Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2018, 13:58   #22
killinger
 
killinger's Avatar
 
Reputacja: 1 killinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputację
Gravesend od samego wejścia do budynku miał złe przeczucia. Widok znikającego w worku, okaleczonego specyficznie ciała potwierdził je w pełni. Popadłby pewnie w ponurą zadumę, gdyby nie irytująca postać detektywa śledczego.
Wytrzymał jego spojrzenie, nie chcąc go jednak niepotrzebnie prowokować odwrócił niedbale głowę spoglądając raz jeszcze na worki, w których czarnych gardzielach spoczęły zwłoki nieszczęsnych ofiar kopalnianego wybuchu.

- Mój zakład gwarantuje pełną dyskrecję, panie Richardson. Czy jest jednak coś szczególnego, co powinienem wiedzieć? Na pierwszy rzut oka obrażenia wyglądają nieco nietypowo, zamiast zmiażdzenia czaszki tamten nieboszczyk miał raczej wygląd oskórowanego. Taki stan mógł mieć związek z działaniem wysokiej temperatury, lub kwaśnego środowiska. Potrzebuję wiedzieć, jak konserwować zwłoki, by przetrwały do sekcji w jak najlepszym stanie.

Spojrzał na niechlujnego policjanta, do którego od razu zapałał niechęcią. Jak szanować kogoś, kto nie szanuje sam siebie, czego dowodzi niepotrzebnie niedbałym wyglądem? Pytanie zadał mu jednak nie z czczej ciekawości, ale z pobudek stricte profesjonalnych. Z pewną tylko dozą zawoalowanego wścibstwa.


- Panie Gravesend - detektyw zaczął zeskrobywać z rękawa marynarki jakąś uporczywą plamę, - co prawda nie jestem patologiem lecz wydaje mi się, że niewiele się zmieniło w temacie trupów i jedyne czego im trzeba to odrobinę chłodu... - cmoknął wyraźnie niezadowolony z efektów czyszczenia - no i może jakiejś modlitwy za udręczoną duszę, co? - Uśmiechnął się blado. - Ale tego nikt od pana wymagać nie będzie.

- Modlitwy wliczone w cenę, wedle uznania i wyznania. Zaręczy mi pan jednak, drogi Richardson, że wystarczy zwykła chłodnia? Podpisze mi pan stosowny dokument, poręczający brak zagrożenia epidemiologicznego i zastosowania stanowej procedury dla zwłok zagrażających otoczeniu? Dyrektywy dotyczące chorób zakaźnych i zagrożenia bakteriologicznego są tak nudne i tak pracochłonne, że z przyjemnością odbiorę od pana stosowne poświadczenia. Och… zapomniałbym, takie dokumenty może mi podpisać tylko koroner, którego obecność sankcjonowana jest naszym prawem - z rozbrajającym uśmiechem sięgnął do kieszeni i podał śnieżnobiałą chusteczkę detektywowi - Śmiało, proszę użyć, wszędzie dookoła jest mnóstwo prasy, niech pan dobrze reprezentuje nasze miasto w obiektywach kamer. Pan wybaczy, ale przedstawiciele służb federalnych bywają niezwykle oderwani od życia. Zajmę się w każdym razie sprawą tak, byśmy już nie musieli na siebie wpadać,

Śledczy Richardson przyjął chusteczkę z krótkim "dziękuję" i splunąwszy na nią począł rozcierać plamę na rękawie w wielki, mokry zaciek.

- No! - odparł w końcu najwyraźniej zadowolony efektem, wytarł nos i wpakował ją do kieszeni. - Zgodzi się pan ze mną, że grypa to nie była, co? Dokumenty dostanie pan w odpowiednim czasie, proszę się nie martwić.


W detektywie było coś drażniącego, coś co budziło niechęć Augustusa. Nie tylko brak schludności, który wiele mówi o charakterze człowieka, nie tylko irytująca nonszalancja i protekcjonalizm. Nie lubił glin, bo się ich nieco bał, ale tego nie bał się zupełnie, a jedynie nim pogardzał. Odwrócił się do Richardsona plecami, zwracając się do szeryfa.

- Oficerze Murey, zabiorę się do roboty. Chciałbym podjechać furgonetką jak najbliżej. To nie karawan, ale wziąłem ją celowo by nie robić zamieszania. Niestety pismacy zauważyli napisy na drzwiach i wiedzą po co tu jestem. Czy byłaby możliwość podjechania pod same drzwi? Nie chciałbym sprawiać kłopotu, ale lepiej uniknąć niepotrzebnej sensacji. Mój kierowca mógłby ustawić auto w sposób uniemożliwiający robienie zdjęć zza siatki. Oczywiście o ile pan detektyw nie ma nic przeciwko temu - dokończył zerkając na Richardsona. Puścił jednocześnie oko do szeryfa, sądząc że lolalny gliniarz na pewno podziela jego niechęć do federalnych, przynajmniej tak to zawsze pokazywano w filmach.

- Oczywiście, oczywiście - przytaknął szeryf, - nie zależy nam na taniej sensacji. Gdybyśmy mogli w czymś pomóc... wie pan... bronić i służyć... Proszę dzwonić, proszę się nie wahać.
- To ja cieszę się drogi szeryfie, że mogę pomóc społeczności w tak trudnej chwili. Mam tylko jeszcze jedna prośbę. Ci ludzie na pewno mieli rodziny. Proszę o wcześniejsza informację, jeśli jacyś krewni zmarłych mieliby mnie odwiedzić, tak bym mógł podjąć stosowne przygotowania. Pewnie do tego nie dojdzie, ale mały telefon ułatwi mi pracę.- skinął głową szeryfowi i rzucił coś o braniu się do roboty.

Wyszedł z budynku, oślepiony przenikliwym blaskiem słońca. Stał przez chwilę w drzwiach, aż wzrok dostosował się do dziennego oświetlenia. Ruszył żwawo do furgonetki. O dużego, ciemnego vana stał oparty niedbale młody Schuster, paląc cygaretkę i przyglądając się licznym pismakom snującym się wokół ogrodzenia. Z głośników radia furgonetki płynął szmer informacji.

- Dave, wskakuj do wozu, musisz podjechać pod tamte drzwi, ustawić Vandurę tyłem. Załadujemy dyskretnie ciała i spadamy stąd.
- Szefie, właśnie podali oficjalnie w radio, że zginęło 3 geologów, a do tego są ranni...
- Tych zabitych zaraz będziemy gościli w Domu. Mam nadzieję, że więcej już nikt nie ucierpi.

Młody mechanik zręcznie zaparkował we wskazanym miejscu. Wydobyli z wozu długie, gumowe rękawice sięgające łokci, oraz ortalionowe kitle. Powoli, ciało po ciele umieścili worki w przestrzeni bagażowej auta. Od kabiny była ona oddzielona ścianą, w której zamontowano niewielkie okienko. Przez to okno, nie mówiąc słowa przez całą drogę, Augie gapił się na worki. Coś nie dawało mu spokoju, coś co przegapił, lecz miał to na wyciągnięcie ręki. Podkręcił klimatyzację, bo nagle poczuł się nieswojo i zrobiło mu się gorąco. Przecież to tylko truposze. Przezimują parę dni i po sprawie.

Ważniejsze, czy ekipa naprawiła już piec. Odpiął telefon od kabla ładowarki i zauważył nieodebrane połączenie. Wolfie. Oddzwonił od razu i całe napięcie go opuściło.
- Więc wszystko gotowe? Piec poskładany? Znakomicie. Będziemy za jakiś kwadrans. Powiedz technikom, że obiecana premia już jedzie.
Dobra wiadomość pozwoliła się odprężyć. Usiadł wygodnie w fotelu, poszukał w radio jakiejś rozgłośni nadającej starego rocka i po raz pierwszy odezwał się do Dave'a.
- Jakbym dogadał się z Patrickiem, chciałbyś już na stałe pracować dla mnie? Twój szef bez problemu znajdzie zastępstwo, bezrobocie w mieście jest wysokie.
Chłopak milczał przez moment, poruszając przy tym zabawnie swą masywną szczęką.
- To byłby niezły pomysł. Z kasą chyba się dogadamy, proszę pana, prawda?- Schuster wiedział, że Gravesend nigdy nie oszczędzał na jego usługach, mając do niego słabość.
- Byłbym bardzo zawiedziony, gdybyś odmówił. A jeśli o pieniądze idzie, to nie mógłbym sobie pozwolić na to, by najlepszy przyjaciel mojego syna miał mnie za sknerusa. Załatwię sprawę z Patem, od przyszłego miesiąca wezmę cię na etat do siebie. Stary Wolffe jest już stary, potrzebuję nowego kierownika więc będziesz się wdrażał. Tylko jedna sprawa chłopcze. To co widzisz i słyszysz w domu pogrzebowym, zostaje w domu pogrzebowym.
- Będę milczał jak grób szefie
- błysnął śnieżnobiałymi zębami zadowolony ze swego żarciku.
 
__________________
Pусский военный корабль, иди нахуй
killinger jest offline