Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2018, 13:23   #136
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Chwilę później zjawiła się oczekiwana przez wampirzycę kobieta, choć nie było Alessio. Powodem był fakt, iż faktycznie oblegający uderzyli na Palazzo. Kolejne uderzenia dyszlem musiały wreszcie przełamać bramę, ponadto dwie grupy ruszyły jeszcze na okna. Jedną zajęli się ludzie Polaka, drugą właśnie Alessio wraz z grupą służących kobiet, być może jego kochanek, gdyż takiej zawziętości wśród zwykłej służby ciężko się spodziewać. Wampirzyca słyszała okrzyki bólu, przerażenia, zwycięstwa. Wszystko mieszało się wewnątrz narastającego chaotycznego hałasu.

Agnese wyprowadziła swoich ludzi i poprowadziła ich na tyle na ile możliwe na tyły, atakujących pała oddziałów. Jej nozdrza lekko drażnił zapach krwi. Jeszcze raz poprawiła chwyt na ostrzach i zerknęła na swoich towarzyszy.
- Mordujemy wszystkich. Postaram się teraz przebić do ich szefa i go zabić. - Powiedziała dosyć cicho, jednak była pewna, że ghule i wampir ją usłyszeli. - Posprzątajmy nim zbyt wielu wejdzie do pałacu.

Odwróciła się i po chwili wyszeptała słowa temporis. Poczuła, że gdyby nie jej motywacja czas nie zwolniłby znacznie… chyba wychodziła z wprawy. Pewnym krokiem ruszyła w stronę walczących torując sobie drogę. Pierwsze dwa ataki płynnie wcięły się w krtanie stojących przed nią kuszników, niestety trzeci zsunął się po fragmencie skórzanego pancerza, jedynie lekko kalecząc stojącego przed nią mężczyznę.

Obok niej działali inni, jednak nie było się co łudzić, największą ławicę rybek zbierał gangrel. Chłopak nie przejmował się tym, że jego ręce przekształciły się w długie, ostre pazury. Pewnie dlatego, iż kto je zauważył, nie miał szansy nikomu tego opowiedzieć. Ciekawe jednak było co innego, otóż nigdzie nie zauważyła dowódcy. zazwyczaj tacy samozwańczy szefowie napadu szli gdzieś z przodu, żeby być pierwszym przy łupach. Jednak nie ten. Ewidentnie chłopa nie było. Albo więc coś kombinował, albo … wcale nie planował tutaj przychodzić, jedynie podburzył tłum do ataku i zwiał. W takim przypadku nawet mógł wymyslić całą tą sprawę “kretem” wewnątrz. Tylko dlaczego, co się stało? Wszystko to było bardzo dziwne.
Teraz liczyło się tylko by ocalić ludzi w pałacu. Pieniądze można odzyskać. Dowódcę widziała i znajdzie go prędzej czy później. Wykonała kolejne trzy ataki. Cięcia nie były precyzyjne, co zrzuciła na pośpiech i obawę o zdrowie Alessandra i Gilli. Owocowało to tylko tym, że jej ofiary umierały boleśnie i wolno.

Wampirzyca brodziła we krwi po kostki. Przebił ją gangrel brodzący pod uda oraz zadowolony, jak chłopczyk, który otrzymał cukierka. Tłumu było kilkaset luda, ale po pierwsze wszyscy nie byli w stanie się wciskać przez bramę, po drugie coś komuś zaczęło świtać, że łatwy rabunek wcale nie będzie taki łatwy, tym bardziej, że z góry naparzano do nich także z czego się tylko dało. Zapach krwi wydawał się panować wszędzie, natomiast brama stała się barykadą ciał.
- Aaa! - wrzasnął ktoś gromko. - Rajtarzy, ucieeeekać!
- Aaa!
- ktoś wrzasnął, ktoś się bił, ktoś próbował uciekać, ale przyciskany przez próbujący wejść tłum po prostu nie mógł. Potworne pojawiło się zamieszanie.
Agnese nie pozwalała nikomu uciec, bez skrupułów tnąc każdego, kto choć próbował się obrócić. Cały czas wyglądała dowódcy, coraz bardziej niepokojąc się tym, że nie może go znaleźć. Pewnym ruchem zrzuciła kolejne ciało ze swego ostrza i zerknęła na pałac, oceniając jak tam sytuacja. Oczywiście żadnych rajtarów nie było, zaś wrzeszczał Kowalski, chcąc wzmóc panikę, bowiem w takim tłumie po prostu nikt nic nie wie, a jak ktoś nawet wie, to nie wie wielu innych, którzy panikują. Dlatego wariackie zamieszanie jeszcze się powiększyło. Jedni biegli, inni uciekali, inni walczyli inni się tłoczyli, wreszcie część zaczęła walczyć ze swoimi. Istna masakra. Ciała oraz krew wypełniały okolice rozbitej bramy, dziedziniec oraz część korytarzy. Agnese musiała się upewnić. Gdy tylko przebiła się przez bramę, ruszyła w kierunku swojej sypialni, eliminując każdego nieznajomego, który stanął jej na drodze.

Główne starcie toczyło się przy bramie, gdzie właściwie wszyscy bili się już ze wszystkimi. Jeśli ktokolwiek wątpiłby, że bitwa to jeden wielki chaos, musiałby uwierzyć widząc te dantejskie sceny. Kilkadziesiąt osób zabitych oraz rannych zaścielało podłogi niedaleko bram. Żywi wyglądali wręcz niczym malarze oblani czerwoną farbą. Właściwie wszyscy obrońcy byli ranni, mniej lub bardziej, łącznie z markizem wymachującym ostro szpadą. Jednak części atakujących, pomimo usiłowań obrońców, udało się przesmyknąć. To właśnie oni wpadali w głębiny korytarza, wskakiwali do pomieszczeń, usiłowali dobrać się do służek. Oczywiście Borso wyznaczył kilku służących markiza, dobrze uzbrojonych, na bieganie po korytarzach i usuwanie takich nieproszonych gości, jednak było ich całkiem sporo. Szczęśliwie nie tworzyli jednej grupy, lecz biegali pojedynczo usiłując dobrać się do kobiet lub złota. Właśnie ich napotykała wampirzyca po drodze. Stanowczo nie można powiedzieć, iż sprawiali jej jakikolwiek kłopot. Robiła po prostu swoje pozostawiając kolejnego rozerwanego łajdaka.

Sypialnia Florentynki była zamknięta. Drzwi pałacu markiza zrobiono solidnie, więc co najmniej kilku osób potrzeba było do przełamania ich. Chaos oraz brak współpracy dawał się we znaki. Pozwalał plądrować niektóre otwarte pomieszczenia, ale nic więcej. Agnese szła spokojnie korytarzami, oczyszczając je z nieproszonych gości, cały czas rozglądając się za swoją zgubą. Jednak faktycznie tego osobnika nie było, zaś zamieszanie powoli się zmniejszało. Część uciekała, część padła, część jeszcze coś udawała, jednak chyba także próbowała pryskać.
Wampirzyca ruszyła na poszukiwanie Alessandra i reszty. Martwiła się. Ten atak był dziwny i na pewno o coś chodziło… tylko o co? Nie wierzyła, że tylko o łupy. Ale kto wie, może dostawała paranoi.
Jej znajomi byli właściwie we wszystkich częściach pałacu. Alessandro był przy bramie głównej, gdzie walczyli atakujący przełamując bramę. Początkowo była wielkie zamieszanie, jednak obecnie powoli szala przechyliła się na korzyść obrońców. Tam także walczyli Borso, Gilla oraz największa grupa doświadczonych wojowników. Kowalski wraz ze swoimi ludźmi odpierał tych, którzy po drabinach próbowali się wedrzeć przez okna. Tych było nadal sporo. Pomagała tam cała służba, jaka tylko pozostała. Sophia prawdopodobnie siedziała gdzieś ukryta pilnując nasłabszych, najmłodszych. Widząc, że jej narzeczony dobrze sobie radzi poszła pomóc Kowalskiemu, korzystając z okazji i posilając się na jakimś przeciwniku, gdy udało się jej akurat zostać z kimś sam na sam. Tutaj faktycznie przydała się jej pomoc. Kilku drani biegało po prostu niszcząc wszystko, co mogli. Niszczyli piękne patery, szafki, ażeby po prostu to rozwalić. Oczywiście próbowali dobrać się do samotnej, biegnącej kobiety, aczkolwiek skoro ta kobieta była wampirem, wiadomo jak się dalej toczyło. Nagle Contarini usłyszała jakiś krzyk, któraś ze służących wzywała pomocy. Otwarte drzwi zdradzały, co się dzieje. Garderobiana Agnese właśnie leżała na jakiejś skrzyni, zaś trójka brudnych mężczyzn rozrywała jej ubrania oraz próbowała dokonać gwałtu.
Agnese podeszła od tyłu i bez skrupułów wbiła nóż w plecy jednemu z nich. Gdy drugi zauważył jak jego kumpel pada, wbiła mu drugie ostrze w krtań.

Trzeciemu wydała rozkaz używając dominacji.
- Ani drgnij.
Mężczyzna zamarł z opuszczonymi spodniami, lekko pochylony z uniesioną i gotową do działania męskością. Agnese obejrzała się na służącą, która wzywała pomocy.
- Zabieraj się stąd i ukryj gdzieś. - wydała polecenie służącej.
Służąca Agnese natychmiast wyczuła tonację głosu swojej pani. Poprawiła ubranie i zabrała tamtego, choć najpierw wycięła mu kilka plaskaczy.
- Dziękuję signora, w samą porę. We trzech to było trochę zbyt wiele na mnie. Dziękuję jeszcze raz, już idę - pobiegła ukryć się gdzieś. Agnese liczyła, iż będzie bezpieczna, bowiem pałac powoli coraz bardziej oczyszczano ze wszelkich atakujących.
Gdy kobieta wyszła wampirzyca podeszła do mężczyzny i przyłożyła ostrze do jego męskości.
- Kto wami dowodzi?
- Dowodzi? - zdziwił się pomimo strachu, który błyszczał wewnątrz każdego jego gestu. - Bieduję, słyszałem, że tu możne pany oraz brak obrony. Tośmy ruszyli.
Agnese delikatnie przesunęła ostrzem po delikatnej skórze, nie rozcinając jej jeszcze.
- A od kogo słyszałeś, że tu pany i brak ochrony?
- A wszyscy powiadali. Ktoś tam gadał, a my biedaki. Je okazja, to siem korzysta. Tacz ja tam siem najadł dobrze przed tygodniem, inksze ludziska tak samo – faktycznie mówił z pełnym przekonaniem. Wydawało się, że ktoś po prostu rozpuścił plotkę, zachęcił tłum, potem dał drała.
- Gdzie żeś się najadł?- Agnese nie spieszyła się. Była pewna że jej ludzie sobie poradzą. - No daj mi powód bym cię nie wykastrowała.
- Ano też w jakiej chałupie i nie wim, co to kastrować, ale nie róbcie mi pani krzywdy. Błagam was
– jęknął spoglądając niczym zaszczute zwierzę. - Taż teraz wszyscy w Rzymie tak robią. Jeśli ktokolwiek chce jakoś wytrzymać, musi zabrać tym, co majom dużo – wyjaśniał przestraszony.
- I nikt nie pomyśli, co by było gdyby ci co mają dużo chcieli pozbyć się tych co nie mają nic? - Wampirzyca szepnęła bardziej do siebie niż do faceta. - Kastrowanie polega na obcięciu fiuta. - Agnese bez zająknięcia użyła chłopskiego sposobu na określenie męskich genitaliów. - Gdzie była ta chałupa?
- Ano … - rzucił jej nazwą jakiejś dzielnicy na przedmieściach, która nic wampirzycy nie mówiła i nagle pobladł. Właśnie uświadomił sobie, co znaczy kastrowanie. - Ło jejku pani, nie łobcinajcie, aaa! - wrzasnął. - Zrobię co każecie. Będę waszym podnóżkiem, podłokietnikiem, czymże chcecie, ale nie łobcinajcie, proszę! - zabierał się do padnięcia do nóg. Albo raczej padłby, gdyby nie zabroniła mu nawet leciutko drgnąć. Zamiast pochędożenie sobie, zsikał się po prostu tworząc na podłodze niewielką kałużę żółtej cieczy.
- Hm… najpierw, dostaniesz szmatę i to ogarniesz, a potem. - Agnese uśmiechnęła się i użyła prezencji. - Załatwisz mi jak najwięcej informacji o tym kto urządził tamta ucztę. A jak nie znajdę cię i będę ci obcinać twego fiuta plasterek po plasterku. Co ty na to?
- Tak tak, pani – rozejrzał się wokoło za jakąś szmatą. Nie znalazł, więc ściągnął z ubitego kumotra koszulę i zabrał się za wycieranie. - Tak ta, wszystko, dowiem się, popytam, wszystko – Obiecywał obiecując jak się tylko da. Stanowczo chyba nie miał ochoty tracić owe strategicznej części ciała. Agnese zdawała sobie sprawę, że drań najpewniej zniknie po prostu olewając wszystko, kiedy tylko poczuje się bezpiecznie, jednak istniała jakaś szansa, że jednak wykona to, to obiecał. Właśnie dokładnie na tę szansę wampirzyca postanowiła postawić.
Jednak gdy tylko spojrzał na Agnese by otrzymać zgodę na to, że może zwiać wampirzyca skupiła na nim wzrok.
- Na pewno, też bardzo chcesz dostarczyć mi te informacje. - Jej głos był bardzo sugestywny.
- Oczywiście szlachetna pani – odparł nagle wyjątkowo chętnym tonem. Ostrzej zabrał się także za szorowanie. Dominacja wampirzycy podziałała na niego nad wyraz mocno.

Tymczasem wydawało się, iż walki już zamierały. Stanowczo mniej było krzyków oraz ogólnie przeszywających powietrze odgłosów wskazujących, że coś przy bramie się działo.
- Chodź za mną. - Wydała polecenie chłopu, nie chcąc go zostawiać w pobliżu swojej służby. Ruszyła w kierunku bramy. On zaś za nią, ciągle trzymając zmoczoną szmatę. Tyle, że poprawił sobie spodnie podciągając oraz ściskając sznurkiem.

Oglądnięcie osobiste potwierdziło przewidywania. Korytarze zalegały zwłoki napastników. słysząła także krzyk Kowalskiego, który organizował przenoszenie rannych. Gdzieś tam obił się jej także głos markiza organizującego służbę, dla wyniesienia zwłok poza Pałac Wenecki.
Wampirzyca odwróciła się do swego nowego sługi.
- Zwiewaj stąd, za dwa dni oczekuję informacji, od ciebie.
- Tak jaśnie pani - wyniósł się gwałtownie rad, że wyszeł cało oraz ogarnięty nową pasją, wyszukania człowieka, który doprowadził do tej masakry.
 
Aiko jest offline