Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2018, 18:36   #105
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Spojrzała na Gedga.
- Podaj dorożkarzowi adres. - Rozkaz był prosty i ghul szybko go wykonał. Pojazd szybko zawrócił i ruszył w kierunku nabrzeża. - Mam nadzieję, że nie będzie za późno.
- Nie będzie. Gedge miał zaprowadzić zacnego wikarego. Sama widzisz, że to staruszek, więc nie mógł pędzić mocno. My zaś ogólnie bardzo śpieszyliśmy się. Mieliśmy wręcz dzięki Charlotcie natychmiast dorożkę. Jesteśmy więc właściwie o czasie bardzo spokojnie.
- To dobrze, jest szansa.
- Anna przytaknęła ruchem głowy.
- Panna Jessie prawdopodobnie ucieknie gdy nie przyjadę sam. A raczej sam z Adamem. - Wskazał na siedzącego obok wikarego. Gedge był bardzo dumny z zaradności prawnuczki swego Pana.
- Pani Jessie jest bardzo zaradna - utwierdził go właśnie w dumie dotyczącej rodziny pana. - Jakie są zabezpieczenia? Bowiem rozumiem, że jest jakaś droga ucieczki - pomyślał, że mogliby z Malkavianką ruszyć z dwóch stron. Dlatego chciał uzyskać od Gedgego trochę informacji - Czy panna Jessie wyszłaby, gdybyś jej pwoiedział, iż tak kazał jej pradziadek? - spytał rycerz ghula Tarquina.
- Pan jest w stanie w każdej chwili wezwać swoją prawnuczkę, nie używa do tego pośredników. A Panna Jessie biegnie wtedy jak poparzona. - Gedge wyszczerzył się. Gaheris znał tą moc, nie spodziewał się jednak, że Tarquin opanował na tyle dobrze prezencję.
- Zabezpieczenia znają tylko najbliżsi ghule Panienki. - Wikary odezwał się cicho. - Ale są dwa tajne wyjścia z budynku.
- Zrobiłeś im pranie mózgu, co? - Anna uśmiechnęła się odrobinę złośliwie.
- Nie absolutnie. Zaprzyjaźniłem się z nimi jedynie. Osobiście zamiast zmuszać kogoś do czegoś, wolę żeby sam powiedział mi tak z własnej chęci. Jedynie troszeczkę pomagam swoim działaniem - potwierdził przygryzając wargi. Jeśli Tarquin miał taką moc prezencji, był naprawdę potężny. Rycerz bowiem jeszcze jej nie posiadł, Pani Jeziora tak, ale on jeszcze nie. - Masz jakiś pomysł, co robimy? - Zwrócił się do Malkavianki. Ich powóz zaczynał ilością pasażerów przypominać już karetę królewską, jedna jakby trzeba było, kogoś by się jeszcze upchało.
- Musimy tam jak najszybciej dotrzeć. - Anna zamyśliła się. - Pewnie najłatwiej by było obstawić dwa tajne wyjścia i ją wypłoszyć.
- Przyśpiesz, podwójna zapłata
- krzyknął woźnicy rycerz. - Prosta rzecz. Trochę ognia od przodu, który przecież wyczuje, oraz my od tyłu. Pokażesz nam, dobrze - zaproponował mu uprzejmie. - Musimy porozmawiać z lady Jessie oraz pomóc jej w opałach - to akurat było częściowo prawdziwe, znaczy to, że była w opałach oczywiście.
- Chciałbym panie ale nie wiem gdzie dokładnie są. - Wikary pokręcił głową. - Znam tylko okolicę.
- Dobrze jasne, wobec tego pokaż jak najdokładniej potrafisz
- poprosił rycerz. Później musieli liczyć na farta oraz akcelerację, której mogła nie posiadać Jessie.
Wedle opowieści były dwa wyjścia. Wszystkie należało obstawić. Przy porcie jedno, kolejne na dzielnicy Jessie.
- Hm, lepiej znasz Londyn, więc może obstawisz to dzielnicowe. Jestem szybki, przy porcie zaś jest sporo miejsca do biegania, więc mogę łatwiej ją tam schwytać - zaproponował Malkaviance. Abba przytaknęła zgadzając się na taki układ. - Teraz kwestia wywabienia jej. Charlie, zajmiesz się tym. Razem z ghulem naszej przyjaciółki. Pozostali czekają tutaj - ponownie Dominacja. - Poprosimy woźnicę o trochę oliwy z jego lampy, podpalimy coś oraz wrzucimy od przodu. Jessie wyczuje dym. Pamiętając pożary oczywiście spróbuje uciec. Wtedy ładnie się z nią spotkamy oraz porozmawiamy.
Taki był plan.
- Czy miałby ktoś coś, co może zastąpić kołek? - spytał się odnosząc się do Helen, wolał bowiem mieć miecz przy sobie. Okazało się, że kołka oczywiście nikt nie miał, ale przy drodze było jakieś drzewo. Odpowiednia gałąź ułamana przez wampira odegrała rolę kołka.
- Przykro mi - wyszeptał do Helen - jednak musisz jeszcze trochę pospać.
Najpierw kołek, wtedy można było wyciągnąć miecz. Tymczasem Charlotta poprosiła woźnicy trochę oliwy z lampy. Chłop certolił się, jednak pieniądze zmieniają nastawienie każdego. Najpierw zrobili zawiniątko. Choćby wykorzystując płaszcz przykrywający Helen. Charlotta miała go podrzucić w towarzystwie ghula Gedge. Skoro miał przytransportować wikarego, musiał wiedzieć, gdzie jest wejście oraz znać początkowe pułapki. Tam Charlotta miała podpalić co się dało oraz obydwoje mieli uciekać. Rycerz oraz Malkavianka zaś meili czuwać od tylnych bram. Oczywiście odpowiednie instrukcje zostały Dominacją przekazane ghulom. Sługa Malkavianki pozostawał przy powozie, gdzie leżała Helen.

Wszyscy rozdzielili się i każdy udał się na swój posterunek. Wikary dosyć dobrze opisał przybliżoną lokalizację, więc po chwili rozglądania się, Gaheris dostrzegł nawet coś co mogło być potencjalnym wyjściem. Był to opuszczony kanał, wychodzący daleko od wody.

Potem zaczęło się najgorsze, oczekiwanie. Wampir przysiadł na ławce by nie rzucać się w oczy przemieszczającym się po wybrzeżu ludziom. Panował rytujący spokój. Szum fal był tak monotonny, że pewnie uśpiłby kogoś, kto tej nocy nie miałby już za sobą tylu nieprzyjemnych wydarzeń. W końcu, dostrzegł dym ponad budynkami, a zaraz potem odgłosy dzwonów bijących na alarm i biegnących w tamym kierunku ludzi. Po kilku minutach w wypatrzonym przez niego przejściu dostrzegł też pierwszych ludzi. Wybiegło nim kilka kobiet, dwie były ghulicami. Jednak nigdzie nie było widać Jessie. Trzeba było więc czekać oraz liczyć na to, iż jeśli nie uciekła tędy, to uciekła inną drogą, tam gdzie pilnowała Malkavianka. Można jeszcze było próbować schwytać którąś spośród ghulic. Ale co jeśliby wtedy pojawiła się Jessie? Kwadratura koła. Wreszcie ryzyk fizyk. Trzeba było podjąć jakąkolwiek decyzję. Jeśli bowiem Jessie uciekła wcześniej, te ghulice mogły znać jej kolejną kryjówkę. Skoro bowiem wikary wspominał coś na temat najbliższych ghuli, pewnie należały właśnie do takich. Zwyczajnie więc wyszedł, spojrzał na ghulice wedle potrzeby tak, ażeby spokrzały na niego, wtedy powiedział.
- Stójcie. Powoli przejeźdźcie tam - użył Dominacji, która wymagała kontaktu spojrzeń. - Połóżcie się twarzami do bruku, nie podnoście spojrzenia, spoglądajcie na ziemię. Leżcie dopóki nie zmienię polecenia - obawiał się, ze jakby kazał im stać, Jessie mogła je odmienić własną Dominacją. Pozostawało czekać dalej pomijając uciekających ludzi.
Kolejni ludzie nie nadchodzili, za to do uszy wampira dobiegł odległy odgłos wystrzału, niepokojąco przypominający mu wystrzał z broni Charlie. Pogonił więc na Akceleracji własnie tam, bowiem cóż pozostawało. Swoją narzeczoną odnalazł leżącą, obok Helen, podtrzymywaną przez wikarego. Miała ranę na ramieniu, ale była przytomna. Niepodal kilkunastu ludzi gasiło wywołany przez nich pożar.
- Była tutaj? - zadał pytanie szybko jednocześnie gwałtownie przytulając Charlottę. Póki co mieli pecha. Non stop.
- Nie było tu panienki, Pan Gedge wrócił tu z panią Charlie ale tuż po ty ją zaatakował.
- Gdzie jest Gedge?
- Trafiłam go ale zwiał.
- Charlie była wyraźnie markotna.
- Trudno? Zdrowiej - jednak nie mógł dać jej obecnie krwi.
Kobieta przytaknęła, nie było jednak pewne czy po wcześniejszym upadku z wieży uda się jej zaleczyć rany.
Wrócił ponownie na posterunek na tyle. Gdyby kojarzył jakieś przekleństwa, chętnie użyłby. Wszystko wychodziło pechowo. Jego dyscyplina okazała się do kitu. Charlotta ranna. Zaś przez pozostawiony posterunek Jessie mogła nawiać. Opuścić zasłonę. Mijały kolejne minuty, a nikt więcej nie wychodził z tunelu. Wyglądało na to, że kto miał nim wybiec najpewniej już to zrobił. W końcu odnalazł go ghul Anny.
- Mamy Jessie, ale… potrzebujemy pańskiej pomocy by ją zabrać.
- Prowadź
- powiedział do niego szybko.
Ghul poprowadził go na skróty, omijając miejsce pożaru, a tym samym miejsce gdzie była Charlie i wikary. Weszli w głąb dzielnicy i pokonali spory dystans, nim w końcu Gaheris dojrzał stojącą przy jakiejś uliczce Annę. Wampirzyca pomachała do niego radośnie i wskazała znajdujący się obok zaułek.
- Chyba troszkę przesadziłam. - Zabrzmiało to dziwnie znajomo. Zupełnie gdy sprawiła, że Gaheris wraz z Charlottą… oddali się przyjemnościom na jej oczach.
Gdy wampir zajrzał w zaułek zobaczył tam Jessie. Blond wampirzyca leżała zwinięta w kłębek, drapiąc chodnik. Miała szeroko otwarte oczy, które całkowicie wypełniało przerażenie.
- Niestety Gedge zwiał - przekazała fatalną wiadomość - zranił przy tym Charlottę, szczęśliwie niegroźnie. Tarquin będzie wiedział, że przystąpiliśmy do kontrataku oraz że mamy Jessie - podszedł do Ventrue biorąc ją na ręce. - Ech, lubisz to robić, znaczy troszeczkę przesadzać … moja cudowna przyjaciółko - uśmiechnął się do niej. Jessie mogła sporo wiedzieć. Przerażona kobieta wtuliła się w niego, niemal wchodząc mu pod płaszcz.
Anna ruszyła z powrotem w kierunku pozostawionej części drużyny.
- To przyjemne widzieć czystą aurę. - Mała wampirzyca, aż podskoczyła radośnie.

Gdy dotarli na miejsce nadal zastali tam wikarego, Helen i Charlottę. Ghulica była wyraźnie blada. Z rany przestała płynąć krew, ale nadal się nie zasklepiła. Teraz mógł ją nakarmić, ale wcześniej …
- Przepraszam, że tak się stało - naprawdę nie chciał, żeby jego ukochana odczuwała takie przykrości. Pochylił się, ucałował jej usta, później ranę, którą powoli zalizał. Później naciął kłem własną skórę, ażeby mogła się napić. Charlie uśmiechnęła się tylko i przywarła ustami do rany. Jednocześnie Gaheris zwrócił się do wikarego.
- Zajmij się proszę swoją panią. Zna ciebie. Gdzie jedziemy? - spytał Maklavianki. - Mam jeszcze drobiazg dla Boyla - dodał wskazując na okrągłą tarczę.
- Powinnam wrócić do Scotland Yardu. - Anna popatrzyła na zwiniętą w kłębek Jessie. - Tej nocy i tak nie porozmawiamy. Ale wy powinniście wrócić chyba do Boyla. Zabrać tam ich i ten dziwny przedmiot, czymkolwiek on jest.
- Wobec tego jedziemy. Najpierw Yard, potem odwozimy twojego pod klub. Cieszę się, ze ocalał jakoś. Później ruszamy. Pytanie, czy jednak Jessie będzie w takim stanie oraz co, jeśli tamten by ją przywołać spróbował. Czy wyrwie ją to z tego właśnie stanu?
- Nigdy tego nie sprawdzałam
. - Anna wzruszyła ramionami. - Pewnie będzie lepiej ją na wszelki wypadek związać, albo zamknąć. Czysto teoretycznie nie ma chyba dyscyplin, które byłyby w stanie przełamać rozkaz… ale kto wie.
- Jedźmy - wydał przeto Gaheris polecenie woźnicy. Uruchomił także Nadwrażliwość starając się patrzeć na Jessie, czy się nie wybudza ze stanu spowodowanego przez dziecięcą wampirzycę. Miał możliwość wtedy przebić ją mieczem kołkując, podobnie niczym Helen. Musieli się śpieszyć, bowiem uciekający Gedge niestety sprawił bardzo wielki kłopot. Szkoda prawdziwa, że Charlotta nie położyła go. Straszliwy pech, że akurat zerwał narzucone mu pęta Dominacji oraz Prezencji. Jak to możliwe? Ogólnie nieciekawie.
 
Aiko jest offline