Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2018, 21:10   #32
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Ciepło, pełny żołądek, cisza.
To usypiało. Niełatwo było zachować przytomność. Niełatwo się było skupić na pilnowaniu.
Pełny brzuch był błędem. Usypiał.
Choć nie każdy miał dobre sny. Janka takich snów nie miała. Wierciła się nerwowo i pojękiwała. Jej sen był ciężki i pełen ponurych obrazów. Lęków całkowicie usprawiedliwionych. Wszak dla każdego z nich śmierć oznaczało “koniec” w najgorszym znaczeniu tego słowa. Oni nie mogli mieć nadziei na zbawienie, czy choćby czyściec. Kociołek ze smołą czekał na każdego z nich.
Miłowit z pewnością samobójcą nie był i z pewnością miał plan i możliwości, by uniknąć krwawego losu ścigających, ale…
Ta walka przypomniała o śmierci, milczącym kosiarzu stojącym nad nimi. Czekającym na ich potknięcia i gotowym porwać ich dusze do Piekła. Tam gdzie już diabli czekają.
Wystarczył jeden błąd. Jedna chwila słabości.



Ałtyn… siedziała przed toaletką. W pokoju. Swoim pokoju i przed swoją toaletką. W stroju przeznaczonym do łóżka. Stroju przeznaczonym cnotliwej kobiety, bo cnotliwa Karaimka była… i to bez względu na to co zazdrosne języki sąsiadek i “przyjaciółek” plotły. Żmiji zbyt słabych by mogły boleśnie ukąsić, więc ukrywały swój jad za uśmiechami i przymilnymi słówkami prosto w twarz. I szeptały za plecami.
Ałtyn szykowała się do snu rozczesując włosy. I przyglądając się swojej twarzy z uśmiechem. Pukle obecnie wiły się w wężowych splotach opierając się szczotce próbujących je okiełznać.
Tyncia widziała w lustrze odbicie, które nie pasowało do wdowy obrotnej w interesach i opanowanej.
Ta Tyncia w odbiciu lustrze była dziką bestią, oczy błyszczały dumą i śmiałością. Ta w lustrze była jak Ḥawā, którą krześcijanie Ewą nazywali.
Ta w lustrze była podobna, do pierwszej matki i drugiej po Lilith kusicielki w historii świata.
Nagle… blade kobiece dłonie zacisnęły się na ramionach Tynci, ale nie boleśnie. Pieszczotliwie raczej. Przesunęły się powoli w dół, schodząc po ramionach na piersi. Zmysłowo i wywołując przyjemny dreszczyk na ciele. Coś co… było pożarem w porównaniu z małżeńskim płomyczkiem, jaki czuła Tyncia przy swoim mężu. Bo czy w ogóle coś wtedy czuła?
Nie widziała twarzy kobiety… ukrytej pod puklami jasnych jak zboże, opadające jak fale na ramię i szyję Karaimki. Nie widziała ust, ale czuła je… czasem dotyk, czasem oddech, gdy ten gość pytał cicho znajomym głosem, wodząc lubieżnie dłońmi po ukrytych pod strojem krągłościach piersi Ałtyn.
- Jak tam wyprawa? Dotarliście już do Lublina? Wpadliście na trop?
Ochmistrzyni przyszła w odwiedziny.


Tętent koni wyrwał ze spokoju obozowisko kompaniji. Straż przysnęła!
Poza Jakubem. Ten czuwał. Ten nadal miał siły by być czujny, nawet jeśli i na nim swe piętno odcisnęła noc. I sprawiła, że zwykle ostre zmysły były obecnie nieco przytępione.
Nawet Wilczyński zauważył tętent koni zbyt późno. I to mimo, że wszak galop to był.
Trzy konie. Trzej jeźdźcy. Niedobitki szwedzkie ze wsi pędziły na złamanie karku, niczym gonione przez diabła.
Szabla którą Jakub odruchowo wysunął do połowy, powoli wracała do pochwy. Napięcie zeszło ze szlachcica wraz z oddechem ulgi. Trzech jeźdźców to nie pościg. Ci zresztą minęli ich obozowisko nawet go nie zauważając.

Trzech jeźdźców... oznaczało meldunek wysłany do dowództwa. Ciekawe co w nim pisało. Bo przecież prawdy napisać nie można było. Jaki pułkownik uwierzy, że las dosłownie rozszarpał jego oddział?
Pościg za nimi sensu nie miał. Zanim Jakub zdołałby taki zorganizować, trójka szwedzkich żołdaków oddaliłaby się wystarczająco, by uczynić taki pościg stratą czasu. Zresztą z kim miał mości Wilczyński ich ścigać? Żmajło i Rimas jedynie mogli być brani pod uwagę. Niewiast wszak samych sobie zostawić nie mógł.
Poza tym… czy warto było? Każdy Szwed który widział ich z bliska już nie żył, a dla reszty byli cieniami ukrytymi w mroku. Nikt ich nie skojarzy z incydentem w zapomnianej podlubelskiej wsi.



Wieczorem dotarli do dużej karczmy na rozdrożu, z dużym placem otoczonym przez ostrokół. Ten płotek wydawał się rozsądnym rozwiązaniem. Wszak okolica była niebezpieczna. A choć wilki nie stanowiły już takiego zagrożenia jak w ciemnych wiekach, to zdarzało się że przy wyjątkowo mroźnych zimach nabierały śmiałości. Niemniej czemu tak wielki plac? Cóż… Jakub jak i Janina domyślili się szybko, że karczma ta zbierała okoliczną szlachtę na narady przed sejmikami ziemskimi. Miejsca na radzenie wszak było tu sporo, a patron nie musiał się fatygować z wozami pełnymi napitków, by swoich klientów w lojalności utwierdzać. Jedzenie i napitki po prostu kupował u miejscowego karczmarza. I wszyscy byli zadowoleni.
Tak tu kiedyś bywać musiało. Teraz… pół karczmy było w ruinie. Musiała zostać podpalona i całej nie udało się uratować. Zaś na placu przed nią rozbili tymczasowy obóz… w zasadzie wszyscy. Był na obrzeżach mały tabor cygański. Było kilka karoc należących niewątpliwie do przedstawicieli bogatszej szlachty. Były wozy chłopskie i kupieckie. Byli kupcy, mieszczanie, byli biedni i bogaci. Była i miejscowa szlachta, która pod bacznym spojrzeniem charyzmatycznego księdza proboszcza dokonywała uczynków miłosiernych dla uciekinierów z Lublina. Oczywiście przodowały w tych uczynkach bogobojne szlachcianki, bo mężczyźni tylko wtedy, gdy przenikliwe spojrzenie duchowego przewodnika okolicy spoczęło właśnie na nich.
No i nikt nie pomagał Cyganom. Za to wielu pilnowało by ciekawskie turkaweczki, zarówno z miasta jak i ze wsi nie zawieszały na oczu za często na smukłych młodzieńcach z cygańskiego taboru.

Wyglądało więc na to, że da się łatwo zasięgnąć języka, bo wypełniający placyk uciekinierzy musieli z Lublina pochodzić. I tylko to wydawało się łatwe do załatwienia. Bo nocleg, wikt i opierunek stawał pod znakiem zapytania przy tak licznej konkurencji do łoża i gara.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline