-Wilkołak nie wróci tej nocy. Oni wolą łatwe ofiary, nie Wilczarzy.... poza tym, nie są przyzwyczajeni do prawdziwych ran, a srebro taką zadało... będzie się leczył dwa lub trzy dni. Cedryk jest już uleczony, z pomocą Sigmara, ale stracił trochę krwi, musi odespać...i my też.
-Kolejka warty pozostaje bez zmian, ojcze - zwrócił się do kapłana z szacunkiem wąsaty zbrojny. - Odpocznijcie, ruszamy godzinę po świcie.
-Każcie ludziom zbierać wilczą jagodę, jeśli tylko się na nią natkną. Ostrożności nie za wiele. Przed starciem wycisnąć z niej sok na ostrza. Ale nie sądzę, byśmy się na nich natknęli, pewniej ruszyli rabować osady, których panowie, zamiast ich bronić, na wojenkę prywatną ruszyli...Dobranoc - powiedział kapłan, zbierając się do swego namiotu.
Cedryka zaniesiono do jego namiotu.
Wąsacz dla porządku ochrzanił lekko wartownika i sam siadł przy ogniu, doglądając go.