Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2018, 00:28   #106
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Po drodze wysadzili ghula Anny i odwieźli samą wampirzycę z powrotem do Scotland Yardu. Teraz czekało ich jeszcze około pół godziny jazdy do rezydencji Boyla. Wikary siedział posłusznie, trzymając na kolanach głowę swej pani. Charlie opierała się o niego drzemiąc, wyraźnie wykończona wszystkimi wydarzeniami, no a Helen… z braku miejsca na ławach ułożyli ją na podłodze dorożki. Jechali, bowiem cóż było robić. Konsekwencje londyńskiego wypadu owszem, miały pewne pozytywne aspekty, jednak ogólnie utracili największy atut, czyli zaskoczenie Tarquina. Kurde trudno, niech Peel oraz Rebecca myślą, on jest od walnięcia po łbie jakiegoś drania, nie od wymyślania kombinacji. Przynajmniej takie myśli ogarniały rycerza.
W rezydencji powitali ich stojący w wejściu Gehry i panna Dosett. Wjeżdżając przez bramę wampir widział jeszcze jak dwa ghule rozmawiają, gdy jednak zbliżyli się oboje przybrali profesjonalne, poważne miny.
- Dobry wieczór, czy możecie poprosić lorda Boyla, sir Roberta Peela, lady Rebeccę oraz pannę Florence? - spytał na dzień dobry. - Oraz będę potrzebował kogoś do przeniesienia pani Helen, która ma taką samą przypadłość, jak przedtem milord - Gehry wiedział, co ma na myśli.
- Oczywiście. Lord Peel i Lady Rebeca przebywają obecnie w salonie. Anno czy mogłabyś posłać po naszych gości? - Panna Dosett skłoniła się, a Gaheris nagle zdał sobie sprawę, że po raz pierwszy słyszy by ktoś zwracał się do niej po imieniu. Chwilę potem wezwał ludzi, by przeniesiono Helen.

Rycerz zszedł znosząc lady Jessie.
- Gehry, proszę, żeby któryś z nich wziął też ją. Proszę jej towarzyszyć - powiedział wikaremu. - To jej ghul, wyjaśnił.
- Oczywiście
. - Ghul zawołał jeszcze dwóch mężczyzn pilnujących budynku. - Gdzie ją umieścić Panie?
- Chyba tam, gdzie poprzednio lorda. Musi zostać związana tak, żeby nie uciekła. Nie wiem, czy lord Boyle nie powinien się wypowiedzieć.
- Chcieliśmy wybudzić panienkę Helen i obawiam się, że mogłaby zachować się dosyć “agresywnie” wobec panienki Jessie
. - Gehry spojrzał na podnoszących kobietę mężczyzn. - Czy też jest to egzekucja?
Oczywiście Gehry miał rację, Gaheris nazwał się wewnątrz swojego umysłu durniem.
- Oczywiście słusznie. Panienka Helen miała pecha niestety. Dla jej własnego dobra musiała zostać unieruchomiona. Odniosła bowiem wielkie rany oraz wpadła w niestety szaleństwo. Szczęśliwie zdołałem ją powstrzymać zanim cokolwiek się stało. Więc tutaj musicie być troskliwi oraz uważni. Co do panienki Jessie przypuszczam po prostu, iż Jego Wysokość, lady Rebecca oraz Boyle muszą z nią porozmawiać nieco. Niestety polega ona wpływom naszego wroga, dlatego trzeba ją unieruchomić całkowicie.
- Mamy cele… nie wiem czy powinniśmy zamykać tam kogoś z rodziny
. - Gehry wyraźnie się zmartwił. - Jeśli jednak Pan tak zaleca, wykonam to niezwłocznie.
- Zalecam, jednak także zalecam związać niczym parówkę oraz spytać lorda Boyle lub księcia
.
Oczywiście akurat planował non stop towarzyszyć im, żeby mieć nadzór, gdyby się przebudziła. Jednak chciał być przy Charlotcie. Podał jej dłoń, kiedy schodziła.
- Jak się czujesz? - spytał troskliwie.
- Już lepiej. Drzemka dobrze mi zrobiła. - Charlie uśmiechnęła się ciepło przyjmując podana dłoń.
- Dobrze, chodźmy wobec tego - ruszył za majordomem Boyle.
Tym razem nie zeszli do podziemi. Przeszli za to do pomieszczeń gospodarczych, gdzie w jednym z budynków rzeczywiście były cele. Wszystkie pomieszczenia były szczelnie zamknięte okiennicami, ale bez trudu dało się je odsłonić w ciągu dnia, pewnie na wypadek egzekucji, o której wspomniał Gehry. Jessie została usadzona na drewnianym krześle i do niego przywiązana. W ten sposób mogli spokojnie zaczekać na przybycie reszty wampirów.
- Nasza zguba się znalazła. - W głosie Florence dało się wyczuć gorycz i smutek, który wampirzyca czuła najpewniej po stratach ostatniej nocy.
- Niestety tak, znaczy dobrze że się znalazła - mówiąc to skłonił się Florence lekko - ale szkoda, iż tak się stało. Jednak to wnuczka, nie, prawnuczka Tarquina więc niespecjalnie miała wiele do gadania - wyjaśnił sytuację Ventrue.
- Jest w dosyć… specyficznym stanie. - Rebecca przyjrzała się związanej wampirzycy. - CO się stało?
- Nasza droga malkaviańska dziewczynka schwytała ją używając swoich sprytnych metod. Kompletnie pojęcia nie mam, jednak wspomniała, iż leciutko przesadziła. Odnoszę wrażenia, że ona jakby trochę lubiła przesadzać. Dlatego nie wiem, kiedy przejdzie taki stan owej powiązanej pani.
- Znając Annę nieprędko
. - Peel zabrzmiał jakby był przyzwyczajony do takiego a nie innego funkcjonowania Malkavianki.
- Gdzie, żeście ją znaleźli? - Boyle dołączył do Rebecci, przyglądając się wampirzycy.
- W jej siedzibie, pozwólcie jednak, że opowiem od początku … - streścił wszystko wspominając o wieży oraz tamtejszym znalezisku. - Jak widzisz - podał Boylowi tarczę - może się przydać, ja tam byłem w stanie przykładając dłonie obserwować wszystko. Wprawdzie później już się nie dało bez całej reszty tego wszystkiego, jednak być może ty potrafisz, ponadto dysponujesz owymi kawałkami metalu. Nie wiem, czy owe zapewnią taki sam efekt, ale może … - dalej wyjaśnił, jak to się stało z Helen, opisał schwytanie wikarego oraz Gedge. Późniejsze indagowanie, spotkanie Malkavianki, opisał jednocześnie Londyn, bowiem zakładał, iż będą ciekawi zniszczeń. - Pozytywne jest, iż Carlton choćby spokojnie będzie odbudowany. Zniszczenia oczywiście są, lecz nie naruszają konstrukcji. Warto sprawdzić także inne budowle. Wedle mojej wiedzy, Robert na polecenie swojej rodzicielki sprawdzał pozostałe miejsca, będzie więc wiele wiedział, kiedy powróci.

Potem zaczął opisywać kwestię pojmania Jessie wspominając jednocześnie swój błąd podczas pilnowania ghula.
- Schrzaniłem sprawę, myślałem bardziej, jak schwytać Jessie, nie doceniając zaś przywiązania ghula do Tarquina. Niestety tamten poinformuje swojego pana. Ot tyle wszystkiego. Dodatkowo jeszcze - przypomniał sobie - pozostawiłem tam dwa ghule Jessie każąc im leżeć, potem zaś zapomniałem. Ufff, trudna noc, ciekawe, czy dalej leżą …
- Powinniśmy kogoś posłać by się nimi zajął
. - Peel skinął na Rebeccę, a ta przytaknęła i opuściła pomieszczenie.
- Dobrze się spisaliście. - Boyle przyjrzał się tarczy. - Same kawałki metalu są “bez znaczenia” w sensie stanowią jedynie wytrzymały podkład na którym wyryto zaklęcia i na pewno te z wieży są inne niż te, które znajdujemy przy miejscach pożarów. - Wampir uśmiechnął się do Gaherisa. - Prawdopodobnie takich miejsc jest kilka na terenie całego Londynu. Bo jak zrozumiałem nie odczułeś żadnej granicy widoczności.
- Dokładnie tak było. Natomiast jeśli spojrzeć na dobre spisanie się, nie poszło tak dobrze. Gedge uciekł. Nie pomyślałem, że tak może być. Uprzedzi swojego włodarza.
- Jak nie on to ktoś inny, wątpię by miał jednego ghula
. - Boyle wzruszył ramionami.
- Dobrze się spisaliście. - Peel stanął naprzeciwko Jessie unosząc jej podbródek i wpatrując się w przerażone oczy. Gest nie był delikatny, można by nawet powiedzieć, że nawet dosyć brutalny. - Myślę, że powinniście odpocząć, to była dla was pracowita noc.
- Dziękuję, rzeczywiście przyda się chwila. Charlotta została ranna
… - skłonił się lekko przed księciem, pozdrowił resztą towarzystwa oraz ujmując dziewczynę pod ramię ruszył do swojej komnaty. Bywały chwile, kiedy odczuwał ciężar 1400 lat, właśnie takie.
Gdy opuścili pomieszczenie do Gaherisa dotarło jak późno, a raczej wcześnie jest. Zegary w holu wskazywały trzecia, zwiastując zbliżający się świt. Charlie przytuliła się mocno do jego ramienia.
- Czasami oni wszyscy… rodzina... wydają się mi być strasznie okrutni. - Jej głos był cichy, wydawał się zmęczony i zatroskany.
 
Kelly jest offline