A więc Yarakan... ta nazwa nic Enki nie mówiła, ale podróż nawet w nieznane jakoś bardziej odpowiadała jej, niż dalsze wędrówki z tajemniczymi "kupcami", choć kusili złotem. Skoro jednak teraz poprowadzili ich w grobowce pełne żywych trupów, co miało być następne? Miasto ludzi-węży albo podróż do wnętrza ziemi? Jakkolwiek wyprawa śladem szejka też mogła obfitować w niebezpieczeństwa, łowczyni miała nadzieję, że będą to zagrożenia zdecydowanie mniej magicznej natury, takie na które wystarczać będą zwykłe, a nie srebrzone, strzały...
***
Uczta z okazji pozbycia się wilczego problemu zarówno połechtała duszę łowczyni, jak i szybko znudziła. Nawet niewyszukane lokalne wino smakowało jak nektar po tym, jak stanęło się ze śmiercią tak blisko oko w oko i miło było w końcu usiąść na chwilę, nie myśląc co tym razem groźnego wyskoczy z ciemności, ale w Enki obudziły się demony podejrzliwości i nie dały w pełni cieszyć się zabawą. radość mieszkańców była szczera, czy w głębi duszy czekali aż obcy wyjadą? Czy sprawa wilkołaków była rzeczywiście związana z grobowcem, czy może wioska sprowadziła na siebie klątwę czym innym? Czy nikt nie wykorzysta momentu ich zatracenia się w ucztowaniu, by okraść ich z ciężko zarobionych skarbów...?
Wypiła tyle, by nikomu nie sprawić przykrości, ale się nie zamroczyć, zjadła porządnie, ale bez obżarstwa i pogoniła kilku adoratorów szczerzeniem zębów i nieprzyjemnymi warknięciami. Teraz była na
ukuzingela, polowaniu, które trwało, dopóki nie zostanie zakończona sprawa syna szejka i maga. Łowca podczas łowów musiał pozostać czysty i pełen sił witalnych, skupiony i gotowy; oddanie się teraz takim przyjemnościom spowodowałby niechybnie utratę
amandla, mocy, życiowej siły, która kotłowała się w zdrowym, silnym ciele Ghaganki. Musiała ją zachować na kolejne wyzwania... i czuwanie. Miała bowiem przekonanie, że w nocy *coś* może się wydarzyć, a patrząc po entuzjazmie, z jakim jej towarzysze i towarzyszki świętowali wyjście z grobowca, raczej nie byliby w stanie zareagować...
Położyła się wcześniej, kiedy uczta wciąż trwała w najlepsze i szybko zapadła w płytki niespokojny sen. Śniło jej się, że walczy z hordą żywych trupów, takich samych jakie napotkali w grobowcu, tylko miast twarzy orszaku szejka wszystkie były członkami jej rodzinnej wioski...