Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2018, 10:29   #134
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Przewróciła się na brzuch, dając markizowi wycałować swoje plecy i pośladki. Gdy to robił, uniosła swoje biodra, wystawiając się do jego ulubionej pozycji. Colonna zaś chętnie skorzystał z zaproszenia. Potem kolejny raz, potem zaś jeszcze kilka. Dopiero po półtorej godziny markiz zaczął wykazywać jakiekolwiek oznaki słabości, kiedy Agnese wręcz była powalona ilością kolejnych orgazmów, zaś Gilla nawet otworzyła usta ze zdziwienia. Istne szaleństwo! Kiedy padła obok niego na łożu, właściwie nie mogła myśleć o niczym poza tym, co działo się przed chwilą. Rozdygotane ciało pięknej florenckiej damy nigdy jeszcze nie zaznało erotycznej przyjemności w takiej gigantycznej dawce. Nawet jeśli jakaś delikatna część ciała była otarta, owo lekkie swędzenie wręcz jeszcze bardziej potęgowało oraz podkreślało doznaną rozkosz. Czuła się niczym schrupany owoc, jak wyczerpany wojownik po zwycięskiej walce. Była wampirem, była potężna, odporna, ale ta dawka przyjemności powaliłaby nawet słonia.
Agnese objęła mocno swego narzeczonego, wtulając się w niego. Ile właściwie czasu minęło od początku tej nocy? Była wykończona, a toż Alessandro nie był jeszcze najsilniejszym ghulem. Aż bała się pomyśleć i z drugiej strony nie mogła się doczekać jak silny i pełen wigoru będzie, za kilka lat.
- Najchętniej nie wstawałabym dziś z łóżka. - Wymruczała cicho, muskając ustami skórę swego narzeczonego.
- Mam podobny plan - wyjaśnił markiz, zaś Agnese z trudem uwierzyła w to, co widziała, że jej narzeczony jest ponownie gotowy. Udowodnił jej to zresztą przez następne dwie godziny. Przy całym szczęściu oraz rozkoszy, to wydawało się dziwne, choć dziwne w bardzo miły sposób. Wampirzyca momentami aż nie wierzyła, że Alessandro wciąż starcza sił. Po pewnym czasie sama użyła swojej krwi by dodać sobie wigoru, ale wszystko trwało tyle, że Gilla zdążyła jej przynieść kolejny posiłek. Dziwiąc się zresztą, że markiz oraz Agnese właściwie nie odrywają się od siebie.
- Szlachetni państwo - skomentowała podając kielich signorze w krótkiej chwili przerwy - muszę pogratulować - faktycznie słowa jej kryły wewnątrz siebie całe pokłady podziwu.
- Brzmisz jakbyśmy przy tej okazji poczęli potomstwo. - Agnese mrugnęła do niej i sięgnęła wolna dłonią, do ciała markiza. Jakby sama nie dowierzając pogładziła rozpaloną skórę swego kochanka. Dopiero po chwili sięgnęła tą samą dłonią po kielich wypełniony krwią. - Chyba oboje tego potrzebowaliśmy, co skarbie?
Uśmiechnęła się do markiza tym swoim ciepłym kochającym uśmiechem i powoli zaczęła sączyć zawartość naczynia. Zaś markiz leżał nagle wręcz nie mogąc się ruszyć. Niesamowite, zwyczajnie padł niczym kaczka i leżąc uśmiechał się.
- O rety, Agnese - udało mu się tyle wyszeptać. Nagle był kompletnie wypompowany tak, jak przed chwilą jurny. Gwałtowna przemiana wręcz uderzała. Oczywiście jednak wyglądał na z siebie wyjątkowo zadowolonego.
Wampirzyca dopiła zawartość kielicha i podała go Gilli. Sięgnęła po skopaną w krawędź łóżka pościel i okryła swego kochanka. Czuła jak z jej szparki wypływa niemal nieprzerwany strumień nasienia i sądząc po tym jak wilgotne i lepkie było łóżko, wiele już wypłynęło. Siedząc obok mężczyzny delikatnie przesuwała dłonią po jego twarzy, gładząc ją i pieszcząc. Nie przerywając tego ruchu uśmiechnęła się do Gilli.
- Moja droga czy rozstawiłabyś tu moje podróżne biurko? Napisałabym krótką notatkę o wydarzeniach poprzedniej nocy do księżnej i zapytała o spotkanie.
- Oczywiście pani
- ghulica przyniosła biurko rozstawiając. Ponadto rozłożyła kilka kart papieru, inkaust, gęsie pióra oraz lak wraz z pieczęcią signory. - Czy ma pani dla mnie jeszcze jakieś polecenia? - spytała, podczas gdy markiz wydawał się kompletnie wypompowany, czemu zresztą ciężko było się dziwić. To nie było ludzkie, ba to nawet nie było wampirze, chyba że korzystało się z krwi.
- Hm… może zjedlibyśmy tu późny posiłek? - Agnese podniosła się i podeszła nago do biurka. Zatrzymała się i delikatnie ucałowała Gille, obejmując ją w pasie.- Myślę, że i tobie i Alessandro by się to przydało. A ja chętnie spędzę w waszym towarzystwie resztę nocy.
- Coś do jedzenia, rzeczywiście chętnie, bardzo chętnie - powiedział niezbyt głośno oraz lekko sapiąco. Ciągle dochodził do siebie. - Jednak pozwól mi jeszcze chwilę poleżeć - poprosił.
Agnese uśmiechnęła się do markiza odsuwając się delikatnie od ghulicy.
- Mój drogi, myślę, że nawet Gilli zajmie chwilę znalezienie kogoś, kto o tej godzinie przygotuje coś do jedzenia, więc odpoczywaj spokojnie.
Wampirzyca ucałowała jeszcze raz ghulicę.
- Zajmiesz się tym kochana? - Puściła ją i zajęła miejsce przy biurku. Zarówno markiz jak i Gilla widzieli jej, naznaczone licznymi malinkami i otarciami śnieżno-białe plecy, po których spływały jej mieniące się niczym roztopiona miedź, włosy. Agnese wydobyła arkusz i zaczęła pisać. Zaś Gilla natychmiast ubrała się wychodząc. Polecenie signory Contarini było dla niej najważniejsze. Wampirzyca uśmiechnęła się słysząc melodię płynącą z ust jej narzeczonego, nie przerywała jednak pisania, po krótce informując księżną o wydarzeniach podczas balu, oraz kiedy z oczy zniknął jej Filbert. Zgłosiła gotowość swojej pomocy. Odezwała się dopiero pieczętując list.
- Co to za melodia? - Nie obróciła się do markiza, cały czas uważając na przygotowywane pismo.
Melodia była skoczna niezwykle.

Markiz pomrukiwał coś, podśpiewywał, lecz kiedy Agnese poprosiła go, z mruczącego czegoś, jego głos przeszedł do normalnego śpiewu. Colonna miał ładny głos, chociaż oczywiście nie dorównywał zawodowym śpiewakom.
- To popularna piosenka z okolic Perugii. Słuchałem kiedyś, jak śpiewał ją mój opiekun. Wpadła mi wtedy w ucho i nawet teraz zdarza się, że sama wchodzi mi na muzyczną myśl.
- Jest bardzo ładna.
- Agnese skończyła sporządzanie listu i chwilę później w pokoju pojawiła się Gilla.

Na niesionej przez nią tacy stały trzy kielichy i liczne zimne przekąski: mięsa, sery, owoce. Usiedli na łóżku i markiz wraz z ghulicą zabrali się za pałaszowanie. Agnese sącząc krew z kielicha, lekko rozcieńczoną w winie, obserwowała swoich kochanków. Musiała przyznać, że już od dłuższego czasu, potrzebowała takiej nocy. W ciszy i spokoju. O ile w ten sposób można określić to jak przed chwilą zabawiali się z Alessandro. Mogłaby odsunąć się na kilka lat od tego wszystkiego. Odpocząć, skupić się na sobie i doskonaleniu swoich umiejętności. Dała im opowiedzieć, co działo się w ciągu dnia, wymuszając choćby takie informacje jak kto ze służby się potknął. Wampirzyca coraz bardziej czuła, że brakuje jej tych momentów, tej dziwnej i prostej sielanki.

Po posiłku tylko odstawili tacę na biurko do pisania i ułożyli się we trójkę w łóżku. Pieszcząc się delikatnie, całując, powoli ukołysali Agnese do snu.

9 września 1503, wieczór

Kolejny wieczór nie rozpoczął się tak wesoło, jak poprzednie. Przede wszystkim Agnese obudziła się w pełni przykryta kołdrą, zaś obok łóżka stali Gilla, Alessandro i faerie, wszyscy ubrani oraz mający zafrasowane miny. Jeszcze markiz złożył buziaka na ustach swojej ukochanej, kiedy Alessio zaczął bezceremonialnie.
- Mam średniej sympatii wieści, znaleźliśmy Filego, Filiberta - poprawił się - znaczy częściowo znaleźliśmy, bo innych części niestety nie.
Agnese uniosła się, osłaniając się przy tym kołdrą. Niby każde z nich widziało ją nagą, ale jakoś nadal nie chciała o tym informować Alessandro.
- Hm… a jaki fragment Filberta znaleźliście?
- Górę, jeśli można tak nazwać -
skrzywił się faerie.
- Jej Wysokość odpowiadając na pani list poprosiła, żeby odwiedziła ją pani dogodnej dla siebie chwili - dodała Gilla uzupełniając wydarzenia dnia. Takie słowa były naprawdę bardzo łaskawym odezwaniem się.
- Chyba nic nie stoi na przeszkodzie, bym odwiedziła ją dzisiaj. Chyba, że jest jeszcze coś co powinnam wiedzieć… Górę Filberta znaleźliśmy my, czy słudzy księżnej?
- My, dokładniej zaś ja
- wyjaśnił Alessio. - Jak wiesz współpracuję, albo raczej współpracowałem z Filibertem przy poszukiwaniu moich rodaczek. Niestety zrobił się problem. Tam, gdzie umówiliśmy się znalazłem jedynie jego części oraz smród zła.
- Będę musiała o tym poinformować kardynała.
- Agnese zamyśliła się. - Chyba będzie dobrze na jakiś czas unikać kontaktów z ludźmi z zewnątrz by ich nie narażać. Myślałam, że sprawa spaczonego maga jest już rozstrzygnięta, ale chyba jeszcze daleko jej do tego.
- Obawiam się, że to niestety nie jest mag, ale jego szefostwo. Bynajmniej nie mam na myśli Morgan
- odparł ponuro Alessio. - Kiedy będziesz u księżnej, porozmawiaj z nią o tym. Jakby bowiem nie było, pewnikiem zna teren.
- Porozmawiam, ale jeśli masz jakieś konkretne podejrzenia to je zdradź, będzie mi wtedy łatwiej.
- Uśmiechnęła się do faerie.
- Kwestia poruszania się po tej części starożytnego Rzymu, która obecnie jest opuszczona. Pod nią są wejścia do tej części katakumb, gdzie podobno mieszkając demony pradawnej rzeczywistości. Dlatego obawiam się, iż właśnie księżna posiadałaby jakieś informacje na ten wspomniany temat – odezwał się Alessio krzywiąc się.
- Nigdy nie słyszałam określenia “demony pradawnej rzeczywistości”. - Agnese usiadła wygodniej, co spowodowało, że trochę więcej jej nagiego ciało zalśniło w świetle świec. - Rozumiem, że chcesz bym dowiedziała się czy w opuszczonych częściach katakumb, grasuje jakiś demon?
- Wydaje mi się znacznie więcej, niż jeden. Dlaczego tam są, nie wiem, dlaczego nie wyłażą, żeby zabijać, niewolić, niszczyć etc. także nie wiem. Może nie są to typowe istoty z lekcji naszych mędrców, ale fakt faktem, przebywają tam istoty, które śmierdzą jednoznacznie. Pozostawili ów smród przy biednym Filibercie. Zwyczajnie nie wierzę, żeby to był przypadek oraz nie wierzę, żeby księżna niczego nie wiedziała na ten właśnie temat
– uznał Alessio ponurym tonem.
- Naprawdę istnieje ktoś taki? - nie dowierzał markiz.
- Żebyś wiedział – potwierdził faerie.
Agnese zamyśliła się. Wampirom zawsze było blisko do zła, czy księżna wiedziała, pewnie tak. Czy uznawała to za zagrożenie… pewnie nie.
- Zostawicie mnie? Chciałabym się ubrać. - Uśmiechnęła się do swoich towarzyszy już trochę słabiej.
Markiz spojrzał na nią dziwnie, ale skinął. Podobnie jak inni.
- Dobrze.
- Tak signora.
- Jeśli tak chcesz.

Wszyscy ruszyli więc do drzwi.
Wampirzyca uśmiechnęła się do nich jeszcze, starając się wykrzesać z siebie jak najwięcej ciepła. Musiała pomyśleć, chwilę dać głowie skupić się na tym co ma do zrobienia.
- Gillo… podeślij jakąś garderobianą, dobrze?
- Oczywiście, signora
– potwierdziła Gilla. Agnese wiedziała, że za parę minut nadejdzie służąca, jednak póki co, była sama i mogła się spokojnie zastanowić. Zresztą, miała czasu, ile chciała. Księżna nie wymagała stawiennictwa dzisiaj, jeśliby więc chciała odłożyć wizytę, problemu nie było. Tyle, że… ona też chciała wiedzieć. Wizja tego, że jakieś niebezpieczeństwo może zagrażać jej bliskim nie dawało jej spokoju. Opuściła kołdrę, pozwalając by chłodne powietrze otuliło jej nagie ciało. Pragnęła Alessandro… Gilli. Chciała się oderwać od tego wszystkiemu i oddać się ich kochającym dłoniom. Ale najpierw musi czuć, że są choćby względnie bezpieczni. Przeszła do garderoby i tam zaczekała na służącą, wybierając sobie suknię. Gdy kobieta pojawiła się, dała się ubrać. Powoli, nie poganiając zestresowanej dziewczyny. Na sam koniec wgryzła się w nią i wypiła tyle, by dziewczyna usnęła w jej ramionach. Elegancka, ubrana, prawdziwa florencka dama, była gotowa na stawienie czoła innym. Któż potrafiłby przegonić ją właśnie w etykiecie, wspaniałości, elegancji? Contarini, kiedy chciała, umiałaby oczarować niemal właściwie wszystkich.
Uśmiechnęła się do lustra, starając się by na jej twarzy nie odmalował się choćby cień niepokoju i zapamiętała ten wyraz.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/b8/f2/ad/b8f2ad40531107064cdb46686fe642de.jpg[/MEDIA]

Wybrała jeszcze odpowiedni wisior i spokojnym krokiem opuściła garderobę w poszukiwaniu swoich towarzyszy. Właściwie kłopotu jej to nie sprawiło. Siedzieli przy stoliku bibliotecznym, który Agnese tak doskonale znała. Poprzednią trójkę uzupełnił Kowalski oraz Borso. Byli pogrążeni w dyskusji. Kiedy jednak agnese weszła przerwali ja powstając na powitanie. Nawet markiz, który przecież był tutaj właścicielem.
- Śliczna suknia - zauważył Alessandro, choć wampirzycy coś mówiło, iż pomimo że docenia suknię, wolałby ją widzieć bez niej.
- Właśnie rozmawiamy na temat możliwości zabezpieczenia pałacu - dodała Gilla.
- Tak, wracam z miasta i dosłownie przed chwilą nieopodal zgromadził się tłum kilkuset maruderów oraz pospolitych szumowin. Nie tak daleko od nas, wprawdzie raczej tutaj nie ruszą, ale lepiej być przygotowanym - dodał Borso.
- Lepiej być przygotowanym. Niech służba sprawdzi czy przy oknach nie ma łatwopalnych rzeczy i kto nie śpi niech będzie w pogotowiu. Na wszelki wypadek sprawdźcie czy broń jest przygotowana i łatwo dostępna. - Wampirzyca podeszła do markiza i chwyciła go pod ramię, wtulając się w nie. - Borso, czy dam radę dostać się do księżnej, czy lepiej bym przełożyła wyjazd z pałacu?
- Dasz oczywiście signora radę, aczkolwiek oznaczałoby to, że albo mocno użyjesz swoich zdolności, co ktoś może zobaczyć, albo też weźmiesz grupę ochrony, która może przydać się ewentualnie przy obronie pałacu. Uczynię wszystko dla twojego dobra, jakikolwiek będzie twój wybór. Osobiście radziłbym odłożenie wizyty. Pewnie ruszą gdzieś indziej, jednak lepiej …
- przerwało mu pukanie.
- Wejść - powiedział głośno markiz.
- Przybiegł jakis sługa.
- Szlachetni państwo, pod pałacem gromadzi sie jakaś tłuszcza!
- krzyknął. - Co mamy robić?
- Borso, zbierz zbrojnych, zajmijcie się tym. Gillo, Alessio, Kowalski postawcie ludzi w stan gotowości, a ja się tam przejdę.
- Wampirzyca uśmiechnęła się. Pogładziła ramię Alessandra i ruszyła w stronę pomieszczeń, których okna wychodziły na zewnątrz.
 
Aiko jest offline