| Rdzawy Smok tego wieczora nie był nawet w połowie tak zapełniony jak jeszcze dwa dni temu. Kilka stolików zajmowali miejscowi, cicho ze sobą rozmawiając i zanim przybyli całą swoją czteroosobową grupą, z obcych siedzieli we wspólnej sali jedynie Ixa oraz Aldern. Ten drugi kazał połączyć dwa stoły, teraz zastawione w pełni jadłem i napitkiem. Naprzeciwko siedziała na poduszce gnomka, wsuwając ile tylko mogła pomieścić w swoim niewielkim ciałku. Nie zauważyła wchodzących, w przeciwieństwie do Foxglove'a oraz Ameiko. Ten pierwszy wstał, unosząc ręce w geście powitania.
- Jesteście wreszcie! Zapraszam, zapraszam, obiecana uczta dla bohaterów! - oznajmił głośno, zbierając kilka spojrzeń z sali, które zaraz zwróciły się ku nim.
Karczmarka za to skrzywiła się, kręcąc nosem i szepcząc coś do służącej, która szybko odbiegła.
- Kąpiel będzie niedługo - stwierdziła kategorycznie, spoglądając to na Lugira, to na Kasa.
- Kąpałem się dziś rano - pożalił się Shoanti. - I nawet nie ubrudziłem się niczyją juchą, na wzgórzach spokój. Spotkaliśmy tylko szurniętego krasnoluda, który polował na gobliny przebrany za niedźwiedziożuka… wiedzieliście w ogóle, że jest takie zwierzę? Zresztą nieważne.
Najwyraźniej spędzenie całego dnia w siodle nie kwalifikowało go jego zdaniem do mycia. Uniósł ramię i powąchał się pod pachą. Trochę śmierdział, ale bardziej koniem, ten zapach był jednak dla niego całkiem naturalny i jakby przytwierdzony do niego na stałe.
- No dobra, niech wam będzie - stwierdził wreszcie pod stanowczym spojrzeniem Ameiko. - Ale piwa najpierw dajcie. A jak wam minął dzionek? - zapytał Izambarda i Kilyne. - Dowiedzieliście się czegoś?
- Nie szurniętego, tylko chcącego oddać przysługę Sandpoint. Po swojemu, polując na potwory - druid łagodnie doprecyzował, niechętnie stając w centrum uwagi . W przeciwieństwie do Kasa, nie oprotestował kąpieli, ba, przez chwilę myślał czy nie będzie musiał przekonywać towarzysza do zadbania o higienę, ale na szczęście autorytet gospodyni zakończył sprawę.
- No, opowiadajcie, a tak na potem jednak mam małą ciekawostkę z wycieczki.
Kilyne na pytania Kasa sięgnęła pod swoją kurtkę i wyciągnęła dwie sakiewki, wręczając je obu mężczyznom. W środku znajdowały się platynowe i złote monety o łącznej wartości pięćdziesięciu sztuk złota.
- A czego mieliśmy się dowiedzieć? - zapytała trochę zdziwiona. - Zwiedzaliśmy sklepy. I wyspę. Bardzo ładna, jutro będę wchodziła na górę - powiedziała ze swobodnym uśmiechem, zezując na Alderna i różowowłosą. Przysiadła się do jego stołu, tuż obok Ixy, nalewając sobie wina. - A ty nie wracasz do siebie? - zapytała gnomki.
Izambard, gdy już znaleźli się w “Rdzawym Smoku”, mimowolnie uśmiechnął się na widok Ameiko. To głównie jej obecność sprawiała, że czuł się w Standpoint jak w domu po tak wielu latach nieobecności. Nieszczególnie zaś odpowiadała mu obecność Alderna. Miał wrażenie jakby ze wszystkich sił próbował dokonać inwazji na ich przestrzeń osobistą. I nie trzeba tutaj cały czas mówić o bohaterach… prawda? Przynajmniej sam się za bardzo bohaterem nie czuł.
- Ja natomiast mam zamiar spędzić ten wieczór na czytaniu - oznajmił triumfalnie mag, poklepując swoją torbę podróżną - Mam nadzieję, że informacje w zakupionej przeze mnie księdze się przydadzą.
- Na czytanie czas znajdzie się zawsze, w nocy nie ma co wzroku sobie psuć - Foxglove zaśmiał się, jakby chcąc jeszcze pogłębić niechęć Izambarda w stosunku do swojej osoby. - Zapraszam, zapraszam - klasnął w dłonie z zadowolenia widząc, że czarnowłosa już sobie nalewa wina. Ixa pochłonęła swoje, chichocząc. Musiała już trochę wypić zanim się pojawili.
- Chodzą plotki, że część gobosów pochowała się w mieście. Jestem tego prawie pewna - różowowłosa czknęła, unosząc do góry wskazujący palec. - Będziemy na nie jutro polować razem?
- Jeśli wciąż się tu znajdują, to trzeba się nimi zająć dla dobra miasta - westchnął mag, nie do końca wierząc w to, że jakiekolwiek jego słowa dotrą do upojonej alkoholem gnomki - Gdyby jednak jakieś faktycznie się tu kręciły, to już dawno mielibyśmy wieści o kolejnych kłopotach.
Przy okazji zdecydował się bardzo subtelnie zignorować Alderna, dziękując w duchu za pijaństwo Ixy. Gdyby nie ona, to Foxglove mógłby się poczuć urażony brakiem odpowiedzi. Z drugiej strony też mógł się jej w ogóle nie spodziewać. To by było zdecydowanie lepsze dla aktualnej sytuacji.
Doniesiono napitków i ciepłego jadła. Po całym dniu pełnym różnych aktywności pożywienie znikało szybko w pojemnych żołądkach. Ameiko zniknęła gdzieś na zapleczu, ale kiedy już nasycili pierwszy głód, pojawiła się niziołcza służąca.
- Kapięl gotowa, czeka w łaźni. Dla całej czwórki - oznajmiła z niewielkim uśmiechem, zerkając na Kilyne. - Choć panienka powinna poczekać lub przeniesiemy balię do pokoju?
- Myślisz, że będą się mnie wstydzić? - czarnowłosa zapytała konspiracyjnym szeptem, całkiem poważnym tonem. - Skoro tak to poczekam. Nie spieszy mi się tak do kąpieli przy tak suto zastawionym stole.
Uniosła kielich w toaście.
- Za nasze bohaterstwo i jutrzejsze wznowienie polowania na gobliny!
- Widzieliście kiedyś pijanego czarodzieja? - powiedział żartobliwie absolutnie trzeźwy Izambard, spoglądając na swój znajdujący się w tym samym miejscu od bardzo długiego czasu kielich - Wierzcie mi, że nie chcecie! Była taka jedna historia, w której pewien czarodziej za dużo wypił i w trakcie karczemnej bitwy zamiast rzucić kubkiem postanowił miotać kule ognia we wszystkie strony tego świata, wliczając w to podłogę idealnie pod swoimi stopami… Hm.
- Za bohaterstwo! - uniósł gliniany kubek pełen wody, po czym pozwolił sobie dodać - I naszą wspaniałą gospodynię!
- Oby bogowie jej i nam sprzyjali! - Kas przyłączył się do toastu, stukając w kubek maga cynowym kuflem piwa aż rozlało się trochę piany. - Będę zatem sam pilnował, żebyś nie pił, czarowniku. Lubię tą karczmę i nie chcę by spłonęła, choć jeszcze nie widziałem byś miotał ogniste kule. Ale z wami to nigdy nie wiadomo.
Odstawił kufel na stół i ruszył ku łaźni, zerkając jeszcze z wyraźnym żalem na Kilyne.
- Nie wiem czego tu się wstydzić - wzruszył ramionami. - Shoanti kąpią się zawsze razem i nago, takich nas stworzyła Desna.
- Księgi, tak dawno nie miałem żadnej w rękach. - zgadnął czarodzieja druid, zaciekawiony - O czym to będziesz czytać? Goblińskich plemionach? Gobliny są w mieście, wiadomo o tym, ale czekają na nas żeby tym się zająć…- druid pokręcił głową z niedowierzaniem, zgarniając sakiewkę - Czy szeryf przypadkiem nie jest Shoanti?
Lekko zdziwiony brzmieniem toastu Kilyne uniósł drewniany kuflel z winem, ale kolejne dwa toasty szybko przypomniały mu, że jest w Varisii, w Sandpoint i że każde miejsce ma bohaterów na swoją miarę.
- Obyśmy byli dobrzy dla Sandpoint i poza! - toast Lugira, ostatni w zestawie, był mniej entuzjastyczny. ale szczery. Białowłosy szybko - trochę za szybko - opróżnił kubek wina i, dolewając innym, pogrążył się w jakichś pogodnych rozmyślaniach.
Kąpiel pozwoliła części z nich uciec od Alderna, innym tylko zmyć brud i odprężyć się w baliach pełnych ciepłej wody. Kilyne nie kusiła losu, chociaż miała na to ochotę. Może gdyby nie wstydliwy raczej Izambard, skorzystałaby z propozycji Chasequaha i dołączyła do nich w kąpieli. Ixa szybko się upijała i wkrótce trzeba było pokierować ją do łóżka. Im więcej upływało czasu i zmniejszała się ilość trunków, trudniej było także wytrzymać podchmielonego Alderna. To wszystko sprawiło, że wszystkie sprawy, które jeszcze mogli obgadać przełożone zostały na poranek, a ich wreszcie nogi poniosły do łóżek. |