Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2018, 12:26   #102
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Już po chwili jechali do Londynu w towarzystwie Anny, Roberta i Helen, z bronią którą wampir mógł sobie wybrać z, jak się okazało, bogatych zbiorów Boyla. Czyli idealnie. Rycerz wybrał klasyczny rapier spośród względnie eleganckich, ażeby mógł od biedy uchodzić za ozdobę. Acz jednak z drugiej strony, żeby mógł odpowiednio działać wedle potrzeby. Szermierkę miał opanowaną. Wolałby stanowczo walczyć, gdyby przyszło do starcia, orężem szermierczym, niźli pięściami, cegłówkami lub czymkolwiek innym. Stanowczo rycerze mieli najbardziej opanowaną właśnie taką umiejętność.
- Gdzie jedziemy? - spytał towarzystwo rycerz zastanawiając się, gdzie powinni wysiąść oraz później gdzie się spotkać ponownie.
- My w okolice Carlton club. Pytanie czy was gdzieś nie podwieźć? - Anna wyglądała przez okno oglądając miasto. Pożary najwyraźniej się rozprzestrzeniły, bo Gaheris wątpił by rodzina w Londynie była aż tak liczna.
- Myślę, że powinniśmy wysiąść niedługo i wziąć miejską dorożkę. - Charlie zerknęła pytająco na swego narzeczonego i Helen. - Będzie mniej rzucać się w oczy.
- Według mnie, jasne, aczkolwiek odnoszę wrażenie, że jeśli ten, kto mnie wcześniej śledził, jest taki dobry, także to wyczuje. Jednak faktycznie warto spróbować. Helen mieszkam tutaj od niedawna, decyduj więc
- rzekł Gaheris.
- Myślę, że propozycja jest rozsądna. - Nosferatu zerknęła na Annę. - Nie ma sensu byście nadkładali drogi. Wszyscy mamy sporo pracy tej nocy. Będę wdzięczna jeśli na chwilę wszyscy zamkniecie oczy.
Anna i Robert przytaknęli i postąpili zgodnie z prośbą, odkręcając do tego głowy w stronę okien. Charlie poszła za ich przykładem. Helen spojrzała na Gaherisa i uśmiechnęła się tym swoim rozpadającym się uśmiechem.
- Jakbyś mógł.
- Mogę
- powiedział czyniąc, czego chciała. Zasadniczo pojęcia nie miał, dlaczego, jednak skoro było to właśnie istotne, dlatego czemu nie.
Po chwili usłyszeli ciche: “Już”. Gdy Gaheris otworzył oczy na miejscu Helen siedziała bardzo elegancka dama.


Inna osoba.
- Tak będzie prościej. - Kobieta odezwała się głosem Helen, miała też kolor oczu nosferatu.
- Przyznaję faktycznie prościej - przyznał składając hołd gustowi. - Wobec tego dojeżdżamy, potem kolejną kolaską jedziemy do tego właśnie miejsca.

Dojazd do “tego miejsca” okazał się nie być taki prosty. Okazało się, że obie kobiety kojarzą mniej więcej kierunek ale nie są pewne, o którą wieżę chodzi. Ostatecznie postanowili wysiąść wcześniej i podejść. Gaheris prowadzący po ramię piękną Charlottę z jednej strony i bardzo przystojną teraz Helen z drugiej, wzbudzał spore zainteresowanie by nie powiedzieć, że zazdrość przedstawicieli własnej płci. Idąc minęli spalone ruiny.
- Tutaj mieszkała Klara. Wpadła w szał przy wybuchu pożaru i rzuciła się na ludzi. - Helen pokręciła głową.
- Przeciwników naszych kompletnie maskarada nie obchodzi. Banda zwyrodnialców - widać było, iż naprawdę jest mocno przybity. Jednocześnie obserwował okolicę starając się wyczuć, czy ktoś ich ewentualnie obserwuje.
- Chcą nas po prostu wymordować. - W głosie nosferatu pojawiła się gorycz. Gaheris poczuł jak idąca po drugiej stronie Charlie, zadrżała.
- Nie, oni chcą wymordować część wampirów oraz całą elitę, żeby ci pozostali lizali draniom buty przepełnieni strachem. Pragna, żebyśmy się poddali oraz uznali ich panowanie. Aczkolwiek według mnie tutaj popełnili błąd. Taka akcja była bardzo silnym uderzeniem, jednak niektóre spośród londyńskich ocalały. One miały zginąć, ale ocalały. Mogą bronić się oraz kontratakować. Bowiem chyba nikt nie przypuszczał, że książę ot tak odda swoją władzę.
- Na pewno nie! Peel nie raz sobie z czymś takim radził
. - W głosie Helen pojawiła się pewność
Gdy już chcieli minąć budynek Gaheris dostrzegł podobne co przy burdelu metalowe elementy. Teraz wiedząc czego ma szukać, bez trudu odnajdywał nietypowe przedmioty wciśnięty między cegły. Pokazywał je właśnie Helen.
- Jak widzisz, hm, albo akcja była prowadzona od dawna, albo mają sporą ilość pomocników. Chyba pomocników dostrzegłoby się, dlatego stawiam na to drugie. Jednak oznacza to także, iż warto obserwować otoczenie.
- Gdybyśmy mogli zobaczyć kto je zamontował, byśmy znali odpowiedź na twoje pytanie
. - Helen popatrzyła na wskazany element.
- Możemy, nawet bardzo możemy, ponieważ takie magiczne rzeczy są bardzo specjalne.

Pradawny arturiański rycerz podszedł do owego miejsca, ułożył tam dłonie oraz skupił się na wspomnieniach. Gdy tylko dotknął przedmiotu zobaczył przygotowującego go maga, żmudna praca włożona w wytworzenie niewielkiego elementu odcisnęła na nim wyraźny ślad. Potem nagle pojawiła się wizja okrągłego pomieszczenia w podziemiach. Przedmiot został przekazany wraz z czterema identycznymi jakiemuś mężczyźnie, wyglądał znajomo. Mężczyzna chwycił wręczona mu torbę z namaszczeniem i obrócił się. Wtedy wampir zobaczył pozostała część sali. Stali w niej odziani w długie płaszcze, skryci w cieniu ludzie. Wizja urwała się pozostawiając jak zwykle uczucie dziwnej pustki. Usiłował skupić się, aby przypomnieć sobie owego znajomego mężczyzny oraz to, ilu stało ukrytych w cieniu mężczyzn, ewentualnie, jak którykolwiek wyglądał. Warto bowiem było dorwać jakiegoś oraz ruszyć po nitce do kłębka oczywiście. Skojarzył go z przyjęcia w operze. Był jednym z ghuli należących do Szeryfa.
- Helen, pamiętasz ghula Szeryfa … - dokładnie opisał wspomnianego osobnika. - Wspólnik owego magika. Niestety miał owych wspólników znacznie więcej, jednak nie rozpoznałem ich. Ale może jeszcze uda się sprawdzić jakieś miejsca. Jakby nie było, wiesz kogo mieć na oku, gdybyś dojrzała owego.

Wampirzyca przeklęła pod nosem, co ewidentnie nie pasowało do eleganckiej damy jaką teraz była.
- Ilu zwerbowali… - Widać było ogarniające ją zwątpienie.
- Nie wiem, jednak jeśli dorwiemy choć jednego, będziemy wiedzieć. Wtedy wyczyścimy. Chodźmy dalej.
Wampir chciał ruszyć czyniąc dalej obserwacje. Te same elementy znaleźli także przy dwóch innych pogorzeliskach. Mogli już być pewni, że to za ich pomocą podpalono leża.


Gdy dotarli do Soho Gaheris bez trudu zlokalizował na horyzoncie wieżę, w której poprzedniej nocy wyczuł obecność. Tym razem najwyraźniej nikt ich nie obserwował.
- Jak się tam dostać? - spytał wampir wskazując odpowiednią basztę. - Czy jest tutaj jakiś klucznik? Wtedy spokojnie moglibyśmy tam wejść. Alboli ewentualnie wieża jest otwarta, albo trzeba kogoś poprosić?
- To kościół św. Leonarda
. - Charlie bez trudu rozpoznała wieżę, gdy mgła ją odrobinę odsłoniła. - Powinien być otwarty, choć wątpię by wikariusz wpuścił nas na wieżę.
- Możemy iść po prostu Old Street
. - Helen wskazała zaczynającą się kilka przecznic dalej szeroką ulicę. Musiała być jedną z głównych arterii Londynu.- To jakieś pół godziny marszu.
- Wobec tego chodźmy, wikariusza zaś poprosimy, bowiem niby cóż więcej moglibyśmy uczynić - doskonale było widać, iż jest bardzo zawzięty oraz pragnie wyjaśnić sprawę.
Helen wzruszyła ramionami i poprowadziła narzeczonych.
- Moglibyśmy się tam po prostu włamać.
 
Kelly jest offline