Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2018, 22:56   #230
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Dziedziniec klasztorny w Mogilnie

Mężczyzna ubrany w czerń przechylił się w siodle w stronę jednego z wojów.
- Czy ta dziewka miała czelność się do mnie odezwać? Kimże ona jest? Służką inkwizytora?
- Przewielebny księże kanoniku -
rzekł zakłopotany mężczyzna - ona zdaje się was witać, wasza ekscelencjo.
- Hmmm -
kanonik poprawił się w siodle jakby uwierało go po wielu dniach podróży.
- Zatem rzeknij waszemu dowódcy, że przybyłem załatwić raz a dobrze sprawę wąpierza.

W tymże momencie wielkim refleksem wykazała się mała Małgorzata skacząca wesoło przed potężnie zbudowanym, siwym i pomarszczonym Walterem. Czas jaki był potrzebny mężczyźnie na zejście po schodach okazał się dużo dłuższy niż spodziewała się Francesca. W końcu stary inkwizytor dotarł przed kanonika. Zmierzył wzrokiem czarnowłosego, który mógłby być jego wnukiem.
- Walter Weismuth. Inkwizytor.Jestem tu z ramienia papieża, a wy?
Kanonik znów poprawił się nerwowo. Jego towarzysz zaś rzekł.
- Niesieni wieścią o grasującym wampirze wraz ze zbrojnymi przybywamy z katedry gnieźnieńskiej. Tu oto jego ekscelencja kanonik Jaromir Raciborski osobiście przybył wymierzyć sprawiedliwość.
Sam ksiądz jedynie mruknął z siedzenia.
- Nie ma już wampira. Oczyszczyliśmy to miejsce. Możecie wrócić do Gniezna i rzecz arcybiskupowi iż wysłannicy Stolicy Apostolskiej rozwiązali wasz problem. Winniśmy sobie pomagać, wszak wszyscy jesteśmy braćmi w Chrystusie. I nie musimy nigdzie zgłaszać informacji o tym, że Jego Ekscelencja Kanonik nie zareagował na obecność wampira.
Francisca spojrzała na Weismutha. Takie subtelne groźby pasowały do Fyodora, nie do poczciwego staruszka z młotem.
Kanonik uniósł się w siodle prostując.
- Zatem trzeba oczyścić klasztor. Skoro mnisi wiedzieli o potworze, to również im trzeba dać szansę na wybawienie. Czy może ich też odesłaliście już na spotkanie Pana?
Widocznie groźba Waltera nie zrobiła na nim wrażenia. Franka zaś miała nieco utrudnione zadanie, gdyż duchowny zdawał się ją ignorować.

Dwór Siemowita I w Łomży

Książe Siemowit I Konradowicz siedział na krześle okrytym skórami. Jego ojciec, Konrad Mazowiecki zawsze powtarzał, że na klechów należy uważać. Dlatego właśnie zabili tego kanonika. Teraz miał inne problemy. Płock nie za bardzo go obchodził. Udało mu się wreszcie zawrzeć pokój z bratem. Kazimierz dostał ziemię konińską. Wreszcie jedna granica się uspokoiła. Krzyżacy? Byli problemem, ale nie naglącym. Bałtowie. Tu był pies pogrzebany. Najazdy z północy były zagrożeniem. Siemowit potrzebował sojusznika. Silnego sojusznika. Krzyżacy odpadali. Byli zbyt silni. Gotowi zagarnąć ziemie Bałtów dla siebie.

Do tego zlazła mu się ta Inkwizycja. Zakonnica ze swoim przydupasem. Stary czerwony brat. Gawędziarz i niemowa. Cóż za zbiorowisko. I cóż tu z nimi zrobić. Chodzą i proszą o wojów. A co go to obchodzi? Płock nie obchodził go w ogóle. Ale to mogło się zmienić. Zwłaszcza teraz, gdy w grę wchodziła taka istotna zmiana. Daniel Romanowicz Halicki. Książe Rusi Halicko-Wołyńskiej. Z tych Romanowiczów. Kuzynostwo Reznowów. Teraz jakiś Reznow prosił jego, Siemowita o przysługę. Może więc warto ową przysługę spełnić i poprosić o przysługę jego kuzyna?

Siemowit wstał i ruszył ogłosić co postanowił.

Infirmarz w Mogilnie.

Siostra Anna zrobiła co mogła dla Fyodora. Wiedziała już, że reszta jest w rękach Boga. Tymczasem Gerge stał w drzwiach obserwując zajście na zewnątrz.
- Przyjechał kanonik. Rozmawia z nim Rembertini i Weismuth.

Tymczasem Fyodor leżał i rozmyślał o demonicy. Odwiedziła go we śnie. Pamiętał z pism Mistrza Eberharda ze Starhenbergu, że obcym bytom łatwiej jest przejść przez sny do naszego świata. Nie był pewny na ile jego umysł pozostawał zagrożony, jednak ciało nadal wydawało się bezbronne.

Dziedziniec w Łomży.

Eberhard był zdenerwowany. Czas biegł nieubłaganie, a Siemowit zdawał się nieugięty. Nie chciał przekazać wsparcia swoich ludzi. Od tygodnia byli w martwym punkcie, podczas gdy Walter czekał na wsparcie.

Ale Klara miała wizje. Powiedziała, że mają czekać. Pan miał zesłać łaskę na Siemowita. I tak stracili już tydzień w Łomży.

Na środku placu na ubitej ziemi mężczyzna w powłóczystych szatach stawał do walki z rycerzem zakonnym. Paladyn z czarnym krzyżem na piersi uzbrojony w tarcze i buzdygan szarżował na drobno zbudowanego włócznika. Gdy ten drobniejszy poderwał włócznię do walki jego luźne szaty zawirowały. W powietrzu rozległ się huk drzewca uderzającego o metal napierśnika. Raz. Drugi. Trzeci. Potem był huk.

Oto krzyżak dał się powalić inkwizytorowi.

- Nie powinniśmy trwonić sił na głupie pojedynki - powiedział wysoki mężczyzna, który na czarne szaty zarzucił kolczugę.
- Za długo tu siedzimy. Powinniśmy ruszać do Płocka.
Mężczyźnie odpowiedziała cisza. Formował w słowa obawy wszystkich zebranych.
- Szhybki on. Ja nie myślał, że włócznia tak szybka - powiedział schodzący z ubitej ziemi krzyżowiec.

Wtedy na dziedzińcu pojawił się książe Siemowit. Widząc go niemal wszyscy wstali. Jedynie siostra zakonna nadal siedziała.

- Mistrzu Eberhardzie, zdecydowałem. Dostaniecie ode mnie dziesięciu wojów. Będą gotowi jutro.
- Powinniśmy ruszać natychmiast! -
powiedział mężczyzna ubrany w czerń pod kolczugą. W tym czasie położył dłoń na ramieniu siostry zakonnej.
- Witoldzie - odpowiedział mu Siemowit - nerwy na wodzy. Wy możecie ruszać już dziś.
- Rhacja -
rzekł krzyżak. - Jha z Bogumysłem zhostaniem. Doprowadzim wojów do Płocka. Wy zaś omówicie wszystko z Walterem.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline