O ile wcześniej starszą kapłankę można było opisać jako oschłą, to teraz jej głos i spojrzenie mogłyby zamrozić ognie piekielne. Palce dłoni zaplotła za plecami, przyjmując iście nauczycielską pozę.
- Panie Zardhan, pański opis naszych dzielnych wybrańców pozostawia wiele do życzenia. Do tej pory nie wspomniał pan ani słowem o erotomanach i rozkapryszonych panienkach – krasnolud wzniósł oczy ku niebu, choć według legend krasnoludzkie bóstwa zamieszkiwały krainę gdzieś głęboko pod powierzchnią ziemi. - Czynię pana odpowiedzialnym za podjęcie trudu przekonania osób, które do tej pory nie wyraziły zgody.
Obie kapłanki ruszyły w stronę wyjścia przeciskając się pomiędzy wami, ich długie, białe habity zamiatały podłogę. Już przy drzwiach obróciły się w waszą stronę po raz ostatni.
- Tym, którzy podejmą się tego wyzwania przekazuję w imieniu swoim oraz mieszkańców Północnych Rubieży wyrazy najgłębszej wdzięczności. Będziemy się modlić o wasz szczęśliwy powrót.
Po ich wyjściu Fungi Zardhan spoczął na jednym z niewygodnych krzeseł umieszczonych pod ścianą, z chrupnięciem wygiął palce dłoni i jeszcze raz przesunął po was wszystkich wzrokiem, lekko kiwając głową w zadumie.
- Wybaczcie matce Vanir, los ludzi leży jej na sercu, choć istotnie sztywne jest babsko jakby połknęła za młodu sztyl od miotły, co nią zamiatała podwórze w klasztorze. Sprawa jest jednak poważna i tak ją potraktujcie. Książę nasz miłościwy, choć człek z niego nie najgłupszy, a żołnierz wyśmienity, to w legendy, przepowiednie i historie starców nie wierzy. Ruszył na północ ze swoim wojskiem, bo orcze plemiona trza rozgonić zanim zniszczą czy rozkradną plony. I słusznie, ale orki wrócą, i będą wracać tak długo, jak Oko będzie istnieć. Książę, jak powiedziałem, za legendą gonić nie będzie, sił na to nie przeznaczy, by nie osłabiać swego ataku, to i musieliśmy znaleźć najlepsze z tego, co zostało. Mam oko do ludzi, ale stary już jestem, to może źle was widzę... – Tu zawiesił wzrok na dłuższą chwilę na młodym łowcy – Panie Byrne, to świątynia, nie skarbiec książęcy. Mogę na zaliczkę wydzielić dla zespołu 30 złotych koron. Jak się nią podzielicie, wasza sprawa.
Krasnolud z cichym sapnięciem wstał powoli z krzesła – Pani Iskro, nie znam wielu magów, choć pewnie spotkałem więcej z nich, niż łącznie reszta twoich towarzyszy. Z doświadczenia mojego wynika, że dzielicie się na aroganckich bęcwałów i aroganckich bęcwałów, którym jednak można zaufać w chwili największej potrzeby. Nie każcie mi zmieniać zdania w temacie przydziału was do jednej z tych grup, szanowna. Ruszymy godzinę po świcie, to wystarczający czas na przygotowanie swojego wizerunku.
Fungi założył kciuki za skórzany, szeroki pas – Idźcie wypocząć, czeka nas długa droga i kto wie co na niej. Zobaczymy się z rankiem... wszyscy jak tu jesteśmy, taką mam nadzieję.