Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2018, 16:33   #98
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Po chwili weszli do niewielkiego saloniku wypełnionego kwiatami. Siedziały tam wszystkie trzy kobiety. Panna Dosett i Sally chyba miały możliwość obmycia się, bo wyglądały dużo lepiej. Wszystkie popijały teraz herbatę. Charlotta poderwała się widząc, że wampiry wchodzą i podobnie uczyniły jej służące.
- Dziękuję bardzo za gościnę. - Uśmiechnęła się do Boyla.
- To ja dziękuję za pomoc. Henry powiedział, że to dzięki tobie znalazłem się w domowych pieleszach. - Magik uśmiechnął się szczerze do ghulicy. - Jestem ci winien przysługę.
- Czy wobec tego możemy tutaj wszyscy zostać dopóki nie znajdę nam nowego lokum
. - Charlie wypaliła od razu prośbę. Widać było, że od jakiegoś czasu zastanawiała się co na taką sugestię odpowiedzieć.
- To… - Boyle zamyślił się, wpatrując się w kobietę. - To będzie przyjemność. Czy problemem będzie jeśli panie zamieszkają w pokojach dla służby?
- Absolutnie nie
. - Charlie uśmiechnęła się.
Cóż, rycerz zakładał, że pokoje służby, które tak czy siak musiały być bardzo wygodne, dotyczą Sally oraz panny Dosett.
- Kochanie moje - zwrócił się do Charlotty - porozmawialiśmy sobie z naszym przemiłym gospodarzem, któremu dodatkowo dziękuję za możność zostania. Jednak właśnie ze względu na pobyt, moje dobre zdanie na temat pani Dosett oraz Sally, wreszcie ze względu na potrzeby, chciałem coś wyjaśnić oraz zaproponować obydwu paniom, pani Dosett oraz Sally, chciałbym wam zaproponować współpracę oraz wzajemną pomoc. Domyślasz się kochanie, o co chodzi, ale taka decyzja powinna być przez nas dokonana wspólnie, więc chciałbym wiedzieć, jaka jest twoja opinia na ten temat - cóż, liczył się bardzo ze zdaniem pięknej Charlie.

Piękna ghulica spojrzała zaskoczona najpierw na swego narzeczonego, a potem na Boyla.
- Ja was zostawię. Powinienem jeszcze coś przegryźć i zająć się pewnymi znaleziskami. - Magik mrugnął do panny Ashmore i odszedł, pozostawiając towarzystwo z ich własnymi problemami.
- Wydaje mi się… - Charlie zerknęła na stojące obok kobiety. - Wydaje mi się, że po tym co się stało należą się im wyjaśnienia, a jeśli jesteś gotów je zwerbować… tak to chyba dobry plan.

Jak zacząć przekonywać kogoś o czymś? Najlepiej sprawić, żeby cię lubił, żeby uznał dane myśli, dane pomysły za swoje. Później, kiedy się do nich przyzwyczai, będzie już wszystko idealnie. Pani Dosett była już swego czasu poddana Zauroczeniu, bardzo udanemu zresztą, Sally jednak nie. Ogólnie rycerzowi wszelkie formy Prezencji znacznie bardziej podobały się, niźli dominacja. Oczywiście Dominacja skutecznie gwarantowała wykonywanie poleceń, ale także obezwładniała daną osobę. Prezencja jedynie nadawała uczucia, ale każdy pozostawał samym sobą. Choćby pani Dosett polubiła go, lecz jednocześnie potrafiła mu wygarnąć wprost, iż wcale nie jest kuzynem Charlie. Dlatego właśnie uśmiechnął się do Sally poddając jej tej samej mocy.

Zwrócił się do nich.
- Siadajcie proszę, właściwie siadajmy – wskazał na fotele.
Westchnął zaczynając mówić, nawet wampirowi niełatwo zebrać myśli, kiedy ma ogłosić: Hej hej jestem wampirem, co wy na to, trala lala?
- Pani Dosett, Sally, lubię was, dlatego właśnie należy się wam prawda oraz chciałbym wam złożyć pewną propozycję. Pracy dla mnie oraz dla Charlotty, przy czym na ten czas pewne sprawy będę wykonywał tylko ja. Charlotta kiedyś, jeśli sama zechce, ja zaś uzyskam pozwolenie. Co to za pozwolenie? O tym później. Podpalenia, jak widziałyście, były skierowane ku wielu miejscom w Londynie. Także na to mieszkanie. Można powiedzieć, iż że na to, to częściowo moja wina. Oczywiście nie ja podpalałem, ale należę do tych, którzy byli celem ataku. Pewien drań nas bardzo nie lubi. Co to za grupa? Pani Dosett, wśród wielu rzeczy, których pani pewnie doświadczyła podczas swojej pracy są takie, których nie potrafiła pani wyjaśnić. Ot, choćby czegoś takiego – wziął twardy srebrny szyling. Podał go pani Dosett, Sally. - Twardy, prawda. Moneta, jak moneta.

Obydwie skinęły chyba trochę zaintrygowane. Pewnie myślały, że to jakaś sztuczka, ale wampir nie robił sztuczki. Wzmocnił swoją siłę. Ułożył monetę na palcu, zaś dwoma obok wygiął ją bez problemu. Podał ponownie.
- Jak widzicie, ta sama moneta. Nie chcę niszczyć naszemu gospodarzowi jakiegoś sprzętu, ale nie byłoby to problemem. Nie byłoby problemem dla mnie podniesienie mniejszego konia.

Uśmiechnął się nagle.
- Przytrzymaj się kochanie - zwrócił się do Charlotty siedzącej na potężnym, wygodnym fotelu. Później uniósł ją razem z tym fotelem przespacerował się nie okazując najmniejszej niepewności oraz ułożył dokładnie w tym samym miejscu. Ghulica prawie roześmiała się na ten nietypowy pokaz siły jednak udało się jej powstrzymać z uwagi na powagę sytuacji.

Kobiety patrzyły na niego trochę, jakby był atletą cyrkowym. Tak to odebrał, aczkolwiek widziały, iż Gaheris jest pod względem budowy najzwyczajniejszym mężczyzną. Musiał mieć więc swoją tajemnicę oraz tą właśnie tajemnicę planował zdradzić.
- Ten pokaz to jedynie początek moich możliwości, bowiem nie jestem człowiekiem, albo raczej jestem, ale nie całkiem. Mam pewną przypadłość. Wstaję jedynie nocą, zaś moim posiłkiem jest głównie krew. Nie kaszanka, tylko krew. Zwierzęca, ale najczęściej ludzka. Jestem bowiem wampirem.

Sally i panna Dosett spojrzały na niego z zaskoczeniem, które szybko przerodziło się w obawę. Gaheris czuł, że obawiają się jednak nie jego natury lecz tego, że obcują właśnie z wariatem. Uśmiechnął się ponownie. Siedział nie ruszając się.
- Głupio brzmi, prawda. Jakbym uległ jakiejś dziwnej przypadłości podczas tego pożaru. Niestety nie. Proszę jednak siądźcie spokojnie oraz wysłuchajcie mojej propozycji – rycerz wysunął powoli kły, które błysnęły odbiciem olejowych lamp nadających pokojowi jasność. - Wolałbym, żeby ich nikt nie dotykał. Głupio się wtedy czuję, ale jeśli któraś pani – spojrzał na Sally oraz panią Dosett – chce się przekonać, czy są prawdziwe, pozwolę dotknąć.

Następnie wziął własną dłoń przeciągając po niej kłem, aż pojawiła się krew. Rana była oczywista.
- Prawdziwa krew, proszę popatrzyć, lub nawet pomacać, poczuć oraz patrzeć – skaleczenie zaczęło się powoli zabliźniać na ich oczach. - Tak, jestem wampirem oraz chcę wam zaproponować pracę ze mną, u mnie dokładniej. Co ofiaruję? Setki lat życia. Siłę, kondycję oraz moc. Nie jako wampiry, choć być może kiedyś, jeśli zechcecie, zaś książę, czyli nasz przywódca, się zgodzi. Ale będzie to wasza wola. Proponuję wam służbę nie naruszającą człowieczeństwa w żadnym stopniu. Będziecie cieszyć się słońcem, jadać szaszłyki, czy robić cokolwiek chcecie, ale jest jedno ale, będziecie musiały mi służyć od czasu do czasu swoją krwią, ja wam zaś swoją. Jak to działa? Kochanie, mogę cię prosić? - zwrócił się do narzeczonej. - Charlie jest moim ghulem, tak nazywamy takie istoty, choć nasz związek oparty jest na miłości oraz wzajemnym oddaniu. Normalnie jednak miłość nie jest wymagana, lecz po prostu współpraca. Czy mogę prosić twoją dłoń – powiedział dziewczynie wysuwając kły. Później wbił jej kły w nadgarstek, niespecjalnie pijąc, jedynie troszeczkę. Wywoływało to cudowne uczucie, jak zwykle. Chciał, żeby kobiety to widziały dobrze. Lekko zaskoczona Charlotta jęknęła z rozkoszy. Wampir zauważył jak jej uda zsunęły się gwałtownie gdy próbowała ukryć drżenie nóg. Wyciągnął kły po czym zalizał ranę, która błyskawicznie zniknęła. Jego usta porywały kropelki czerwieni, które zlizał.
- Widzicie panie, to nie boli, jedynie samo przebicie skóry działa niczym ukłucie szpilką, później już dla człowieka jest szalenie przyjemne. Czy napijesz się nieco? - spytał narzeczoną podając swoją dłoń wcześniej nakłuwszy wierzch. Normalnie wolał karmić ją podczas pocałunku, ale chyba jeszcze nie była na to pora przy obydwu kobietach. Charlie uśmiechnęła się wpatrując się w niego rozpalonym wzrokiem. Delikatnie ucałowała ranę na jego dłoni po czym powoli zaczęła spijając cenne vitae.
- Kocham cię – powiedział spoglądając na swoją narzeczoną.
- A ja ciebie. - Charlie uśmiechnęła się odrywając usta od źródła cennej wampirzej krwi.
- Jak widzicie, nie jest to skomplikowane, ani bolesne. Picie krwi wampira dostarcza wielkiej przyjemności oraz zapewnia to, co mówiłem. Jednocześnie ghule niekiedy użyczają wampirowi swojej krwi trochę. Dokładnie tak to działa oraz dokładni to wam proponuję, bycie moimi ghulami. Wiem, że pewnie macie wiele pytań oraz część was chciałaby najchętniej wyskoczyć przez okno. Nie chcę nikogo zmuszać do niczego. Możecie wierzyć, iż jeśli odmówicie, po prostu wszystko będzie jak dawniej, ale jeśli chcecie otrzymać ten dar, który wam przedstawiłem, musicie odpowiedzieć, że się zgadzacie, że pragniecie odnaleźć się na tej ścieżce wspólnie ze mną oraz Charlottą. Oczywiście odpowiem na wszelkie pytania – dodał jeszcze czekając ewentualnych wątpliwości.

W oczach obu kobiet widać było walkę, która toczyła się w ich głowach. Gaheris wiedział jednak, że prezencja zadziałała. Czuł ich przychylność, a nawet coś więcej. Pożądanie, które tak często było konsekwencją użycia prezencji.
- Dlaczego my? - Panna Dosett spojrzała na niego, a chwilę potem na siedzącą obok ghulicę. - Czemu Charlotta? - Wyraźnie martwiła się o swoją panią… którą jak zwykle traktowała bardziej jak podopieczną.
- Dlaczego Charlotta? - spojrzał na panią Dosett. - Kochamy się, zaś takie uczucie, kiedy wampir i ghul piją nawzajem swoją krew, jest wyjątkowe, dla obydwu stron. Szalenie przyjemne. Jeśli jako dziecko tęskniła pani za najwspanialszym cukierkiem oraz wreszcie mogła go kiedyś wypróbować. Jeśli stanowił dla pani najwspanialszy prezent, coś co się pragnęło, to jeszcze to nie odda opisu owej wymiany krwi. Szczególnie dla ghula to cudowna przyjemność. Kocham Charlottę, więc chyba naturalnie pragnę, żeby było jej jak najlepiej – objął ramieniem swoją narzeczoną. - Kiedyś pewnie, jeśli będzie chciała, zostanie wampirem. Takie sytuacje się zdarzają w Londynie, kiedy wampir przemienia swoją ukochaną, ażeby dzielić wspólnie egzystencję - oczywiście pomyślał: książę Peel oraz Rebecca. - Póki co jednak, jesteśmy ze sobą właśnie tak oraz planujemy ślub.

Przerwał wypowiedź dając możliwość kobietom przetrawienia wiadomości.
- Natomiast dlaczego panie? Po pierwsze ze względu na Charlottę, która was bardzo lubi, zaś panią, pani Dosett, uważa wręcz za swoją rodzinę. Prawie szalała obawiając się o was przed chwilą, czy jesteście całe, czy nic wam się nie stało przy tych wydarzeniach ponurych. Po drugie, ja też was polubiłem. Mam wiele szacunku dla pani, pani Dosett. Szczerze podziwiam inteligencję, bystrość, siłę woli oraz chciałbym, żeby udzielała mi pani swoich rad dalej na wielu płaszczyznach egzystencji. Lubię także ciebie, Sally – zwrócił się do najmłodszej dziewczyny. - Uważam, że jesteś bystrą osobą, która potrafi się dostosować do różnych warunków. Podobnie jak pani Dosett byłabyś także karmiona krwią, choć nieco pewnie rzadziej. Powstrzymuje właśnie to starzenie organizmu. Chyba chciałabyś jeszcze lekko dorosnąć, jednak jeśli nie, oczywiście nie będę nalegał absolutnie. Twoje ciało, tylko twoja decyzja. Jeśli jednak już ją podejmiesz, oczekuję lojalności oraz konsekwencji – uśmiechnął się do piętnastolatki łagodząc wypowiedź. Dziewczyna naprawdę była jeszcze młoda. Chociaż oczywiście niewiasta tego wieku była już uważana za zdolną do ślubu oraz normalnego urodzenia potomstwa. Wiele zresztą już rówieśniczek Sally zaczynało zamążpójściem kolejny etap swojego losu.
 
Kelly jest offline