Szybka lokomocja w kierunku karczmy zaowocowała spotkaniem ze strażą miejską, mordobiciem i ciekawą sceną bury z udziałem posługaczki. Det już miał otwierać usta kiedy Dorze odpaliło. Cóż, tego kwiatu to pół światu, czy jak to szło...
Tak czy inaczej, może i lepiej? Szkoda tylko, że młodej się obrywało, za dobre intencje. Może dałoby radę coś z tym zrobić? Kątem oka jednak obserwował złodzieja...
- Nie miej pretensji do kobiety. - powiedział do karczmarza - Dobrze chciała i gdyby nie ten jegomość to herr Obersturmführer Vogel byłby martwy, a to byłby większy cios niż wizyta straży, prawda?
Zawiesił głos, charknął na zmęczone tym całym mówieniem gardłem i dokończył myśl.
- Niech skoczy po worek z lodem.
Grün był już całkowicie zmęczony wydarzeniami tego dnia. Wolną dłonią podjął się próby rozmasowania pulsującej skroni i westchnął ciężko. Spojrzał w sufit. Dlaczego miasta zawsze były takie... pełne brudu i chamstwa? Chciał się napić, odpocząć i w końcu móc pobyć w ciszy. Najlepiej zielonej ciszy. Takiej wśród natury... Ehh... tylko, że to mroźna północ, wic co najwyżej poogląda sobie gołe drzewa.
No i była jeszcze sprawa kwestii poruszonej przez Mathiasa, ale jak to mówią, tonący brzytwy się chwyta. Tak czy inaczej, był w dupie, bo dostał rozkaz, a bez solidnych dowodów nic nie zrobi. Nie, żeby wierzył temu psu. Po prostu, bycie leśnikiem miało oprócz pewnych plusów szereg minusów, ale nie żałował swojej decyzji sprzed laty.