Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2018, 11:46   #18
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację


Iskra spojrzała powłóczyście na Rysia, kiedy ten odchylił jej głowę. W jej zielonych oczach odbijał się blask gwiazd, które mieniły się na granatowym niebie. Uśmiechnęła się, tak prawdziwie i szczerze, łagodnie, czarująco. Takim uśmiechem czarodziejki nie zwykły obdarowywać byle kogo. Zawsze zarezerwowany był dla kogoś, kogo darzyły silnymi uczuciami, z kim były emocjonalnie związane - choć najczęściej nie śmiały się do tego przyznawać.
Przymknęła powieki, kiedy poczuła lekkie ugryzienie na płatku swojego ucha. Zamruczała cicho, gdy poczuła ciepło oddechu mężczyzny na swoim policzku, szyi, karku.
- Wiedziałam, że mnie znajdziesz - wyszeptała cicho, poddając się czułym pocałunkom składanym na jej szyi. Przez jej ciało przechodziły dreszcze, podobne do tych, kiedy korzystała z magii, choć o wiele bardziej przyjemne.

Iskra ujęła twarz Rysia w dłonie, zatapiając na moment smukłe palce w jego gęstej brodzie. Spojrzała mu głęboko w oczy, a na jej twarzy wciąż gościł ten czarujący, hipnotyzujący wręcz uśmiech.
Objęła łowcę jedną dłonią za kark i przysunęła ku sobie na tyle blisko, by ich usta mogły złączyć się w długim i pełnym pasji pocałunku. Czuła, jak zarost mężczyzny drażni jej delikatną skórę, ale nie zważała na to. Nie mogła oderwać się od jego ust, łaknąc kontaktu coraz bardziej, jak gdyby ich rozłąka trwała całe wieki, a nie tylko czas, jaki zajęło jej dotarcie na wzgórze z klasztoru kapłanek Delibe.
Wolną dłonią w tym czasie rozpięła ciasną kamizelkę, zwinnie rozsupłała wiązania na swojej dopasowanej koszuli i odpięła skórzany gorset, który miała pod biustem, dając tym samym swojemu kochankowi pole do manewru na dodatkowe pieszczoty.


Czarodziejka obudziła się przed świtem. Niebo jeszcze było lekko granatowe, świeciło kilka gwiazd. Obok leżał Ryś, zupełnie nagi, odwrócony pośladkami do bladego księżyca. Zauważyła, że koc, którym się przykryli, musiała przez sen zabrać cały dla siebie, a łowca, przyzwyczajony zapewne do spędzania nocy pod rozgwieżdżonym niebem, nawet tego nie zauważył.
Uśmiechnęła się złośliwie, przez krótką chwilę obserwując jego całkiem zgrabną pupę. Podniosła się do pozycji siedzącej, okrywając się kocem, i zerwała źdźbło trawy, którym zaczęła smyrać mężczyznę po pośladkach.
- Wracam do miasta wziąć kąpiel i przygotować się do podróży - powiedziała, starannie wiążąc swoją białą koszulę. Wcześniej przykryła kocem Rysia, którego zdołała wybudzić ze snu. - Widzimy się przy klasztorze tych wariatek - dodała, kiedy zakładała na stopy swoje pantofle. Nachyliła się jeszcze nad mężczyzną i pocałowała go w usta, by następnie wrednie uszczypnąć go w tyłek. Zaśmiała się jak chochlik, po czym opuściła go, ruszając w drogę powrotną do miasta.

* * *

Iskra nie zamierzała odpuścić swoich codziennych rytuałów, nawet gdyby miała później wysłuchiwać gburowatych komentarzy krasnoluda na temat tego, że musieli na nią czekać.
W zajeździe, w którym się zatrzymała, dobrze wiedzieli, że bladym świtem miała być przygotowana kąpiel. Opłaciła z góry cały pobyt, tak więc liczyła, że gospodarze wywiązali się tego ostatniego dnia.
Na całe szczęście nie zdziwiła się, kiedy dotarła na miejsce. Drewniana balia z gorącą wodą już na nią czekała, tak więc mogła przystąpić do kąpieli. Zanim weszła do wody, dolała do niej kilka kropel olejku zapachowego.
Po starannym obmyciu całego ciała, usiadła na stołku przy stoliku, na którym stało lustro i sięgnęła po szczotkę. Nienawidziła, kiedy jej włosy nie były porządnie rozczesane lub kiedy nie układały się w taki sposób, w jaki sobie życzyła. Głównie tyczyło się to jej grzywki, której kosmyki każdego ranka wyprowadzały ją z równowagi.

Następnie sięgnęła po kosmetyczkę. Podkreśliła węgielkiem linię swoich oczu, tuszem wydłużyła sobie rzęsy, nałożyła odrobinę różu na policzki i przypudrowała twarz i szyję. Na koniec użyła karminowej pomadki do ust i skropiła się perfumami o owocowym zapachu.

Strój, jaki wybrała na podróż, był zarówno praktyczny (w jej mniemaniu), jak i odpowiednio podkreślający jej status społeczny i profesję, jaką się zajmowała.
Lubiła purpurę, więc i tym razem miała ją na sobie. Prosta spódnica z aksamitu, rozcięta wzdłuż od lewego uda aż do samego spodu, a pod nią bawełniane legginsy. Na jej biuście opinała się biała koszula z bufiastymi rękawami i odpowiednim dekoltem, w który wpadał naszyjnik z obsydianem, a pod biustem zapięty miała gorset. Na nogach miała buty na obcasie z długą cholewą sięgającą pod kolano, które dobrze dopasowane były do jej łydek. Miały także dodatkową funkcję, ponieważ kryły w sobie sztylet - tak na wszelki wypadek. Tego nauczyła się od Rysia, by zawsze mieć przy sobie jakieś ostrze.

Na miejsce dotarła, o dziwo, o czasie. Nie była ani modnie spóźniona, ani niepotrzebnie za wcześnie. Przywitała wszystkich zebranych miłym uśmiechem, choć nie wiadomo na ile szczerym. Najistotniejsze było wszak to, że najwidoczniej była w dobrym nastroju.
Z lekką niechęcią za to spojrzała na ekwipunek, jaki otrzymali na czas podróży. Nie to, że wybrzydzała czy miała coś przeciwko - po prostu nie podobało jej się to, że miała to wszystko dźwigać.
Spojrzała bardzo błagalnie na Rysia. Bo o ile nie miała nic przeciwko sakiewce, którą mogła dopiąć do paska, o tyle worek i ciężkie sprzęty nieco ją zniechęciły do całej tej wyprawy.
- Latarni nie potrzebuję - powiedziała, odkładając ją z powrotem do skrzyni. Jeśli chodziło o światło, to doskonale radziła sobie za pomocą magii. Przynajmniej jeden zbędny ciężar mniej.
 
Pan Elf jest offline