Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2018, 14:16   #20
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Joel STRODE
Rynek nieruchomości całkowicie go pochłonął. Tak bardzo, że dopiero po dłuższym czasie zorientował się, że regularne tępe uderzenia nie pochodzą z włączonego telewizora. Oderwał się od komputera. Przeszedł do salonu. W telewizorze Tom bezskutecznie gonił Jerry. Barrego nie było. Wyłączył telewizor.

- Barry?! - krzyknął.

Cisza. Tylko te uderzenia. Skąd one dochodzą?

- Barry?!

Kuchnia, pusto, pokój Barrego - nic. Strych... pobiegł na piętro.

- Barry?! Gdzie jesteś?

Drabina była schowana, więc nie strych. Uspokoić się, myśleć... Wsłuchał się w równomierne stuki. Dochodziły z dołu. Wrócił się na parter. Pokój Barrego. Pusty... Ale stuki... Szafa!

Brat siedział zamknięty w środku, tłukąc głową w mebel. Z rozcięcia w czole sączyła się krew. Z oczu płynęły łzy.

- Sssszzz.... - starał się uspokoić mężczyznę, przytulił go do siebie - już dobrze, już w porządku.

- Nie powinni tego robić - chlipał, nie powinni, - Barry tylko kazał ich ukarać, żeby to się już nie powtórzyło.

- Co Barry? O czym ty mówisz?

- To Barry powinien wrócić do Matta i taty, tylko Barry.

Powoli uspokajał się.

Darleen WOOD.
Odrzucił kaptur. Jego twarz była blada.

- Piwo - rzucił. - Dziękuję.

Po chwili, którą Darla potrzebowała, aby wrócić z kuchni, odkręcił kapsel Brown Ale, lokalnego browaru z Salt Lake City. Odszedł z cichym syknięciem.



Przez jakiś czas siedział w milczeniu, sącząc piwo i zbierając myśli.

- Byłem tam - powiedział w końcu.

- Gdzie? - spytała i nim skończyła znała już odpowiedź.

- Brałem udział w akcji ratunkowej. W kopalni.

Nie popędzała go. Dała mu czas, żeby sam jej powiedział. Wodził palcem po pokrytej drobnymi kropelkami wody ściance butelki.

- To była trudna akcja. Duże zapylenie, niewiele było widać w świetle czołówek. Ryzyko osunięcia się ściany. Gdy usunęliśmy zawalisko... wiesz... wąski tunel do odciętej strefy, szeroki na tyle, żeby jeden człowiek mógł się nim prześliznąć... nigdy nie ma czasu na... każda minuta może decydować o życiu...

Zaczął się plątać, mówić nieskładnie. Przerwał. Łyknął piwa.

- Nikt się nie odzywał z zawaliska - podjął wątek. - Charles miał przejść pierwszy. Zorientować się w sytuacji... z reguły uratowani cieszą się z pomocy... dziękują lub płaczą... lub są tak zmęczeni, że...

Znowu odszedł od tematu...

- Charles wszedł do połowy. Wcisnął się w ciasny tunel z rękami do przodu, żeby móc się później podciągnąć. Widzieliśmy jego nogi gdy...

Odchrząknął. Przepłukał ponownie gardło piwem.

- Wtedy zaczął wrzeszczeć. Darł się jak opętany. Głos był stłumiony bo wypełniał sobą cały wąski przesmyk ale wiedzieliśmy, że darł się ile sił w płucach. Klął jak szewc, Charles... Chciał żeby go wyciągnąć. Prosto powiedzieć. Wierzgającego nogami faceta. W końcu podeszliśmy do niego po bokach i za dupę wytargaliśmy z powrotem.

Unikał jej wzroku. Oczy miał czerwone. Powrót do wspomnień musiał go kosztować wiele.

- Ciągle wrzeszczał. Przeraźliwie. Nie miał już kasku, z którym wpełzał w otwór, Całą głowa... cała twarz była zakrwawiona... Myśleliśmy, że coś go przygniotło. Że osunął się fragment gdy... Wtedy z kanału, z którego właśnie wyciągnęliśmy wrzeszczącego Charlsa wypełzł ktoś jeszcze.

Wziął głębszy oddech. Łyk piwa.

- Byliśmy zdezorientowani. Wrzeszczący kumpel z rozwaloną głową. Staraliśmy mu się pomóc. Ktoś zaaplikował mu środek uspokajający i znieczulający. Z drugiej strony zeszliśmy ratować życie zasypanym geologom. Jeden z nich właśnie wychodził o własnych siłach. Nie wiedzieliśmy... ale wtedy rzucił się na pierwszego z nas. Bez ostrzeżenia... bez powodu. Po prostu dziki atak z pazurami i zębami... nie był uzbrojony. Jak zwierzę... Próbowaliśmy go odciągnąć, wrzeszczeliśmy na niego, nie reagował. Co za burdel!

Przeczesał przydługie włosy palcami. Potarł skronie.

- Dopiero gdy uderzyłem go czymś twardym w głowę, nie pamiętam co to było, butla z tlenem czy saperka, nie pamiętam... padł bez ruchu.

- O... - wyrwało się Darleen.

- Mieliśmy ich tam ratować. Prawdopodobnie go zabiłem. Leży na Ojomie...


Augustus GRAVESEND
Grupa dziennikarzy widząc nadjeżdżający pod kopalnię karawan zaczęła robić zdjęcia. Dale musiał zwolnić i musieli stanąć nie chcąc nikogo rozjechać. Flesze starały się przebić przez przyciemniane szyby furgonetki. Dopiero policjanci zaprowadzili porządek i zrobili przejazd dla samochodu. Brama otworzyła się dając im przejazd do wnętrza. Dave Murey czekał w cieniu biurowca.



Ściągnął służbową czapkę i przetarł łysiejące czoło chusteczką.

- Dzień dobry panie Gravesend - podszedł do Augiego by uścisnąć mu dłoń, gdy ten tylko wysiadł z samochodu. - Dziękuję za szybkie przybycie. Policja w Diamond Taint jest panu wdzięczna za otrzymaną pomoc - trajkotał gdy szli w kierunku budynku, tam gdzie pozostawiono ciała. - To na prawdę tragedia, tragedia, której się nie spodziewaliśmy, tym bardziej, że wszystko wskazuje na to, że bezpośrednią przyczyną zgonu nie były obrażenia spowodowane tąpnięciem.

Zatrzymał się i rozejrzał po pustym korytarzu. Byli sami.

- Oczywiście to informacja niepotwierdzona jeszcze przez śledztwo, które będzie prowadzone w tej sprawie i prosiłbym żeby zostawił to pan dla siebie, panie Gravesend. Rozumiem, że możemy liczyć na pana dyskrecję w tym temacie...

Weszli do pustego, jeśli nie liczyć trzech ciał zapakowanych w czarne, zapinane worki i mężczyznę stojącego przy jednym z nich. Widząc wchodzących zapiął suwak w ostatnim z nich. Nie dość szybko by Augie nie zdążył zauważyć zakrwawionej twarzy geologa.

- Manuel Richardson - szeryf przedstawił mężczyznę w tweedowej, brązowej marynarce. Czarne, przytłuste i przerzedzone włosy niesfornie opadały na pobrużdżone czoło, - detektyw śledczy.

Richardson żuł gumę. Dokończył notatkę w niewielkim notesie, który trzymał w ręku. Schował go do wewnętrznej kieszeni marynarki razem z długopisem i dopiero wtedy podszedł podparłszy obie ręce pod boki.

- Niefart, co? - rzekł niewyraźnie zaciągając melodyjnie na teksańską modłę.

Augustus wyczuł kwaśny zapach tytoniu.

- Dave wspomniał, że prowadzone jest śledztwo, co? - patrzył prosto na przedsiębiorcę pogrzebowego. - Że udzielanie informacji prasie może zostać uznane za jego utrudnianie i może być karane z odpowiedniego paragrafu. Ale wszyscy jesteśmy profesjonalistami panie Gravesend, co?

Rose DEVIN
Dziennikarz roześmiał się głośno, odchylając głowę lekko do tyłu. Starszemu panu nie można było odmówić uroku.

- Ja za Tonym? Nie... Nie szukam tego rodzaju sensacji. To byłby już koniec Sparkler News. Wstyd przyznać - nachylił się konfidencjonalnie - ale moja wnuczka ma rozwieszone jego plakaty w całym pokoju i słucha tego rzężenia. Proszę to zachować dla siebie i mnie nie skompromitować - mrugnął okiem.

Zauważył z jakim zaciekawieniem spojrzała na książki, które właśnie oddał. "Autochtoni Ameryki Północnej. Historie niechlubne." oraz "Plemiona Moyave."

- No tak - uśmiechnął się znowu. - Moje zainteresowania są, pani Devin, znacznie starsze niż ja sam. Kłaniam się i do miłego, jak sądzę, zobaczenia. - Nasadził kapelusz na głowę i dwoma palcami przesunął po krawędzi ronda.

Zbliżał się koniec zmiany i już wiedziała, że nie wyrobi się z inwentaryzacją. Za chwilę zaczynała drugą fuchę w Midnight Cat.

Eileen RYAN
Obładowany sprzętem, trochę nieporadny Shawn Bradwick z zaczynającą się nadwagą i burzą niesfornych włosów był zupełnym przeciwieństwem Stevena. Był na swój sposób uroczy gdy próbował się wyplątać z pasków aparatów fotograficznych, które nieodłącznie towarzyszyły mu zawsze i wszędzie.

- Mam coś, mam coś, patrz! - podsunął jej ekran lustrzanki, na którym mogła zobaczyć zdjęcia, którymi był najwyraźniej podekscytowany.

Na małym ekranie zobaczyła klatka po klatce, dość nieostre, bo robione pewnie z dużej odległości, ale bardzo wymowne zdjęcia ustrzelone przed kopalnią. Strażak odrzuca z wściekłością swój żółty hełm i chwilę później nokautuje mężczyznę w białym kitlu.

- "Desert Hot News" wypłaci mi niezłą premię za te fotki. Może ukażą się też w "Diamont Taint News"- Twarz fotografa kraśniała z podniecenia. - Tam się musiało coś stać! Mówię ci! A wszyscy nabrali wodę w usta.

***

Opuszczone hangary, dawna własność kopalni, wcale nie wyglądały na opuszczone. Sam budynek z otoczeniem nie prezentował się może najlepiej, powybijane szyby w oknach, poniszczone drewniane skrzynki walające się przed nim, powyrywane metalowe elementy rampy lecz całość otoczona była nową, błyszczącą siatką z powieszonymi co parę metrów tabliczkami "Własność prywatna. Wstęp surowo wzbroniony!" oraz "Uwaga groźny pies."a przed samym budynkiem stał nowiutki, czarny pickup. Shawn swoim zwyczajem podniósł lustrzankę z długim obiektywem i zaczął robić jakieś zdjęcia.

Nie zajęło mu to długo gdy zza krzaków wyskoczyły na nich ujadając dwa dobermany. Przyskakiwały do siatki szczerząc kły i robiąc dużo hałasu i w tej chwili byli na prawdę wdzięczni losowi, że stoją po drugiej stronie ogrodzenia. Krótki gwizd przywołał psy do porządku. Przestały szczekać i potulnie podbiegły do mężczyzny, meksykańskiego pochodzenia, sądząc z ubioru i karnacji.

Nieznajomy splunął ciemną plwociną i podszedł niespiesznie, zakładając kciuki za szeroki pas, do którego przytoczona była broń.

- Czego? - spytał niezbyt uprzejmie. Szerokie rondo kapelusza kładło się cieniem na jego zmrużone oczy.


Wszyscy.
W lokalnych wiadomościach ukazała się informacja o trzech ciałach geologów wyciągniętych dzisiaj z kopalni.
"Czwarty pracownik w stanie ciężkim został przewieziony do szpitala, gdzie jest pod ścisłą obserwacją lekarzy. Charles Kalinowsky, ordynator oddziału twierdzi, że stan pacjenta jest stabilny ale bardzo ciężki."

Kamera pokazała krótką wypowiedź czterdziestoparoletniego ordynatora, który powtórzył wypowiedź speakerki i dodał, że pracownik kopalni jest obecnie utrzymywany w śpiączce farmakologicznej a o jego stanie zdecydują najbliższe godziny i reakcja organizmu na podane leki.

Następnie prezenterka wspomniała o dzielnej akcji ekipy ratunkowej, w której to obrażeń doznał jeden z jego członków. Ponownie pokazano doktora Kalinowskyego, który zapewnił, że pacjent znajduje się na oddziale intensywnej terapii z licznymi obrażeniami twarzy i szyi lecz jest przytomny i jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

"...doszło też do niemiłego incydentu, w którym został poszkodowany lekarz wchodzący w skład karetki...". Na ekranach ukazały się niezbyt wyraźne zdjęcia, pokazujące moment gdy jeden ze strażaków, mówiąc kolokwialnie, daje w pysk lekarzowi.

"Niepotwierdzone źródła donoszą, że oprócz grupy prowadzącej badania skał w kopalni znajdowały się jeszcze osoby nieuprawnione. Trwają dalsze poszukiwania. Policja prosi wszystkie osoby, które mogą mieć informację na ten temat o kontakt. Specjalnie dla was, Angelina Russel, Diamond Taint News… "
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline