Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2018, 12:49   #57
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Nadejście Burzy



Ostatnia Nadzieja Ludzkości przeżyła swe lepsze czasy. Wielka burza w Osnowie, w czasie której przetrwała inwazję demonów Nurgla zakończona została rozbłyskiem Astronomicanu jaśniejszym niż ktokolwiek zdaje się pamiętać, ale wraz z końcem jednego problemu narodził się nowy. Natchniona “Światłem Imperatora” załoga postanowiła się zbuntować. Z żądzą śmierci i pragnieniem ostatecznego odkupienia, w myśl motta “jeśli nie masz nic wciąż możesz oddać życie” postanowili zniszczyć okręt i tym odkupić swe winy w oczach Imperatora, łaknąc łaski wybawienia z rąk Mrocznych Potęg.

~ * ~

Techkapłan buntowników pracował nad ostatecznym rozwiązaniem. Pod swoimi dłońmi miał torpedę nekrowirusową, a przynajmniej jej rdzeń. Całkowicie wystarczył. Nie wiedział skąd jego były pan ją dostał, ale teraz należała do niego. A kiedy uda mu się ją odpalić… wszyscy na pokładzie zginął i w geście takiego poświęcenia i użyteczności Imperator wyrwie ich dusze z rąk chaosu. Mylił się… przeceniał możliwości torpedy i bez katalizatorów, o których braku nie wiedział, wybiła by najwyżej piątą część załogi… jednak nawet mając tę wiedzę wciąż by ją odpalił, bo niedaleko stąd był Kryształowy Bunkier, siedziba Beshana, Rabusia Bibliotek i jednego z Regentów do których ten okręt należał. Z radością poświęcił by swe życie by zabrać tego bydlaka ze sobą. Już się zbliżał do tego momentu… musiał obejść jeszcze trzy problemy i byłby gotów ostatni raz zawezwać imienia Imperatora. Jednak nie było mu to dane. Nagle dostrzegł przed sobą wyładowanie lumenowe technomancja Bractwa Marsjańskiego. Nie miał czasu odwrócić głowy, ale wiedział już kto tu przyszedł. I wiedział, że to już koniec. Eksplozja bioprądu cisnęła jego nadwęglonymi zwłokami w ścianę.


Hegemon

Olbrzym wzrostu ogryna, a wielokrotnie przewyższający go siłą i zręcznością był też drugim najzdolniejszym heretekiem Ostatniej Nadziei. Członek rady Regencyjnej ustępujący w zdolnościach obłaskiwania duchów maszyn jedynie Sharaeelowi, a to z powodu jego plugawych metod gwałcących prawa jakimi się one kierowały. Czyniące z nich nawet nie niewolników, a przedmioty. Z nim jeszcze miał się porachować, ale to w swoim czasie.

Stanął nad rdzeniem torpedy i ocenił, że jego były uczeń był wcale nie tak zdolny jak przedtem sądził i krążył zawiłymi ścieżkami chcąc uruchomić torpedę. Kiedyś oczekiwałby po nim więcej, ale teraz dobrze się stało, że nie był tak zdolny.
- Sprawdzić wrogów. Dobić rannych. Zameldować Regentowi: Beshanowi - wydał krótkie, syntetyczne polecenia swoim podkomendnym.
- Przygotować transport.

I wtedy dostrzegł, że coś było nie tak. Nagle ogarnęła ich plugawa beżowa chmura. Śmierdziała Nurglem. Hegemon nie panikował. Od wieków nie był zdolny do tego uczucia. Po prostu obserwował jak rdzeń torpedy się rozpada pod mocą entropii robiąc szybki rachunek wszystkiego czego jeszcze nie udało mu się dokonać, nim pochłonęła go eksplozja.

Ten sam demon który maczał palce w zniszczeniu torpedy także pokierował nekrowirusa w konkretnym kierunku. Fala śmierci przewaliła się przez pół okrętu pochłaniając kilkadziesiąt przypadkowych żyć i przewalając się na wprost przez Skrzydło buntowników zabierając ich jeszcze kilkanastokrotnie więcej i dotarła do Enginarium, gdzie wyrżnęła buntowników, kończących je zaminowywać, nim zdążyli w ogóle spostrzec co się dzieje, czy wysadzić cokolwiek.


~ * ~

kilkanaście minut później


Rzeczywistość drżała. Granica między osnową i rzeczywistością zacierała się gdy rytuał, potężniejszy niż Beshan kiedykolwiek przeprowadzał, nabierał kształtów. Ostatni z niewolnych astropatów padł już na ziemię wypalony jego mocą. Wir czarnoksięskiej magii porywał ciała i przedmioty. Astartes czuł jaką miał on moc. Nieosłonięci bądź nieprzystosowani do czegoś takiego z pewnością by nie przeżyli samej obecności tutaj. Rytuał trwał. Słowa i gesty. Wola i moc… Tracił kontrolę...

Podjął się czegoś większego niż był w stanie pojąć. Czegoś co, sam teraz zdał sobie sprawę, było nie jego własnym pomysłem a podszeptami demonów… Słyszał śmiech… plugawy rechot na granicy świadomości. Rozpoznał go. I zrozumiał. Rytuał należał do niego, ale podszept pokierował go innymi ścieżkami. Takimi których nigdy by nie objął i prędzej pozwolił Ostatniej Nadziei spłonąć, bo ta ścieżka miała go już na zawsze pozbawić kontaktu z osnową… miała go pozbawić daru. I demon teraz patrzył… patrzył i podziwiał swe dzieło. I rechotał gdy widział jak czarnoksięznik wahał się. Jak musiał już teraz, natychmiast podjąć decyzję… ratować okręt? Czy swoją moc? Demon wiedział jaką decyzję Beshan podejmie… wiedział też, że jedyna szansa ratunku, ich najlepszy prom, jedyny zdolny zabrać kogokolwiek w granice cywilizowanych systemów, był już zabrany przez Po-Dwakroć-Zdrajcę, więc czekał… czekał by nasycić swe okrucieństwo widokiem wroga który zaraz poświęci okręt by ratować moc i tą decyzją utraci nie tylko okręt ale i życie. Wyczekiwał z utęsknieniem jego wyrazu twarzy. Jak słodki miał on być!

Ale Beshan nie słuchał rechotu demona. Beshan działał. I gdy demon rozpływał się nad niechybnym końcem czarnoksiężnika ten… przeprojektowywał rytuał. Nie miał już możliwości zacząć go od początku. Inaczej… ale mógł zmienić w nim kilka elementów. Wymagało to tytanicznego wysiłku, wielkiej wiedzy i intuicji którą wyrobił setkami innych rytuałów które przeprowadzał w przeszłości.

Nim demon się spostrzegł (nie aby był w stanie teraz już coś zrobić) Beshan już wybrnął.

[- Przygotujcie siły do kontrnatarcia w ciągu najbliższej połowy wachty-] wysłał wiadomość telepatyczną do Regentów

[- Ja, Beshan, kapitan Tysiąca Synów, Pożeracz z Prospero, niniejszym KOŃCZĘ TEN BUNT -]

Uwolnił moc. I od tego momentu wszystko działo się bardzo szybko. Percepcja się rozmyła. Materium zostało odcięte od immaterium, a wszystko co nie mogło bez niego istnieć… Beshan widział jak jego demoniczny bolter eksploduje, a w jego zgliszczach, we wciąż trwające eksplozji wije się i umiera demon. Widział też Azarkova… rubricona który towarzyszył mu od czasów Herezji Horussa, rozsypującego się w pył, a jego dusza, uwięziona w pancerzu dziesięć mileniów wcześniej, wreszcie jest wolna. “Żegnaj przyjacielu” chciało się rzec, ale to działo się zbyt szybko...


Rytuał zadziałał. Coś czego Beshan nie do końca wiedział, ale intuicja mu podpowiadała… Buntowników w stanie fanatycznego szału utrzymywał efekt quasi psioniczny. Rabuś Bibliotek żałował, że nie miał możliwości przestudiować go… i porównać z orczym Whaaaa! Spodziewał się znaleźć podobieństwa, ale teraz nie mógł nic zakładać. Może w przyszłości uda się podobny efekt zaobserwować z mniejszej skali, ale ta konkretna szansa już przepadła…

Buntownicy stracili werwę. Nie zakończył to buntu samo w sobie, ale od tego momentu nie mieli już do czynienia z samobójczymi maszynami, a ludźmi… ludźmi których można było złamać, których można było przestraszyć… którym ręce drżały, a ból paraliżował… A gdy Sharaeel przywrócił (choć tylko roboczo) komunikację okazało się, że wcześniejsze telepatyczne wezwanie do walki, które wykonał Beshan, przyniosło doskonały skutek. Czarnoksiężnik zagrał dokładnie na tych nutach na których należało. Pierwszym istotnym komunikatem który heretek odebrał było to, że kilkanaście tysięcy członków załogi stawiło opór buntownikom. Byli zdezorganizowani, ale buntownicy także. Ich morale było kiepskie, ale walczyli o życie… a gdy Rytuł Zerwania przeprowadzony przez Beshana został ukończony to nagle szanse się wyrównały… jeśli nie liczyć kilkukrotnej przewagi liczebnej załogi lojalnej Regentom. Po tym walka przemieniła się w regularną rzeź. Gdy jeszcze Beshan, choć wykończony rytuałem zarówno fizycznie, jak i psionicznie i mentalnie, dotarł na mostek i wziął na siebie koordynację działań. Od tego momentu była to tylko formalność, choć, ku jego gniewowi, lojalna załoga miała problemy z przyjęciem rozkazu “brać jeńców”. Teraz, gdy ich straszliwi wrogowie stracili swą przewagę która “spędzała im sen z powiek” obudził się w nich gniew. Gniew straszliwy i okrutny. Jednak kilka dziesiątek udało się dostać i wszyscy zostali przetransportowani do Kryształowego Bunkra, gdzie Beshan zamierzał ich badać by sprawdzić czy może jakaś część wiedzy nie pozostała… może w ich wspomnieniach coś się znajdzie cennego?




k10:
8-10 - Pełen sukces. Bunt stłumiony, okręt ocalony, wszsycy żyją i jakiś bonus.
5-7 - Częściowy sukces. Bunt stłumiony w większości. Wciąż jest źle, ale to nie koniec Ostatniej Nadziei Ludzkości.
3 i 2 - Okręt przemianowany na USG Ishimura
1 i mniej - Buntownicy zwyciężają. Ostatnia nadzieja jest wrakiem. Regenci nie żyją bądź są niegrywalni. Dziękujemy za sesję.


k10
-2 (podstawowy poziom trudności)
-1 (duże opóźnenie reakcji na bunt)
-1 (jeszcze większe opónienie mobilizacji załogi)
-2 (całkowicie zniszczone obszary cywilne)
-1 (długi brak koordynacji działań)
-1 (uwolnione ogary i juggernauty)
-1 (utrata oficerów na mostku)
-2 (w pełni przesłany komunikat astropatyczny)
-1 (zbiegły Regent)
-1 (uszkodzona komunikacja i otoczka)
-1 (poświęcony Generator Gellara)
sum: -14

+1 (niemal w całości uratowane enginarium)
+1 [tylko na porażce i cz. sukcesie] Przyjęta pomoc Hudd'Rhagor’a
+1 Przyjęta pomoc Pana Zmian.
(Sharaeel jest pierwszy do niegrywalności)
+2 Szachowanie buntowników trującymi wyziewami
+1 Psioniczne wezwanie do walki w wykonaniu Beshana
+2 Nieznane wsparcie maga rozkładu
+1 za Anielski Płaszcz
+3 za rytuał Zerwania
(Sharaeel już nie jest pierwszy do niegrywalności)
+1 za ubitego Mrocznego Apostoła
+0 (ale bez kar) za pyrrusowe zwycięstwo na mostku
sum: +13*
+1 na wynikach do 7


k10-1=9





Nadzieja umiera ostatnia. Nadzieja przetrwa tak długo jak żyje człowiek. Regenci wciąż żyli. Ich wola będzie poniesiona w galaktykę. Imperium jeszcze o nich usłyszy i zadrży. Część załogi mówiła, że to koniec… że Ostatnia Nadzieja jest wrakiem. Nie było ich wielu, propaganda którą nadawano na voxach okrętu szybko ich zagłuszyła.

Ostatnia Nadzieja żyje. Przeżyła burzę osnowy wielką, że samo to przynosi chwałę im wszytskim. Przeżyli pełnoskalową inwazję demonów, a potem bunt fanatyków naćpanych mocą osnowy tak, że nawet nie wiedzieli, że umierają.

Chwała Zwycięzcom!
Biada Pokonanym!


 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 16-04-2018 o 12:59.
Arvelus jest teraz online