Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2018, 18:03   #286
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Skoro miała nie wyściubiać nosa ze statku, co jakoś szczególnie jej nie przeszkadzało, Vis postanowiła że znajdzie sobie coś ciekawego do roboty. Na Fenixie jakoś nigdy nie brakowało sprzętu do naprawiania więc sztuka ta wcale się jej trudna nie wydawała. Chociażby taka antena, bez której przecież statek obejść się nie mógł. No i mogła przy tym na spokojnie pomyśleć, co ostatnio było wręcz luksusem. Vis nie narzekała, gdzieżby znowu. Lubiła gdy coś się działo, chociaż wolałaby by tych problemów było jednak nieco mniej. Szczególnie z rodzaju tych, które do rozwiązania wymagały użycia siły. Znacznie bardziej podchodziły jej sposoby dzięki którym nie trzeba było strzelać, walczyć ani odnosić ran. Szczególnie te ostatnie nie były jej w smak, bo wiązały się z bezpośrednim ryzykiem utraty życia. Nie żeby sama się tym jakoś przejmowała ale gdy chodziło o doktorka, jej poglądy ulegały wyraźnej zmianie.

Jako że znowu nabrała ochoty na coś do jedzenia, zanim rozpoczęła pracę, czmychnęła na chwilę do mesy by uszczknąć nieco zapasów. Ostatnio miewała dziwne zachcianki gdy w grę wchodziło jedzenie. Nie dość że zdecydowanie często o nim myślała to na dokładkę coraz to dziwniejsze rzeczy zaczynały jej smakować. Z pewnym niepokojem, co już samo w sobie było dowodem na to, że obawa o własne zdrowie osiągnęła u niej alarmujący poziom, pogłaskała rosnący brzuch. Może powinna poprosić doktorka by ją zbadał? W końcu kto jak kto ale to właśnie on powinien być osobą, do której zgłaszać się należało gdy coś nie tak było w kwestii ciała. Taki mechanik, tylko organiczny, jak o nim czasami myślała. Tyle tylko że to mogło się skończyć niekoniecznie dobrze. Doktorek bywał czasem nadopiekuńczy. Tak jak teraz, chociaż po prawdzie to wcale ochoty na szwędanie się po mieście nie miała. No może tylko taką lekką. Tak co by poszukać jakiegoś złomowiska czy coś, no ale przecież sam jej obiecał że wybiorą się później. Nie mówiąc już o tym, że mógłby się na nią porządnie zezłościć gdyby go nie posłuchała, a to…

Podrapała się po rogu mając nadzieję że uda się mu dostać wszystko to o co poprosiła. Nie było tego dużo i w większości chodziło o jedzenie, ale były też rzeczy przydatne jak nowy kombinezon czy jakieś, użyłą tu dokłądnie tego określenia, ubrania. To co miała zaczynało się robić nieco ciasne, szczególnie na wysokości pasa i piersi. Pewnie, mogłaby pożyczyć coś rozciągliwego od Rose czy ewentualnie od Becky ale… Ponownie pogłaskała brzuch. No tak, wątpliwe było by miały coś odpowiedniego. Chyba żeby jakaś sukienka, może zapyta później…

Porzucając myśli o ciuchach, które i tak zwyczajowo nie gościły w jej głowie za długo, zgarnęła cokolwiek co w składzie miało czekoladę i ruszyłą w swoją stronę, nie zwracając za bardzo uwagi na otoczenie, czyli cóż, jak zwykle. Głowę na powrót wypełniły jej obawy o to działo się z jej ciałem. Wiedziała doskonale, że jej wiedza o życiu i jego tajnikach jest daleka od tej, którą posiadało większość istot żyjących na licznych planetach i w licznych miastach, które na nich wyrosły. Nigdy jakoś szczególnie nie interesowała się tymi sprawami bo miała ważniejsze sprawy na głowie. Części zamienne, nowe oprogramowania, projekty, które domagały się realizacji. Wiedziała jednak to i owo i wiedza ta uderzała ją właśnie niczym młotem. No ale przecież… Nie no, ona na pewno się do tego nie nadawała. To przeszkadzało w pracy, to wiązało się z koniecznością uporządkowanego życia, stabilnością i całą tą masą spraw, które nijak do niej nie pasowały. W sumie jedyne co mogła jednoznacznie stwierdzić że pasowało, to chaos jaki by się wiązał z tym, że owe nieprzyjemne podejrzenia okażą się prawdziwe. No i doktorek…

Z rozmyślań wyrwała ją Isabell. Vis nie miała pojęcia dlaczego właścicielka nowego, całkiem interesującego serca, chce jej towarzyszyć sprzeciwiać się jednak nie miała zamiaru. Co prawda wolała by towarzystwo Doc’a lub nawet Rose, z którą jakoś tak więcej miała okazję spędzić czasu niż z Isabell, to jednak uznała że ta przeszkadzać jej aż tak przecież nie będzie. No i chyba wypadałoby zawrzeć i z nią jakąś lepszą znajomość, skoro najwyraźniej żadna opuszczać statku w planach nie miała.

Rozmowa, która jakoś tam się przy okazji wywiązała, nie zahaczyła nawet w najmniejszym stopniu o problem, który nie chciał z myśli Vis zniknąć. Praca pomagała ale tak chwilowo, co już samo w sobie było niepokojące. Nie byłaby jednak sobą, gdyby takimi problemami zbyt długo zawracała sobie głowę. Były i już. Sama nic tu nie mogła poradzić więc po co tracić czas na snucie domysłów?
Szybko humor na nowo powrócił, w czym bez wątpienia pomogła Isabell. Niestety, Becky wtargnęła w ową sielankę i zabrała niezbędny do beztroskiego funkcjonowania element. Gdy tylko jej chwilowa pomocnica zniknęła z pola widoku, mina Darakanki ponownie zrzedła. Czekolada… Tak, zdecydowanie przydadzą się jej zapasy. Co jednak jeszcze? Tego już nie wiedziała. No, poza ubraniami, ale o tym już było. Jak nic musiała pogadać z doktorkiem. Jeżeli ten szybko nie wróci będzie musiała wybrać się żeby go poszukać bo przecież nie da rady tak pracować. Nad pracą należało się skupiać, a gdy coś w tym skupieniu przeszkadzało, należało to coś eliminować lub ignorować. Z tym drugim miała niestety większe problemy niż zazwyczaj zatem pozostawało wyjaśnienie sprawy tak, żeby nie było miejsca na domysły i dzięki temu było można opracować jakiś sensowny plan działania, a później zabrać się za robotę. Bo że nie miała zamiaru z tejże rezygnować to było oczywiste.
Zanim jednak na poszukiwanie miała zamiar się udać, kompletnie przy tym zapominając że przecież miała się nie ruszać ze statku, zamierzała naprawić antenę. Tyle czasu mogła doktorkowi ofiarować i na tyle powinna jej wystarczyć dawka czekolady, którą sobie zaaplikowała. Chyba żeby skoczyć po więcej…? Cóż, opcje były, wystarczyło którąś wybrać i zacząć działać. Co jak co ale marnowania czasu to Vis nie lubiła. No, chyba że było to przyjemne marnowanie czasu, wtedy mogła na to nielubienie machnąć ogonem.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline