Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2018, 19:42   #160
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

Miasto dookoła zamku miało swoje karczmy. Jak się okazało niezbyt wystawne to były przybytki. A i pokoje w nich spełniały tylko podstawowe potrzeby. Było więc małe pomieszczenie z niedużym łóżkiem i siennikiem. Mało wygodne i skromne miejsce.
- Prawdziwy pokoik dla mnichów. - Westchnął zdegustowany tym widokiem czarownik, wyraźnie rozczarowany tak nieciekawymi warunkami. - Możemy jeszcze wrócić do La Rasquelle.
- Jak chcesz możemy wracać. - Zaśmiała się tawaif, która chyba nie oczekiwała od tego miejsca zbytniej wytworności. W końcu byli w miejscu, gdzie poszukiwacze przygód przybywali zdobyć ukryte pod ziemią złoto i kosztowności, a nie po romantyczne i erotyczne doznania. - Ciekawe jak sypia właściciel tego miejsca… półplanu… w zamku powinny być chyba jakieś królewskie sypialnie prawda? Ciekawe czy anioły są wygodnickie…
- Z pewnością są - ocenił Jarvis, wskazując kochance łóżko. - Usiądź, a ja się pobawię… tobą.
- Pfff… nie ruszę nawet palcem. - Ta mruknęła wyniośle z pół uśmieszkiem na ustach, siadając dumnie na wąskim materacu.
- Księżniczka… - pomarudził żartobliwie przywoływacz, klękając przed tancerką i zdejmując jej buty. Powoli i bez pośpiechu. Palcami wodził po stopach z żarliwością neofity i z rozmysłem pieszcząc skórę wybranki palcami.
- Jestem lepsza od księżniczki. - odparła Chaaya niczym pani na włościach, gdy jej uśmiech powiększał się z każdą chwilą, a w oczach czaiła się coraz większa czułość.
- Z pewnością… jesteś wyjątkowa… cudowna… najpiękniejsza. - Gdy mężczyzna to mówił, jego dłonie ujęły jej stopę, a jego usta zaczęły ją muskać i pieścić czasem wchodząc wyżej na łydkę.
A więc od tej strony chciał ją podejść i rozniecić w niej żar.
- Zapewne… - Bardka zmieszała się nieco z jakiegoś powodu. Chcąc to zamaskować, a może… podziękować za miłe słowa, oparła się z tyłu rękoma, zmieniając swój środek ciężkości i unosząc drugą, wolną stopę do góry, pogładziła jej wierzchem i kostką policzek ukochanego.
- Tyle miejsc do wypieszczenia, a jeszcze cię nawet nie rozebrałem. Coś planujesz jutro po naukach? - zapytał mag, skupiony na pieszczocie. Łaskotał jej skórę czubkiem języka niczym jakiś wężyk.
- Nie wiem… chyba poszłabym na spotkanie Koła Wiedzy Mistycznej, ale to dopiero wieczorem… więc… może bym poszła coś poczytać u Gulgrama? Albo posiedziała w karczmie i pooglądała ludzi? Nie wiem… - odparła przepraszająco dziewczyna po chwili zastanowienia.
- Hmmm… postaram się ci w tym nie przeszkadzać - zamruczał jej towarzysz, delikatnie kąsając skórę łydki. - Może rzeczywiście potrzebujesz coś spokojnego po dzisiejszym dniu.

Dholianka zerwała się, stawiając obie nogi na podłodze i pochylając się w przód, wzięła twarz partnera w obie dłonie, zaglądając mu w oczy. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale nie padło ani jedno słowo. Ściągnęła brwi w geście bezsilności i złożyła łagodny pocałunek na jego wargach.
- Gdybyś mi nie przeszkadzał… nadal byłabym nieszczęśliwa, więc proszę cię… nigdy nie miej oporów… nigdy - wyszeptała, głaszcząc Jarvisa ciepłym oddechem o owocowym zapachu.
- Kamalo… muszę dbać o to, by nie było ci nudno ze mną. By każda noc była nowym smakołykiem. - Smoczy Jeździec pogłaskał kobietę po policzku, próbując rozchmurzyć jej myśli. - Będę przy tobie… po prostu poczekam z atakiem na odpowiednią chwilę. I pochwycę mojego słowiczka i będę pieścił tak długo, aż z jego ust wyrwą się miłosne trele.
- Słowiczki są kruche i łatwo je zadusić - stwierdziła z przekąsem kurtyzana, ale jej rysy zdążyły się wygładzić, przez co nie wyglądała już na zmartwioną. - Nie czuj przymusu zabawiania mnie codziennie inaczej… odrobina nudy mi nie zaskodzi, zresztą… osatnio ciężko mi o nią, że aż zaczynam tęsknić za czasami całkowitej stagnacji.
- To może powinienem pozwolić ci leżeć leniwie i rozkoszować się nieróbstwem. - Jej adorator ponownie pogładził ją po policzku. - Niestety… ciężko mi zostawić cię w spokoju. Nawet teraz… musiałem chociaż twoje nóżki pochwycić.

Chaaya westchnęła ciężko, odchylając się z powrotem do tyłu, oparła głowę na ramieniu i ponownie wystawiła stopy ku dłoniem mężczyzny. Miała niemiłe wrażenie, że czarownik wywierał na sobie jakąś presję, która pchała go do nadskakiwania jej na każdym kroku. To oczywiście było przyjemne, ale też trochę niepokojące. Tawaif bała się, że jej ukochany nie jest do końca szczery, czy to z nią, czy z samym sobą. Rozmowy jednak do niczego konstruktywnego nie prowadziły i… zawsze kończyły się wylądowaniem w łóżku. Poddała się więc, uśmiechając ciepło i wędrując palcami u lewej nogi po barku klęczącego.
- Zawsze możemy wybrać inną twoją część ciała do pieszczenia - mruknął magik, znów wargami i palcami leniwie wielbiąc stopę tancerki.
- Albo moją… - Dodał trochę ciszej i znacznie później.
- Już ci powiedziałam, że nie ruszę nawet palcem - przypomniała mu dumnie złotoskóra, uśmiechając się łobuzersko. - Także pracuj dla słowiczka, pracuj dzielnie i wytrwale, a może ci zaśpiewa.
- Rozerwę tę sukienkę, rozszarpię na kawałeczki… zębami, choćby zajęło mi to całą noc - zagroził Jarvis, acz jedyne co uczynił poza masażem stopy kochanki, było ukąszenie delikatne łydki dziewczęcia. Bardziej podniecające niż bolesne.
Gdzieś pod tym opanowaniem i czułością jaką jej przywoływacz okazywał, była ta lubieżna, samolubna bestia, która rzucała się na bardkę, biorąc ją gwałtownie w posiadanie. A Sundari miała już nieco doświadczenia w jej wyciąganiu z nory.
- No, no… uważaj bo twój cylinder w najlepszym wypadku skończy jako gustowna doniczka pod paprotkę, ale coraz bardziej się skłaniam ku uniwersalnemu odcedzaku dla gotowanych warzyw.
- Nie wiadomo, czy to groźby, czy starania kochanka zadziałały, ale Dholianka łaskawie rozwiązała wiązania magicznej “zbroi”, co by łatwo z niej mogła się wyślizgnąć.

- O ty mała żmijko… - “Rozzłościł” się klęczący, liżąc i kąsając pochwyconą łydkę zawodowej kusicielki, po czym zanurkował głową pod materiałem jej sukni.
- … już ja cię oduczę takiego pogrywania sobie ze mną.
Na razie kobieta czuła jedynie jego język wodzący po jej udzie, na granicy pończoszki.
- Nie dam ci chwili odpoczynku.
- Nie strasz, bo jeszcze się rozochocę… - Zachichotała trzpiotnie Kamala, gładząc wielbiciela protekcjonalnie po głowie przez spódnicę. - Rozczaruje się, jak nie podołasz…
- Wiesz dobrze… że nie rozczarujesz… - stwierdził dumnie czarownik, chwytając zębami za bojową podwiązkę, którą powoli zsuwał z dół.
Palce mężczyzny wielbiły jej nogę, niczym palce rzeźbiarza tworzącego w glinie swoje dzieło.
- Co najwyżej jutro… spóźnisz się na nauki.
- Co powiesz na mały test swoich umiejętności? - Kurtyzana ożywiła się nagle, pytając podekscytowanym, a jednocześnie impiochochliczym tonem głosu, zdradzającym, w większości przypadków, rychłe “kłopoty”.
- Nie cofnę się przed rzuconym przez ciebie wyzwaniem. - Zarówno męska duma, jak i ciekawość maga, wypowiedziały się jego ustami.
Odpowiedział mu cichy pomruk zadowolenia i choć Jarvis tego nie widział, to był pewien, że kobieta właśnie zacierała nad nim łapki, uśmiechnięta od ucha do ucha jak mała, wredna wróżka, która zarzuciła przynętę na nieboraka zgubionego w lesie… jej lesie.
- W takim razie… rozpal mnie, to chyba nie będzie takie trudne - odparła po chwili, kręcąc bioderkami jak kokoszka moszcząca się na grzędzie. - Jest tylko małe ale, nie możesz dotknąć, ani pocałować moich ust, piersi, pośladków i łona.
- Dobrze… ale w takim razie musisz obnażyć całkiem swoje ciałko, żebym miał dostęp do nie zabronionych przez ciebie obszarów. Co dostanę, jeśli wygram? - Zabrzmiał głos “łowcy” spod sukni.
- Sam mnie musisz rozebrać, to w końcu ty masz mnie rozpalić, więc lepiej się do tego przyłóż w każdym aspekcie - zasyczała ze znajomą sobie wredotą Dholianka, ponownie chichocząc.
- Co byś chciał dostać w nagrodę? Spełnie każde twoje życzenie… no… prawie.
- To samo… tyle, że do rozpalenia mnie będziesz mogła użyć każdej części mojego ciała, ale tylko swoich piersi i pośladków - zaproponował przywoływacz, zsuwając podwiązkę z pończochą coraz niżej.
W końcu części garderoby opadły na ziemię, a potem usta Jeźdźca zabrały się za wyznaczanie miłosnych szlaków na drugiej nodze kochanki.
- Hmmm, niech będzie… - Ta potwierdziła nonszalancko, co bardziej brzmiało: “a co mi tam i tak ci się nie uda”, po czym zaczęła cicho mruczeć… co po dłuższej chwili okazało się śmiechem.
Nie zraziło to najwyraźniej jej wybranka, bo druga pończoszka również zaczęła się zsuwać w dół ciągnięta jego zębami.

~ Jeszcze się przekonasz… że wybrałaś sobie trudnego przeciwnika ~ odparł butnie czarownik za pomocą telepatii, bo też i nie mógł mówić, zaciskając ostrożnie zęby na delikatnym materiale, starając się go nie porwać.
- Na razie jedyne o czym się przekonałam, to o tym, że z chęcią poszłabym spać. - Chaaya była bezlitosna w tę grę, a do tego głęboko przekonana co do swojego zwycięstwa.
- Cierpliwości. Najpierw muszę cię rozpakować. - Głowa chłopaka wynurzyła się spod sukni, a on sam wlazł na łóżko, by zabrać się za rozbieranie dziewczyny z tej części jej stroju.
- Już nic nie mówię, oddaje ci się w twe wspaniałe ręce… zimna i obojętna - mruknęła wyjątkowo zmysłowym głosem trzpiotka, wpatrując się w ciemne oczy kochanka z pożądliwym wyczekiwaniem, ale i iskierkami czułości.
Majtki… te znajdujące się na partnerce, magik ominął wzrokiem, natomiast podtrzymujący piersi kawałek bielizny, postanowił usunąć… przynajmniej połowicznie.
- Obróć się na brzuch - zadecydował, powoli pomagając jej w tym swoimi dłońmi.
Tawaif zachichotała spolegliwie, układając się wygodnie na posłaniu, krzyżując nogi ze sobą i uginając w kolanach, tak, że stópki wesoło machały paluszkami w powietrzu, kiedy ich właścicielka sprawdzała policzkiem miękkość poduszki.
Jarvis najpierw rozpiął zapięcia strojów i odsłonił plecy, a potem… zaczął się taniec.
Czubek jego języka leniwie wodził po skórze. Na początku wzdłuż kręgosłupa, a potem zaczęło obrysowywanie łopatek. Powolne i leniwe. Tą właśnie częścią ciała postanowił ją wielbić i torturować, pisząc na ciele ukochanej swe miłosne wyznanie.
Tancerka pisnęła cichutko, wiercąc się niczym głaszczona wiatrem trawa na łące. Jej mięśnie pod złotą skórą prężyły się jak cielska węży na słońcu, gdy kobieta miauczała coś, posapując i śmiejąc się jednocześnie.
Najwyraźniej oprócz przyjemnego dreszczyku, przywoływacz obudził w niej łaskotki.
Ten jednakowoż nie zrażał się, cierpliwie pieszcząc gładkie plecy, to munięciami języka, to pocałunkami. Czasem schodził z łopatek w dół, wędrując pieszczotami, aż do podstawy kręgosłupa, ale… zgodnie z umową, nie przekraczał granicy.

Dół pleców okazał się jednak jeszcze bardziej wrażliwy i Dholianka kilka razy zwinęła się spazmatycznie piszczac ze śmiechu. Okolice nerek były więc zwodniczym miejscem, które zakończone teraz “ślepym zaułkiem”, więcej czyniły szkód, niż pożytku. Chaaya jednak zdawała się współpracować, lub jej ciało robiło to podświadomie, bo mag mógł ocenić jej stopień podniecenia poprzez szybkość i szelest jej oddechu.
- Jarvisie… mogę zadać ci nietypowe pytanie? - spytała po chwili głupawki, wracając posłusznie na swoje wyznaczone miejsce.
- Oczywiście. Pytaj o co chcesz - rzekł czarownik nadal zajęty badaniem jej pleców za pomocą pieszczot ust i wracając nimi do łopatek bardki.
- Jaką część ciała kobiety uważacie w twojej kulturze za wyznacznik zdobycia jej serca? Co trzeba dotknąć, pocałować, “przestrzelić” strzałą amora czy jakiegoś innego stworka miłości, by zdobyć wybrankę? - zaciekawiła się kurtyzana oglądając za siebie, choć niemożliwym było by mogą spojrzeć na mężczyznę.
- To zależy o jakim zdobyciu chcesz się dowiedzieć. Jeśli wybranka pocałuje twe usta, jesteś bliski jej sercu. Jeśli odsłoni swe piersi do wielbienia, to budzisz w niej pożądanie. Jeśli klęknie i ustami sięgnie twej męskości to deklaruje, że jest w niewoli twojego uroku. Jeśli zaś nakłoni cię do czegoś podobnego u siebie to… pokazuje, że choć pragnie, to domaga się uległości. Jeśli rochyli uda i zaprosi cię do miłosnych figli… jest cała twoja - zaczął wyjaśniać Smoczy Jeździec. - Jeśli zaś wypnie pośladki to oznacza, że pożąda… ale nie masz co liczyć na coś więcej niż jednorazowy podbój.
- Mówiłam o miłości… jako uczuciu Jarvisie - odpowiedziała cicho dziewczyna, zapadając się w materac. Nie wiedzieć czemu, odpowiedź przywoływacza sprawiła, że poczuła się wyjątkowo… samotnie w tej chwili.
- To pocałunek. On jest ważny i pierwszy raz....pierwsze splecenie się ciał. - Zamyślił się skonfundowany towarzysz dziewczyny, którą pogłaskał po włosach, siadając obok. - Nie ma więc takiej części ciała. Liczą się słowa, spojrzenia, gesty. Kochankowie składają sobie przysięgę wiecznego ognia splatając dwa kwiaty wstążką i wrzucając w ognisko płonące przy ołtarzu Aenatre. Bogini Prawdziwej Miłości.
- I nie macie nic takiego w literaturze, malarstwie, rzeźbiarstwie, teatrze… niczego takiego co by symbolizowało zdobycie kobiecego serca? - Kamala troszkę niedowierzała, przyglądając się uważnie partnerowi. - Czemu przestałeś? Czyżbyś się poddał? Dobrze ci szło.
- Może i jest… - Język czarownika znów zaczął się wić pomiędzy łopatkami leżącej. - … ale ja nie jestem zbyt… kulturalny. Dzieciak z ulicy ze mnie. Pocałunek jest chyba takim najbardziej pasującym wyrazem miłości. Więc usta… zapewne usta.
- Och… to ciekawe - stwierdziła enigmatycznie Dholianka, wystawiając łopatki pod wargi. - Mógłbyś je pocałować? Tak… delikatnie, bardziej jakby… poskubać, musnąć.
- Z wielką chęcią. - Jarvis delikatnie muskał pocałunkami raz jedną raz drugą łopatkę. Bez pośpiechu, z pietyzmem i czułością i… tancerka zadrżała, a jej skóra pokryła się gęsią skórką.
Trafił w czuły punkt. Zauważywszy to zaczął pieścić kolejnymi pocałunkami pytając

- A u ciebie? Jaką część ciała zdobycie jest oznacza zdobycie twojego serca?
- Mmm… - Sundari ciężko było się skupić na odpowiedzi, raz nastawiając się pod pieszczotę, a raz wyginając jakby chcąc jej uniknąć.
- Pamiętasz jak wygląda choli z mojego tanecznego stroju? Taka bluzeczka z krótkim rękawem, odsłaniająca brzuch z tyłu wiązana jedynie dwoma sznureczkami, przez co plecy są odsłonięte i jakby obramowane?
- Tak… pamiętam - stwierdził przywoływacz nie zaprzestając “słodkich” tortur jej pleców pocałunkami.
- Miejsce tuż pod górnym wiązaniem, to samo które teraz całujesz… skoro mężczyzna może je dotknąć… oznacza, że kobieta jest jego - wyjaśniła dość prostą filozofię pustynnego ludu. - Chce więcej - mruknęła rozmarzona, ponownie nastawiając kark i łopatki pod usta, nie do końca świadoma, że mówi swoje myśli na głos.
- Tak moja księżniczko - mruknął zmysłowo Jeździec, wodząc ustami po jej szyi i plecach, delikatnie i pieszczotliwie całując skórę. Rozkoszował się tą zabawą, choć pewnie nie tak mocno jak ona.
- Poddałeś się, żeś taki posłuszny? - Fuknęła zawstydzona tawaif, chowając twarz w poduszke.
- Nie… ani trochę i nie zamierzam się poddawać - odparł zawadiacko kompan ślicznotki, przesuwając językiem po jej płatku usznym. - Nie licz na to.
- Nie mogę się doczekać, aż skapitulujesz i twój zwinny języczek w końcu zawita w moje słodkie progi - mruknęła złośliwie bardka, chichocząc w poduszkę.
- Myślisz, że się poddam? - Mag delikatnie ukąsił zębami płatek uszny kurtyzany i wrócił do całowała łopatek i wodzenia wargami po karku.
- Myślisz, że ja się poddam? - Ta spytała, ocierając się ciałem o twarz ukochanego.
- Tak. Bo ja mam przewagę nad tobą. Ty leżysz i poddajesz się pieszczotom i... - Mężczyzna zaatakował jej umysł myślami, zaatakował wyobrażeniem fantazji. Tej, którą lubiła, gdy z wypiętymi pośladkami, poddawała się namiętności czarownika.

Chaaya westchnęła przeciągle, chowając lico w poduszkę, a po jej plecach przebiegł dreszcz uniesienia. Dziewczyna rozkoszowała się jeszcze chwilę słodką wizją, zanim nie zorientowała się jakie „szkody” wyrządzała ona w jej umyśle i ciele. Jarvis poczuł jak momentalne, w panice, próbowała swój umysł od niego odgrodzić, jakby obudowywała się poduszkami dookoła, by nie mógł się przebić w jej głąb.
„Ziarno” jednak zostało zasiane i poczęło już kiełkować. Bardka nie była w stanie tłumić w sobie pragnienia, które podsycane wyobraźnią i… frustracją, że fantazja, była jedynie fantazją, doprowadzało ją do powolnego spalania się pod językiem, kreślącym na jej łopatkach miłosne wzory.
Dysząc i wijąc się w bezsilności, magik obserwował heroiczne zmagania, powoli osuwającej się w czyste i pierwotne pożądanie, swojej kochanki. Jej jęki przepełniała tęsknota i ból, jaki sprawiała jej walka ze swoim losem. Dholianka była jednak zacięta i nie chciała się tak szybko poddać, może nadal wierzyła, że uda jej się wygrać, a może chciała już jedynie zgnębić pieszczącego za to… że zgnębił ją?
Natknęła się jednak na godnego siebie przeciwnika. Przywoływacz był cierpliwy i uparty. Nienachalnie i delikatnie muskał jej łopatki oraz obszar pomiędzy nimi delikatnymi pocałunkami. I równie czule pieścił jej szyję, sącząc wyuzdane fantazje wspólnych, łóżkowych figli w pozycji szczególnie podniecającej tancerkę. Tym bardziej, że widział i czuł efekty swych trudów.

Ciężki oddech tłumiony był pierzem z poduszki w którą twarz wciskała tawaif. Dusiła się i dławiła jednocześnie. Brakowało jej powietrza, ale i silnej woli… nie tylko by podnieść głowę i odetchnąć, ale i bronić się przed pragnieniem, które paliło jej płuca, ściskało gardło i pulsowało między jej udami.
W końcu coś w kobiecie „pękło” i ta zamarła, zastygając jak przyczajona żmija, jeno kwiląc cicho, oraz skarżąc się materacowi pod sobą ze swojej doli.
Przegrała.
Przegrała z kretesem. Przegrała przez podstęp niecnego łotrzyka. ŁOTRA! Niech będzie przeklęty on… i jego wąskie usta i szczupłe palce i to spojrzenie pełne melancholii i czułości. PO STOKROĆ niech będzie przeklęty!
Byle… byle ona mogła zostać przy nim…

Złote wstęgi mięśni przykręgosłupowych zafalowały napinając się w pracy, gdy Sundari zaczęła odwracać się pod kochankiem. Nie było to łatwe, gdyż łóżko było malutkie, a mężczyzna przylegał do niej ciasno, muskając ustami jej łopatki jak pszczółki muskające kielichy kwiatów swoimi skrzydełkami. Ta się jednak uparła i barkiem utorowała sobie wolną przestrzeń u góry, by później pupą, podważając biodra podnieconego Jarvisa, przekręcać się powoli, acz systematycznie, na plecy, twarzą do leżącego.
Buzia Kamali była rumiana… jeśli nie czerwona, od wysiłku i lekkiego podduszenia. Ciemne rzęsy, posklejała wilgoć, policzki i czoło miały zmarszczki odciśniętego materiału, a ustka były nieznacznie rozwarte, spękane i suche. Orzechowe spojrzenie jej oczu nie miało w sobie nic z łaniej łagodności jaka zazwyczaj się w nich kryła… było dzikie, zamglone i ciężkie niczym nocna kotara, bezgłośnie spadająca na wieczorne niebo.
Dwie ciepłe dłonie objęły męską twarz, gdy kurtyzana sięgnęła wargami warg wybranka, by połączyć je w delikatnym pocałunku.

~ Przegrałaś moja śliczna… ale teraz zsuń majteczki… i wybierz pozycję w jakiej mam oderbać słodką nagrodę twego ciała ~ odezwał się telepatycznie czarownik całując zachłannie ukochaną, równie mocno spragniony jej ust, co ona jego.
~ Oszukiwałeś ~ Chaaya wytknęła partnerowi ten drobny szczegół, jeszcze chwilę rozkoszując się tańcem ich splecionych języków. Może to była jej wyobraźnia, a może zasługa wcześniej spożytych owoców, lub kwestia jej rozpalenia (by nie mówić wprost - napalenia), ale miała wrażenie, że chłopak w tej chwili smakuje o wiele wykwintniej, jak dobrze przyprawiony sos do sałatki. Dziwne porównanie, lecz akuratne i podsycające chęć do dalszej konsumpcji. Niemniej wkrótce jej ręce przesunęły się wzdłuż ciała, by ułatwić odebranie nagrody magowi.
~ Na siedząco z twarzą w moich piersiach? Szybko i energicznie? ~ zaproponowała oblizując się, tylko troszkę jak wygłodniała kotka.
~ Zgoda.. co do twoich zarzutów. Nie złamałem żadnego z twoich warunków. Natomiast wykorzystałem… luki w twoim planie. ~ Jeździec cmoknął jeszcze lekko czubek złotego noska. Po czym odsunął się od bardki, siadając pod ścianą i splatając nogi razem, by przygotować jej wygodne siedzisko miłości, ze sterczącą włócznią pożądania na środku.
~ Podstępny lubieżca ~ fuknęła z udawanym oburzeniem tancerka, chłoszcząc swą delikatną bielizną ukochanego po twarzy. Wkrótce jednak stanęła kolanami po obu stronach jego bioder i zabrała się za muskanie podstępnych policzków z podstepnymi ustami i równie podstępną brodą, by na szyi skończyć.
Wtedy ściągnęła przez głowę niepotrzebną i niewygodną suknię, odrzucając także stanik i uśmiechając się bardziej drapieżnie, nie mogła się powstrzymać i dysząc Jarvisowi wprost do ucha, przygryzła je delikatnie, zespalając ich pełne oczekiwań ciała powolnym i nader ostrożnym ruchem, przy którym na chwilę się zapowietrzyła z satysfakcji jakiej doznała tym działaniem.
A potem zaczęła szaleć, podskakując frywolnie na swojej zdobyczy, nie mogąc się zdecydować, czy woli chichotać, czy jęczeć z rozkoszy. Robiła więc jedno i drugie, potrząsając energicznie głową i wzburzając puszyste fale swych loków, gdy piersi “wybijały” kochankowi wszelkie podstępne pomysły na resztę ich wspólnej nocy.
Trzymana zaborczo za pośladki, czuła głowę przywoływacza uwięzioną między swym biustem, oraz jego oddech. A czasem nawet szybkie pocałunki, gdy udało mu się musnąć jej skórę wargami. Czuła też twardą obecność mężczyzny w sobie, przeszywającą dobitnie, gdy jej ciało opadało w dół szarpane rozkoszą. Wyuzdana jazda testowała wytrzymałość łoża, gdy Dholianka dawała upust swoim pragnieniom, tuląc do siebie swojego wybranka - zdobycz - własność, aż… dotarli na szczyt oboje.

~ Moja ~ rzekł w myślach czarownik nie wypuszczając tancerki z objęć, gdy oboje łapali oddech po tym miłosnym galopie.
~ Zastanowię się ~ odparła mu butnie tawaif, opierając się czołem o czoło i gładząc dłońmi ukochane, choć nieco chude, barki Jarvisa. ~ I nie myśl, że się tak łatwo wymigasz… może i wygrałeś tę zabawę, ale jestem zbyt rozpalona, by tak łatwo ci teraz odpuścić… twoja nagroda musi poczekać, póki się nie zaspokoję ~ mruknęła w przerwach między łapczywymi pocałunkami, czując niedosyt po ostatniej przejażdżce.
~ Zaczynam się bać ~ odparł w “udawanej trwodze” magik widocznej na jego obliczu. ~ To jak mnie teraz wykorzystasz?
Kurtyzana gibnęła się do tyłu, opadając z łoskotem na poduszki, tak, że teraz bezwstydnie rozchylała swoje kwiecie przed “widzem”.
~ Skoro musisz się pozbierać… postanowiłam zapoznać się bliżej z twoją dłonią, gdy twoje usta będą rozpuszczać moje czekoladowe lody. ~ Zachichotała trzpiotnie, kreśląc opuszkami leniwe kółeczka po ciemnych i twardych sutkach.
Smoczemu Jeźdźcowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Bardka zauważyła co prawda, jakby się wahał, coś sobie przypominając, ale ostatecznie legł u jej boku. Objął ustami twardy karmelek zdobiący jedną z piersi, muskając ją czubkiem języka, a dłonią sięgnął między jej uda, powoli poruszając palcami po jej łonie i grając na strunach jej zmysłów melodię rozkoszy.
~ Możesz mnie poprowadzić swoją wyobraźnią jeśli chcesz ~ zaproponował, sugerując jej przekazywanie telepatycznych poleceń na temat dotykania jej kielichu kobiecości.
~ Nie bój się… postaram się być cicho ~ obiecała polubownie dziewczyna, podejrzewając, że zmieszanie ukochanego spowodowane było świadomością w jakim miejscu byli. Trawiona pożądaniem Kamala szybko wyzbyła się oporów wszelakich, gdyż głos rozsądku i ramy kulturalne zostały zagłuszone…
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline