Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2018, 23:01   #24
Fyrskar
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
- Szabrownicy - stwierdził Jeron. - Co gorsze, uzbrojeni po zęby. Nie chcę być tym, który przekazuje złe wieści, ale żołądek mi mówi, że nie zajdziemy więcej niż kilka klików zanim Imperialni nas dopadną.

Poprawił sprzączki skafandra. Poruszanie się w nim przez piaszczysty, gorący kanion było mordęgą. Miał szczerą ochotę dać się odstrzelić - i nie obchodziło go, czy wiązkę z blastera wpakuje mu szturmowiec czy szabrownik.

- Jeśli mogę dać radę na temat robienia interesów z niezbyt uczciwymi ludźmi... - dodał jeszcze. - Nikt mnie oczywiście nie pyta, ale mam w tej kwestii z naszej grupki chyba najlepsze kwalifikacje. W każdym razie, jeśli mogę, to zapytam. Mamy w rękawie jakikolwiek atut? Układanie się z takimi istotami to śliska sprawa - wskazał palcem na obóz. - Jeśli będziemy na straconej pozycji, to z miejsca jesteśmy pogrzebani.

Kara nie mogła się nie zgodzić. W swojej złodziejskiej karierze nie raz miała do czynienia z podobnymi typami. Tylko wtedy działała sama. I sprawy wyglądały zupełnie inaczej.

Danpa pokiwał głową. - Oddaj im jakieś znalezisko, udowodnisz się i cię wezmą. - stwierdził. - Z pustymi rękoma zastrzelą albo pogonią. Chyba, że kobietę. - westchnął. Z wielu rodzajów skupisk na jakie mogli wpaść, to było tylko nieco bardziej pomocne od jakiegoś plemienia dzikich tubylców. Ci przynajmniej znali normalne języki... Choć to nie tak, że Danpa miał zamiar z nimi wielce dyskutować. Spojrzał na Karę.
- Może i da się skraść plutonowi ścigacz. - powrócił do jej pomysłu z poprzedniego dnia. - Jeżeli imperium uzna, że my się tam schowaliśmy, to ich wystrzela. W chaosie coś się znajdzie. Imperium stwierdzi, że szabrownicy zwiali. Nie my. Chyba, że nas zobaczą. - bladoskóry usiadł wygodnie na ziemi. - Pytanie, jak tu przywołać imperialnych?

- Jeron, jestem pewien, że masz doświadczenie w rozmawianiu z bandziorami, ale zdaje mi się, że zawsze kontakty te kończyły się dość niepomyślnie dla ciebie. - włączył się do rozmowy Marlon. Doskonale zdawał on sobie sprawę z przeszłości brata i wiedział, że rzeczywiście jest on najlepszą osobą do takich rozmów, lecz nie byłby sobą, gdyby nie skomentował tego w złośliwy sposób.

Starszy z Sarów natomiast w przeszłości z szabrownikami spotykał się głównie podczas przesłuchań albo pacyfikacji. Rzadziej miał kontakt z tymi, którzy sprzedawali Imperium ludzi, w tym nawet swoich znajomych i rodzinę. O dziwo nie brzydził się nimi, w pewien sposób nawet ich szanował. Ich lojalność wobec kredytów i obawa przed reperkusjami ze strony systemu fascynowała go. - Wiem jak sprowadzić tu szturmowców, a nawet oficerów. Mamy pewien atut. - tu przerwał na chwilę - Mnie. Sprzedamy im mnie, Imperialnego dezertera.

- Czy wyście powariowali? - Jeron pokręcił głową. - Chcecie nam ściągnąć na głowę całą bandę imperialnych, jakimś cudem przedostać się obok nich, ukraść statek i liczyć, że może nie zdecydują się nas zestrzelić? - Westchnął. - To absurd, szanse na powodzenie są... jakie są szanse BX? A ty braciszku wybrałeś sobie kiepski moment na zwierzenia.

- Szansa powodzenia… - zawahał się na moment droid, w rzeczywistości jego układy logiczne przeprowadzały skomplikowane obliczenia - ...minimalna - dokończył po kilku sekundach.

- Tylko podsunąłem pomysł mocnej karty przetargowej. Za resztę nie mnie obwiniaj. - Niemal błyskawicznie zripostował Marlon, a następnie głową skinął ku Danpie. - To jego pomysł. A bardziej poważnie to czy ktoś ma jakiś inny plan, skoro ten nie podoba się panu “dobry interes”?

-Nie będziemy się przekradać. - Danpa spróbował uspokoić Jerona. - Bitwa będzie w obozie, my poza nim. Zgarniemy jakiś statek z obrzeży. Szybka osoba albo dwie go zgarną i polecą po resztę, wliczając Wulfa. - westchnął. - BX, ile by zajęło imperialnym zareagować na taką kradzież? - spytał droida, niepewny jak duże zamieszanie w obozie ten przewidzi.

- Jednostka może nadać sygnał na niekodowanej częstotliwości, duże prawdopodobieństwo przechwycenia - zasugerował BX możliwość mającą największe szanse na zwabienie wrogich sił.

- Jakkolwiek jest to szalony pomysł, wydaje mi się on lepszy niż próby dogadywania się z szabrownikami - odezwała się Kara, która do tej pory przysłuchiwała się wymianie zdań, głównie między braćmi. A że miała już powoli dość ich przekomarzania się, postanowiła uciąć sprawę. - Nie mamy im nic do zaproponowania, a na dobrą wolę nie ma co liczyć. Niech zatem imperialni pomyślą, że jesteśmy przetrzymywani w jednym z tych namiotów. BX nada sygnał. Któryś z was - słowa te skierowała do braci Sarów - będzie musiał udać się po statek. Chyba najlepiej znacie się na prowadzeniu tych latających puszek. Wybierzcie, który z was jest szybszy. BX będzie osłaniał ochotnika.
- Co do naszej reszty… Nie możemy się przez ten czas rzucać w oczy.

Danpa nie będąc pewnym, czy wolałby przytaknąć, czy wzruszyć ramionami, zrobił obie te rzeczy na raz jednocześnie. Faktycznie któryś z Sarów musiał odebrać ścigacz, a BX najbardziej nadawał się do akcji czysto morderczych, przy czym dwie osoby wystarczą. Wobec tego bladoskóry położył się na ziemi i zaczął przysypywać z wierzchu piaskiem. Pustynia była gorąca, toteż za dnia wykrycie przez termowizje im nie grozi, zamiast tego ryzykiem była dehydratacja, o którą w tym momencie jeszcze nie musieli się martwić. Skoro tak, to pozostało pozostać niewidocznym. - W sumie...to reszta czeka tutaj, czy szukamy jakiejś nory w okolicy? - zapytał, zdając sobie sprawę, że lokacja nie była aż tak genialna, ale z drugiej strony, łatwo byłoby się stąd do wnętrza skradzionego statku załadować. Ich największym wyzwaniem pod względem ukrywania się i transportu był oczywiście Wulf, chociaż poza nim również zasoby, które ostały się ze statku. Przynajmniej jedną skrzynię prowiantu powinni zachować, co by się nie działo.

- Jeron, jesteś może chętny? - spytał brata Marlon nie ukrywając ironii w głosie - Masz doświadczenie w pożyczaniu rzeczy od niewłaściwych osób na czas nieokreślony. Raz chociaż zrobiłbyś to w słusznej sprawie.

- To naprawdę nie jest najlepszy moment, byście zaczęli się przekomarzać jak dwójka gówniarzy - syknęła Kara w stronę braci Sar. - Jesteśmy tutaj zbyt widoczni. My i sprzęt. Powinniśmy znaleźć jakieś prowizoryczne schronienie, gdzie będzie nas trudniej zauważyć - dodała, odpowiadając na słowa Danpy. - Ruszajmy. BX i jeden z Sarów, kiedy już się zdecydują, zostaną tutaj i zaczekają na nasz znak, kiedy już się schowamy. Wtedy BX nada komunikat.

Obozowisko szabrowników było na szczęście otoczone kanionami, dzięki czemu mogli je obejść dookoła nie ryzykując wykrycia. Niestety nie natknęli się na żadną jaskinię, podobną do tej, w jakiej schronili się po katastrofie. Znajdowali jedynie jamy jakichś zwierząt, w których od biedy mógłby zmieścić się jeden człowiek, może dwóch, jeśli byłyby dostatecznie głębokie i oczywiście niezamieszkane. Na ostatnie nie było jednak co liczyć, świeże odchody w pobliżu wskazywały na coś zupełnie przeciwnego. Takich nor naliczyli cztery. Każda w sporej odległości od innych. Dwie od zachodu i po jednej od północy i południa od obozu.
O wiele lepszą kryjówką mogłaby być pieczara, którą wypatrzył Danpa. Niestety wejście do niej znajdowało się na powierzchni, a jakby tego było mało, było skierowane w stronę namiotów, pomiędzy którymi co chwila można było dojrzeć sylwetkę przechadzającej się osoby. Pieczara znajdowała się około 50 metrów od obozowiska i 30 od skraju kanionu.

~*~

- Masz flary sygnałowe? - Jeron odwrócił się do Kary. Poklepał się po bandolierze. - Mogę ci oddać moje. Gdybyście nie znaleźli jednej kryjówki, możecie je w ostateczności wystrzelić, żebyśmy was zlokalizowali. - Wyjął z kieszeni skafandra Taurex i połknął go. Potrzebował chemikaliów, żeby przezwyciężyć zmęczenie i, przy odrobinie szczęścia, dobiec do statku.

- Wystarczy jedna - powiedziała Kara. - W końcu jeśli już będziemy musieli ją wystrzelić, to będzie to ostateczność. Dzięki, Jeron.

Rzucił plecak bratu.
- Nie zgub go, to moje życie - Ze sobą poza tym, co miał na sobie, wziął jedynie blaster. - Jesteśmy gotowi BX? - Nadal nie uważał planu za zbyt sensowny, ale nie potrafił wymyślić niczego lepszego. I miał już dosyć słuchania Kary. Zachciało się jej pouczania go o marnowaniu czasu, po tym jak przez ociąganie się z Wulfem prawie doprowadziła do śmierci ich wszystkich. Że też nie było żadnego innego zaufanego znajomka Wulfa, którego ten mógłby zabrać Sawowi na drugiego... ”Spast”, zaklął bezgłośnie.



~*~

Danpa pokazał palcem na pieczarę. - Łatwiej będzie nas stamtąd zabrać. - rzucił swój argument na wybór lokacji. Nie każda wada była zawsze wadą. Choć nie miał zamiaru kłócić się z decyzją, jaką podejmie Kara. Zastrzelenie zwierząt w jamach i rozproszenie się pomiędzy nimi nie powinno być specjalnie trudne, a gwarantowało trochę więcej bezpieczeństwa przed kradzieżą pojazdu, w zamian za spowolnienie ewakuacji po jego zdobyciu.

- Zgadzam się - odparła Kara, patrząc w miejsce, które wskazał Danpa.
Z zaskoczeniem też stwierdziła, że kiedy już miał coś do powiedzenia, to miało to sens. Miała nadzieję, że to nie tylko chwilowe pozytywne wrażenie.
- Skoro już i tak ryzykujemy, to postawmy wszystko na jedną kartę - dodała, uśmiechając się lekko. - Chodźmy!
 
Fyrskar jest offline