Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2018, 14:28   #100
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
38 maja 1853


Obudziło go przyjemne ciepło i zapach świeżej krwi. Gdy tylko wampir otworzył oczy, ujrzał nad sobą Charlottę, zupełnie tak jakby przez cały dzień nie ruszyła się z miejsca.
- Dobry wieczór najdroższy.
- Dobry wieczór
- pocałował ją bardzo namiętnie. - Uwielbiam takie dobry wieczór. Jak minął dzień najdroższa moja? - spytał układając się.
- Dobrze. Obgadałam co nieco z Dosett i Sally. - Charlie przesunęła swymi wilgotnymi płatkami po jego niewielkiej męskości, uśmiechając się przy tym szeroko. - Zapowiada się szalona noc. W dzień przybyło wiele powozów, podobnych do tego którym jeździ Boyle. Z tego co udało mi się wyciągnąć z Gehrego, to chyba powozy rady. Widziałam wnoszone skrzynie. - Ghulica poruszała się przód-tył ocierając o niego, tak że wampir zaczął czuć jak jego vitae zbiera się w jego kroczu, powoli unosząc jego maszt. - Jeszcze nie zaszło słońce więc mamy chwilę. Udało mi się pojechać do miasta i nabyć jakieś ubrania. Wszystko spłonęło… - Kobieta zatrzymała się, a jej uśmiech odrobinę zbladł. Wyraźnie nie chciała obarczać Gaherisa tym problemem.
- Uratowaliśmy jednak to, co było najważniejszę. Resztę spokojnie będziemy powoli odbudowywać. Jak bank? Chyba nie spłonął? Biorąc pod uwagę sytuację warto przygotować specjalną linię kredytową dla osób mających problemy po pożarze Londynu. Dobrze byłoby, gdyby rząd przeprowadził, bowiem na pewno nad tym tematem się zastanawia, nad jakimś wsparciem oraz odbudową. Zanim nie zrobią tego inne banki dobrze byłoby dotrzeć do kogoś, żeby zaproponować współpracę pod tym właśnie względem - cóż, bank to wszak nie pieniądze jako takie, tylko zapisane liczby, dlatego tutaj się nie obawiał specjalnie. Ponadto warto było wykorzystać okazję jednocześnie umiejętnie pomagając oraz zarabiając ponadto. Dodatkowo taka akcja, gdyby udało się przeprowadzić, błyskawicznie narobiłaby im doskonałego image. Natomiast przyjazd członków londyńskiej elity, widocznie pragną jakichś dynamicznych akcji. - Jednak pewnie jeszcze chwilkę mamy na wspaniałą galopadę.
- Yhym… Mamy prawie godzinę
. - Charlie uśmiechnęła się znów radośniej. - Jutro spróbuję przedstawić radzie taki projekt. Starałam się skupić na szukaniu nam jakiegoś lokum. Nie wiem Jak długo Pan Boyle pozwoli nam tu zostać. - Charlie poruszyła się ponownie, delikatnie zahaczając męskością wampira o swoją szparkę. - Gehry powiedział, że spłonęła spora część wampirzych rezydencji. Chyba przyjechali tu by znaleźć schronienie.
- Schronienie owszem, niewątpliwie
- pocałował ją układając dłonie na jej biodrach. - Jednak pewnie będą także obradować, jakie kroki powinni podjąć. Charlie - wyszeptał - usiądź oraz pogalopuj - powiedział nie skrywając podniecenia.
- Jak sobie życzysz. - Kobieta nabiła się na niego szybkim ruchem, tak że pokoju poniósł się odgłos skóry uderzającej o skórę. Zadrżała z rozkoszy i już po chwili zaczęła się poruszać, na początku wolno, ale z każdą chwilą biorąc go coraz szybciej. Dokładnie identycznie Gaheris, który powoli zaczął lekko, rytmicznie unosić biodra.
- Ach, cudownie kochanie - uśmiechnął się do swojej narzeczonej. Rzeczywiście było mu wspaniale absolutnie.
O ile na początku Charlotcie udawało się jakoś zgrywać z jego ruchami, to szybko wypadła z rytmu, biorąc go w siebie gwałtownie, teraz w tych spontanicznych ruchach widać było jak bardzo miała ochotę na wampira. Akurat to mu nie przeszkadzało, musiał jedynie ułożyć dłonie na biodrach, by przytrzymywać ją. Jaki taki sposób, pewnie nie najlepszy, jednak zapewniający względniejszy rytm gonitwy kochanków, powodował szybko rosnącą przyjemność. Przynajmniej jego. Coraz mocniejsze uderzenia ciepłego deszczu przechodziło przez ciało wampira. Czuł doskonale, jak jest coraz bardziej chętny do wystrzału. Jak każde jej najście, nabicie się głębokie na niego powoduje gwałtowną reakcję jego ciała. Wreszcie jęknął.
- Charlieeee … - wystrzelił ku jej wnętrzu kolejną porcję. Dłonie mężczyzny na chwilkę mocno chwciły jej biodra naciągając dziewczynę, jakby chciały, żeby właśnie wtedy była jak najgłebiej nasunięta. Ghulica klapnęła pupą o ciało mężczyzny i lekko zaskoczona sama jęknęła, dochodząc w tym samym momencie co wampir. Szybko łapała powietrze, siedząc na nim i drżąc na całym ciele.

Cudownie kochało się z nią, obłędnie wręcz. Czuł się wspaniale, kiedy mogli być przy sobie. Ponadto będąc przy niej myślał jedynie na jej temat, wypoczywał koncentrując się na swojej narzeczonej oraz na wspólnej bliskości.
- Mrrrrrr, jesteś wyjątkowa - wyszeptał po chwili, kiedy wreszcie doszedł do siebie po wspólnym uniesieniu.
- Tylko dzięki tobie. - Charlie ucałowała go prosto w usta. - Sprawiasz, że każda noc jest wyjątkowa.
- Wobec tego cieszę się, że tak mogę dla ciebie kochanie
… - przerwał nagle. - Wiesz co, hm, wydaje mi się, że mógłbym spróbować cię nauczyć pewnych mocy, które posiadam, jednak które możesz posiąść także.
Charlie spojrzała na niego zaskoczona. Wyprostowała się nadal siedząc na nim.
- Jakich mocy? - Poruszyła biodrami, Wampir nie do końca był pewny czy świadomie.
- Wspomniałem przecież, że mam dosyć dużą siłę, że mogę wpływać na rozmaite osoby. Mogłabyś nauczyć się podobnych rzeczy, Mrr, jesteś cudowna … - odpowiedział kiedy dziewczyna poruszyła się.
- Mi nie musiałeś o tym wspominać. - Charlie uśmiechnęła się i zaczęła powolny ruch góra dół uważając by nie wypuścić zmalałej męskości ze swego wnętrza. - Widziałam co potrafisz…. I poczułam. - Mrugnęła do niego. - Jak chciałbyś mnie tego nauczyć?
- Takie rzeczy się bardziej czuje, niżeli uczy. Ogólnie jednak będę twoim przewodnikiem. Powiem na czym się skupiać, jakie wyobrażenia przedstawiać sobie wewnątrz umysłu. Powoli kochanie, bardzo powoli …
- Jak bardzo wooolno
? - Charlie spowolniła swoje ruchy, tak że ostatnie słowo pokryło się dokładnie z tym jak wysuwała z siebie, jego ponownie sztywną męskość. Zatrzymała się trzymając w sobie jedynie końcówkę.
- Idealnie piękna damo, właśnie tak. Powoli proszę. Teraz spróbuj szybciej, dużo szybciej, myśl tylko, żeby usiąść oraz przyspieszyć ruchy, jak najbardziej przyspieszyć - kierował dziewczyną.
Ghulica opadła na niego gwałtownie. Przez chwilę Gaheris zauważył nienaturalność tego ruchu. Był szybszy niż mógłby to zrobić człowiek, jednak wyraźnie nie było to użycie dyscypliny.
- Hm, doskonale, świetnie, spowolnij piękna - powiedział przeciągłym głosem rycerz, któremu ponownie zaczęła narastać cudowna płaszczyzna rozkoszy. - Ponownie powoli oraz patrz na mnie, patrz okiem oraz ciałem, patrz każdym zmysłem, wsłuchaj się, poczuj wszystko. Jesteś kimś nadzwyczajnym, dostrzegasz to, czego inni nie potrafią dostrzec.
Charlie zamarła na chwilę, upewniając się czy wampir nie żartuje, jednak w końcu posłusznie zaczęła go znów ujeżdżać. Widać było że ma skupioną minę, jakby czegoś szukała. Starała się nie odrywać wzroku od Gaherisa, jakby to na nim starała się skupić. Nagle na jej twarz wypłynął wielki rumieniec, a chwilę potem jej ciałem wstrząsnął dreszcz rozkoszy. Jęknęła dochodząc i zacisnęła się mocniej na męskości wampira.

Właściwie niecałkiem to miał na myśli, ale jak nie tak to niechaj będzie tak. Szczególnie dlatego, iż jego ogarnęła słodka przyjemność. Idealnie poszło, idealna dziewczyna, doskonale wybrane. Niekoniecznie potrafiła zogniskować się na dyscyplinie Nadwrażliwości, jednak tutaj na dyscyplinie pobudzania go, była stanowczo najcudowniejsza. Wystrzelił wewnątrz niej. Charlie jeszcze bardziej zaskoczona zasłoniła usta, powstrzymując gwałtowny okrzyk, który chciał je opuścić. Rumieniec zsunął się z policzków, rozkosznie zaróżowiając jej szyję i piersi.
- Ja… czuję więcej. Wszystko. Twój zapach. Każdą nierówność twojego… - Przerwała, wyraźnie nie radząc sobie z tym co chciała powiedzieć.
Jednak poszło … wspaniale, uśmiech ozdobił oblicze wampira. Oczywiście głównie dlatego, iż czuł przyjemność przepływająca poprzez niego, ale jednak również ze względu na odkrycie dziewczyny.
- Doskonale, właśnie tego chciałem cię nauczyć. Patrz tak jak najczęściej, kiedy będziesz miała wolną chwilę. Wyglądaj przez okno oraz zwracaj uwagę na przechodniów. Staraj się posłuchać dźwięków, poczuć dotyk oraz ogólnie wszystko. Takie coś, co wyczułaś, piękna dziewczyno, zwiemy Nadwrażliwością. Wspaniała sprawa, którą nie wszyscy przedstawiciele rodziny londyńskiej posiadają - opowiadał delektując się wspaniałym uczuciem. Posiadała dyscyplinę Nadwrażliwości. Ciekawe, czy także Prezencja? Warto było później sprawdzić, jednak nie przy wampirach oraz ghulach. - Mogłabyś podać mi tamten pucharek? - wskazał Charlotcie naczynie wypełnione przysmakiem.
- Yhym… - Charlie po raz pierwszy tej nocy pozwoliła męskości wampira opuścić jej wnętrze. Po pokoju rozniósł się znajomy zapach vitae, które spłynęło po udzie ghulicy. Sięgnęła po stojący na stoliku puchar, wypinając się zachęcająco w stronę swego kochanka i podała mu naczynie. - Smacznego najdroższy. - Chwilę przypatrywała mu się klęcząc na łóżku i po chwili znów oblała się rumieńcem. - Czy… czy powinnam tego używać podczas… naszych zabaw?
- Jeśli chciałabyś, proszę bardzo, kochanie. Jednak najważniejsze jest podczas relacji ze zwykłymi ludźmi. Pozwoli obserwować ci reakcje dyskutantów, albo jeśli poszukujesz czegoś, doskonała sprawa. Wtedy jest najlepsze. Jeśli będziesz często trenować, wtedy skupienie niezbędne dla tego odbioru bodźców, stanie się łatwe. Inni wręcz mogą niedostrzegać twojego ogniskowania. Najpiękniejsza moja, jednak ostrzegam przed takim czymś: jeśli będziesz skupiona, zbyt głośny dźwięk może wręcz sprawić ci spory ból, dlatego podchodź ostrożnie do posiadanych talentów
.
Charlie przytaknęła przyglądając się wampirowi jak pije.
- Zauważyłam, że coś wróciło do stanu sprzed przemiany. - Powoli przesunęła palcem po udzie, zdejmując z niego odrobinę krwi. Uśmiechnęła się do Gaherisa. - Mam nadzieję, że powiodło nam się podczas poprzednich nocy. - Przyklęknęła na łóżku, opierając się na nim rękami tak że jej pełne piersi zwisały teraz, poruszając się przy każdym ruchu kobiety. Pocałowała wampira delikatnie w usta. - Masz jeszcze na coś ochotę nim zaczniemy się zbierać?
- Ale tylko chwilkę
- nagle szybko przewrócił ją na plecy. - Hahahaha, teraz jestem górą, poddaj się nimfo - specjalnie pogrubił głos, zresztą akurat pasowało to do tego, iż podczas rozmowy pogrubiała się także oraz wydłużała jego męskość. Wampir łatwiej mógł decydować, gdzie powinna popłynąć czerwień, niźli przeciętny mężczyzna. Oznaczało właśnie to większą gotowość.
- Hm… może jednak będę się opierać. - W głosie Charlie pojawił się żartobliwy ton. Szybko, naprawdę całkiem szybko, przewróciła się na brzuch. Nim jednak przez głowę wampira choćby przemknęła myśl o tym iż kobieta mu się opiera, ghulica wypięła swoją zgrabną pupę, delikatnie ocierając ją o jego nabrzmiałą męskość.
- Haha, słusznie, iż ogarnął cię przestrach przed moim męskim pożądaniem - wszedł mocnym ruchem. - Jestem zdobywcą - dotarł energicznym pchnięciem do końca przystając na chwilę oraz składając dłonie na jej zgrabnych szalenie pośladkach. - Uwielbiam cię - powiedział czule, następnie zaczął się poruszać.
Charlie jęknęła gdy mężczyzna zdobył szturmem jej tylne wrota, jednak nie poruszyła się nawet o milimetr. Po pierwszym szoku ciało kobiety ochoczo wyszło mu naprzeciw. Gaheris zaś wykorzystywał to bez skrupułów najmniejszych.
- Ach - jęknął czując mocny ścisk swojej męskości. Jednak nie przestawał poruszać sięgając jak najgłębiej mógł. Uwielbiał pozycję od tyłu, kiedy kobieta była uzależniona od jego ruchów, kiedy oddawała mu się ufnie nie mogąc, siłą rzeczy, dojrzeć jego biorących ruchów. Poruszał się szybko. Wkładał mocno, naciągał dziewczynę na siebie, czując jak zbliża się ponownie spełnienie. Widział że Charlie odbiera go inaczej niż zwykle. Każdy jego najmniejszy ruch wywoływał w niej mocne dreszcze i wyciskał z ust słodkie jęki. Kobieta zaciskała mocno dłonie na pościeli wystawiając się na jego ataki.
- Ach - jęknął ponownie, kiedy nagle jego męskość wystrzeliła kolejną porcję.
- Gaheris… - Jego imię wyrwało się z ust ghulicy, podczas gdy całe jej ciało stężało i zacisnęło się na nim.

Musiała dosyć długa chwila minąć jeszcze, zanim zebrał się na tyle, aby wyjść z niej. Inna kwestia, iż jego męskość była już na tyle mała, że wręcz wyślizgnęła się stamtąd sama.
- Jesteś wspaniała ... - powiedział mężczyzna głosem zdradzającym przebytą rozkosz. Wymruczał raczej, niźli powiedział, przeciągając poszczególne głoski, później zaś wręcz zwalił się na świetną pościel. Przytulił Charlottę mocno.
- Chyba powinniśmy się szybko umyć teraz - zaproponował Gaheris, mając na myśli mycie, nie zaś to co wyczyniali poprzednio.
- Obawiam się, że tak. Gehry proponował by wszyscy goście spotkali się po zmroku w salonie. - Charlie ułożyła się na wampirze wpatrując się wprost w jego oczy. Jej rozpalone ciało przyjemnie grzało. - Pewnie tak zostanie ustalone co robimy dalej. Czy będzie jakaś rada czy nie. Obiecałam, że odrobinę pomogę. Na razie nie chciałam wrzucać jeszcze Dosett i Sally na głęboką wodę.
- Jasne oczywiście. Wobec tego szybko do mycia, potem ubrać się, potem trzeba wypełnić obowiązki. Cieszę się
- przyznał - iż Gehry przyjął twoją pomoc. Zawszeć jest to jakiś rodzaj podziękowania za gościnę Boyle’mu.
Charlie podniosła się z niego niechętnie, ale przytaknęła. Wymyli się grzecznie i ubrali we wciąż pachnące nowością stroje.

Do salonu dotarli jako pierwsi. Nie było to dziwne, z uwagi na porę. Minie jeszcze chwila nim reszta wampirów oporządzi się po pobudce.
- Pójdę poszukać Gehrego, dobrze? - Charlie ucałowała go w policzek i opuściła pokój pozostawiając wampira samego.
Jako pierwsza zjawiła się Rebecca i uśmiechnęła się szczerze na widok Torreadora.
- Jak dobrze… nic wam się nie stało?
Gaheris podszedł do niej całując elegancko dłoń. Także uśmiechnął się do kobiety oraz ucieszył.
- Właściwie przybyliśmy bez przeszkód - wyjaśnił. - Obawiałem się raczej o ciebie oraz resztę bliskich członków rodziny. Po prostu, kiedy udało się wydobyć Boyle’a, najpierw spróbowaliśmy dotrzeć do siedziby księcia, jednak drogi były poblokowane, dlatego właśnie dotarliśmy tutaj.
- Gdy pałac jest zagrożony nigdy nikogo do niego nie dopuszczają
. - Rebecca odrobinę posmutniała. - Z tego co słyszałam ponieśliśmy spore straty.
- Szczerze powiedziawszy, chyba trzeba sprawdzić wszystko oraz wymyślić, jak przekuć skomplikowaną sytuację w konkretny sukces.
- Na razie musimy się zastanowić jak uratować resztki londyńskiej rodziny. Nie możemy wszystkich tu ściągnąć
. - Rebecca westchnęła ciężko, po czym pomachała do wchodzącego do pomieszczenia syna Anny, podobnie rycerz. Najwyraźniej Robert także przybył szukać tu schronienia.
- Witam. Jak tam sytuacja?
- Niestety źle
. - Rebecca uśmiechnęła się słabo.
- Skoro źle, może zrobić coś, czego przeciwnicy się kompletnie nie spodziewają. Zamiast lizać rany spróbować kontrataku. Oczywiście nie wiem jeszcze jak, ale znacie lepiej Londyn. Prowadzone było śledztwo, więc może spróbować odwinąć się. Ewentualnie można udać, że nasze straty są dużo wyższe niźli rzeczywiście, żeby się tamci ujawnili pewni siebie. Bowiem wprawdzie Tarquin silnym przeciwnikiem jest, cierpi jednak na klasyczną manię wielkości.
- Zgadzam się. Lady ile można czekać aż nas wykończą
? - Robert pokiwał energicznie głową, na co Rebecca wyraźnie się zmieszała.
- To decyzja księcia
Gdy rozmawiali do pomieszczenia weszli kolejni: Anna, Florence. Starsza Torreadorów była wyraźnie przygnębiona, jednak jej nastrój był niczym w porównaniu z tym w jakim stanie przyszła Helen. Mimo iż była nosferatu, widać było na jej ciele poważne uszkodzenia, które nie zdążyły się zaleczyć w ciągu jednej nocy.
Anna podbiegła do Gaherisa i rzuciła mu się na szyję niczym mała dziewczynka.
- Jesteś cały! - Uśmiechnęła się. Po czym konspiracyjnie nachyliła się do ucha wampira. - I ptaszki mi donoszą, że nie próżnujecie z Charlott już od wczesnego wieczoru.
- Ptaszki podglądaczki
? - objął ją również oraz kiedy tak się trzymała szyi obrócił się dookoła z nią tworząc karuzelę. Widziała już tyle, iż nie przeszkadzały mu takie dowcipy, choć oczywiście także odpowiedział cichutkim głosem. - Strasznie się cieszę, że jesteś, że jesteście wszyscy. Natomiast książę pewnie zastanawia się nad tym samym. Oraz analizuje pewnie to samo, co my, tylko jeszcze więcej - odniósł się do słów Rebeccki stawiając Malkaviankę na podłogę.
- Zaraz powinien do nas dołączyć. - Córka Peela zajęła miejsce w jednym z foteli.
- Nie jesteśmy “wszyscy” - Helen prawie warknęła.
- Straciliśmy szeryfa i nie tylko. - Anna odrobinę spoważniała. - Słyszałam, że Sylvia została ranna. - Malkavianka spojrzała w stronę starszej torreadorów, która rozsiadła się na kanapie.
- Strain się nią opiekuje. - Florence odwróciłą wzrok w kierunku ogrodu.
- Sylwia ranna? Kiedy wyjeżdżaliśmy, komenderowała obsługą, żeby wszyscy mogli opuścić budynki bezpiecznie - zdziwił się. Sylwia nie wyglądała na ranną, albo przynajmniej tego nie zauważył. Jednak przy tego typu sytuacji, wystarczało, by jakiś kawałek dachówki uderzył ją po seksownym ramieniu. - Współczuję - powiedział smutnym głosem do warczącej Helen. Ciekawe wobec tego, jakie decyzje podejmie Peel.
Książe zjawił się w towarzystwie Boyla i Carla. Nigdzie nie było widać Ariadne, ale równie dobrze mogła zostać w mieście. Coś jednak w minie starego Brujah mówiło Gaherisowi, że nie tak przedstawiała się sytuacja. Gospodarz rozejrzał się po zebranych.
- No to z tego co mi wiadomo są wszyscy. Nikt nikogo nie schował w swojej skrzyni? - Magik pozwolił sobie na żart. Klasnął w dłonie i do pokoju weszło kilka ghuli z Gehrym i Charlie na czele. Była wśród nich także Elisabeth i jedna z ghulic Florence. Wszyscy nieśli tace, na których stały kryształowe kielichy i karafki. - Częstujcie się proszę. Wszyscy muszą być spragnieni po wydarzeniach poprzedniego wieczoru, a i ja mam co nieco do powiedzenia.

Charlie podeszła do Gaherisa i towarzyszących mu Roberta i Anny, podając im kielichy.
 
Kelly jest offline