Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2018, 20:00   #61
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Kiedy odnaleźli skarb, wszystko zaczęło dziać się bardzo szybko. Willie nie zdążył nacieszyć oczu znaleziskiem, bo coś gdzieś świsnęło i usłyszał przeraźliwy krzyk Doderica. O cóż znowu chodziło? Pająk usiadł mu na nosie?
Willie obejrzał się z niezadowoleniem, które szybko przerodziło się w nieprzyjemne zaskoczenie, kiedy ujrzał strzałę wystającą z obojczyka towarzysza. CO U LICHA?!

- ORKOWIE! - wrzasnął Willie, kiedy spojrzał przez wrota na pędzące ku nim potwory. Oczywiście trochę przesadził, bo były to tylko gobliny, ale któż mógł mu mieć wtedy za złe to wyolbrzymienie?

Wtedy przeleciała między nimi kolejna strzała, która raniła słodką Myrtle. Wtedy Wilibald zdał sobie sprawę, że to nie była zabawa. Bał się spojrzeć na leżącego na podłodze Doderica, bo nie chciał przypadkiem zauważyć, że tamten już nie miał w sobie życia.

Zauważył, jak jego przyjaciel, Hildi, schował się za nim. No tak, przecież to on zawsze był tym bardziej odważnym, który nie bał się niczego i stawał do walki. Zazwyczaj jednak były to bójki z innymi hobbitami, którzy byli niezadowoleni z jego hulaszczego trybu życia i faktu, że często podrywał ich wybranki.
Tym razem były to wściekłe gobliny na równie wściekłych i zapewne głodnych wilkach. Na szali znajdowało się ich życie.

Każdy rozsądny hobbit w takiej sytuacji albo próbowałby uciec, albo sięgnąłby po procę lub kamień, bo hobbici byli całkiem nieźli w posługiwaniu się takimi narzędziami. Drogi ucieczki nie mieli, więc pierwsza opcja odpadała. Willie rozsądny nie był, więc nie sięgnął wcale po kamień. Musiała w nim zawrzeć ta rzekoma krasnoludzka krew, która płynęła w jego żyłach, a o której czasami zdarzało się plotkować w Shire. Choć elficki miecz nie był krasnoludzkim toporem, to wydał się Williemu najlepszym rozwiązaniem. Chwycił szybko za jeden z przedmiotów, ścisnął mocno za rękojeść i był bardziej niż gotów, by bronić siebie i swoich przyjaciół.
 
Pan Elf jest offline