Assamita wysunął podejrzenie, iż w rzeczy samej, muszą być już blisko, i nie przejmowałby się tym, że siedmiu posągów jeszcze nie widzieli...
- Może do nich prowadzić osobna podziemna droga. Z wyjściem z dala od zamku, ja bym tak uczynił.
Jadwinia piastująca w załamaniu łokcia podprowadzoną bryłkę drogocennego kruszcu mruknęła cicho, iż jeśli tak jest w istocie, zbadać trzeba tak ową drogą... jak i rzeczy, które łatwo i warto wynieść z zamku.
- Ooo... jej – zakrzyknęła nagle i stanęła jak wryta, palcem wskazując przed siebie, w korytarz, którym pewnie i szparko kroczył Sarijah.
- Zniknął! Wszedł w ścianę!
Anna ściany nie widziała. Nie wyczuwała dłonią, gdy Jadwinia pokazała jej palcem, gdzie jest. Ale gdy próbowała pociągnąć pajęczycę za sobą, coś Jadwigę wstrzymywało. Dla Anny – niewidzialna i niewyczuwalna bariera. Dla Jadwini zaś...
- Ściana, z cegieł ściana, no!
Poirytowana pajęczyca wodziła dłońmi wokół, a za Anną cicho stanął Sarijah.
- Kawałek dalej... Jakby mastaba. Nie sięga do sklepienia. Jest i drabina, na górze jest krypta. |