Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2018, 13:07   #135
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Tymczasem wszyscy ruszyli z poleceniami, które wydała, zaś markiz za nią. Palazzo di Venezia był solidnie broniony oraz miał grube mury, jednak to był pomimo wszystko pałac, nie zamek. Jednak dobrze broniony niełatwo mógłby zostać wzięty szturmem.

Kiedy doszli do okna rzeczywiście, tłuszcza kłębiła się pod pałacem, jakieś sto, dwieście metrów dalej na ulicy, z pochodniami oraz okrzykami. Wampirzyca dostrzegała jakaś ilość obdartusów pojawiających się tam, gdzie była nadzieja rabunku oraz całkiem solidna ilość wojskowych maruderów, uzbrojonych całkiem solidnie, także mających kusze. Wampirzyca wyostrzyła zmysły obserwując aury kilku wybranych osobników. Co się dzieje…
Ludzie wszyscy, przynajmniej tak wskazywały aury. Wyglądało to właściwie tak, jak się ogólnie słyszało. Bandy żołnierzy francuskich, hiszpańskich oraz wielu innych zostało pozbawionych zajęcia na skutek chwilowego pokoju. Dlatego zajmowali się rabunkiem łącząc w kilkudziesięcioosobowe hałastry. Oczywiście dołączała się grupa miejskich gangsterów oraz osób, które chciały przy okazji zagrabić coś dla siebie. Wiele sklepów, kantorów, klasztorów, kościołów oraz domów szlachty zostało tam zdobytych na terenie Rzymu. Nie było dnia, żeby nie słyszało się o takim okropnym wydarzeniu. Godny pożałowania był los domowników, którzy nie zdołali się wymknąć z takiego napadniętego budynku. Teraz widocznie grupa łotrów miała ochotę na większą zdobycz. Wampirzyca rozejrzała się po tłumie szukając osoby, która mogłaby dowodzić tą bandą. Jeśli mieli ambicję napaść pałac, musieli się jakoś zorganizować. Nawet kusiło ją by wpuszczać ich do środka wąskim przejściem i zabijać po kolei, ale szkoda było domu ALessandra na takie zabawy. Czekała na raport od swoich ludzi z informacją o przygotowaniach. Zanim jej ludzie nadeszli jednak dostrzegła osobę, która stanowczo wyróżniała się w tłumie. Stosunkowo niestary mężczyzna, elegancko, barwnie ubrany oraz niewątpliwie ghul.


Wydawało się, że kieruje innymi, albo że podchodzą niektórzy do niego, coś im przekazuje, zaś oni odbiegają, jakby mieli wykonać jego rozkazy. Ciekawe czy udałoby się jej go przekonać do zatrzymania ataku. Dużo prostsze może być zdjęcie go z broni dystansowej. Wyszła z pokoju na poszukiwanie ludzi Kowalskiego i najlepszej łuczniczki jaką miała obecnie w pałacu.
Akurat znalezienie ich nie stanowiło problemu. Kowalski wraz z córką stał na najwyższym pietrze i też się przyglądał całej sprawie. Oprócz niego stali też ludzie z jego oddziału i, co ciekawe, kilku służących markiza. Gromadzili gorącą wodę w wielkich garach, która miała służyć za broń, a którą podgrzewały kucharki Palazzo di Venezia.. Oprócz tego stare, a względnie ciężkie szpargały. Taki przedmiot jak stary dzban rzucony z wysokości okna mógł pełnić rolę pocisku. Dostrzegając zbliżającą się wampirzycę wszyscy lekko skłonili się, ale tylko na chwilę dalej przygotowując obronę. Słudzy wydawali się trochę wystraszeni, ale wykonywali polecenia, natomiast najemnicy Kowalskiego raczej podchodzili do ewentualnego szturmu tłuszczy filozoficznie.
- Pani? - spytał Polak urodziwą Florentynkę.
- Jak przygotowania do obrony pałacu? - Agnese była spokojna. Choć miała nadzieję, że uda się uniknąć większej walki.
- Bosso, Gilla oraz pozostali ludzie pani wraz ze zbrojnymi markiza obsadzili bramę. Natomiast służba szykuje się na pierwszym piętrze. Pałac ma stosunkowo wysoko okna pierwszego piętra, ale kto wie, czy nie spróbują tam wejść. Wtedy służba ma ciskać w nich czym się da, mają też próbować odpychać drabiny. Oczywiście żadni z nich wojacy, ale mężczyźni są uzbrojeni w jakieś topory, czy inne proste bronie. My stanowimy odwód zabezpieczający. Ustawimy się w środku mniej więcej i będziemy biegać wedle potrzeby, czy to do bramy, czy do okna. Wedle potrzeby. Dzieci kilku służących mają robić za posłańców. Taki mamy pomysł na odparcie tego szturmu, jeśliby do niego przyszło - wyjaśnił czarodziej.
- Brzmi dobrze. - Agnese rozejrzała się po przygotowujących się ludziach. - Rozważam pertraktacje i ich dowódcą. Bo jak na moje oko, wygląda, że mają takowego.
- Jak uważasz, signora. Dla mnie to są zdradzieckie sukinsyny. Wybacz słownictwo, ale przyzwyczaiłem się, że takie są znacznie gorsze od istot, które zazwyczaj ludzie określają, jako złe. Według mnie jeśli tylko dasz mu szansę, będzie próbował cię oszukać, lub, jeśli niebacznie wyjdziesz, zatrzyma jako zakładniczkę. Doradzałbym ostrożność.
- Myślałam o posłaniu im liściku
. - Agnese uśmiechnęła się. - Czy twoja córka mogłaby użyczyć mi swego łuku?
- Oczywiście, pani
– uśmiechnął się Polak, natomiast jego córka podała łuk wampirzycy – byleś go nie złamała – zażartował – takie damy, jak ty, słyną bowiem z siły – ze względu na obecną służbę nie powiedział oczywiście, że Agnese jest wampirzycą. - Jeśli chciałabyś, pióro, inkaust oraz kilka kart leżą na biurku – wskazał miejsce obok, gdzie znajdowały się te przedmioty. Właściwie w tym domu przybory piśmiennicze łatwo było znaleźć niemal wszędzie.

Piękna pani Agnese sporządziła list używając prostego i raczej powszechnego słownictwa:

Witam,
W tym pałacu stacjonują trzy oddziały, czwarty powinien niebawem powrócić do budynku. W przypadku gdy postanowicie zostać, zaczniemy was usuwać.
Z wyrazami szacunku
Signora Contarini
.”

Wampirzyca przymocowała małą karteczkę do jednej ze strzał. Uśmiechnęła sie do Kowalskiego.
- Niech ktoś przekaże Jeorgowi, Alessio i kobiecie, która przyszła ze mną przedwczoraj, że oczekuję ich przy tylnym wejściu. Uzbrojonych.
Agnese przygotowała łuk, układając na nim strzałę i chwyciła go na razie w jedną rękę. Pewnym krokiem otworzyła jedną z okiennic i ustawiła się do strzału. Usłyszała na dole poruszenie, nim jednak mężczyzna który ją wypatrzył dobiegł do szefa, oddała strzał prosto w jego plecy. Gdy mężczyzna padł tuż przed swoim dowódcą, uśmiechnęła się do niego i wycofała, za okiennicę. Oddała łuk Willennie.
- Niech ktoś przyniesie mi informację jaka jest ich decyzja, a ja idę się przebrać. - Wampirzyca ruszyła w stronę swojej garderoby. Zatrzymując się na chwilę przy drzwiach. - Niech służba poleje wodą rośliny na dziedzińcu, na wypadek gdyby chcieli strzelać podpalonymi strzałami. Dawno nie padało.
Trafiony mężczyzna rozłożył nagle dłonie, po czym upadł prosto na ramiona swojego szefa. Najprawdopodobniejszego szefa, który raczył najpierw odkopać go, zanim wreszcie dostrzegł wbitą strzałę zawierającą liścik. Kompletnie bez przejmowania się leżącym wyjął go, przeczytał, potem zaś krzyknął tak głośno, że aż wampirzyca stojąca przy drzwiach usłyszała.
- Dalej, moja przyjaciółka przyniosła informację, że w domu jest kupa schowanych skarbów i bardzo niewielu obrońców! - uśmiechał się wyjątkowo bardzo wrednie.
Odpowiedział mężczyźnie ryk rozradowanego tłumu.

Agnese zamyśliła się. “Przyjaciółka”. Mamy szczura w pałacu. Wampirzyca wydawała się nie być zrażona.
- Willenno, jest twój. Idziemy zająć się nimi od tyłu. - Zgromadzeni mogli dostrzec płomyk gniewu w jej oczach.

Wampirzyca przebrała się szybko, nawet nie dopinając za bardzo stroju. Chwyciła dwa ostrza, które otrzymała od Alessio i narzuciła na siebie płaszcz, tak by zasłonił jej twarz. Pewnym krokiem ruszyła w stronę wąskiego wyjścia obok kaplicy. To się przekonają, jak “niewielu” obrońców jest w pałacu. Poprawiła chwyt na ostrzach i uśmiechnęła się szeroko. Wczoraj seks dzisiaj mord i wszystko w cieniu konklawe. rzym oferuje jej tak wiele rozrywek.

Dodajmy, że obok wampirzycy znalazł się jej podwładny gangrel wraz z narzeczoną. Właściwie zakochana para przez kilka dni nie wychodziła z komnaty niemal, co świadczyło o wyjątkowej sile wampira, jednak teraz obydwoje się przygotowali do boju. On trzymał w ręku topór, ona zaś sztylet. Wampirzyca pomyślała, że współczuje temu, kto wpadnie gangrelowi pod oręż.

Tymczasem na zewnątrz rósł gwar.
- Hurra! - usłyszała wampirzyca i huk uderzonej jakimś dyszlem bramy rozniósł się po okolicy. Oblegający nie mieli tarana, ale dyszel mógł go zastąpić.
- Zaczekamy jeszcze chwilę na Alessio i naszą nową towarzyszkę i idziemy się zabawić. - Agnese uśmiechnęła się do gangrela i jego towarzyszki. Nie miała dla nich zbyt wiele czasu, ale coś czuła, że mogła im tylko zazdrościć sposobu w jaki spędzali dni. Chociaż nie przesadzajmy. Markiz może nie miał wytrzymałości gangrela, ale jak na człowieka wyróżniał się odpowiednim wigorem. Nie było więc tak źle, chociaż fakt, że ta para praktycznie wcale nie opuszczała łóżka. Ponadto z drugiej strony Alessandro wydawał się chętny do nauki oraz akceptował niektóre odskoki od normy Agnese, choćby zabawy w słodkim trójkącie. Szczerze wątpił, żeby tamta dwójka na cokolwiek przystała poza nimi samymi. Albo inne pomysły Gilli … niewątpliwie tamta dwójka miała swoje wspaniałe chwile, jednak wampirzycy także ich nie brakowało.
 
Kelly jest offline