Skały wydały się Yetarowi nieprzystępne, dla co ciężej odzianych towarzyszy, jednak ci, ku jego zdumieniu, ruszyli w stronę stwora. Cokolwiek to coś próbowało zrobić, udało się przynajmniej częściowo. - Elvin, Margery?! - Miał dziwne wrażenie, że już kiedyś zdarzyło mu się wołać tą dwójkę, ale zrzucił to uczucie i dopadł plecaków obojga. Miał zamkar za nie szarpnąć i usadzić oboje na tyłkach, pozwalając ciężarowi bagażu zrobić swoje. Nie wątpił, że całe żelastwo i bagaże jakie nosili, było cięższe, niż sam fetchling.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |