Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2018, 21:13   #1
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
[D&D/FR 3.5] "O 1 skarb za daleko..." (+18)

Waterdeep



“Miasto Wspaniałości” robiło wrażenie na każdym, kto zaglądał do niego pierwszy raz, a i na wielu - przy kolejnych odwiedzinach. Metropolia leżąca na Wybrzeżu Mieczy była wielce ważnym miejscem handlu i wymiany na naprawdę sporym kawałku Faerunu, ściągając ludzi i nie-ludzi z odległych krain, a można było tu spotkać przedstawicieli wielu ras, profesji, poglądów oraz przynależności.

W Waterdeep zawsze się coś działo, Waterdeep zdawało się nie spać. Ulice pełne tłumów, handlarzy, kupców, poszukiwaczy przygód, wozów, straganów. Tu niemal każdy zdawał się gonić za monetą, a przynajmniej miało się takie wrażenie. Rozmowy, śmiechy, nawoływania, panująca w wielu miejscach spora wrzawa. Populacja tego miejsca liczyła gdzieś około 130 tysięcy(!), pełno świątyń, Gildii, szkół magii, kolegia Bardów, sklepy nawet z magicznymi przedmiotami, tawerny, karczmy, domy uciech, wieże Magów, stragany, port, trudno to wszystko zliczyć… a do tego wszystkiego górujący nad miastem Zamek Waterdeep. Wszystko to mogło przyprawić o zawrót głowy.


I w co mniej znaczącej dzielnicy przyprawiało, do tego jeszcze wykręcając nosy, zapachami. Bójki, ladacznice, załatwianie wszelkich potrzeb fizjologicznych po kątach, ledwie gdzieś w jakimś zaułku ulicy, obijanie mordy, spółkowanie… ach, “Miasto Wspaniałości”.

Te miasto jednak nie było dla każdego.

~

Elfka Rita, korzystając ze sporej przerwy w tułaczce za bogactwem, wydawała ostatnio zarobione złoto na przyjemności cielesne i duchowe, które głównie oznaczały łaźnie, masaże, dobre wino i smakołyki. Raz odwiedziła nawet najprawdziwszego fryzjera, który doprowadził jej włosy do cudnego stanu, a raz była i w milutkim sklepie z setkami pachnideł. W międzyczasie zaś pilnowała nieco Synarfina, by “dzikus” nie trwonił monet na głupoty… więc eskapady Elfa skończyły się jedynie na chodzeniu po wszelakich karczmach i tawernach, próbując rozmaitych trunków i jadła, nie mogąc się nadziwić, że za kilka metalowych krążków ludzie takie dobre rzeczy dają. Mówiąc więc ogólnie, dwójka ta zbijała bąki na całego.

Ramas spędzał wolny czas nieco inaczej. Po początkowych tańcach, hulankach i swawolach, trwających dobre parę dni, w końcu zabrał się za bardziej sensowne rzeczy. Zakupienie kilku konkretów, zawarcie paru znajomości, kilka wizyt w bibliotekach. Do tego Mag wojenny zaczął również na własną rękę rozglądać się za jakąś małą robótką, w końcu i taka nie zaszkodzi, chociażby tu właśnie na miejscu, w samym Waterdeep.

Druid węszył, i to niemal dosłownie. Shargos odwiedzał liczne biblioteki i antykwariaty, wypytywał miejscowych, a nawet szwędał się po podejrzanych uliczkach. Czy to w dzień, czy nocą, szukał ICH, a nie mogąc się doszukać, był bardzo sfrustrowany, przez co zaglądał głęboko w kielich. I w końcu pojawiła się szansa na jakiś sukces, a Podgóra zdecydowanie była tym miejscem, do jakiego powinien się udać...

Khalim już od kilku dni budził się w tym samym łóżku, i z tą samą kobietą u boku. Po paru rozrywkowych wieczorach, w końcu uwiódł Dardianę, córkę pomniejszego szlachcica, Kevstera Hawklighta, zwanego grubym. A że tatuś był poza miastem na dłuższy czas, matka z kolei nie interesowala się schadzkami pociechy, dwójce kochanków nie stało nic na przeszkodzie, by oddawać się figielkom niemal całymi dniami. Panienka Hawklight była z kolei najwyraźniej tak zafascynowana egzotycznym mężczyzną, iż trwoniła niezły majątek na wszelkie luksusy, ciesząc się jego towarzystwem.

Bard Glaiscav szlajał się… znaczy, zwiedzał, wszelkie przybytki warte uwagi, słuchając nie tylko wszelkiej poezji i muzyki, ale i nawet zwykłych opowieści, zwyczajowych ludzi. Sam również od czasu do czasu zaprezentował jakiś utwór, czy małą kompozycję. Bawił się w najlepsze, ale i jednocześnie chłonął wiedzę, przysłuchiwał się plotkom, a nawet i poczytał księgozbiory, te bardziej, jak i mniej dostępne.

Durin również pytał. Pytał często i w wielu miejscach, jednak zagadnięci albo kiwali przecząco głowami, lub podawali - i to dosyć często - całkiem mylne informacje. Po kilku dniach takiego zasięgania języka Krasnolud musiał już zakrywać(czy nawet i nie brać ze sobą?) “Meteoru” ponieważ ten coraz częściej stawał w płomieniach. W końcu jednak uzyskał konkretny trop, choć naprawdę niewiele na obecną chwilę pomocny. Poszukiwaną przez niego osobę widziano tu 2 miesiące temu, a wyruszyła ona na północny wschód? Trop był więc zimny, wyjątkowo zimny… chociaż może...


I z całego tego towarzystwa, to właśnie Bard odezwał się któregoś dnia tuż przed południem, i to za pomocą magii, do pozostałych. W pewnym momencie, w głowie każdego z nich, rozbrzmiał jego głos:

 - "Hej obiboki, chyba znalazłem kolejną robotę. Spotkajmy się dziś w Waterdeep, karczma “Pełny kufel” w Południowej Dzielnicy, jak będzie słychać trzy dzwony. Będę czekał."


~

Przybyli więc, jeden po drugim, do wspomnianego miejsca, gdy słońce było wysoko na niebie, po czym zasiedli do wspólnego stołu, przy kuflu piwa, czy tam i kielichu wina oraz skromnym obiedzie? Po początkowych powitaniach, pomrukiwaniach, krótkich rozmowach i paru wzajemnych ogólnych docinkach, Glascaiv przeszedł do sedna sprawy.

- Znajomy znajomego, opowiedział mi ploteczkę, iż jakiś Mag szykuje wyprawę, na której potrzebuje takich jak my. Obłowić się ponoć można naprawdę nieźle, a kontaktować należy z jego uczennicą, która zagląda tu codziennie. Tak, wiem jak to wszystko brzmi… - Młody mężczyzna uśmiechnął się rozbrajająco, po czym natychmiast został zasypany masą pytań od swoich towarzyszy.

Wszystko przerwała jednak burda, mająca miejsce parę stołów dalej. O tak, w tym przybytku to wydarzenie miało miejsce często… ba, nawet z niego słynęło.

...

Dwie minuty później, trzy stłuczone gęby dalej, i o paru klientów “Pełnego Kufla” mniej, rozbawieni(a może i znudzeni?) taką sceną towarzysze, postanowili wrócić do swojej rozmowy, gdy…

- To chyba ona - Powiedział nagle Glaiscav, obserwując młódkę rozmawiającą z karczmarzem. Oboje spoglądali w stronę grupki, po chwili zaś dziewczyna zbliżyła się do awanturników.


- Nazywam się Hena, mnie szukaliście? - Zagadnęła towarzystwo.




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 10-04-2018 o 21:30.
Buka jest offline