Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2018, 15:03   #97
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
W pałacu panował spokój. Nie było tu nawet śladu po zawierusze londyńskiej. Gdy jednak przekroczyli bramę wybiegło im naprzeciw kilku uzbrojonych ghuli, a zaraz za nimi z rezydencji wyszedł Gehry.
- Dobry wieczór, Ghery - przywitał ghula - To panna Doset i Sally, proszę, niech ktoś zaprowadzi je do jakiegoś pokoju gościnnego. Bardzo proszę, sytuacja wyjątkowa. Wyjaśnię wszystko - potem zaproponował narzeczonej. - Charlie, jeśli chcesz, potowarzysz obydwu paniom oraz poproś, żeby opowiedziały, co właściwie się działo.
Później znowu zwrócił się do szambelana, czy majordoma.
- Pan Boyle jest ranny, ledwo udało się go wyciągnąć z płonącego pokoju. Przywieźliśmy go. Tutaj istnieją odpowiednie warunki, żeby przyszedł do siebie. Podpalono szereg miejsc w Londynie - wyjaśniał oględnie, póki kobiety stały obok. Kiedy jednak poszły dodał.
- Jakiś sukinsyn potraktował go kołkiem oraz zostawił wewnątrz płonącego pomieszczenia. Ledwo wytargałem go stamtąd. Był atak na szereg miejsc na terenie Londynu, chciałem gdzieś wprowadzić go szybciej, ale tam ulice wszędzie pozamykane, zaś inni zajmują się swoimi sprawami. Przepadły także odpowiednie zapasy krwi, żeby twojego pana bezpiecznie wybudzić. Dlatego przybyliśmy tutaj - mówiąc to odkrył przykrytego płaszczem Boyla. - Tamte dwie osoby, panna Dosett oraz Sally mieszkały razem z nami, ze mną oraz Charlottą. Nie znają szczegółów naszego istnienia, ale nasz dom także podpalono. Ledwo wyszły cało. Pędząc tutaj po prostu wzięliśmy je, bo nic innego nie dało się zrobić. Chcąc pomóc twojemu panu nie chciałem znowu szukać jakiegoś wolnego hotelu.
- Rozumiem. - Gehry skinął na dwóch mężczyzn a ci unieśli Boyla i ruszyli w stronę pałacu. - Czy uda się pan ze mną panie Ashmore? Panienka może zaprowadzić swoje sługi do saloniku herbacianego. Zaraz kogoś tam poślę.
Charlie przytaknęła i razem z Sally poprowadziły pannę Dosett do środka. Natomiast rozglądający się wokoło rycerz ruszył za majordomem Boyla
- Potrzeba krwi, bardzo dużo, inaczej może być kiepsko, chyba zresztą doskonale wiesz.
- To nie problem. - Gehry poprowadził go do drzwi, które ostatnio musieli omijać. Za wielkimi wrotami znajdowała się szeroka, elegancka klatka schodowa. Gdy nią zeszli Gaheris zdał sobie sprawę, że w porównaniu z piwnicami, piętra są ubogie.

Piękno niejedno ma imię. Wchodząc do podziemnej części pałacu Boyla można sobie było przypomnieć to, co za wspaniałość uważano wieleset lat wcześniej. Przede wszystkim architektura wyglądała niczym rodem z jakiegoś średniowiecznego opactwa. Jednak wszystko wykonane było z wyjątkowym smakiem, pietyzmem oraz doskonałą znajomością inżynierii. Choćby korytarze oparte na wachlarzowatych łukach, stworzone na podobieństwo Opactwa Westminster, czy katedry w Winchester oraz wielu innych średniowiecznych budynków.

[MEDIA]https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/67/Glouchester_cathedral_cloisters.jpg/220px-Glouchester_cathedral_cloisters.jpg[/MEDIA]

Podobnie ładna wydawała się podłoga, schody, poręcze, wszystko odpowiednio gładzone oraz dostosowane do gustów właściciela. Odpowiednio zdobiony był także łuk portalowy, gdzie szereg płaskorzeźb nawiązywało do krain tworzących Brytanię. Wśród wielu przedstawionych istot wiodły prym takie nawiązujące do legendarnych bohaterów, albo przynajmniej tak mogło się zdarzać. Kilka nakładających się części portalu prezentowało wizerunki jakichś herosów oraz, przedzielających poszczególne osoby, motywów roślinnych ze szczególnym uwzględnieniem pętli celtyckich. Właściwie nie było w tej części ani kawałka powierzchni, która nie stanowiłaby dzieła sztuki.

Jednak największe wrażenie mogła uczynić dalsza część. Również utrzymana wedle klimatu średniowiecznego, lecz jakże innego. Kiedy Gentry otworzył bronzowe drzwi, całe pokryte płaskorzeźbami, niczym wrota do Baptysterium florenckiego, nagle można było dojrzeć kolorystykę. Piękno pierwszego korytarza nosiło symbole surowości, natomiast drugi korytarz ukazywał malarstwo ścienne okresu średniowiecza, które widać było, iż stworzono je przed wiekami. Jednak świetnie niewątpliwie zostało zachowane. Obrazy malowane na ścianach przedstawiały często motywy herbowe, albo ułożone sceny alegorycznie, mające prezentować pojęcia typu: zgoda, wspólne działanie. Inne nawiązywały do scen turniejowych, jeszcze kolejne zaś do elementów kultury dworskiej. Postacie oraz przedmioty były odmalowane bardzo precyzyjnie, wskazując zawsze drobnymi elementami na godność danej przedstawionej osoby. Prawdopodobnie artysta lub artyści rzeczywiście widzieli takie sceny oraz tworzyli wedle własnej obserwacji rzeczywistości.

[MEDIA]http://dghilug.pxd.pl/gallery/pic349/v2018032709584833046544.jpg[/MEDIA]

[MEDIA]http://dghilug.pxd.pl/gallery/pic126/v2018032709584821594630.jpg[/MEDIA]

[MEDIA]http://dghilug.pxd.pl/gallery/pic815/v2018032709584852118407.jpg[/MEDIA]

Idąc pięknym korytarzem wpadli na młodego chłopaka.

[MEDIA]https://img-fotki.yandex.ru/get/6404/37629529.77/0_86af6_6a1c9fff_XL.jpg[/MEDIA]

- Co się stało panu? - Był wyraźnie przerażony, tym że Boyle jest nieprzytomny.
- Przynieś proszę misy, Casper. - O dziwo Gehry zwrócił się do ghula jakby byli sobie równi, a nawet z odrobiną szacunku. Najwyraźniej chłopak nie był takim sługą jak inni mieszkańcy pałacu. Casper przytaknął i szybko odbiegł korytarzem.

Gehry zaprowadził ich do całkowicie pustej, ogołoconej z wszelkich ozdób komnaty. Tam polecił by usadzono Boyla na prostym drewnianym krześle.
- Proszę bardzo uważać, chyba warto będzie go przytrzymać.
- Tak uczynimy jak tylko dotrze do nas posiłek dla lorda.
- Gehry przytaknął tym swoim nieznośnie spokojnym głosem.
Gaheris miał też wrażenie, że muszą tutaj mieć doświadczenie z podobnymi sytuacjami. W krawędziach między płytami widać było ślady zaschniętej krwi, której najwyraźniej nie udało się doczyścić.
- Będę potrzebny? - spytał ich niespecjalnie wiedząc, czy chce obserwować cały obrządek odkołkowywania.
- Och myślałem, że chce pan wszystkiego dopilnować. - Gehry delikatnie uniósł jedną brew. - Lord z pewnością będzie chciał z panem porozmawiać, ale jeśli pan sobie życzy nie być przy całym obrzędzie, mogę zaproponować by dołączył pan do panny Ashmore.
- Chyba masz rację - przyznał rycerz. - Odniosłem wrażenie po prostu, że wiesz, co powinieneś robić.
- Oczywiście. - Gehry w skupieniu obserwował swego pana. - Jednak to pan należy do Rodziny. - Ostatniego słowa użył z wielkim szacunkiem.

Po chwili do pokoju wkroczył Casper, prowadząc z sobą dwóch mężczyzn. Wszyscy trzej mieli wielkie misy wypełnione czymś na czego zapach Gaherisowi aż pociekła ślinka. Świeża vitae aż lśniła, w przygaszonym świetle piwnicznego pomieszczenia.
- Piękny zapach - przyznał odsuwając się nieco. Połechtało nos pewnie zbyt bardzo, owszem, właściwie nie był głodny, jednak już samo przebywanie przypominało pobyt zająca odwiedzającego marchewkową grządkę - wyciągnąć kołek? Mógłbym uczynić to bardzo powiedzmy szybko.
- Będzie to dla nas wielka pomoc. - Gehry skłonił się lekko i odsunął pod ścianę z drzwiami. Podobnie uczyniła pozostała trójka mężczyzn, która ustawiła misy przez zakołkowanym Boylem. Natomiast powolnym krokiem Gaheris podszedł do owego wampira. Ujął kołek dłońmi, następnie wsparty Akceleracją wyszarpał go oraz odskoczył pod ścianę, jakby co gotowy dalej interweniować, gdyby zamiast na misy właściciel pałacu rzucił się na kogokolwiek jeszcze.

Przez ułamek sekundy, który wydawał się trwać wieczność nic się nie działo. Wszyscy zamarli w oczekiwaniu. Nagle oczy Boyla otworzyły się. Ich białka były całkowicie skąpane we krwi. Gaheris był niemal pewny, że magik zaraz zerwie się i rzuci się na nich. On jednak uniósł lekko dłoń z bodramiennika.
- Krwi… - Jego głos był ochrypły jakby jego gardło wyschło na wiór. Casper poderwał się i podniósł jedną z mis. Szybko przyniósł ją do ust swego pana, który łapczywie zaczął pić, zanurzając niemal całą twarz w naczyniu. Czyli nie trzeba było reagować nadzwyczajnie. Tamten mężczyzna miał szaleńczą chyba wolę potrafiąc wytrzymać takie straszliwe, dla wampira, potrzeby krwawego napitku.
Boyle wypił niemal duszkiem wszystkie trzy misy po czym opadł na krzesło. Chwile wpatrywał się w znajdujące się naprzeciwko drzwi podczas gdy czerwień z jego oczy wycofywała się stopniowo. Gdy już wydawać się mogło, że jest po wszystkim chwycił stojącego obok Caspra i wpił się w jego nadgarstek. Pił powoli, wyraźnie się pilnując. Jego mętny wzrok spoczął na Gaherisie i na chwilę na twarzy magika odmalowało się zaskoczenie. Wypuścił nadgarstek ghula, zalizując go i już teraz skupił swój wzrok na obecnych.
- Co się stało do cholery?
- Właściwie liczyłem na to, iż dowiemy się od ciebie. Ogólnie wygląda to tak. Wydałeś polecenie, ażeby zostać samemu. Ja miałem pozbierać owe metalowe coś dookoła budynku elizjum. Uczyniłem to, jednak kiedy byliśmy z Charlottą na zewnątrz nastąpił jakiś wybuch oraz pożar. Ruszylismy do środka. Udało mi się jakoś dotrzeć przez korytarze do pokoju, gdzie znalazłem cię tak, jak przed chwilą wyglądałeś. Przy okazji nieźle się już podpalało, właściwie ledwo co udało mi się opanować jakoś. Wytargałem cię stamtąd. Najpierw planowałem, że pojedziemy do księcia, ale po pierwsze w Londynie zaatakowano wiele siedzib wampirzych. Moja także. Była otoczona podobnym czymś. Dojazd do księcia także był zablokowany, tym razem przez gwardzistów, bowiem podpalono budynek Parlamentu. Izby Lordów bodaj. Nie wiedząc, co można robić innego, udało nam się dowieźć ciebie tutaj, za co powinieneś podziękować Charlotcie, bowiem ten dobry pomysł był jej. Przy okazji, wzięliśmy ze sobą dwie nieświadome osoby, domowników Charlotty. Gentry wysłał je do saloniku tymczasem. Chyba właściwie tyle.

Boyle przyglądał mu się uważnie. Gaheris był pewny, że sprawdza czy rycerz nie kłamie.
- Nie było tam tego magika?
- Gdyby był, wziąłbym go także pod pachę. Wedle mnie, ktoś cię zaszedł od tyłu. Zastanawiam się jedynie, czy to pojawił się ktoś nowy, czy też któryś spośród wampirów doskonale znanych. Nie powiem nic na starszych, lubię obydwie dziewczyny. Jednak były przecież na terenie elizjum także inne wampiry chyba. Osobiście przypuszczam, że parę innych osób także doszło do takich wniosków oraz wszyscy podejrzewają siebie wzajemnie.
- Florence i Anna nie byłyby w stanie zrobić mi krzywdy.
- W głosie Boyla bez trudu dało się wyłapać pewność tego co mówi. - Pamiętam wybuch, potworne ilości kurzu… Nie. Wierzę, że jeśli ktokolwiek chciał się mnie pozbyć, to przyszedł z zewnątrz.
Wampir podniósł się i spojrzał na swoje zniszczone ubranie, po chwili przesunął palcami po świeżo zagojonej ranie.
- Jestem twoim dłużnikiem Henry. - Boyle podniósł wzrok i uśmiechnął się do rycerza.
- Raczej jesteśmy swoimi wzajemnymi, precyzując. Jednak oznacza to, co mówiłeś, iż mieliśmy po prostu durnowatego pecha, że akurat wtedy … nie, to nie był pech. Znaczy częściowo także, ale widzisz, znasz tą wieżę … - rycerz dokładnie opisał owo wrażenie oraz miejsce, skąd go właśnie obserwowano. - Miałem wrażenie, że obserwacji zaniechano, kiedy wjechaliśmy na tereny Florence. Przypuszczałem, że to kwestia odległości, ale może ten ktoś zszedł z wieży oraz obserwował mnie. Może jest dwóch magów, może, nie wiem, ale wiem, że mamy kłopot jak stąd do Szkocji, albo jeszcze dalej.
Boyle machnął ręką i wszystkie ghule opuściły pomieszczenie. Przez chwilę magik wpatrywał się w opróżnione misy.
- Jest późno, powrót do Londynu nie byłby rozsądny… - Powrócił wzrokiem do Gaherisa. - Niestety nie kojarzę co to za wieża. Miasto bardzo się zmieniło od kiedy byłem tu ostatnio. Dwóch magów… w żadnej z dotychczasowych wizji nie pojawia się ktoś taki.
- Wobec tego cóż, pewnie trzeba odpocząć oraz zastanowić się. Ewidentnie jest ostry atak oraz trzeba się szykować na solidną potyczkę. Dodajmy jeszcze, że dalej nie wiemy, jakim cudem ktoś się tam pojawił dokładnie w takim momencie, ale może pomoże ci to - Henry wyjął kawałki metalu, otaczające elizjum oraz otaczające kamienicę. - Gdyby dało się ustalić, jakie było to zaklęcie, jak uruchamiało się, ewentualnie dałoby się wykryć taktykę przeciwników.
- Tak. Tym się zajmę. Poślę też kilku ludzi by upewnili się co z księciem. - Boyle przyglądał się z zaciekawieniem metalowym kawałkom. - Ale najpierw powinienem chyba podziękować Pannie Ashmore. - Uśmiechnął się lekko i wskazał dłonią drzwi w zapraszającym geście.
- Wobec tego chodźmy, jak wspomniałem jest tam także panna Dosett oraz Sally. One nie wiedzą nic, ale, szczególnie pani Dosett, jest nadzwyczaj bystra - ruszyli do wspomnianego saloniku.
- Może wobec tego warto by im powiedzieć. - Boyle wzruszył ramionami. - To nietypowe dla tak starego wampira mieć tak mało ghuli. - Wiedeńczyk prowadził go w kierunku schodów, którymi zeszli do tych niesamowitych podziemi. - Rozumiem, że może być to wygodne. Wiem ile czasu zajmuje mi pojenie moich ghuli, mimo iż nie robię tego codziennie. Jednak zastanów się jak bardzo obciąża to pannę Ashmore. A z tego co widzę chyba ci na niej zależy.
- Chyba na coś takiego należy mieć pozwolenie księcia, żeby stworzyć ghule? - spytał Boyla, bowiem nie wiedział, jak wyglądają prawa dotyczące ghuli.
- Na pewno wypada mu to kiedyś zgłosić, szczególnie jak chcesz bronić swoich ghuli przed innymi wampirami. Ale wyobrażasz sobie by Florence, zgłaszała wszystkie swoje “dziewczęta” księciu? - Boyle uśmiechnął się. - Biedny Peel nie robiłby nic innego.
- Wobec tego faktycznie, jeśli zaaprobują, trzeba im to powiedzieć. Jeśli odmówią, cóż chyba zmienię ich wspomnienia - uznał Gaheris dosyć niechętnie, bowiem nie byłby dumny tak właśnie czyniąc.
Boyle zaśmiał się wchodząc po schodach.
- Nie wiedziałem, że jest ktokolwiek, kto mógłby się oprzeć tak staremu przedstawicielowi klanu róży. - Mrugnął do Gaherisa wyprowadzając go na parter i prowadząc w głąb budynku.
- Jestem wprawdzie Rzemieślnikiem, jednak wątpię, żebym posiadał aż tak wielki wpływ na inne osoby. Chciałbym oczywiście, żeby się zgodziły. Panny Sally nie znam dobrze, chociaż możesz mi wierzyć, że bystra dziewczyna, natomiast panna Dosett jest kimś, kogo warto mieć za swojego przyjaciela - tłumaczył mu.
- Ty je znasz i to ewentualnie będą twoje ghule. - Boyle wzruszył ramionami.
 
Aiko jest offline