Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2018, 20:23   #24
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Ona miała wątpliwości, a Sarijah nie miał ich nawet cienia. Pobożny muzułmanin, czy pasza nie naśmiewał się z jego naiwności pędzonej wiarą w takim samym stopniu jak haszyszem?
- Zostaliśmy wybrani! Musimy tego podłego człeka wepchnąć do piekieł, tam gdzie przynależy boskimi wyrokami. Czy nie mówiłaś, że się śmiał, że piekło go nie dopadnie? Naszym zadaniem, misją daną przez anioła jest by przestał się śmiać i odpowiedział za swe czyny.
Jadwinia drepcząca przodem zamamrotała jakowyś niewyraźny, acz rozbawiony komentarz do tej przemowy. Sarijahowi oczy świeciły się jak u wilka…
- Tu jest jakieś wejście – wyszeptała po chwili podniecona pajęczyca.
Anna mimo wszystko zerknęła. W poprzednich dwóch salach tak jak w pierwszej znaleźli kości, przy czym w ostatniej były to tylko kości zwierząt. Ta zaś była pusta… jeśli nie liczyć dziwnego stożka pośrodku. Jakby stalaktytu w podziemnej jaskini, lub narośli z lodu. Jakby coś kapało z góry i tężało na posadzce.
-Moze masz racje. Może w istocie zostaliśmy wybrani - układała sobie w głowie Anna. Widziała anioła, to się działo naprawdę.
Anna weszła głębiej do pustej sali, tknęła dziwny szpikulec palcem by go przebadać wąierskimi mocami. Ten odparł jej metalicznym brzękiem, pod powiekami Anny wykwitł obraz ognia.
-Sprawdźmy czy, tak jak w poprzednich jest wyjście do labiryntu i czy aby nie wiedzie do grobowca.
- Ooo… oooo… - zaśpiewała melodycyjnie i tęsknie Jadwiga, opukując narośl z drugiej strony. Nagle ją ugryzła, czemu Sarijah przyglądał się z pogodną tolerancją dla dziwaków i ich obyczajów.
- Tooo złotoooo - zachwyciła się Jadwinia. Assamita mruknął z kąta, że jest i drabina.
-Złoto? - Anna prawie się zachłysnęła. - Ale… jakby skądś skapywało. Sprawdźmy skąd. - Zachęciła Sarijaha by szedł pierwszy a ona podaży drabiną tuż za nim. Dodatkowo spróbowała bryłą poruszyć ciekawa czy przy wzmocnionej do maksimum sile dałaby radę oderwać choć cześć.
Wypchnęli kolejną płytę, przytrzymywaną przez korzenie krzewów tworzących żywopłoty. Anna zerknęła ostrożnie. Tu nie było posągu, a tylko kamienna stalla. Wizerunki na niej przedstawione budziły w niej dreszcz podobny temu, jaki towarzysz jej w dziedzinie upiora z wieży.

Złoto musiało skapywać z bezpośredniego pobliża stalli, ale czy to ona złotem płakała, czy złoto wytapiano przed nią, Anna nie była w stanie stwierdzić, bo wszelkie ślady tego usunięto.

- Nawiedzone - zawyrokowała Anna choć nie powstrzymało to jej przez owinięciem potężnej bryłki złota w halkę i przywiązanie do paska. Zbliżyła pierścionek z oczkiem do stalli by zobaczyć jak zareaguje ochronny duszek.
- Myślę, że to demoniczny przedmiot i rozmnaża złoto. Jakby symbol ludzkiej chciwości. Swoją drogą… czy posągów nie jest siedem, tak jak grzechów głównych? Minęliśmy krwawą misę, mogła być gniewem, teraz jest chciwość… Choć nie wiem jakby to miało pomóc dostać się do grobowca.
- Może nie dopomóc ma, a przeszkadzać właśnie? - wysunął ostrożnie Assamita. - Wszak wokół posągów plączą się drogi.
- Ja to uczona w piśmie nie jestem - stwierdziła beztrosko Jadwiga. - Ale to i tamto słyszałam. Mnichy dotąd się wykłócają, ile jest tych grzechów, i jakie one są. Jak to mnichy… To i według jakiego porządku niby owe siedem, i czy aby na pewno właściwego, a nie heretyckiego, co wyrósł w jakimś wysłanym zeschłym gównem eremickim umyśle?
- Zatem ten satyr, co cię gonił - dumał sobie Sarijah - byłżeby rozpustą?
-Toby sie zgadzało - pokiwala głową.
Anna ułożyła dłoń na stalli i użyła ponownie wampirzych mocy aby wyczytać przeznaczenie przedmiotu i jego historię.

Z ciemności wyszedł ku niej byk, i mrok od jego potęznej postury zabarwił się krwawo. Kołysała się szeroka pierś, na grubym karku grały mięśnie, zwierzę zwiesiło nad nią ukoronowany mocarnymi rogami łeb. Przez mgnienie oka wydało się jej, że jednak nie byk to, a mąż o długich, sumiastych wąsach i przenikliwym spojrzeniu czarnych oczu. I że obraca ku niej po kolei każdą ze swych trzech twarzy.
- Czy to na pewno złoto jest tym, czego pragniesz?
Anna potrząsnęła głową by strząsnąć z powiek wizję krwawego byka.
-Siły nieczyste - warknęła. - Wracamy pod ziemię i dalej w centrum labiryntu. Nie potrzeba mi pokus oferowanych przez demony. Niczego od was nie chce, słyszycie? Niczego - wyjaśniła diabelskiej stalli i wróciła pod na drabinę.
- Zostawiłbym to złoto - rzekł Sarijah, gdy schodzili po drabinie. - Jest nieczyste…
- Mówisz tak bo opływacie z paszą w bogactwa. Ja mam wielką rodzinę, że tak powiem, do wykarmienia - odparła Anna ruszając dalej w głąb korytarza. - Sama nie przywiązuję wagi do pieniądza ale muszę niebawem dojechać do Wiednia, męża znaleźć. Potrzebne mi konie i wozy, gdzieś tam spać trzeba bo raczej nie po lasach, może i na łapówki mieć.
- Mówię, bo mi twój los i dusza nieobojetne - zaoponowal.
Anna odwiązała od pasa tobołek z bryłą kruszcu i cisnęła w kąt korytarza.
- Zadowolony? - bąknęła nie bez żalu. - Będę wciąż biedna jak mysz kościelna. I spać po lasach. A łapówki dawać w naturze.
Została nagrodzona pełnym uznania spojrzeniem.
- Po ścieżce wyznaczonej przez boskiego posłańca trzeba kroczyć z godnością - pouczył ją Sarijah. - Wierzę w ciebie, znajdziesz jakiś sposób.
Jadwinia nie rzekła nic… ona swej bryłki nie wyrzuciła. Do kolejnej komnaty zajrzała ciekawie, ale cofnęła się zaraz z zawodem na twarzy.
- Pusto. Nic tam nie ma.
A jednak gdy ruszyli, Annę dobiegł stamtąd znajomy szelest piór, chrzęst skórzanego kaftana, kroki o znanym rytmie. Zatrzymała się, odnotowała jeszcze że Jadwinia wraca już pędem do sali, a Sarijah odwraca się z konsternacją i radością w oczach.
- Zatrzymaj się - rzuciła Anna rozkazującym tonem za Jadwinią. - Mary i pokuszenia. Słyszysz swojego Brunona. A ty brata krwi - spojrzała na Sarijaha. - Nie ma ich tutaj. Idziemy dalej, do celu. Czas biegnie. Tymczasem opowiedz mi czemu właściwie nie jesteś ze swym przyjacielem a z paszą, tu, na drugim krańcu świata.
- Kiedy… ale… - zaoponowała Jadwiga, a z sali dobiegł Annę smutny głos małżonka.
- Nie odbierasz moich wiadomości. Zapomniałaś o mnie. Co innego teraz się liczy. I inni…
Sarijah, o dziwo, otrząsnął się szybko. Znać wieloletnią wprawę w odsączaniu ułudy od rzeczywistości.
- Pobieram nauki - wyjaśnił oględnie. - O was.
- Nie bardzo rozumiem - Anna ponagliła Jadwinię, za siebie się nie obejrzała. - Chcesz poznać europejskich Kainitów? Po co? Mam nadzieje, ze to jednak nie jest prawda, ze sułtan szykuje na nas inwazję. Nie chciałabym być z tobą w stanie wojny.
- O planach sułtana lepiej rozmawiać z paszą - wykręcil się Sarijah. - Ja tutaj jestem dla siebie.
Jadwiga stała jak kołek.
Anna doszła do pajęczycy, ujęła jej dłoń i poprowadziła dalej korytarzem.
- To nie Bruno, uwierz.Choćbyś nie wiem jak bardzo tego pragnęła to coś w sali obok nigdy Brunonem nie będzie ale nie martw się. Niebawem opuścimy zamek Ronovica i ruszymy do Wiednia. Obiecałam ci pomóc i pomogę. - Poklepała dłoń Jadwini a jednocześnie odezwała się w głowie Sarijaha.
“A nie jesteś tu aby wykonać kontrakt? Powiedz mi, kto cię najął i czy masz wyeliminować księżną?”
“A nie pójdzie ta wiedza dalej?”
“Nie pójdzie.”
“Więc, opłaca mnie hospodar. W granicach mego pobytu tutaj, oczywiście.
“Czyli jednak księżna. To ona jest celem?”
Nie odparł nic, tylko głową kiwnął.
“Kiedy to zrobisz? Zrób jak najszybciej zanim zorientuje się, że zniknęły jej atrakcje z lochów i będzie wszczynać śledztwo.”
“Na wszystko jest czas. I miejsce “
“Powiedz chociaż kiedy. Czy to się stanie podczas balu, czy chcesz ją ucapić na osobności? Mogłabym pomóc. Osłabić na ten dzień szeryfa aby nie mógł ci zagrozić. A ty nie musiałbyś go w zamian uszkodzić.”
“Podczas balu. Z wdzięcznością przyjmę usunięcie przeszkód… “
„To nastąpi już dziś? Osłabię szeryfa, będzie się czuł jak schorowany starzec. A co do opłat hospodara, dotyczą tylko księżnej czy będziecie mu pomagać we wszystkich jego praskich zamiarach?”
“To by oznaczało bycie sojusznikiem. Nie jesteśmy sojusznikami. Choć pasza spodziewa się, że będzie próbował go przekabacić na swą stronę. “
„Skrzyńscy byliby nie gorszym sojusznikiem. Nie będziesz brał na nich kontraktu gdyby hospodar chciał złożyć ci następną ofertę? Proszę, nie bierz.”
“To są rzeczy, które także można opłacić “
Jadwiga ostatecznie porzuciła chęć pedzenia do pustej sali, ukradkiem i gniewnie wytarła łzy.
„Skrzyńscy zapłacą, Skrzyńskich stać.” - podsumowała Anna. - „Umówię dyskretne spotkanie Bożywoja i paszy.”
Anna pogładziła rączkę pajeczycy by dodać jej otuchy.
-Kochasz ty swego Brunona, co? Jakiego on klanu? I coście zmalowali, że skończyliście w wąpierskim więzieniu?”
- Toreador. A oberwaliśmy albo za politykę, albo za złodziejstwo.
-A jak w Wiedniu was wtrącili do więzienia nie widziałaś tam gdzieś Gangrela? - ukazała Jadwini w głowie oblicze mężowskie.
- Widziałam. Przelotem, jak zbiec próbowałam raz.
-W jakim był stanie? Co robił? - dopytała Anna z troską w głosie. Narzucała przy tym dalsze tempo. - Wiesz coś więcej o nim? Ponoć z więzienia zniknął.
- W jakim stanie? W jednym kawałku. Stał przy kracie celi i się gapił. Ładne miał ślepka. Czego chcesz więcej, tylko przebiegłam obok…
Anna i tak wydała z siebie westchnienie ulgi. W jednym kawałku to już coś. Choć sporo czasu minęło od tamtej chwili i ten fakt mógł się zdezaktualizować.
-Pośpieszmy się - ponagliła dwójkę towarzyszy. - Grobowiec winien być juz blisko.
 
liliel jest offline