Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2018, 20:36   #387
Guren
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Ruszyli dalej w drogę, zgodnie ze słowami Sabriny na noc mogliby się zatrzymać w ruinach zniszczonej karczmy, powinni dotrzeć tam przed zmierzchem. Lecz wędrując widzieli coraz więcej dziwnych oznak, jak martwa i świeżo ogryziona do kości sarna, kilka zapaskudzonych drzew i jakieś takie dziwne gniazda. W końcu, przy skrzyżowaniu dróg usłyszeli krzyki:
- Ha ha! Pokłoń się wybrańcowi władcy dziesiętnastego kręgu piekieł! BUHAHAHA - skrzekliwy i piszczący głos rozległ się po lasku.

- Dziesiątego? Co za okropne bezeceństwa gadacie! Kręgów jest dziewięć! Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem i dziewięć. Tak dokładnie nam mówiono na naukach w świątyni, ażeby liczyć z ostatnim palcem podwiniętym. A tak w ogóle twój pan to nie rzodyn władycz piekielny, tylko pokrak pokracznie pokraczny, co w imię sił piekielnych co prawo i porządek uoso… ausab… usabijącymi musi być zginięty szybko, a mocno ażeby po nim rzodyn ślad… - mówił ktoś z akcentem.
- Starczy! Dajemy ci szanse! Udzielisz ślubu naszemu władcy, albo skończysz marnie!
- Nigdy! - zawołał głos.

Temu, kto by pobiegł w tamto miejsce ukazałby się następujący widok. W ruinach karczmy mężczyzna w szatach wyznawcy Asmodeusza, który stał naprzeciw stwora wyglądającego jak wyrośnięty imp o łbie goblina noszący piękny pas (ale nie spodnie czy nawet przepaskę), a którym miał kilka przedmiotów, a na głowie nosił hełm z rogami ewidentnie krasnoludzkiej robity. Obok niego stały cztery pokraczne istoty, wielkie i masywne o różowej skórze i pyskach będących wypadkową świni i buldoga, z których pleców sterczały malutkie skrzydełka. Dwa kolejne monstra czekały przed krzakami. Mniejsze potworki, wyglądające jak grubaśne gobliny ze skrzydłami czaiły się wokół.

- Kto ostatnio przygototywał obiad i czy były tam grzyby? Nie będę oskarżał o mord, ale jeśli to były części po grzyboludziach, to by wiele wyjaśniało widok przed nami…. -skomentował cicho Airyd.

Zgnębiony Grzmotozad, nie odzywał się do końca marszruty. A gdy tylko nadarzyła się okazja, by uniknąć dalszej dyskusji tematy matrymonialne, rozpędził się do prędkości małego słoniątka i wparował z toporem w krzaki. Niczym pies myśliwski , ścigał swoje przyszłe ofiary, aż spod hełmu nie dostrzegł majaczących zadków… nie wiadomo kogo.
Cóż… lepsze takie zadki, niż zadki krasnoludek. BOGOWIE CHROŃCIE!
- Uuuaaa wy pieruny przebrzydłe, nikt tu nie będzie nikogo zmuszać do żeniaczki, a na pewno nie mnie! - zawołał gromko.

Oczywiście w tych stronach podróż późną porą nie mogła się obyć bez “atrakcji”, Elphira spodziewała się jakiegoś zbłąkanego wilkołaka, wampira lub wiedźmy ot taki Ustalaviański standard podróżny. Jednak chyba nie mogła przewidzieć tego… no właśnie kapłan mrocznego bóstwa w tych stronach był terroryzowany przez zgraję impów ? Niestety nie była wykształcona w dziedzinie istot planarnych więc mogła tylko zgadywać z czym ma do czynienia choć stwory trochę odbiegały od tego czego by się spodziewała po legionach piekieł.
No i jeszcze fakt że żądały od kapłana udzielenia ślubu ? Z kim w jakim celu? Z chęcią poznałaby odpowiedź na nurtujące ją pytanie ale powątpiewała czy rozmowa z tymi stworami była by możliwa, choć już wcześniej jej towarzysze dowiedli że można przegadać różne istoty i wybrnąć tym sposobem z nieciekawych sytuacji. Grzmot jednak nie miał tak głębokich przemyśleń bo mogła podziwiać jego oddalające się plecy w czasie szarży cóż i tak spodziewała się że zaraz i Eryk ruszy w tę samą stronę niesiony świętą i sprawiedliwą furią.
Gładkim ruchem dłoni wykonała kilka gestów i zanuciła inkantację obsypując srebrno-złotym pyłem “władcę dziesiętnastęgo kręgu piekieł” wraz z obstawą. Po czym zastanawiając się nad swym zaklęciem skomentowała pod nosem
- Czy ja się robię przewidywalna ?
- Byleby zadziałało - skomentował Airyd.

Eryk wyciągnął broń i ruszył biegiem na przeciwników - Sługo władcy piekieł niech raduje się twe czarne serce Dziedziczka wraz z Jutrzenką przysyłają ci swojego czempiona do pomocy w obronie praw małżeńskich! ZŁOCZYŃCY DRZYJCIE! - Krzyknął bojowo popierając Grzmotozada.

Kitsune spojrzał w niebo- za dużego wyboru mu nie dano- więc trzeba się przyłączyć. Wyciągnął krótki miecz wraz z Jasmine by jej powiedzieć (Cicho Powiedzieć):
- Tylko bądź cicho, trzeba znaleźć plecy do wbicia
Ruszył za Grzmotozadem, by znaleźć sposób by się wbić w czyjeś plecy, czy jakoś inaczej zajść od tyłu.

Grzmot zaszarżował wbijając się impetem w pole walki, a Airyd kroczył za nim krok w krok, aż krasnolud przewrócił i przepchnął trzy kolejne gobimy stojące w szeregu. Lisoczłek tymczasem zgrabnie i gibko unikając niewprawnych dziabnięć gobimpów i sam usiekł jednego, który upadł brocząc w kałuży czarnoczerwonej posoki

Eryk z bardzo święcie nieobliczalnym gniewem w oczach rzucił się do ataku, a zawtórowali mu Pyke i Codd z okrzykiem “ co jest martwe nie może umrzeć” i zranili tego samego sztwora ale ten nie umarł.
Pozostali dwaj żelaźni ludzie dołączyli do walki bez rezultatów. Rachenys wzruszyła ramionami mówiąc coś o bezsensownej przemocy i rzuciła czar przywołania potwora i wtedy przybył pokraczny szczurokot który usiłował włączyć się do walki. Zaś Sabrina cisnęła magiczny pocisk jeszcze bardziej raniąc śwnioblinomona!

Sissi chwyciła się się za głowę i nagle stała się bardziej włochata, stanęła przy Elpichrze i powarkując zaczęła groźnie patrzeć na potwory. Raimiel zamknęła oczy wyraźnie coś wielce ważnego i uroczystego postanawiając. Jednym pociągnięciem ręki zrzuciła część szat i zaczęła tańczyć w rytm kastanietów. Była piękna i wzbudzała takie pożądanie swym pięknym a nieosiągalnym ciałem, że wiele potworów zaniechało czynienia czegokolwiek zamierając wpatrzona w nie.
Wtedy Adeptus impus, wybraniec wszechniemocnego Impa Eratora, ruszył do działania. Ominął swą zrównaną zręcznością kły Vermitraxa, i ledwo co cios żelaznego człowieka i stanął w całej swej nieokazałości naprzeciw Elphiry. Małe świńskozezowate oczka popatrzyły na nią i wtedy rykną piskliwie.
- Wszechpotężny ogień spopielający całe cywilizacje - i zalał płomieniem Pyka i Codda, oraz dwie swe sługi, jednego śwniopokraka zraninego już przypiekając na śmierć tak, że całe pole bitwy spowił zapach bekonu.

Pokrakulce - których umysły nie utoneły w pięknych snach o elfce zmierzchu ruszyły do ataku na Eryka, na jednego z żelaznych ludzi oraz Airydowi Grzmotozada!

- To było piękne, Grzmot..- pochwalił Airyd.
- HA HA! Się wie! - Zaśmiał się zwycięsko Grzmot odpowiadając łotrzykowi. - W końcu jestem krasnoludem! - zakrzyknął dumnie, zamachując się na wroga i prawie przepoławiając go toporem na pół.
Rudobrody sapnął wyrywając ostrze i korzystając z impetu użytej siły, odwinął się drugiemu goblinopokrace… prawie ucinając mu łeb. Krew chlusnęła jak z fontanny, brudząc i rozjuszając wojownika tym mocniej.
Bo co jak co… ale potulny i pierdołowaty jubiler, gdy poczuje “obrączkę” na gardle zamienia się w straszliwego przeciwnika, a gdy do tego dojdzie zniewaga w postaci pobdrudzenia jego zacnej osoby… to nawet bogowie winni się obawiać zemsty.
Airyd widząc akcje krasnoludzkiego towarzysza - oby nigdy nie trafił po drugiej stronie jego topora, bo siłą to mu nie dorówna. Ale cios w plecy, czy nerki to zawsze cios w plecy lub nerki. Zwłaszcza jak masz jak robić po dwie dziury. Dlatego zajął się dobijaniem niedobitków po Grzmocie. Jak mawiał mistrz Kires - “Odcięta głowa też może ugryźć. No i lepiej nie przedłużać męki. "
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh

Ostatnio edytowane przez Guren : 14-04-2018 o 20:40.
Guren jest offline