Yetar rzucił się na plecaki towarzyszy, coraz szybciej kierujących się ku skrzydlatej istocie. Margery docierała już do skalnej ściany, kiedy ją chwycił i powstrzymał, a Elvin właśnie stawiał stopę na stromej powierzchni, szukając dłońmi dobrego chwytu.
- Zostaw! Nie widzisz tego anioła?! - warknął, próbując wyszarpnąć się z uścisku. Razem z królewną byli od fetchlinga silniejsi i nie ustawali w próbach. Samo powstrzymywanie nie wyswobodziło ich spod uroku pod wpływem którego się znaleźli.
Girlaen nie była zajęta tym siłowaniem. Nikt też jej nie atakował, stąd była w stanie przymierzyć dokładnie i wypuścić strzałę w chwili, kiedy harpia zamachała skrzydłami i wystartowała. Wiatr musiał zmienić trasę pocisku, ten bowiem minimalnie chybił, szybując w dal. W niemal tej samej chwili przy stworzeniu pojawiły się wyrzucone z magicznego portalu trzy duże kruki. Wywiązała się gwałtowna walka i Luna z pewnym niepokojem obserwowała jak dwa przyzwane przez nią ptaki już spadają martwe na ziemię.
Pazury latającej wysuszonej baby były zabójczo skuteczne! I już teraz kierowała swoją uwagę na małą wyrocznię, która skupiając się na zaklęciu straciła z oczu kamień. Ten wcale nie zamierzał usłuchać wcześniejszego polecenia i pędził już po grani, próbując uciec jak najszybciej. Nóżki miał tej samej długości co Luna, ale przebierał nimi z prawdziwą pasją.