Obecny stan postaci:
Krasna Doranya – brak
Mirthal – brak
Det Grün – brak
Otto Graf - brak
|
Mirthal, test zastraszania: 17/10/14: oblany na charyzmie i odwadze.
|
–
Tak, tak, dobrze! – odpowiedział Detowi uradowany zwrotem akcji złodziejaszek, ignorując elfa. –
Rozejrzę się, popytam… W Spłonionej? Grubo… Bez urazy, moja pani – dodał, patrząc na Dorę i chyłkiem zniknął pomiędzy domami.
Trójka towarzyszy ruszyła w kierunku karczmy, gdzie na kiepskie wieści czekał Viburn.
Sytuacja, na którą natknęli się w Spłonionej Siostrze z pewnością nie należała do najzwyklejszych. Do tawerny wbiegała dwójka strażników z wyciągniętymi pałkami, podążając za rudowłosą posługaczką.
Gdy trójka zbliżała się do wejścia, zobaczyła jak postawny karczmarz, trzymając dłonie na ramionach strażników wyprowadza ich na zewnątrz, uśmiechając się wymuszenie i szepcząc coś do nich. Potem okiennice zostały szybko zatrzaśnięte przez posługaczki, a karczmarz, gdy tylko dostrzegł Dorę, Mirthala i Detleta, ponaglił ich gestem, by weszli do środka.
Wewnątrz sytuacja była nie mniej dziwna. Szlachcic, z zamkniętymi oczyma, podpierał się o kolumnę, na której wisiała radosna makatka w słoneczniki, dyszał ciężko i na policzku wykwitał mu fioletowy siniec. Łysawy, wysoki najemnik, jedną ręką trzymał w powietrzu Mathiasa, który krwawił potężnie z rozbitego nosa i głębokiego cięcia na przedramieniu. Wtedy to uwaga powracała do Viburna, który w dłoni trzymał zakrwawiony sztylet. Liskaju stała ze spuszczoną głowa pod ścianą, podszedł do niej właściciel gospody i zaczął łajać ją za to, że wybrała się po straż. Przecież najlepsza gospoda na całej północy nie może pokazać się od takiej strony!
Viburn odwrócił głowę w stronę wchodzących, jednak, co jasne, ich nie widział, więc nie mógł być pewny, kto właśnie wszedł do środka. Mathias natomiast podniósł wzrok i krzyknął: „To oszust! To przeklęty oszust!”. Wtedy jednak kolejny cios pięścią go oszołomił, a wielki mężczyzna cisnął nieprzytomnego złodzieja na ziemię.
Otto, który przez dwie dzieweczki stracił sporo pieniędzy, w wyniku czego wylądował na mroźnej północy, skąd nie miał jak wrócić w przyjemniejsze, cieplejsze strony, postanowił napić się świetnego piwa, z jakiego słynęła Spłoniona Siostra, a potem wyruszyć na poszukiwanie pracy. Jak się okazało, wybrał doskonałe miejsce – praca przyszła do niego sama.
Gdy był w połowie swojego świetnego trunku, po schodach stoczyło się w uścisku dwóch mężczyzn – jeden trzymający sztylet, drugi krwawiący z rozciętego przedramienia. Otto nie miał najmniejszego problemu, by wybrać stronę, której należy pomóc. Wpłynęły na to dwa czynniki – różnica w jakości ubrań bijących się ludzi i reakcja karczmarza, który zbladł, prawie zemdlał i ryknął: „Panie Viburnie! Ratuj pana Viburna! Tego z ostrzem!”.
Najemnik doskoczył do leżących, kopnął jednego z nich w twarz i podniósł. Wtedy to, karczmarz przy wejściu powstrzymał wchodzących strażników, a za nim do środka weszła bardzo dziwna trójka: gruba kobieta, która jednak miała w sobie sporo uroku, elf z groźną miną, nie zdający sobie sprawy z dłoni, która błądziła przy nożu i zielonowłosy mężczyzna. Zielonowłosy.
Nagle trzymany przez niego facet zaczął się wyrywać i coś krzyczeć, więc Otto uciszył go szybkim ciosem w twarz i rzucił na ziemię.