Grzmot powoli podniósł się z harpi. Nie żeby pozycja mu się nie podobała. Po prostu nie było czasu na takie zabawy. Na całe szczęście dziwne stworzenie zniknęło tak szybko jak się pojawiło. Podał dłoń Ryfui.
- Najwyraźniej nie należy Cię zostawiać samej, inaczej kończysz cała upaprana w dziwnej mazi.
Jego uśmiech pełen był dwuznaczności, ale i radości z powodu bezpiecznego zakończenia przygody.
Kiedy już harpia doszła do siebie, można było zająć się istotnymi problemami. Podszedł do krasnoluda
- Czy to była to na co polowaliśmy? Co to w ogóle było?
__________________ you will never walk alone |