Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2018, 13:43   #101
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Wszyscy zaczęli zajmować jakieś siedzące miejsca. Wydawało się, iż jest to jakaś ceremonia. Rycerz wziął więc w niej udział po prostu postępując tak, jak pozostali czynili oraz czekając na słowa Boylea oraz pewnie Peela.

Boyle powitał wszystkich, wymieniając każdego z imienia i zabrał się za opisywanie sytuacji. Z tego zrozumiał Gaheris mieli sporo szczęścia. Podczas pożarów zginęło w ogniu, lub wpadając w szał ponad połowa londyńskiej populacji wampirów.

Straszne rzeczy, wręcz nie do wiary. Uderzenie musiało być straszliwie precyzyjne. Właściwie miałby kilka pytań, ale pojmował, że póki co, nie wypada się wtrącać, przynajmniej dopóki książę nie ogłosi jakiejś dyskusji. Jeśli oczywiście ogłosi …

Okazało się, że Boyle przebadał też przyniesione przez Gaherisa elementy. Stanowiły one element zaklęcia, który wywołał pożary. Magik wysłał do Londynu swoich ludzi, którzy mieli sprawdzić czy na terenie pozostałych pożarów też znajdą podobne przedmioty. Najgorsze, że ktoś musiał je aktywować i nie mógł być to tamten Czarodziej. Bo najwyraźniej Boyle był z nim gdy wybuchł pierwszy pożar nota bene w Westminsterze.

W pokoju zapadła cisza, przerywana jedynie odgłosem pitej z kielichów krwi.
- Kiedy wracaliśmy z Charlottą, miałem wrażenie obserwacji. Wspominałem zresztą. Było ono zogniskowane na wieży. Nie wiem, jak się nazywa, ale … - opisał dokładnie kierunek oraz jej wygląd, co powinno wskazać znającym Londyn członkom rodziny, dokładne miejsce. - Mógłbym je przepadać, sprawdzić ściany oraz podłogę badając przeszłość. Ewentualnie stamtąd można było zaktywować zaklęcie. Wysokie miejsce, widać daleko … - złożył propozycję rycerz.
- No tak wspominałeś! - Boyle ucieszył się wyraźnie, że rycerz zabrał głos. - Myślę, że brzmi to rozsądnie. - Magik zwrócił się do księcia.
- Tak… moi ludzie starają się wytropić maga. - Peel podniósł wzrok na Gaherisa. - To by była wielka pomoc.
- To mój obowiązek, wesprzeć w tej chwili naszą społeczność jak tylko można. Jestem rycerzem i wiem, co to oznacza odpowiedzialność. Chciałbym jednak zastanowić się nad jeszcze pewną kwestią. Otóż jak wiemy, wiele domów zostało podpalonych. Interesowałoby mnie, które nie zostały podpalone - uśmiechnął się. - Oraz może warto porozmawiać z takimi wampirami, których posiadłości z jakichś powodów nie ruszono. Może wspierają atakujących, może atakujący chcą jedynie wywołać takie wrażenie, jednak tak czy siak dobrze byłoby sprawdzić. Co więcej, uważam, że żaden członek rodziny nie powinien poruszać się obecnie samotnie. Chyba że miałby być przynętą - mówił Gaheris kontynuując wypowiedź. Wreszcie przerwał oczekując reakcji.
- Na razie nie wiadomo nam nic o oszczędzonych leżach. Część wampirów sypia na dziko, nie mając stałego miejsca pobytu, ale nawet one ucierpiały wpadając w szał od wszechobecnego ognia. - Rebecca wtrąciła się, cały czas patrząc na księcia i upewniając się czy ma przyzwolenie.
- Ludzie starszej klanu Róży i Helen do tej pory starają się to zatuszować. - Anna zamachała nogami, wyciągając kielich w stronę Charlie by ta dolała jej krwi. - Gdy zakończymy sama wróciłabym do miasta by się tym zająć.
- Tak, maskarada jest najważniejsza.
- Peel przytaknął i rozejrzał się po zebranych. - Ale masz rację Ashmore. Nie powinniśmy chodzić samotnie. Helen, zabrałabyś się z Henrym do miasta.
- Oczywiście.
- Nosferatu przytaknęła.
- Będzie mi zdecydowanie raźniej, ale czy ktoś wie, jak Jessie? - spytał rycerz.
Florence i książe spojrzeli na siebie. Wyraźnie temat robił się niewygodny. W końcu Peel zerknął na Rebecce wyraźnie dając jej znak by mówiła.
- Jej rezydencja spłonęła, ale nie mamy pewności czy ona wraz z nią. Słuch po niej zaginął.
Czyli wygladało, iż książę zaczynał także coś ukrywać. Prawdopodobnie kompletnie nie ufał komuś tutaj, może właśnie jemu, analizował rycerz. Bardzo mu się to nie spodobało, ale cóż, złożył hołd władcy, więc jako rycerz nie miał innego wyboru, niźli słuchać.
- Wasza wysokość - powstał kłaniając się księciu - panie, panowie, myślę, że im szybciej ruszymy z panną Helen, tym większe będą szanse powodzenia. Czy może z nami pojechać Charlotta, jeśli oczywiście zechce? - zapytał Peela.
Charlie uśmiechnęła się do niego wyraźnie dając znak, że bardzo chętnie.
- Henry, Charlie należy do ciebie, jeśli masz takie życzenie, oczywiście może z tobą jechać. - Anna poklepała rycerza dobrodusznie po nodze. - Jeśli książe pozwoli też byśmy się zabrali z Robertem.
- Dokładnie nie ma na co czekać. Zostawiliśmy tam niezły bałagan. - Carl podniósł się ze swojego fotela. - Czy dobrze zrozumiałem, że możemy liczyć przez chwilę na twoją gościnność Boyle?
- Tak. Nie śmiałbym odmawiać rodzinie w potrzebie. - Magik uśmiechnął się. Gaheris wyczuł jednak, że nie do końca jest zachwycony tą wizją. Boyle mimo swojej radosnej powierzchowności wyraźnie nie był typem przypadającym za tłumami.
Jak to dobrze mieć rezydencję podlondyńską, stwierdził Gaheris, ale bardzo cicho. Tak, iż nawet posiadający nadwrażliwe uszy wampir nie usłyszałby nic poza mruczeniem.
- Hm - powiedział na głos - wydaje mi się, że może warto będzie wrócić do Londynu. Jakby nie było, jeśli chcemy mieć oko na tamto miejsce, stąd jest nieco dłuższy dojazd. Ponadto jestem osobiście bardzo wdzięczny naszemu gospodarzowi, ale nie chciałbym nadużywać gościnności bardziej, niźli to jest konieczne przy takiej sytuacji.
- Wszyscy chcemy wrócić do siebie Henry. - Anna uśmiechnęła się do rycerza. - jednak przygotowanie rezydencji będącej w stanie zapewnić schronienie starszemu wampirowi nie jest proste. - Już dużo ciszej rzuciła. - Spytaj Charlie.
Ghulica stojąca tuż obok i wyraźnie trenująca Nadwrażliwość, którą pokazał jej wampir, aż się zarumieniła. Prawdą było iż wspominała mu na początku nocy, iż szuka im nowego lokum.
Boyle spojrzał na wampira z wdzięcznością.
- Jesteście tu mile widziani. - Magik zwrócił się jakby do wszystkich, ale Gaheris był pewny, że to jego i Charlie ma na myśli. Wyraźnie zauważyła to też Florence, która mimo złego nastroju uśmiechnęła się lekko zadziornie.
- Hm, osobiście jestem bardzo wdzięczny naszemu szlachetnemu gospodarzowi, ale cóż, im szybciej ruszymy, tym może szybciej uda się rozwiązać daną sytuację. Aha, jeszcze kwestia, czy śledziliście może owego pana pracującego w banku Charlotty? Bowiem nie wiem, czy przy takim zamieszaniu udało się cokolwiek zorganizować - spytał głównie Malkaviankę oraz Florence.
- Wysłałam za nim swojego człowieka, ale nie miałam z nim jeszcze kontaktu. - Anna przytaknęła. - Mam nadzieję dowiedzieć się czegoś w mieście.
- Ruszajmy więc
- podsumował Gaheris. - Panie Boyle, głupio mi prosić, ale miałby pan może jakąś szpadę do pożyczenia lub cokolwiek podobnego?
- Coś się na pewno znajdzie.
- Magik uśmiechnął się. - Charlie, czy moglibyście poprosić Gehrego by wam wydał broń.
Ghulica przytaknęła kłaniając się nisko.
 
Aiko jest offline