Trzeba było iść łapać stopa, może taka opcja byłaby bezpieczniejsza, niż łażenie po parkingu pełnym ciężarówek i, jak się okazało, mało przyjemnych kierowców.
Był w pułapce, za plecami miał barierki, które odgradzały parking od drogi. Ucieczka do baru też nie wchodziła w grę, wściekły kierowca zablokował jedyną drogę ucieczki.
Na początku John zrobił krok do tyłu i uniósł ręce do góry.
- Nie szukam guza, nie jestem ćpunem, szukam tylko kogoś, kto podwiózł by mnie do Baltimore, to wszystko… – perspektywa bycia ciężko pobitym, tuż po wyjściu ze szpitala, była bardzo słaba. Musiał szybko coś wymyślić.
Wyjął z kieszeni paczkę papierosów, otworzył ją i wyciągnął w stronę kierowcy.
- Może papierosa? Mam dobre zamiary, dopiero co wyszedłem ze szpitala, szukam tylko jakiegoś kierowcy, to wszystko – wkurzyło go to, że jego głos coraz bardziej zaczynał drżeć. |