Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2018, 20:25   #23
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
-Mówiłam, to nie Cygan. To Saracen - stęknęła Anna łapiąc się za głowę. Wszystko ją bolało. - Coś z nim zrobiła?
- Jeden pies - oceniła Jadwinia bez szacunku. - Opatuliłam i schowałam, byś nie była taka wyrywna, jak dojdzie do negocjacji - złożyła usteczka w ciup. - Jeszcze szczura? Dużo mam.
Anna pokręciła głową i spróbowała usiąść.
-Długo tak leżeliśmy? - roztarła skroń plując szCzurzą sierścią. - I przedstaw swoje warunki, skoro masz zastaw. Słucham.
- Tak się składa - Jadwiga starła z twarzy jakieś paskudztwo i przyjrzała się swojej dłoni z jakimś nerwowym zaciekawieniem - że nie wiem gdzie jestem, poza tym, że na jakiejś balandze pijawek, w jakich pijawki gustują. Mamy dwie godziny po północy. Ostatnio zaś byłam w Wiedniu, z Brunonem. Na balandze pijawek. Budzę się i nie ma Brunona… za to leżę w trumnie i gdzieś mnie wiozą, mniemam że w końcu dowieźli. Tu. Nie podoba mi się tu, chcę do Brunona, gdziekolwiek jest. Nie jest może tak zabawny jak ty, ale jest mój. Zacznijmy jednak od tego, co jest w twoim zasięgu. Głowa tej łajzy, co mnie tak niecnie urządziła.
-Pokaż kto cie tak niecnie urządził - i postukała sie w skroń zaglądając do jadwiniowych myśli. - Wyobraź sobie. Co do umowy, proponuje tobie służbę do czasu, aż dojedziemy do Wiednia. Tak się składa, ze się tam rychło po balu wybieram. Mąż mi sie tam zgubił, możemy poszukać i twego Brunona.
- Ooo - usta Jadwini utworzyły kółko piękne jak księżyc w pełni. - Umiesz to co Bruno. Powinnaś go zapoznać i z nim się poszwendać. Może by się rozruszał.
Gniew skrył się gdzieś głębiej. Po wierzchu Jadwiniowych myśli pływała jak kożuch na mleku fascynacja nowym, wspaniałym pomysłem na życie i przeznaczenie Anny.
Dogrzebała się w końcu i do twarzy, co się pochylała nad trumną. I chciałaby być zaskoczona, lecz jakoś nie była.

-Odpada - Anna machnęła białą rączką jakby odganiała woń mocnej perfumy. - Zresztą, nie on jest winny ale jego pani. On jest tylko sztyletem, który dzierży ręka. A rękę, uwierz mi, ukręcę jeśli mnie ktoś szybko nie uprzedzi.
Anna podniosła się, otrzepała szmatę w jaką obróciła się porwana spódnica.
-Bierzesz ofertę czy nie? Bo ja się bardzo spieszę. Za dwie godziny zaczyna się bal a ja nawet nie wiem jak daleko do grobowca. - I niewiele myśląc ruszyła korytarzem przed siebie. - I… właściwie to nie musi być służba. Przez chwilę myślałam, że jesteś mniej ludzka. A potem zapragnęłam się poczuć jak Bożywoj Skrzyński. Ale chyba mi to nie pasuje.
- Znamy się i ze Skrzyńskimi - Jadwinia pokiwała głową. - A któż to winną ręką, i czemu sztyletu nie zawiązać w krakowski precel, by nim kłuć nie mogła?
Anna nie zatrzymała się.
-Bo mi potrzebny - odparła wymijająco Anna. - A bez pani wariatki, znaczy księżnej pani, będzie całkiem sensownym kamratem. Popaplalabyn dłużej o twoim Brunonie i Skrzynskich ale naprawdę muszę iść. Uwolnij Sarijaha i mnie dogońcie, dobrze Jadwiniu? Postaram się do tego czasu nie wdepnąć w żadne gówno.
- Wdepniesz, będziesz czyścić obcasy sama. Dobrze, co oferujesz. Tak konkretnie.
-Trzymasz się mnie dopóki nie odnajdziesz swojego Brunona. Ty będziesz pomagać mnie, w sprawach powiedzmy bieżących, jeśli zajdzie potrzeba. A ja przyłożę starań by ci znaleźć Brunona w Wiedniu. Nie działasz samowolnie, konsultujesz swoje decyzje. Szeryfa zostawiasz w spokoju. - wyłożyła ofertę jak najjaśniej. - A teraz przeprowadzasz tu Sarijaha i idziemy szukać skarbu. Rozrywka gwarantowana.
- Skarbu? - Jadwinia stanęła na baczność jak wartownik na odprawie. O szeryfie zapomniała, przynajmniej na chwilę - Ile wynosi mój udział?
-Obawiam się, że to nie będzie skarb w dosłownym znaczeniu. Możliwe, że będzie miał wartość tylko dla kogoś specyficznego a ja nie chce mu go dać. - Anna westchnęła teatralnie. - Nie mogę ci teraz wszystkiego wyjaśniać. Jeśli jednak przy okazji znajdzie się tam jakaś dodatkowa błyskotka albo monety to dostaniesz swoją dole. Może być?
- A co z księżną wariatka?
-Najpierw to co najpierw. Skarb. Sarijah. Goni nas czas. - Wskazała na ciemny korytarz. - Jeśli Sarijah jest daleko to go uwolnij, wybudź i mnie dogonicie.
- Wszystko zgoda, lecz ja dogłębnie Cyganów nie znoszę - stanęła okoniem Jadwinia i Ania zrozumiała, że nie o rzekoma czy rzeczywistą niechęć idzie. Szło o jakiś profit, który z Anny w potrzebie mógł zostać wyciśnięty.
-Czego chcesz w zamian za… - Anna podrapała się po czole rozmyślając co właściwie negocjuje - wypuszczenie mego kompana? Wiesz, to nie tak, że nie znalazłabym go sama więc niech twe zadania będą rozsądne.
- Sądzę, że taki naszyjnik to zbyt wiele - wskazała na Anny pierś - ale jeden z tych kamuszkow, po których padliście na kolana… to rozsądna cena.
-Wiesz co to jest czy chcesz się zwyczajnie naćpać? Bo jeśli to drugie to załatwię ci worek haszyszu od Sarijaha. Kamienie mogą mi być potrzebne w grobowcu. I tak kretyn Assamita już jeden zmarnował.
- Nie mam pojęcia. Ale wyglądało dobrze.
Jadwiga obnazyla zęby. A te zupełnie nie wyglądały na wampirze… nie wyglądając przy tym mniej groźnie.
-Dostaniesz worek haszyszu - oświadczyła Anna. - Wypalisz cześć i ocenisz czy takie wrażenia cię zadowalają. A teraz, czy możemy już iść? Proooszę - Anna zrobiła minę niemal zrozpaczoną. Jeśli ta konwersacja potrwa jeszcze chwile to napewno na żaden bal nie zdąży a to mogłoby być podstawą do zadawania pytań, tym bardziej ze zbiegnie sie to ze zniknięciem zawartości trumien księżnej pani.
Jadwiga uniosła palec. Na górze, pod sufitem kolysalo się białe zawiniatko, jak noworodek w powijakach. Tylko że sporo większy.

Jadwinia odmotała Assamitę z nici a ten był wciąż w stanie ekstatycznego olśnienia. Anna wydawała się na tą chwilę odpowiedzialna za jego objawienie więc warta jego miłości i wdzięczności. Najpierw się trochę na niego boczyła ale w końcu machnęła ręką i całe towarzystwo pogoniła w głąb korytarza. Chciała dotrzeć jak najszybciej do grobowca nie zbaczając możliwie do sal bocznych, które jak sobie wydedukowała, prowadzą do poszczególnych posągów labiryntu.
Zapytała jeszcze Sarijaha.
- Tobie tez rzekł "wiesz co robić"? Bo... ja właściwie nie wiem. Co on mógł mieć na myśli?
 
liliel jest offline