupuje magiczne przedmioty, wiesz stosunkowo mało - poskarżyła się ze smutkiem bardka wyciągając schowany w piąstce medalion.
~ W takim wypadku nie wiem czy nam pomoże z jednorożcem… ~ dodała telepatycznie.
- Nie mówimy tu o magicznych przedmiotach panienko. Tylko o artefaktach. To całkowicie inna skala - odparł niezrażony handlarz, a jej towarzysz stwierdził bez entuzjazmu.
~ Możesz pokazać, najwyżej nic nie odkryje.
- A tam i to magiczne i to magiczne… popatrz na to - odpowiedziała wesoło Kamala i pokazała elfi medalik.
- Zwykły magiczny miecz jest jak pospolity kwiatek. Są popularne i łatwe do rozpoznania, bo jest ich wiele i wszystkie mają podobne właściwości. Artefakty są jak rzadkie zioła, rosnące w niedostępnych górach. Unikalne i przez to słabo poznane. - Sprzedawca wziął wisiorek w dłonie i zamarł zaskoczony. - To jest całkiem śliczne.
- Prawda? Wydaje mi się, że to elfia robota - rzekła z niejaką dumą w głosie tawaif.
- I pewnie tak jest. Co więcej… to chyba inteligentny przedmiot. Kontaktował się z tobą telepatycznie lub jakoś inaczej? - zapytał olbrzym.
- Och… - Westchnęła zaskoczona tancerka i przez chwilę nie wiedziała co odpowiedzieć. - Właściwie… właściwie jak o to pytasz to… wydaje mi się, że tak… można tak powiedzieć. Widzę rzeczy i istoty, które dawno przeminęły, czasem do mnie… mówią. - Zamilkłszy, kurtyzana popatrzyła na przywoływacza.
~ Wspomnieć mu o odbiciach?
~ Czemu nie? Komu miałby to wypaplać? ~ Ten ocenił.
- I… jak go zakładam to w odbiciu lustra widzę kogoś innego. Kogoś kogo widzę w wizjach… - dokończyła swą wypowiedź dziewczyna.
- Tak.. wydaje mi się, że ma jakieś powiązania z czasem i przestrzenią. Łączy dwa punkty na linii czasu w jakimś… celu. To potężny przedmiot. Potężniejszy nawet niż ten odłamek, który pokazaliście mi wcześniej i … - Spojrzał wprost na tancerkę. - Ten medalion chce należeć do ciebie z jakiegoś powodu, bo w innym przypadku po co by ci pokazywał to co pokazuje?
- Nie wiem… - przyznała bezradnie złotoskóra i popatrzyła na przedmiot z niebieskich dłoniach.

~ I… co teraz? Zaproponować mu wymianę za identyfikację? Tak czy siak musimy mu zapłacić za jego próby… ~ Chaaya wolała poradzić się czarownika w myślach.
~ Możemy oddać odłamek za jego wiedzę i parę magicznych przedmiotów. To uczciwa zapłata? ~ zaproponował mężczyzna, a Aghmaru zadumał się mówiąc. - Hmmm… cóż. Potrzebowałbym czasu, a może i pomocy kogoś lepiej obeznanego ze sztuką magiczną, by rozszyfrować tajemnice tych dwóch przedmiotów, choć… medalion może odkryć przed tobą swoje sekrety, gdy uzna, że powinien.
~ Jeśli faktycznie ten wisior jest… inteligentny… to może nie powinniśmy go identyfikować “na siłę”? ~ Kobieta była wyraźnie skonsternowana całą sytuacją. W swoim krótkim życiu tylko dwa razy spotkała się z takimi przedmiotami, gdzie tylko w jednym przypadku miała szansę na namiastkę “rozmowy”. Sztylet Lady Jasmine podobno był duszą sławetnej skrytobójczyni… tylko, że nikt na pustyni o takowej nie słyszał, a Dholianka była wtedy i za młoda i za głupia, by drążyć dalej temat, czy to z samym ostrzem, czy z jego posiadaczem.
~ Identyfikacja sama w sobie w żaden sposób nie szkodzi przedmiotowi. A i ten wisior nie opiera się identyfikacji. Tyle, że odkrywanie tajemnic artefaktów jest trudne samo w sobie z powodu ich wyjątkowości ~ wyjaśnił mag, podczas gdy kupiec pogrążony we własnym świecie dalej dumał nad naszyjnikiem.
- Hmmmm… chyba czegoś mu brakuje. Czegoś… już wiem! Drugiego do pary. To jeden… z kochanków. Musi być i wisior męski!
- A… więc to kobieta? - spytała tawaif, coraz bardziej skołowana, patrząc to na jednego, to na drugiego z mężczyzn. Pomijając fakt, że słowo artefakt, kojarzył jej się zazwyczaj tylko z jednym unikalnym i z niczym niepowiązanym przedmiotem, to coraz bardziej miała dość swojego “szczęścia” do znajdowania tony drogocennych, a jednocześnie totalnie bezużytecznych rzeczy.
Posągi, księgi, różdżki, wisiorki… jeszcze brakuje jej prywatnej mumii majordomusa, który będzie łaził za nią z tacą owocowych koreczków.
- Nieee…. ale przeznaczony jest na kobiecą szyję - ocenił sprzedawca, co czarownik skwitował słowami. - To nie oznacza, że jest żeński.
~ To się wysławiaj normalnie… ~ pomyślała chmuernie bardka, patrząc na niebieskoskórego z coraz bardziej nabzdyczoną miną. Skoro medalionowi potrzeba było męskiego kochanka, pewnikiem był kobietą!

“HAHA Kamala jest zła HAHA!” Deewani zaszczebiotała wesoło, co zabrzmiało bardziej jak szczek młodej hienki. “Olejmy to wszystko i chodźmy na wycieczkę! Prawda Starcze? Chodźmy na wycieczkę, będzie fajnie, HAHA, przygoda!”
~ Gdzie niby chcesz iść na tą wycieczkę? ~ zapytał cicho smok mając otwarte tylko jedno oko, zerkające na chłopczycę ukrytą wśród masek. Podczas gdy mag odezwał się do swojej partnerki.
~ Myślę, że możemy wymienić odłamek za cztery magiczne przedmioty… to będzie uczciwa oferta, wraz z zapłatą za przekazaną wiedzę.
“Nie wiem… gdzieś gdzie jest fajnie i nie ma tyle paplaniny. Nic z tego tutaj nie rozumiem i nie chce rozumieć” obruszyła się dziewuszka, której cierpliwość nigdy nie była mocną stroną.
Natomiast sama Sundari była wyjątkowo posępna. Miała wiele na głowie i aktualnie operowała większą ilością niewiadomych niż uzyskiwała jakichkolwiek odpowiedzi.
Czym był ów odłamek? Jakie skutki uboczne dawało jego używanie? Gdzie znajdowała się reszta całej Gwiazdy? Dlaczego medalion trafił do jej rąk? Została wybrana? Naznaczona? Błogosławiona? Co do wszystkich diabłów oznaczało, że jednorożcowi potrzebny jest “kochanek”?
O nic się takiego nie prosiła, wystarczył jej zrzędzący Starzec, własne rozterki i przykre wspomnienia, które odbijały się pikantną czkawką co i rusz, wysysając z niej siły, a tymczasem każdy dzień pakuje ją w nowe kłopoty i wyzwania, jakby co najmniej przyciągała, niczym magnes metal, najdziwniejsze istoty i zjawiska.
Już pal licho tego cholernego Miedzianogłowego, który się przypałętał jak pchła na grzbiecie wielbłąda, ma teraz jeszcze szukać pary dla jakiegoś wisiorka?! Co ona do cholery, wygrała przetarg na niewolnika miesiąca? Przynieś, podaj, pozamiataj?
Z tego bezsilnego gniewu smarkata Laboni zaśliniła sobie brodę, puszczając bańki przy jednoczesnym warczeniu jak młoda fretka. Wczepiwszy lepkie paluszki w kosmyki włosów wnuczki, szarpała nimi jak sznurkiem dzwonka.

Język Pradawnego owinął się wokół Deewani i Starzec połknął dziewczynkę.
~ Zobaczysz chwilę mojej chwały. Potęgę prawdziwego smoka. Tylko się nie wychylaj i trzymaj z dala od samej jatki. Co prawda zginąć nie możesz… ale zaboli jeśli wpadniesz między walczących i ani tamten ja, ani pchły nie okażą ci litości ~ wyjaśnił połkniętej masce.
Jarvis zaś zerkając na zamyśloną i jednocześnie nadąsaną z jakiegoś powodu bardkę, wciągnął Aghmaru w pogaduszki na temat magii, czekając, aż kobieta dojdzie do siebie.
“Łihi-hi!” zaskandowała chłopczyca entuzjastycznie. “Przemień mnie w bulbula! Przemień! Przemień!” zażądała cała podekscytowana nową “misją”.
“Posklejana” Chaaya wydobyła włosy z mokrej piąstki małego urwipołcia, starannie odginając każdy z pulchnych paluszków, jakby obierała egzotyczny i żyjący własnym życiem owoc.
Widać było, że przechodzi kolejny kryzys, o którego obwiniała wszystkich po kolei. Babkę. Swoją chorą wyobraźnię. Antycznego. Nawet chmurom La Rasquelle się oberwało, ale to akurat nie była nowość.
~ Wymieńmy to cholerstwo i miejmy je z głowy… nie potrzebuje mieć dodatkowych problemów ~ zawyrokowała w końcu posępnie, informując telepatycznie kochanka o swojej decyzji.
“PFFFRRRRWWWRR…” pieniła się matrona, chwytając za strój swojej tworzycielki, łopocząc nim na boki jak kotarami.
Tymczasem Ferragus spełnił kaprys buńczucznej maski i zamknął oko posyłając, słowiczka na pole bitwy, gdzie zadarł z faraonem drugiej dynastii i bezlitośnie spopielił jego wojska, które wysłano, by go ukarać.

- Jesteśmy gotowi... wymienić odłamek naaaa… kilka magicznych przedmiotów - zaproponował przywoływacz.
- Interesujące. Czego potrzebujecie więc? Jaka magia by zadowoliła? - zapytał w odpowiedzi olbrzym.
- Umiesz robić magiczne przedmioty? - spytała nagle tancerka, jakby sobie przypomniała o możliwości zawarcia słowa w dyskusji.
- Ja? Nie. To zbyt dużo zajmuje czasu i jest pracochłonne. Ja pośredniczę w wymianie magicznych towarów na olbrzymią skalę. Jeśli chodzi o odległości. I mam spory asortyment towarów. Od broni i zwojów, przez różdżki, pancerze, cudowne przedmioty i… magię użytkową w różnym znaczeniu tego słowa - wyjaśnił kupiec.
~ Bez sensu… ~ mruknęła do siebie Kamala, na powrót zapadając się w wielką poduszkę. Jak miała coś wybrać, skoro nawet nie wiedziała jak to wygląda, ani co potrafi? Nie mogła sobie nawet indywidualnie niczego zamówić, a ceniła estetykę, która ewentualnie może zostać połączona z przydatnością.
- Może masz jakieś ciekawe…. łuki? - zapytał czarownik, na co gospodarz wybuchł głośnym śmiechem.
- Czy ja mam ciekawe łuki? - spytał retorycznie, po czym wykonał kilka gestów dłonią i przed nim pojawiła się spora skrzynka, którą otworzył odsłaniając jej zawartość.
- Mam kilka… - Z dumą zaprezentował swą kolekcję filigranowych łuków, wykutych w całości z dziwnych metali i bogato ornamentowanych, w dodatku każdy z nich miał strzały wykonane specjalnie do kompletu.
- Toż to BIAŁE barbarzyństwo trzymać łuk w skrzyni! - żachnęła się wyraźnie oburzona tą wizją tancerka, niemniej zaglądając ciekawsko do środka uchylonego wieka.
Przekręciła głowę raz w prawo, raz w lewo. Oparła się dłońmi o brzeg kufra, przypatrując się z fascynacją “ukrytym” skarbom.
Dholianka nigdy nie widziała takich wyrobów, sama nie mogła się zdecydować czy zdobienia ją urzekły, czy wręcz zdegustowały.
- Co one potrafią? - mruknęła cicho, wyciągając palec do ostrej strzały o skręcony grocie.
- Nooo… każdy co innego. To są wyjątkowe bronie, których nie znajdziesz w swoim świecie. “Wykuto” je w dziczy Fey, użyto płynnego metalu i magią nadano im kształty, poza tym… nie mam pojęcia co driady i nimfy miały na myśli o pieszczocie stali i nie chcę zgadywać. Który szczególnie wpadł w oko panienki? - zapytał na koniec Aghmaru.
“Jepnij mu, mosze zaćnie sachowiwać się jak tupieć!” poleciła ochoczo Laboni, wycierając buzię w rękawek. Cholerne ząbkowanie strasznie swędziało, i nawet po tylu latach, owe wspomnienie nie zdołało wyblaknąć, toteż teraz musiała stawić czoło nadczynności swoich śliniawek.
- Te dwa… mają coś w sobie… - pokazała dziewczyna z pustyni, drugą i trzecią broń z kolejności. Pierwsza zdawała się być dla niej zbyt męska i mroczna, natomiast dwie ostatnie… na mało praktyczne, czemu winne były śliczne i misterne kwiatuszki, których, aż chciało się rwać i wąchać.

- Aaaa tak… - Niebieskoskóry ostrożnie podniósł srebrny łuk. - Jego strzały nasączone są mocą dźwięku i drży w dłoni barda wzmacniając jego pieśni. Masz dobre oko do broni - pochwalił ją.
- Nie za bardzo rozumiem… czyli sam łuk w sobie nie jest magiczny tylko pociski? - spytała niepewnie tawaif, pomijając fakt, że nie za bardzo pojmowała, jak można było śpiewać podczas strzelania, które przecież wymagało skupienia i zrównoważonej ręki.
- Nie. Nie. Nie. Jak każdy magiczny łuk, ten również nasącza pociski mocą dźwięku. Natomiast trzymany w dłoni podczas używania przez barda jego… jak to się nazywa… popisów wzmacnia je nieco - wyjaśnił skrzedawca.
- A...acha… a ten drugi co potrafi? - Choć Chaaya utrzymywała zainteresowanie innymi wyrobami, to Jarvis miał mocne podstawy sądzić, że decyzja i tak już w jej głowie zapadła. Znany błysk pożądania, tlił się w orzechowych tęczówkach, tłumiony jedynie silną wolą, by nie zdradzić się przed nieznajomym.
- Ten… to jest oręż dla koneserów. Dla mistrzów łuku. Jeśli wystrzeli się z odpowiednią precyzją i trafi w odpowiednio wrażliwie miejsce, to strzała przeszywając ciało, zmieni się we włócznię i przyszpili wroga do podłogi, drzwi, ściany, drzewa… ogólnie przyszpili - odpowiedział z zadowoleniem Aghmaru i dodał - Niestety aby to uczynić, trzeba być biegłym w posługiwaniu się łukiem. Lub mieć szczęście. Lub i jedno i drugie.
- Ojej… nie wygląda na taki groźny… - speszyła się tawaif i popatrzyła wyczekująco na czarownika, jakby to od niego zależała cała transakcja, którą aktualnie bardzo chciała przyspieszyć.
- A magiczne torby maaasz? Takie pojemne? - zagaiła ponownie handlarza, lecz nie rezygnując z hipnotyzowania kochanka.
- Oczywiście… - Kupiec znów pstryknął palcami, przywołując kolejną skrzynię i otwierając ją mówił. - Mam tu wiele z nich robione w różnych krainach, ale działają tak samo, choć z różną pojemnością oczywiście.
Tych toreb było rzeczywiście znacznie więcej, jedne bardziej kolorowe, drugie mniej. Jedne z paciorkami, inne z wypalanymi wzorami. Jedne obite żelaznymi ćwiekami, inne z jaszczurczej skóry. Do wyboru do koloru.

Sundari jeszcze chwilę przyszpilała przywoływacza pożąliwonaglącym spojrzeniem, by w końcu poddać się ciekawości i bez reszty oddać się przeglądaniu toreb, torebeczek, sakiew, plecaków.
Mnogość produktów oraz staranność ich wykonania, na chwilę odciągnęły jej uwagę od posępnych myśli.
Możliwe też, że swój ważny udział w poprawie nastroju, miała także świetnie bawiąca się Deewani, która przemierzała niebiosa wspomnień Starca, obserwując jego waleczne osiągnięcia. Im więcej było ognia i uderzeń ogona w spopielone szczątki armii wroga, tym radośniej szarutki słowiczek ćwierkał.
~ Łuk i pojemna torba. Co jeszcze moglibyśmy wziąć w zamian za odłamek? ~ zapytał magik, patrząc na zadowoloną kobietę przetrząsającą skrzynię, jakby była jej własną.
~ Buty, pas, rękawice, nowy kapelusz, bo twój jest strasznie brzydki i go nie lubię, magiczne pióro, i też chcę okulary do widzenia w ciemności, i… i… ~ To było zły ruch ze strony Jarvisa. Bardzo zły ruch… usłyszał on o rzeczach i przedmiotach o których istnieniu niekoniecznie chciał wiedzieć, lecz z jakiegoś powodu były kurytaznie niezbędne do przeżycia.
Oczywiście… im ładniejsze i droższe… tym lepiej. W jej liście pojawiło się miejsce nawet dla latającego dywanu i kufrze na nóżkach, o… prywatnym mimiku nie wspominając.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline